W Stambule jest blisko 15 milionów mieszkańców i trudna do policzenia liczba kotów. Są ich miliony, mówi mi sprzedawca w piekarni przy ulicy Emirhan w dzielnicy Beşiktaş.
Stambuł. Koci leniuch przy ul. Istiklal w Galacie. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Ten kotek żyjący pomiędzy nagrobkami cmentarza przy Meczecie Książęcym nieopodal Akweduktu Walensa dopiero uczy się, jak przeżyć. Fot. Jerzy S. Majewski.
Ruda kocica wyleguje się na progu jego sklepu. Obok, w plastykowym naczynku ma wodę. − Są ich setki tysięcy, ale chyba nie miliony, przekonuje mnie z kolei kobieta, którą zaczepiam kilkanaście metrów dalej. Zatrzymała się w drodze do pracy, by pogłaskać kocura. Ten widok wielokrotnie się powtarza. Ludzie zatrzymują się, głaszczą koty, które wprawdzie nie mają domów, ale trudno nazwać je dzikimi. Nie boją się ludzi, a to znaczy, że przynajmniej z ich strony nie mają wielu złych doświadczeń, choć nie brak oczywiście kotów zachowujących dystans.
O świcie przy ulicy Emirhan kocur, którego chcę sfotografować podbiega do mnie. Ociera mi się o nogi, a potem podąża za mną dobre kilkadziesiąt metrów. Odszedł dopiero po tym, gdy go porządnie wygłaskałem pod pyszczkiem.
Na koty natrafimy w całym mieście co kilkanaście metrów. Tak jest od Morza Czarnego po Morze Marmara, po obu stronach Bosforu. Bez kotów Stambuł nie byłby Stambułem. Zbiorowy portret stambulskich kotów możemy od lipca oglądać w kinach, w filmie dokumentalnym Ceydy Torun „Kedi-sekretne, życie kotów”. Obraz pełen ciepła, w którym kamera podąża w ślad za kilkoma kocimi bohaterami. O kocich przyjaciołach opowiadają ludzie. Mówią o nich jak o członkach rodziny, choć z nimi nie mieszkają, bo, jak słyszę, w Turcji, gdzie na podłogach leżą dywany, nie trzyma się w domach zwierząt pozostawiających sierść. Za to przemieszkują za dnia w sklepach, skąd nikt ich nie wygania. Kradną ryby na targu, co uchodzi im na sucho i psocą, jak to koty.
Wędrując po Stambule co i raz natrafiamy na kocie domki. Niektóre parterowe na jednego kota. Inne piętrowe na kilka zwierzaków. Przypominają małe, psie budy. Inne wyściełane są tkaninami. W centrum dzielnicy Üsküdar po azjatyckiej stronie Bosforu napis umieszczony nad piętrowymi domkami dla kotów dumnie głosi, że postawiła je miejscowa gmina. Niemal pod każdym domem widać plastykowe naczynka z wodą dla kotów. Nie brak też naczyń z kocią karmą. Czasem pomysłowych jak zakręcony u górze, wielolitrowy, plastykowy baniak na wodę z wyciętym wejściem u dołu.
Stambuł. Dzielnica Üsküdar po stronie azjatyckiej Bosforu. Na chwilę przed skokiem z muru. Fot. Jerzy S. Majewski.
W filmie Ceydy Torun już w pierwszych scenach filmu możemy przeczytać, że koty nad Bosforem żyją od ponad dwóch i pół tysiąca lat. Od kiedy bezdomne dachowce są tu ubóstwiane? Stambuł stał się Stambułem, gdy 29 maja 1453 r. grecki Konstantynopol został zdobyty przez sułtana Mehmeda II Zdobywcę. Na gruzach stolicy Bizancjum rozpoczął on wznoszenie stolicy imperium osmańskiego.
W islamie poszanowanie dla kotów w dużym stopniu znajduje swoje źródło w religii. Kot imieniem Muezza był ulubionym zwierzęciem Mahometa, a wypowiedziane przez niego słowa, że wstając do modlitwy wolałby odciąć rękaw niż obudzić śpiącego na nim kota stanowią wyraźną wskazówkę dla wiernych, że zwierzęta te należy szanować.
Stambuł. Smaczny sen kota na murze Meczetu Sulejmana Wspaniałego. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Meczet Sulejmana Wspaniałego wzniesiony w latach 1550-1557 wg projektu architekta Sinana. Fot. Jerzy S. Majewski
A jednak stambulskim kotom groziło niebezpieczeństwo, o czym film „Kedi” nie opowiada. W roku 2012 na stambulskim placu Taksim demonstrowały tysiące ludzi, sprzeciwiających się projektom zmiany ustawy dotyczącej zwierząt żyjących na ulicach Stambułu. Przygotowany przez rząd projekt zakładał wyłapanie z ulic miasta wszystkich bezpańskich psów większych niż 41 cm i ważących ponad 20 kg.
Tu trzeba od razu dodać, że los stambulskich psów, w odróżnieniu od kotów, nie jest godny pozazdroszczenia. Z tych samych powodów religijnych, które każą szanować koty, psy są uważane za zwierzęta nieczyste, a według wierzeń do domów, w których trzymane są psy nie wchodzą aniołowie. Sam Mahomet ganił niepotrzebne trzymanie psów w domach, chociaż miał odpuścić wszystkie grzechy nierządnicy za napojenie spragnionego psa wodą.
Dziś bezpańskie psy włóczą się watahami po mieście. W wielkim Stambule nie brak ludzi podrzucających im kości czy inne jedzenie. Po wsiach w psy rzucane są kamienie. Z drugiej strony bezpańskie zwierzęta, raczej mało agresywne za dnia, nocą na pustych ulicach stanowić mogą zagrożenie. Warto jednak przypomnieć, że nie jest to jedynie problem w islamskim Stambule, ale też w chrześcijańskim Bukareszcie czy miastach w Grecji.
Wróćmy do projektu rządu premiera Binali Yildirima z wówczas umiarkowanie konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju z 2012 r. Wyłapane psy trafić miały do usytuowanych pod miastem ośrodków, gdzie miałyby czekać na adopcję. Protestujący przekonywali, że byłyby to obozy koncentracyjne dla zwierząt, gdzie umierałyby one z głodu lub same się zagryzały. Co więcej, bano się, że ustawa stanie się też pretekstem do usuwania z miasta kotów.
Przy okazji mających wówczas miejsce protestów przypominano koszmarną historię z 1910 r. Wyłapano wtedy tysiące psów z całego Stambułu i wywieziono je na bezludną i jałową wyspę Sivriada na Morzu Marmara. „Psy utworzyły konkurujące ze sobą sfory, pilnujące sadzawek z deszczówka i polujące na zbłąkane ptactwo. Stambułczycy opowiadali, że w ciche wieczory, gdy zawiał wiatr z południa, jeszcze przez długie lata słyszeli ich skowyt” – czytamy w książce Charlesa Kinga „O północy w Pera Palace – Narodziny współczesnego Stambułu”.
Dziś nie jest aż tak strasznie. W każdej dzielnicy miasta znajdują się państwowe punkty rehabilitacji zwierząt ulicznych (jeden z takich punktów oglądamy w filmie Ceydy Torun), zaś bezpańskie psy są szczepione i zakolczykowane. Dzięki dokarmiającym je ludziom nie widać też, by były głodne i wychudzone, choć nie wiedzie im się tak dobrze, jak kotom zaprzyjaźnionym z restauracjami czy sklepami spożywczymi.
Stambuł. Klasyczny dachowiec z dzielnicy Üsküdar. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Uważne spojrzenie zaprzyjaźnionego z kawiarnią kota z ulicy Emirhan. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Karmnik dla kotka przy ul. Ressam Ali Riza w dzielnicy Üsküdar. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Dzielnica Beşiktaş. Domek dla kota. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Przed kamienicą przy Istiklal, dawnej głównej ulicy dzielnicy europejskiej miasta. Fot. Jerzy S. Majewski
Stambuł. Bezdomny pies śpi obok kości koło baru przy ulicy Eski Yildiz. Fot. Jerzy S. Majewski