W barokowym pałacu miejskim kupca lnem i adamaszkiem mieści się dziś arcyciekawe Muzeum Historii Kultury, a także zbiory i siedziba wskrzeszonego Górnołużyckiego Towarzystwa Naukowego.
Wyobraźmy sobie drogę przed dwustu, trzystu, czy czterystu laty. Drogę pełną kupców podążających z towarem, chłopów idących do miast, wędrowców. Droga ta przypomina bardziej współczesny szlak turystyczny niż szosę. Ludzie idą pieszo, podążają konno, czasem wozami w konnych zaprzęgach. Gdy droga zagłębia się w las, bywa niebezpiecznie. W średniowieczu rycerze rabusie, zamknięci w swoich zamkach stanowili poważne zagrożenie dla wędrowców. Zamknięci za murami swych twierdz, czuli się bezkarni.
W dobie nowożytnej jest już bezpieczniej. Ale wcale nie wygodniej. Drogę pokonuje się z mozołem i bardzo, ale to bardzo wolno. Bruki, jeżeli są, to jedynie w miastach. Miejskim odcinkiem takiej drogi jest dzisiejsza Neißtraße (ulica Nyska) w Görlitz. Ulica ostro pnie się ku górze od mostu na Nysie (dziś to most graniczny pomiędzy Polską i Niemcami) ku Rynkowi w Görlitz. Rynek (Untermarkt) to oczywiście jeden z celów, do którego podążają wędrowcy. Etap lub ostateczny cel podróży. Wędrowiec pokonujący drogę całymi dniami, widzi oczami swej wyobraźni Rynek. Wyobrażenie to kojarzy się z kresem udręki i trudu, wypoczynkiem i jeśli się jest kupcem – korzystnym spełnieniem oczekiwań. Jednym słowem Rynek to nadzieja.
Na Rynku w Görlitz panował duży ruch. Pomijając okoliczność, że Görlitz znajdowało się, a to w granicach królestwa Czech, a to imperium Habsburgów, czy Elektoratu Saksonii, to ulokowane było w samym centrum sojuszu ekonomiczno-politycznego sześciu miast. Mało kto o nim dziś w Polsce wie, choć sojusz ten funkcjonował przez kilka stuleci, od 1346 r. aż po czasy Kongresu Wiedeńskiego w 1815 r. Jednoczył miasta Görlitz, Żytawę, Budziszyn, Kamenz, Lubiję i Lubań. Wszystkie te miasta spinała droga. I to nie byle jaka, lecz Via Regia Lusatica, czyli Królewska Droga Łużycka.
W środku Görlitz przy Via Regia, w najbardziej newralgicznym punkcie miasta, wznosiła się kamienica przebudowana w latach 1726-29 w barokowy pałac miejski (przebudowa miała miejsce po pożarze miasta). Inicjatorem przebudowy był kupiec Johann Chrystian Ameiß. Jego nazwisko, kojarzące się po niemiecku ze słowem mrówka, dobrze odpowiadało jego kupieckiej i mieszczańskiej profesji, a w dekoracji domu pojawiają się symbole mrówki.
Ameiß nie pochodził z Görlitz, lecz z Żytawy, a ta ponoć stanowiła najbogatsze spośród sześciu miast. Ameiß specjalizował się w handlu lnem i adamaszkiem, i jak dowiadujemy się w Muzeum w Görlitz, na handlu tym zbił fortunę. Jego nowa siedziba usytuowana u zbiegu ulicy Nyskiej i Rynku miała podkreślać jego pozycję oraz świadczyć o zamożności. Uwagę zwracała szeroka, aż dziewięcioosiowa fasada zaakcentowana imponującym, barokowym portalem. W mieście pełnym barwnych portali zdaje się być on większy od innych.
Pałac Ameißa był domem kupieckim (dziś zwany Domem Barokowym, Barockhaus). Ma on aż dwa następujące po sobie, przechodnie dziedzińce. Pierwszy z nich, bardzo wąski i podłużny, został ukształtowany tak, aby imitować dziedzińce arkadowe renesansowych pałaców. Ale to tylko złudzenie. Arkady wraz z tralkami zostały wymalowane.
Pałac Ameißa był nie tylko siedzibą kupca i jego rodziny. Stanowił on zarazem budynek reprezentacyjny prowadzonej przez niego firmy handlowej. Apartament mieszkalny Ameißa znajdował się na piętrze w bardzo głębokich pomieszczeniach od frontu. Na parterze znalazły się m.in. pomieszczenia gospodarcze i wygódka. Na drugim piętrze, nieco skromniej wykończonym ulokowały się apartamenty partnera firmy Hansa Hänischa[1]. Piętra połączone są reprezentacyjną klatką schodową z wejściem wiodącym z szerokiego przejazdu bramnego.
Do dziś nie zachowało się oryginalne wyposażenie apartamentów. Za to przetrwały niezwykle bogate dekoracje sztukatorskie pierwszego piętra. Same zaś apartamenty to muzealna rekonstrukcja, mająca oddać ducha mieszkania bogatego kupca z XVIII stulecia.
Są to dekoracje utrzymane w duchu dojrzałego baroku. Szczególną uwagę zwracają sztukaterie sufitów. Wykonano je z gipsu barwionego w masie. Była to technika dość skomplikowana i kosztowna, za to dała znakomity efekt kolorystyczny. Sztukaterie mają delikatny, różowy odcień. W apartamentach Ameißa na pierwszym piętrze wyróżniają się przede wszystkim dwa pomieszczenia: westybul oraz mały salon.
Westybul w apartamencie służył kilku funkcjom. Pierwsza jaka przedsionek dla petentów czy też kontrahentów kupca, którzy czekali tu na przyjęcie przez pana domu. Jednocześnie mogli przekonać się ze staranności, z jaką wykończone było wnętrze i jego wyposażenia, że mają do czynienia z poważnym przedsiębiorcą, pozostającym wiernym mieszczańskim cnotom.
W dekorację sztukatorską sufitu w westybulu wplecione są dwie kobiece personifikacje Mądrości (Prudentia) i Umiaru (Temperantia). Pierwsza w ręce trzyma lustro samopoznania, druga miesza wodę z winem. Pomieszczenie stanowiące zwornik całego wnętrza pełniło też prywatną funkcję rodzinnej jadalni. Dziś, stojąc w pomieszczeniu, warto też zwrócić uwagę na domowe witrażyki wtopione w okna wychodzące na pierwszy z dziedzińców.
Drugim wyjątkowym pomieszczeniem jest mały salon. Pełnił on funkcję pokoju pana domu. Tutaj sztukaterie sufitu są najwspanialsze. Personifikacji uosabiających cnoty mieszczańskie jest więcej: Wiara, Mądrość, Umiarkowanie, Cierpliwość. Wtopiony w nie symbol mrówek, stanowiący aluzję do nazwiska właściciela oraz pełne zawijasów, niezwykle dekoracyjne inicjały Ameißa i jego drugiej żony nie pozostawiają wątpliwości, że cnoty te miały charakteryzować samego właściciela budynku. Zgodne z szerszym programem ikonograficznym wystroju budynku pełniły do pewnego stopnia funkcje reklamowe, przekonując o uczciwości i solidności Ameißa.
W roku 1804 dom przy Nyskiej 30 kupił prawnik i językoznawca dr Karl Gottlolb Anton (1751-1818). Ten zasłużony badacz w 1802 r. został nobilitowany do stanu szlacheckiego. Zasłynął m.in. jako językoznawca. Poświęcił się m.in. badaniom języka serbskołużyckiego. Rok później w domu ulokowało się już na stałe się Górnołużyckie Towarzystwo Naukowe (Oberlausitzische Gesellschaft der Wissenschaften) działające od 1779 roku. Miało ono niejako zapełnić lukę, jaką był brak uniwersytetu czy innej wyższej uczelni na Łużycach. Założycielami było dwudziestu przedstawicieli wykształconej arystokracji i burżuazji dolnołużyckiej. Spotkali się oni w Görlitz, mieście należącym wówczas do elektoratu Saksonii i zarazem położonym na obszarze Górnych Łużyc niezależnych gospodarczo i do pewnego stopnia politycznie.
Karl Gottolb Anton był jednym z inicjatorów założenia Towarzystwa i jego sekretarzem. Innym z najważniejszych założycieli był pan rozległych dóbr na obszarze Górnych Łużyc, hr. Adolf Traugott von Gersdorf (1744-1807). Jego górnołużyckie dobra sąsiadowały ze śląskimi dobrami Schaffgotschów. Był przyrodnikiem, postacią znaną w ówczesnym świecie naukowym. Prowadził od 1788 r. badania nad możliwością wykorzystania elektryczności w medycynie. W 1791 tworzył własny gabinet fizyki.
Tak o planach stworzenia zbiorów Towarzystwa w 1802 r. notował z entuzjazmem nauczyciel domowy Dawid Friedrich Schulze: „Ważna i radosna wiadomość! Ponieważ pan von Gersdorf jest bezdzietny, postanowił on, by jego biblioteka, zbiory sztuki, kolekcja minerałów, instrumenty naukowe, słowem, wszystkie te wspaniałe skarby (…) po jego śmierci służyły społeczeństwu, w którym to celu ufundował Górnołużyckie Towarzystwo Naukowe z siedzibą w Görlitz. Dołączył doń (…) tym samym szlachetnym zapałem powodowany, znany uczony z Görlitz, doktor [Karl Gottlob] Anton i również jego biblioteka stanowić będzie własność Towarzystwa”[2]. Schulze był nauczycielem domowym, którego Hrabia von Gersdorf ugościł w swoim pałacu w Pobiednej (d. Wigandstahl) u stóp Izerów. Hrabia chętnie pokazywał gościom swoją kolekcję, prezentował im prowadzone przez siebie doświadczenia fizyczne i z pompą organizował wycieczki górskie m.in. na wznoszący się ponad Pobiedną szczyt Smereka (1123 m. n.p.m.)
Schulze opisywał gabinet fizyczny hrabiego von Gersdorfa mieszczący się w domku letnim na wzgórzu koło pałacu: „Prąd elektryczny spływający po przewodzie jest czasem tak silny i powoduje taki łoskot, że ma się ochotę uciekać. Pan von Gersdorf jest jednak z piorunami tak zaznajomiony, że w najpotężniejszą burzę z całkowitym spokojem i godną podziwu dokładnością i zręcznością dalej eksperymentuje”[3] – pisał. Dziś arystokrata spod Smereka w Izerach, jego badania i urządzenia badawcze, które przypominają maszynerię do ożywienia sztucznego człowieka w rodzaju Frankensteina stworzonego przez Mary Schelley, ma sówj gabinet w Muzeum Historii Kultury w Görlitz.
Innym fascynującym miejscem w siedzibie Górnołużyckiego Towarzystwa Naukowego w jest biblioteka. Stare półki uginają się od oprawionych tomów, tworząc istną amfiladę sal. Powstanie biblioteki sięga czasów habsburskiej kontrreformacji na Śląsku. W 1727 r. adwokat Johann Gottlieba Milich postanowił zapisać w testamencie swój ogromny zbiór książek, rękopisów i rozmaitych druków protestanckiemu miastu Görlitz. Postawił tylko jeden warunek. Przez dwieście lat (czyli do 1927 r.) jego zbiory miały być dostępne dla wszystkich dwa razy w tygodniu. W zbiorze dominowały pisma protestanckie. Przewiezienie ich ze Śląska należącego do ultrakatolickiego cesarza Austrii do miasta w protestanckim elektoracie Saksonii miało uchronić je przed ewentualnym zniszczeniem. Łącznie do miasta nad Nysą trafiło cztery tysiące książek oraz sto dwadzieścia tomów rękopisów. Ale do tego także miedziane płyty, czy zabytki z czasów antycznych.
Początkowo zbiory przechowywano i udostępniano w ratuszu w Görlitz, w potem w budynku giełdy przy Rynku (Untermarkt). Z czasem biblioteka rozrastała się, a pod koniec XVIII włączony został do niej pokaźny księgozbiór klasztorny. W 1802 r., jeszcze przed zakupem domu przy Nyskiej 30, zbiór dziesięciu tysięcy książek oraz swoje prace naukowe przekazał do biblioteki Karl Gottlob Anton, który w tymże samym roku otrzymał nobilitację.
W stuleciu XIX Towarzystwo było doceniane jako stowarzyszenie prowadzące badania regionalne, językowe i przyrodnicze na terenie Górnych Łużyc. Jego zbiory ulegały ciągłemu powiększaniu i dziś wraz z biblioteką można je oglądać w Domu Barokowym. Dziś mieści się tu jedna z trzech siedzib Muzeum Historii Kultury (inne w Kaisertrutz oraz Reichenbacher Turm). Warto je odwiedzić, aby lepiej zrozumieć historię Görlitz / Zgorzelca, ale też dla czystych przeżyć artystycznych.
[1] Informacje o historii budynku pochodzą z opisów w Muzeum Historii Kultury w Görlitz.
[2] Dawid Friedrich Schulze, Podróż z Turyngii w śląskie Góry Olbrzymie przez Saksonię, Szwajcarię Saską i Górne Łużyce z przystankami na Oybinie i w Unięcicach, tłum. Marcin Wawrzyńczak, Wyd. Wielka Izera, 2021, s. 96.
[3] Ibidem