Doktor Józef Dawidsohn, wzięty chirurg ze szpitala starozakonnych na Czystem oraz działacz społeczny i polityczny, nie musiał wychodzić z domu, by biernie uczestniczyć w życiu miasta. Jego kamienica w Alejach wznosiła się na wprost dawnego Dworca Warszawsko-Wiedeńskiego, później zaś w pobliżu budowanego Dworca Głównego.
Fot. 01.
Fot. 02.
Fot. 03.
Fot. 04.
Aż do 1939 r. niemal każda ważna persona przybywając do Warszawy z zachodu lub południa witana była przed dworcem, na wprost kamienicy Dawidsohna. Mieszkania w części frontowej kamienicy były tak duże, że można było po nich jeździć rowerem. Po dwa mieszkania na piętrze. Salon od strony ulicy przedłużony był półkolistym wykuszem. Najwspanialsze było piąte piętro. Wszystkie okna od strony ulicy miały i nadal mają tu charakter porte-fenêtre. Okna są ogromne. Gdy otwierało się przeszklone drzwi na płytkie balkony, miasto dosłownie wlewało się do środka. Co ciekawe, chociaż okna te zwrócone są na północ, to przy ich liczbie i rozmiarach mieszkania w części środkowej nie były zbyt ciemne.
Fot. 05.
Fot. 06.
Zanim w latach 1913-1914 zbudowana została kamienica Dawidsohna oraz Hackela Kadyńskiego, przez dość krótki czas wznosił się tu niski gmach Monster Roller Skatink Rinku, czyli wrotniska olbrzymiego. O wrotnisku piszę więcej w książce „Warszawa nieodbudowana, Metropolia belle epoque”[1]. Budynek wrotniska wzniesiony został w 1910 r. z inicjatywy rodziny Stankiewiczów. Zaprojektował go nieznany architekt. Wrotnisko wciśnięte zostało pomiędzy ściany szczytowe stojącej już wówczas kamienicy Rakmana (pod obecnym numerem 47) a kamienicę rodziny ogrodników Hoserów (dziś numer 51). Wrotnisko zaczęło działać pod koniec roku 1910.
Fasada budynku była dwukondygnacyjna, ujęta po bokach kwadratowymi wieżyczkami, pomiędzy którymi rozciągał się szeroki taras. Część środkową zdobił rozłożysty szczyt ozdobiony wielkim napisem angielskim: Monster Roller Skating Rink”. Wewnątrz z boków głównego wejścia znajdowały się kasy, szatnia oraz pomieszczenia do przypinania wrotek sprowadzonych z amerykańskiej fabryki Winslow and Richardson. W głębi mieściła się duża hala o powierzchni 1000 metrów kwadratowych, nakryta dachem o otwartym, stalowym wiązaniu. Gładką posadzkę do jazdy na wrotkach wykonano ze specjalnego gatunku drewna sprowadzonego z Kanady.
Wnętrze miało bardzo dekoracyjne wyposażenie, utrzymane w stylistyce art nouveau. I tak trzony filarów podpierających metalową konstrukcję ozdobiono secesyjnymi kwadracikami przemieniającymi się w górnych partiach w łodygi roślin. Z kolei głowice filarów ozdobiono malowanymi koszami kwiatów. Zapewne secesyjny charakter miały też polichromie i witraże zdobiące ściany szczytowe hali. Niestety niewiele wiemy na ich temat. Wiadomo jedynie, że pomiędzy filarami rozpięto wielometrowe obrazy wyobrażające widoki miast oraz pejzaże „od mroźnej północy do tropikalnego południa”. Wśród płócien były widoki Wawelu, placu Zamkowego w Warszawie i londyńskiego Tower Bridge. Co ciekawe, autorami obrazów byli malarze duńscy.
Wrotkarzom przygrywała codziennie orkiestra Spowakera, ubrana w pąsowe uniformy. Nad jazdą czuwali instruktorzy przybyli z Anglii. W budynku na jednym z balkonów mieścił się bufet i kawiarnia, będące filią cukierni „Udziałowej” z Nowego Światu.
Fot. 07
Była to zatem kosztowna w utrzymaniu inicjatywa prywatna. Bilety były drogie. Gdy ludziom z towarzystwa, których stać było na zabawy w Monster Roller Skatink Rinku jazda na wrotkach się znudziła, obiekt został zamknięty. Musiało się to stać najpóźniej w 1911 r. W marcu roku 1912 Zenon Choroszczo otrzymał zgodę na przebudowę budynku na potrzeby Teatru Powszechnego. Przedsięwzięcie okazało się nieudane. Budowa została rozgrzebana i zamarła. Choroszczo podjął decyzję o wystawieniu posesji na licytacji. W lipcu 1913 r. kupili ją Józef Hersz Dawidsohn oraz Hackel Kadyński. „Na placu z fundamentami i częścią muru zamierzają wystawić kamienicę rentową” – informował „Kurier Warszawski”[2]. Kiedy zaczęła się budowa? Być można już w 1913 r. Ukończona została zapewne w 1914 r., choć mogło się to stać już po wybuchu wojny. Projekt sporządzili Józef Napoleon Czerwiński i Wacław Heppen.
Powierzchnia działki, na której wznosi się kamienica została wykorzystana bardzo intensywnie. Budynek składa się ze skrzydła frontowego oraz dwóch podwórek studni otoczonych oficynami. Zarówno front, jak i oficyny mają po sześć pięter. Ponad budynkiem frontowym zaprojektowano dodatkowo kondygnację ukrytą w mansardowym dachu. Na parterze skrzydła frontowego znalazły się cztery wysokie lokale sklepów o dużych przeszklonych witrynach. Z kolei pierwsze piętro frontu o wielkich oknach przeznaczone zostało na lokale biurowe do wynajęcia oraz prawdopodobnie także ma przychodnię lekarską.
Jest to budynek wczesnomodernistyczny, bardzo silnie upraszczający formy klasycystyczne. Ciekawie zaprojektowana jest kompozycja fasady ożywiona dwoma owalnymi, wielokondygnacyjnymi wykuszami, opięta lizenami i domknięta od góry trójkątnym szczytem, nad którym wznosi się wysoki, mansardowy dach. Pod względem wystroju architektonicznego budynek ten wydaje się być inny niż większość barokizujących projektów Czerwińskiego i Heppena. Być może wybór stylu był wynikiem oczekiwań inwestora, który chciał mieść dom o nowoczesnym, modnym kształcie.
Uwagę zwraca wystrój przejazdu bramnego w skrzydle frontowym. Architekci w oryginalny sposób przetworzyli w duchu wczesnego modernizmu wystylizowane głowice: dorycką i jońską. W bramie zachowały się metalowe wierzeje wykonane przez zakład ślusarski S. Szlechtera z Mokotowa.
Fot. 08.
Fot. 09.
Fot. 10.
Fot. 11.
Fot. 12.
W paradniej klatce schodowej, pomimo wprowadzenia geometryzujących dekoracji (jednym z motywów wiodących był tu wydłużony sześciobok powtarzający się zarówno w stolarce okien, jak i sztukaterii sufitu) wyczuwa się rozmach tak charakterystyczny dla projektów Czerwińskiego i Heppena. Chociaż okna z klatki wychodzą na podwórko, są na tyle duże, że wnętrze jest dobrze świetlone.
Oddech klatce wyłożonej schodami z białego marmuru nadaje jej wysokość i szerokość. Portale drzwi do mieszkań, w porównaniu z rozbudowanymi neobarokowymi portalami w innych kamienicach projektowanych przez architektów są modernizujące, bardziej ascetyczne w formie. Stylizowane, geometryczne formy przybiera też dekoracja metalowej balustrady zbliżona stylistycznie choć różniąca się detalem od balustrady na paradnej klatce kamienicy przy Hożej 39.
13.
14.
15.
16.
Budynek został wyposażony luksusowo i nowocześnie. Na obydwu głównych klatkach schodowych (w skrzydle frontowym i oficynie poprzecznej) znalazły się windy umieszczone w murowanych szybach, zaś w całym budynku zastosowano centralne ogrzewanie zasilane z własnej kotłowni.
Wybitną postacią był właściciel kamienicy dr Józef Dawidsohn. Musiał być pełen energii, gotowy do podejmowania ciągle to nowych inicjatyw. Jego pradziadem był Chaim Dawidsohn, uczony rabin, talmudysta i kupiec. W latach 1839-54 naczelny rabina Warszawy. Józef Dawisohn studiował w Warszawie na wydziale przyrodniczym rosyjskiego Uniwersytetu Warszawskiego, w Berlinie zaś kontynuował naukę na medycynie. W roku 1906 obronił już doktorat w Wurzburgu, zaś rok później w Petersburskiej Akademii Wojskowo Lekarskiej uzyskał dyplom lekarza wojskowego. Odtąd dość jego kariera potoczyła się dość szybko. Od 1907 r. pracował w szpitalu starozakonnych na Czystem. Zajmował się publicystyką, w 1908 r. założył Żydowskie Towarzystwo Przeciwgruźlicze „Zdrowie”, prezesował Żydowskiej Lidze Przeciwgruźliczej. Od około 1913 r., gdy budował kamienicę w Alejach, był też wydawcą i redaktorem gazet żydowskich wydawanych w języku polskim. W niepodległej Polsce zwrócił się też w stronę polityki. W latach 1928-30 zasiadał w senacie jako jeden z czterech senatorów Klubu Żydowskiego.
Fot. 17.
Dawidsohn należał do liderów ruchu syjonistycznego. Z czasem coraz bardziej angażował się w idee budowy państwa żydowskiego w Palestynie. Ostatecznie w 1932 r. wyemigrował do Palestyny. Pełnił tam funkcję inspektora służb medycznych w Departamencie Imigracji Agencji Żydowskiej. Ale nie ograniczał się do tego. Był m.in. wiceprezesem fundacji udzielającej pożyczek żydowskim kupcom. Jego fundacja zajmowała się m.in. budową osiedli mieszkaniowych. Mieszkał w Tel Awiwie. Gdy wybuchła druga wojna światowa, mianowano go lekarzem ochotników wojska brytyjskiego. Przewodniczył Radzie Zjednoczonej dla Pomocy Żydom Polskim. Zmarł po wojnie w 1947 r.
Zanim doktor Dawidsohn opuścił Polskę, mieszkał z rodziną we własnej kamienicy w Al. Jerozolimskich. Tu wychowywała się jego córka Halina. Po tym, jak ukończyła medycynę w 1929 r., dała się ponoć poznać jako wnikliwa lekarka neurolog. Jerzy Kasprzycki w „Pożegnaniach Warszawskich” pisał o wrażeniu, jakie miała wywrzeć jej ceremonia ślubna z młodym wenerologiem doktorem Bernardem Jozem. Urządzona została z rozmachem. Odbyła się jednak nie w Warszawie, lecz w Wiedniu, w synagodze przy Tempelgasse w obecności rabina Grunwalda, cieszącego się wielkim autorytetem religijnym[3].
Po tym, jak w 1933 r. Józef Dawidsohn wyemigrował na stałe do Palestyny, w kamienicy w Alejach nadal mieszkała jego córka z mężem. Tutaj też, co najmniej do września 1939 r. dr Bernard Joz przyjmował pacjentów w gabinecie skórno-wenerologicznym. Podobno niektórzy stateczni panowie, którzy odwiedzali jego gabinet starali się ukradkiem przemykać tak, aby nie natknąć się na nikogo znajomego w bramie budynku. Halina z Dawidsohnów Joz nie przeżyła drugiej wojny światowej. Okoliczności jej śmierci są nieznane.
W końcu lat 30. wśród lokatorów kamienicy znalazło się małżeństwo malarzy Zofia i Stanisław Wąsikowie. W tym samym czasie jeden z lokali na parterze kamienicy zajmował skład dywanów i kilimów „Ahil” prowadzony przez Hilmana Hebrona. Jednak nic bliższego na temat tego sklepu nie wiem.
Kamienica miała dużo szczęścia. W czasie drugiej wojny światowej nie została zbyt uszkodzona, chociaż na fotografii z 1945 r. na elewacji widać mnóstwo śladów po odłamkach lub ostrzale. W oknach są jednak nadal szyby. Kamienica obronną ręką wyszła też z lat komunizmu oraz przekształceń ustrojowych po 1989 r., chociaż po wojnie jak wszędzie mieszkania zostały zajęte przez kwaterunek i dzielone na szereg małych mieszkań ze wspólną łazienką. Przy niektórych drzwiach do mieszkań w skrzydle frontowym do dziś można zobaczyć nawet cztery dzwonki. Dom zachował jednak nie tylko elewacje (zmiany są tu niewielkie), ale też charakter i ogromną ilość oryginalnego detalu we wnętrzach.
Fot. 18.
Fot. 19.
Fot. 20.
Fot. 21.
Fot. 22.
Fot. 23.
Fot. 24.
Fot. 25.
Fot. 26.
Fot. 27
Fot. 28.
Fot. 29.
Fot. 30.
Fot. 31.
Fot. 32.
Fot. 33.
Fot. 34.
Fot. 35.
Fot. 36.
[1] Jerzy S. Majewski, Warszawa nieodbudowana, Metropolia belle epoque, Warszawa 2003, s. 71-73.
[2] Kurier Warszawski” 1913.07.05, nr 18.
[3] Jerzy Kasprzycki, Korzenie Miasta, Warszawskie Pożegnania, Tom I, Śródmieście Południowe, Warszawa 1996, s. 33.