O warszawskiej secesji w architekturze wiemy dziś bardzo mało. Tu i ówdzie pozostały resztki, pojedyncze budynki, elementy dekoracji i niewiele więcej. Brakuje nawet fotografii.
To, że secesja w Warszawie ocalała jedynie w drobnym stopniu stanowi rezultat wojny. Nie jest to jednak cała prawda. Secesja jeszcze przed 1914 r. przestała być modna. W latach międzywojennych stała się synonimem złego gustu artystycznego. Nie ceniono jej. Wyśmiewano. Chciano się jej pozbyć. Już w latach międzywojennych całkowicie przebudowano wiele secesyjnych elewacji. Znikły też setki wnętrz.
Mnóstwo witraży
Nie jest prawdą, że secesja w warszawskiej architekturze była stylem incydentalnym i bardzo powierzchownym. Oczywiście w przypadku kamienic czynszowych (a to one przecież dominowały w produkcji architektonicznej miasta przed 1914 r.) trudno mówić o secesji w strukturze, układach przestrzennych, rzutach budynków. Rzuty, program funkcjonalny obiektów kształtowały przepisy, możliwości techniczne, zwyczaje, nie zaś styl w architekturze, który był jedynie kostiumem.
Jednak tak wybitne kreacje jak kamienica Spokornego w Al. Ujazdowskich (proj. Dawid Lande 1903), czy kamienica przy Służewskiej 3 (proj. Mikołaj Tołwiński, Henryk Stifelman, 1903-05) stanowiły dzieła konsekwentnie secesyjne, mieszczące się w granicach sztywnej struktury przestrzennej i funkcjonalnej.
Bez wątpienia konsekwentnym dziełem secesji jest Bank Landaua przy Senatorskiej, który szczęśliwie ocalał do dziś (proj. Stanisław Grochowicz, Gustawa Landau Gutenteger, 1904-1906). Niestety nic nie zostało ze zdobiącej go kopuły z witrażem. Z kolei w kamienicy przy Służewskiej 3 nie brakowało okrągłych okien, a przejazd bramny miał w świetle narys podkowy. Na dachu zaprojektowano taras o secesyjnych balustradach z metalu. Wnętrze klatki schodowej dekorowały witraże, o których nic w zasadzie nie wiemy, poza tym że były. To i tak sporo. W większości wypadków nie mamy pojęcia o istnieniu witraży czy wystroju wnętrz budynków. A witraże w warszawskich budynkach były i wcale nie jest pewne, czy wykonano ich mniej niż w kamienicach krakowskich lub poznańskich.
Secesja we wnętrzach
Pomiędzy rokiem 1902 a 1910 elementy secesyjne w architekturze warszawskiej stosowano powszechnie. Przede wszystkim zagościły we wnętrzach budynków. Nie brakowało wnętrz wykonanych z rozmachem, bez liczenia się z kosztami, z najlepszych materiałów, gdzie styl secesyjny łączył drewno, szkło, metal, kamień, ceramikę i malarstwo. Należały do nich lobby, klatka schodowa i restauracja Hotelu Savoy przy Nowym Świecie 58 (proj. Bronisław Czosnowski, 1904). Na fotografiach w Przeglądzie Technicznym z zaskoczeniem oglądamy secesyjną klatkę windy oraz witraże Białkowskiego w oknach werandy. W dodatku na ścianach widniały tu młodopolskie freski Emila Lindermana. Dodajmy, że weranda o metalowej konstrukcji była dziełem o secesyjnej strukturze. Stalowe elementy wiły się nerwowym rytmem , ujmujących u góry szyld z napisem Hotel Savoy.
Styl z importu
W mieście nie brakowało też secesji z importu. Tak było na przykład z finezyjnymi wnętrzami Hotelu Bristol. Wczesnymi, gdyż powstałymi już w latach 1899-1901. Musiały wówczas szokować mieszkańców Warszawy. By się o tym przekonać, warto wejść do zachowanej bez większych zmian hotelowej sali Malinowej. Z kolei malowidła na ścianach dawnej recepcji to dziś swobodna rekonstrukcja z lat 90. XX w. Wnętrza projektował wiedeńczyk Otto Wagner junior.
Inny spektakularny przykład secesji z importu stanowiło wielkie „wrotnisko” (wrotkowisko) w Al. Jerozolimskich. Jego środek zdobiły sprowadzone z Danii obrazy, witraże i secesyjne dekoracje architektoniczne. Nic o nich jednak nie wiemy. Gmach istniał bardzo krótko. Rozebrano go przed 1913 r. pod budowę wielopiętrowej kamienicy.
Skandynawowie ze Szwecji zaprojektowali też wnętrza obydwu budynków centrali telefonicznej Cedergren przy Zielnej (późniejsza PAST-a). Autorem większości mebli i wystroju wnętrz starszego i niższego budynku z lat 1903 -1904 był architekt Ragnar Östberg. Secesyjne były nie tylko meble, ale też sztukaterie i witraże wypełniające okna klatki schodowej. Meble i wystrój operowały wijącą się nerwową linią. Tymczasem w środku nowszego wieżowca Cedergrena z 1910 r. królowała geometryczna secesja bliższa modernizmowi.
Warto wspomnieć jeszcze jeden zaskakujący przykład. Były nim wnętrza dwóch kaplic w górującym nad miastem bizantyńskim soborze Aleksandra Newskiego na Placu Saskim. Dr Mieczysław Orłowicz pisał, że zdobiły je przepiękne, secesyjne sztukaterie o stylu zbliżonym do dzieł Stanisława Wyspiańskiego. Sobór rozebrany został w 1926 r.
Secesja szczególnie bujnie rozwijała się w warszawskich sklepach. Wybuchła w nich nagle i równie szybko znikła. Podam tylko dwa spektakularne przykłady. Pierwszy – sklep z czekoladą Fruzińskiego przy Wierzbowej 8. – był secesyjnym szaleństwem, z wnętrzami pełnymi witraży i ścianami wymalowanymi w wodne szuwary. Drugi to sklep rękawicznika Malinowskiego przy Nowym Świecie 53. Powszechną uwagę przyciągała jego witryna. Jej najbardziej rzucającym się w oczy elementem była rama z prasowanego szkła, strojna w liliowe nenufary i zielone liście. To arcydzieło secesji już w latach międzywojennych w powszechnym przekonaniu estetów uchodziło za paskudztwo.