Przejdź do treści

Lublin. Stojaki w kolorowych sweterkach z włóczki

 „Nieznani sprawcy” zaatakowali stojaki rowerowe w centrum Lublina przy Placu Wolności. Nie są to pierwsze tego rodzaju ofiary w mieście. Ataki powtarzają się systematycznie od marca 2014 roku, zaś nieznani sprawcy wcale nie są tacy nieznani.

Lublin. Plac Wolności. Z prawej „zbombardowane” włóczką stojaki rowerowe, usytuowane w sąsiedztwie stacji rowerowej. Fot. Jerzy S. Majewski
Lublin. Plac Wolności. Z prawej „zbombardowane” włóczką stojaki rowerowe, usytuowane w sąsiedztwie stacji rowerowej. Fot. Jerzy S. Majewski
Lublin. Plac Wolności. Włóczkowe wdzianka na stojakach rowerowych. Fot. Jerzy S. Majewski
Lublin. Plac Wolności. Włóczkowe wdzianka na stojakach rowerowych. Fot. Jerzy S. Majewski

Pięć stojaków zostało ubranych w kolorowe wdzianka z włóczki. Włóczka na nich zdaje się ocieplać też samą przestrzeń placu, usytuowanego zaledwie kilkadziesiąt metrów od głównego deptaka miasta, jakim jest Krakowskie Przedmieście. Autorkami bombardującymi włóczką Lublin są panie związane z „Centrum Kultury Lublin”.

– Na Plac Wolności powracamy po raz kolejny. Same stojaki zaczęłyśmy ubierać już od drugiego sezonu i stały się one naszą marką rozpoznawczą. Staramy się przy tym robić to w taki sposób, aby nie utrudniać korzystania ze stojaków – opowiada Ewa Molik, jedna z „partyzantek włóczkowych”. Jak mówi, ubranie stojaków na Placu Wolności rozpoczęło tegoroczny sezon włóczkowego bombardowania miasta. Wśród kolejnych celów 2019 roku wylicza m.in. gotową już altankę na osiedlu Bronowice. Dziergana instalacja przypomina nieco pnące się kwiaty. W planach są też m.in. „bombardowania” placów zabaw na terenie innych osiedli mieszkaniowych.

– Do naszych pierwszych prac należały „ubrania” drzew w Wirydarzu Centrum Kultury. Ubierane były też drzewa w pobliżu dworca PKP – opowiada Ewa Molik.

Wśród innych włóczkowych instalacji w Lublinie wymieńmy jeszcze aranżację tarasu na Oddziale Onkologii, Hematologii i Transplantologii Dziecięcej Szpitala Klinicznego w Lublinie, żonkile upamiętniające 75. rocznicę likwidacji lubelskiego getta, czy – w tonach mniej poważnych – rękawicę dla Czarciej Łapy w parku przy Centrum Kultury. Dodajmy tu, że legenda o „Czarciej Łapie” i czartach sądzących sprawiedliwiej od sędziów Trybunału Koronnego jest jednym z symboli Lublina.

Ewa Molik przyznaje, że nie wszyscy uśmiechają się na widok włóczkowych sweterków.

– Gdy przy „Moście Kultury” na Bystrzycy jedna z pań ubierała stojak rowerowy, zaatakował ją człowiek, krzycząc, że włóczka powoduje u niego alergię. Włóczkarka dokończyła swoją pracę, ale następnego dnia okazało się, że instalacja ze wszystkich stojaków została zerwana – opowiada.

Przypomnijmy na zakończenie, że partyzantka włóczkowa dotarła do Europy, a potem do Polski z USA. Jej inicjatorką była Magda Sayeg, która w roku 2005 r. zaczęła od obdziergania klamki w swoim butiku w Houston w Teksasie, by po jakimś czasie opleść cały autobus miejski. Zapoczątkowała tym samym ruch nazywany jako yarn bombing lub guerilla knitting. Jak widać, w Lublinie pozytywna i pełna uroku partyzantka włóczkowa znalazła swoje zadeklarowane zwolenniczki.

Lublin. Plac Wolności. Autor bloga zachwycony pracą dziergaczek. Fot. Agnieszka Nejman
Lublin. Plac Wolności. Autor bloga zachwycony pracą dziergaczek. Fot. Agnieszka Nejman
Kraków. Przy okazji nie potrafiłem się oprzeć, by nie zamieścić jeszcze zaległej fotki włóczkowego, zimowego wdzianka na drzewie, jakie wypatrzyłem jakiś czas temu na krakowskim Zabłociu. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Przy okazji nie potrafiłem się oprzeć, by nie zamieścić jeszcze zaległej fotki włóczkowego, zimowego wdzianka na drzewie, jakie wypatrzyłem jakiś czas temu na krakowskim Zabłociu. Fot. Jerzy S. Majewski