Podczas kwest na cmentarzach warszawskich we Wszystkich Świętych zbierane są pieniądze na renowację polskich grobów na cmentarzu łyczakowskim we Lwowie i wileńskiej Rosie. Mało kto już jednak pamięta o innym, niegdyś polskim cmentarzu na Kalwarii w Mińsku Białoruskim.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu był to cmentarz katolicki wypełniony niemal wyłącznie polskimi grobami. Dziś stanowią one już zdecydowaną mniejszość, choć nadal jest tu ich bardzo dużo. Cmentarz jest malowniczo położony. Na szczycie niskiego wzniesienia, przeciętego jarem.
By tu dotrzeć najlepiej wysiąść na stacji metra Puszkińskaja. Stąd Prytycką – odstręczającą arterią samochodową wśród bloków dojdziemy do cmentarza. Przy okazji miniemy pętlę trolejbusową u zbiegu z ulicą Bieruta i niewielki pomniczek 14 tysięcy mieszkańców mińskiego getta rozstrzelanych przez Niemców w latach 1941-1943. Te mordy miały miejsce koło polskiego cmentarza.
Kalwaria dla nowych pochówków zamknięta została w 1967 r., ale widać tu sporo nowych grobów. Nas jednak interesują te dawne, polskie. Wyryte na kamiennych nagrobkach nazwiska Hrehorowiczów, Czeczottów, Zahorskich, Paszkiewiczów, Mihniewiczów, Hołowaczów, Kisielów brzmią bardzo kresowo. Mnie jednak ujęła odmienna składnia w napisach, rusycyzmy, a nawet błędy w pisowni.
Już na pierwszy rzut oka widać, że język, jakim posługiwali się Polacy w Mińsku i okolicach mocno różnił się od tego w Królestwie Polskim. I tak na przykład Konstanty Łopuszański, zmarły w 1894 r., określany jest nie jako „tajny radca”, lecz z rosyjska jako „tajny sowietnik”. Zwrot: „Wieczny mu pokój” nie jest spotykany na warszawskich cmentarzach, tak jak i prośba o „Anielskie pozdrowienie”. A już zupełnie zachwycił mnie zwrot: „zostawiwszy w sercach dzieci dozgonną pamięć dobroci swoiej i niczem nie zatartą boleść po JEJ stracie”.
Czytając to i spacerując w absolutnej samotności pomiędzy grobami w swej wyobraźni ożywiałem duchy ludzi, którzy mieszkali tu ponad sto lat temu. Miałem w myślach zabawne opowieści słynnego rysownika i kolekcjonera Antoniego Uniechowskiego, który dzieciństwo spędzał we dworze niedaleko Mińska Białoruskiego (w gruncie rzeczy cmentarz na Kalwarii też niegdyś znajdował się już poza miastem).
Jego ojciec był kolekcjonerem. W Mińsku znajdowały się antykwariaty, w których można było odnaleźć niejedno cudeńko sprzedane antykwariuszom przez okolicznych ziemian. Miasto było gubernialne, wielojęzyczne.
„Wyprawy do Mińska, na które ojciec mnie zabierał, należały do najprzyjemniejszych zdarzeń w moim dzieciństwie. Zawsze, ilekroć jechałem tam z ojcem, dostawałem rubla na zakup znaczków pocztowych. Ojciec – kolekcjoner, popierał wszelkie manie zbierackie, a znaczki pocztowe cenił specjalnie, sam zbierał i dawał mi swoje nieraz cenne dublety. Po przyjeździe do Mińska, zaopatrzony w całego rubla, szedłem sam na miasto. Chodziłem po małych sklepikach filatelistycznych i szperałem za ciekawymi znaczkami. Punktem zbornym przed powrotem do domu był antykwariat pana Rappaporta, drugi równie znany w Mińsku po antykwariacie Tatura. Tam mogłem odszukać ojca, kończącego załatwianie antykwarskich interesów” – wspominał Uniechowski (Krystyna Uniechowska, Antoni Uniechowski o sobie i innych, Warszawa 1961).
Dodajmy tu za Uniechowskim, że pan Rappaport zdołał uniknąć masakry mińskich Żydów na Kalwarii. Uciekł bowiem do Warszawy w początku lat 20. Nie dorobił się już jednak własnego antykwariatu. Prowadził obwoźny handel antykwaryczny. W czasie okupacji niemieckiej nie uniknął jednak swego losu. Stracił życie w warszawskim getcie.
Powróćmy jednak na Kalwarię. Cmentarz katolicki według jednych założony tu został u schyłku XVIII wieku. Według innych później. Tak czy owak najstarszy nagrobek pochodzi z roku 1808. Aż po rok 1945 były tu niemal wyłącznie groby polskie. Potem zaczęła się powolna dewastacja. Ponad cmentarzem nadal jednak góruje neogotycki kościółek pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Powstał w miejscu starszej, drewnianej świątyni istniejącej tu od XVII stulecia. To wtedy w historii Kalwarii przewija się nazwisko stolnika i nadstarosty Teodora Wańkowicza. Przedstawiciela jakże znanego rodu związanego z Mińskiem.
Obecna, murowana budowla stanęła w latach 1839-41. Jej architektura jest dość skromna i reprezentuje sobą dość wczesną fasę neogotyckiej architektury sakralnej, choć przebudowywana u schyłku stulecia. Na bocznych ścianach znajdziemy nieco tablic z żeliwa, upamiętniających pochowanych tu Polaków: ziemian, urzędników byłych wojskowych, inteligentów. Wzrusza mnie jednak rojąca się od błędów ortograficznych kamienna tablica, informująca, że tuż obok murów kościelnych spoczywają szczątki księży Aleksandra Sipajło i Czesława Snarskiego.
Pod samym kościołem pochowano postać wyjątkową. Jana Krzysztofa Damela (1780-1840). Dobry malarz, uczeń Smuglewicza i Rustema, wykładał na Uniwersytecie w Wilnie. Jednak gdy w latach 20. XIX w. na Litwie zaczęły się represje, zesłany został na Syberię, skąd przywiózł tekę rysunków.
Po powrocie w 1822 r. zamieszkał w Mińsku. Tu tworzył Malował obrazy poświęcone historii Polski i Rzeczypospolitej. Także tej nowszej czasów napoleońskich. Wykonywał portrety, obrazy dla kościołów, pejzaże mińszczyzny. Musiał mieć w sobie to coś – skoro na równi z wielkim arystokratą Stanisławem Kostką Potockim bywa uważany za jeden z pierwowzorów postaci Hrabiego w Panu Tadeuszu.
Na cmentarzu, poza samymi nagrobkami wypatrzymy też kilka budowli. Najbardziej monumentalną jest brama usytuowana u stóp wzgórza na wprost kościoła. Ma formę trójprzelotowego łuku triumfalnego. Powstała w 1830 r. i poświęcona jest pamięci Józefy Kobylińskiej.
Na cmentarzu znajdziemy też kilka niezbyt pięknych mauzoleów. Wspomnijmy mauzoleum kaplicę rodziny Witkiewiczów o formach nie tyle neogotyckich, co ostrołukowych oraz kaplicę nagrobną „biskupa Pawła Rawy” z lat 50 XIX w.
Rawa, prałat miński zarządzał diecezją mińską (utworzoną przez cara Pawła I i erygowaną bullą Piusa VI z 1789 r.). W rzeczywistości nie był biskupem, tylko nominatem. Ciekawe, że nad wejściem do jego kaplicy widnieje rok 1855. Tymczasem Wikipedia jako datę śmierci biskupa podaje rok 1859.
W roku 1852 biskupem ordynariuszem mińskim został Adam Wojtkiewicz. Z kolei poprzednikiem biskupa nominata Pawła Rawy był w latach 1831-1839 Mateusz Lipski. I on spoczywa w podziemiach kościoła na Kalwarii.