W 1942 roku, podczas prac wykończeniowych w kamienicy przy Narbutta 8 pracowali jako niewolnicy pianista Władysław Szpilman, historyk sztuki dr Szymon Zajczyk i architekt Henryk Blum. Po wojnie w tym samym domu mieszkał krótko reżyser Aleksander Ford.
Kamienica przy Narbutta 8 jest moim zadaniem jednym z najciekawszych architektonicznie domów dochodowych drugiej polowy lat 30. na Mokotowie. Jej horyzontalna, funkcjonalistyczna fasada cofa się trzema uskokami o narożnych, balkonowych oknach i zaokrąglonych okrętowych balkonach-pokładach. Ściana przyziemia obłożona została chętnie stosowaną w Warszawie lat 30. ciemnowiśniową cegłą klinkierową, która kontrastowała z gładkim tynkiem wyższych kondygnacji. Kompozycję nieco wyższej, prawej części budynku domknął od góry mocno wysunięty gzyms – okap sprawiający wrażenie nakrywającej budynek żelbetowej płyty. Całość z zewnątrz mogła trochę kojarzyć się z sylwetami statków wycieczkowych, choć trudno uznać budynek za przykład stylu okrętowego.
Tymczasem starannie opracowany przejazd bramny kamienicy to już wnętrze bardziej dekoracyjne. Z charakterystycznym fryzem odwołującym się do modnej w tym czasie estetyki maszyny. Od ulicy, ukończona już część domu oddzielona była przedogródkiem i metalowym ogrodzeniem zharmonizowanym z architekturą kamienicy. Przedogródek przetrwał do dziś, choć dawnego ogrodzenia już nie ma.
Budowę domu podjęli małżonkowie Aniela z Diehlów i Władysław Demby, członek zarządu Banku Cukrownictwa. W roku 1934 r. małżonkowie kupili posesję od Lucyny i Oskara Reiterów. Na posesji od frontu stał wówczas stary i niski budynek, zaś za nim istniejąca do dziś dwupiętrowa oficyna poprzeczna. W roku 1936 dokupili jeszcze fragment sąsiedniej działki. Projekt nowego domu (zatwierdzony w 1935 r.) powierzyli architektowi Antoniemu Jawornickiemu, który niemal w tym samym czasie przy ulicy Narbutta 22 zaprojektował niezwykle efektowną kamienicę o falującej fasadzie.
Realizacja podzielona została na etapy. Pierwszy z nich, obejmujący szerszą, prawą część z przejazdem bramnym oddano do użytku jeszcze przed końcem 1937 r. Jak dowiadujemy się z „Przeglądu Budowlanego”, pozwolenie na budowę drugiego segmentu budynku wydane zostało w 1937 r. Prace prowadziło przy drugiej części przedsiębiorstwo budowlane architekta Edwarda Sztykiela. Wydaje się, że tej realizacji nie udało się jednak w pełni zakończyć przed wybuchem wojny, choć na zdjęciach z marca 1938 r. widać już budynek w stanie surowym.
Przed wrześniem 1939 r. Władysław Demby mieszkał w pobliżu Łazienek przy ul Flory 9. Jednak po kapitulacji Warszawy, gdy zaczęła się okupacja, wiele luksusowych budynków stało opustoszałych. Aby nie dopuścić do szabru i wprowadzania się do mieszkań dzikich lokatorów, Demby wraz z całą rodziną wprowadził się w czasie okupacji do kamienicy przy Narbutta 8. Ale nowoczesne budynki przy Narbutta podobały się nie tylko dzikim lokatorom, lecz także Niemcom. Po kilku latach, około połowy 1942 r. wyrzucili oni z kamienicy właścicieli i zajęli ją. Wydaje się, że wtedy też podjęli prace budowlane przy nieukończonym skrzydle.
Władysław Szpilman pojawił się na budowie późną jesienią 1942 r., kilka miesięcy po tym, jak udało mu się uciec z rampy kolejowej na Umschlagplatzu, skąd do obozu zagłady w Treblince okupanci odesłali jego rodzinę. Była to już kolejna budowa, na której pracował wraz z grupą Żydów wyprowadzanych codziennie pod eskortą z getta.
Tym razem budowa prowadzona była pod kierownictwem znakomitego, przedwojennego architekta Henryka Bluma, który trafił do getta. Był on kierownikiem faktycznym. Jednak oficjalnie budową kierował jakiś niemiecki majster.
„Część z nas przeniesiono na Narbutta 8, gdzie przygotowywaliśmy mieszkania dla jakiejś formacji oficerów SS. Było coraz zimniej i coraz częściej drętwiały mi podczas pracy palce. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby nie przypadek, który przyszedł mi z pomocą, rodzaj szczęścia w nieszczęściu. Pewnego dnia potknąłem się, niosąc wapno, i zwichnąłem sobie kostkę. Jako robotnik na budowie stałem się nieprzydatny. Wtedy inżynier [Henryk] Blum przydzielił mnie do magazynu. Był koniec listopada i ostatni już moment, bym mógł jeszcze uratować ręce. W pomieszczeniach magazynu było z pewnością cieplej niż pod gołym niebem” – pisał „Pianista”.
Jak wspominał Szpilman, w pewnym momencie na budowę skierowany został sadysta z SS, nazywany przez więźniów „Zig-zagiem” „Męczenie ludzi w specyficzny sposób przynosiło mu rodzaj przeżycia erotycznego: rozkazywał swojej ofierze schylić się, chwytał jej głowę swoimi udami, zaciskał i pobladły z wściekłości, sycząc przy tym przez zaciśnięte zęby: Zig-zag, zig-zag!, walił nahajką w siedzenie nieszczęsnego. Nigdy nie odpuszczał ofierze, zanim nie zemdlała z bólu” – czytamy.
W 1943 r. Władysławowi Szpilmanowi udało się uciec z getta i ukryć po stronie aryjskiej. Tymczasem architekt Henryk Blum, przedwojenny współpracownik Lucjana Korngolda został zastrzelony przez Niemców w 1943 r. Okupanci zamordowali też Szymona Zajczyka, który przed wojną, na zlecenie Zakładu Architektury Polskiej na wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej dokumentował i fotografował zabytkowe, drewniane bożnice.
Wyrzucona kilka miesięcy wcześniej z własnego domu przy Narbutta 8 rodzina Władysława Demby ulokowała się w zamienionych na mieszkania biurach Banku Cukrownictwa. Budynek ten, przy ul. Karowej istnieje do dziś i mieści siedzibę Domu Spotkań z Historią.
1 sierpnia 1944, już w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, w absurdalnym, kompletnie nieprzygotowanym ataku żołnierzy AK na zajmowaną przez Niemców Aleję Szucha poległa dwójka dorosłych już dzieci Władysława i Anieli: syn Leszek Demby „Sosnowski” oraz jego siostra, sanitariuszka Zofia z d. Demby Bolechowska „Marta” (obydwoje w plutonie 1111 Pułku Ułanów Lubelskich »Jeleń«). Leszek przed wojną (1936-1939) był studentem Wydziału Lądowego Politechniki Warszawskiej. Jak czytamy na stronach internetowych Muzeum Powstania Warszawskiego, z konspiracją związał się już w 1939 r. i w czasie okupacji w stopniu kaprala podchorążego ukończył tajną podchorążówkę.
Reszta rodziny Władysława Demby po upadku Powstania Warszawskiego przeszła przez obóz przejściowy w Pruszkowie.
Po wojnie kamienica przy Narbutta zajęta została przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Właścicielom nie pozwolono do niej wrócić. Jakiś czas później Władysław Demby został zatrzymany przez UB i więziony. W areszcie dostał udaru. Sparaliżowanego zwolniono z więzienia. Wkrótce zmarł.
Pod koniec lat 40. przydział na mieszkanie w kamienicy otrzymał reżyser Aleksander Ford. Był on przez kilka pierwszych powojennych lat kluczową postacią kina polskiego. Do 1945 r. pełnił funkcję szefa „Filmu Polskiego”. Odbudowywał zniszczony polski „przemysł” filmowy, jednocześnie podporządkowując go władzy i oddając na potrzeby propagandy. Ford początkowo zamieszkał przy Narbutta sam. Żona i syn zostali w Łodzi. Dopiero po jakimś czasie sprowadziła się tu jego pierwsza żona Olga Mińska. Przy Narbutta Ford pracował nad swoimi najważniejszymi filmami, „Ulicą Graniczną”, „Młodością Chopina” (film ten stanowił wzorzec kina socrealistycznego), „Piątką z ulicy Barskiej”, „Ósmym dniem tygodnia” i wreszcie „Krzyżakami”. Po sukcesie „Ulicy Granicznej” zaczął żyć z rozmachem. Stał się sławny, jeździł własnym samochodem, który parkował na podwórku.
W mieszkaniu przy Narbutta bywali aktorzy, pisarze, scenarzyści, plejada filmowców, ale też ludzie władzy. Jak pisał Michał Danielewicz w książce „Ford reżyser”, mieszkanie przy Narbutta było ciemne, pełne rupieci i nieco zatęchłe z ogromną ilością książek i stertami albumów malarskich.
Ford reżyserował filmy lepsze i gorsze. Już przed wojną zapełnił sobie miejsce w historii polskiego kina. Jednak nieśmiertelnym uczyniła go pierwsza polska superprodukcja. Film „Krzyżacy”. Do filmu Ford zatrudnił Jerzego Stawińskiego, najlepszego wówczas scenarzystę w Polsce.
„Jerzy wchodzi do przedpokoju w mieszkaniu przy Narbutta i odruchowo ogarnia wzrokiem regały. Ciasno nabite książkami. Ford dużo czyta i dużo kupuje. Uwielbia tropić stare wydania po antykwariatach: dla żółtego papieru, kruchej czcionki i zapachu dzieciństwa ściśniętego pomiędzy kartkami. (…) Książki, które piętrzą się teraz na biurku Forda, traktują o średniowieczu. Wydania polskie, rosyjskie i niemieckie. Jerzy wyjdzie stąd w poczuciu, że reżyser przeczytał je wszystkie” – czytamy u Michała Danielewicza.
Gdy Ford poznał o trzydzieści lat młodszą od siebie amerykańską aktorkę, Eleonorę Griswold, którą odbił krytykowi filmowemu Zygmuntowi Kałużyńskiemu, rozstał się ostatecznie z Olga Mińską, powtórnie ożenił z Amerykanką i zamieszkał z nią w domku w Miedzeszynie. Opuścił go w 1969 r., zmuszony do wyjazdu z Polski na fali kampanii antysemickiej.