Czarne czajki podjeżdżały po nowożeńców w dobie Breżniewa i Gorbaczowa pod dawny Pałac Potockich. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku w dawnej arystokratycznej siedzibie, przypominającej do złudzenia renesansowe pałace francuskie, mieścił się tak zwany Pałac Ceremonii.
Cóż za paradoks. Chociaż w Kraju Rad budowano komunizm – to ludziom radzieckim wciąż imponował przepych arystokratycznych rezydencji i luksus limuzyn do złudzenia przypominających amerykańskie krążowniki szos. Młode pary na nową drogę życia pędziły dygnitarską czajką i mówiły „Tak” w scenerii pałaców tak znienawidzonych przez propagandę polskich panów.
Bodaj najbardziej imponujący z lwowskich pałaców powstał w latach 1889–1890 dla Alfreda Józefa Potockiego, drugiego ordynata w Łańcucie i jego żony Marii Klementyny. Projekt francuskiego architekta Ludwika Dauvergne na miejscu zrealizował i zmodyfikował Julian Cybulski. W ten sposób powstała rezydencja w kostiumie francuskim uwielbianym przez polską arystokrację drugiej połowy wieku XIX. To zamiłowanie do francuskości rozkwitało w epoce cesarza Napoleona III. W niczym jednak nie osłabło po klęsce Francji w wojnie z Prusami w 1870 r.
Tadeusz S. Jaroszewski w klasycznym już dziś artykule o „kostiumie architektonicznym architektury polskiej drugiej połowy XIX wieku”, wygłoszonym na sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki w 1979 roku, pisał, że przez termin „kostium francuski” rozumie „szczególna odmianę architektury drugiej fazy neorenesansu, przypadającej w Polsce na lata ok. 1870 do ok. 1890. Odmiana ta nawiązywała do architektury francuskiej, głównie czasów panowania Henryka IV, Ludwika XIII, rzadziej Franciszka I. Cechowały ją przede wszystkim wysokie francuskie dachy czterospadowe, łamane lub krążynowe, oraz charakterystyczne połączenie cegły i kamienia (w Polsce często imitowanego tynkiem). Ważnym elementem tej architektury są kominy, wysokie, starannie opracowane” – czytamy. Dodajmy, że Pałac Potockich we Lwowie ma elewacje w stylu renesansu francuskiego. Jednak wystrój części sal odwołuje się raczej do francuskiego rokoka.
Alfred Józef Potocki nie zdążył się nacieszyć lwowską rezydencją – zmarł na rok przed zakończeniem budowy pałacu. Był on nie tylko wielkim magnatem, ale i jednym z najważniejszych konserwatywnych polityków galicyjskich. Pełnił funkcje premiera rządu austriackiego (1870–71), marszałka krajowego, w latach 1875–77 (po śmierci Agenora Gołuchowskiego) namiestnika Galicji. Popierając ugodę Polaków z Ukraińcami, atakowany był zarówno przez konserwatystów galicyjskich, jak i nacjonalistów ukraińskich.
Jako polityk nie cieszył się jednak dobrą opinią. Zarzucano mu niedołężność, a skonfliktowany z nim marszałek krajowy Mikołaj Zyblikiewicz mówił wprost, że „w niczym nie przysłużył się on naszemu krajowi”. Zdaniem Kazimierza Chłędowskiego – polskiego pisarza i ministra w Wiedniu – Potocki swoje „niedołęstwo” pokrywał jednak nieskazitelnym poczuciem honoru i ogromną kulturą osobistą.
Dodajmy jeszcze, że jedna z czterech córek II ordynata – Klementyna (później żona Jana Tyszkiewicza) zasłynęła z głośnego romansu z synem cesarza Franciszka Józefa – arcyksięciem Rudolfem.
Po śmierci arystokraty w wykończonym pałacu zamieszkała wdowa po Alfredzie Józefie Maria Klementyna. Zjeżdżała ona do Lwowa na zimę. Zmarła w 1903 r. Ich następca III ordynat Roman Potocki zgodnie z projektem Cybulskiego rozbudował pałac, a jego wnętrza podzielił na apartamenty, Pomniejszył też nieco ogród pałacowy, parcelując jego fragmenty i sprzedając go pod zabudowę kamieniczną.
Roman Potocki przez małżeństwa stał się najbogatszym człowiekiem Galicji. Jego pierwszą żoną została Izabella z Potockich, po matce Sapieżanka. Małżeństwo trwało krótko. Panna młoda, po zaledwie czterech miesiącach zmarła na zawał serca, pozostawiając jednak mężowi solidne wiano. Kolejną żoną arystokraty została poślubiona w Berlinie Elżbieta Radziwiłłówna. Na ówczesnej, arystokratycznej giełdzie matrymonialnej stanowiła ona nie byle jaką partię. Była córką Antoniego Radziwiłła, ordynata nieświeskiego i kleckiego oraz margrabianki de Castellane. Radziwiłłówna mogła też zaimponować swoimi przyjaźniami. Pośród bliskich jej osób znajdowała się cesarzowa Augusta, żona Wilhelma I, a na jej uroczystościach ślubnych pojawili się członkowie domu Hohenzollernów wraz z przyszłym, krótkotrwałym cesarzem Niemiec Fryderykiem III i jego żoną, córką królowej Wiktorii.
Sam Roman Potocki uchodził za dziecko szczęścia, ogrywające nawet wszystkich w karty. Przyjaźnił się z władcami całej Europy, a rozbudowując zarówno Łańcut, jak i pałac we Lwowie czerpał inspiracje zarówno z wiedeńskich rezydencji Habsburgów, jak i siedzib bankiera Rotschilda.
Potocki, związany mocno z Łańcutem, miał wiele powodów, by często bywać w swym lwowskim pałacu. Od 1883 r. posłował na Sejm Krajowy Galicji, mieszczący się we Lwowie (dziś to budynek Uniwersytetu). Przewodniczył też różnym galicyjskim i lwowskim stowarzyszeniom. Między innymi stał na czele lwowskiego Towarzystwa Łowieckiego. Synami zmarłego w 1915 roku Romana byli z kolei Alfred Antoni i Jerzy Potoccy.
Potoccy na przełomie XIX i XX wieku w swym lwowskim pałacu gościli cesarza Franciszka Józefa. Tutaj też wydawali wspaniałe bale. Zapewne cesarz Franciszek Józef wysłuchał tu historii o swoim ojcu, arcyksięciu Franciszku Karolu, który w 1839 r. gościł po drugiej stronie ulicy w domu wicegubernatora Galicji Franza Kriega pod numerem 20. Krieg jako przedstawiciel władzy zaborczej we Lwowie nie był kochany, ale pół wieku później, w dobie galicyjskiej autonomii stosunek do cesarza Austrii był już zupełnie inny. Franciszek Józef w czasie swojej podróży po Galicji w 1880 r., jak i w roku 1894 fetowany był przez Polaków z niebywałym entuzjazmem. Sam pisał w liście ze Lwowa do swej przyjaciółki Katarzyny Schratt w 1894 r.: „Przyjęcie tu było szczególnie świetne, serdeczne i patriotyczne, owacje długo nie milkły, tylko ta zwykła w tym kraju niezliczona ilość próśb, które mi podczas przejazdu doręczano”.
Sam empirowy dom Kriega powstał w latach 20. XIX wieku i jest dziełem architekta Fryderyka Baumanna. Tu na początku XX wieku ulokowała się szkoła żeńska Wiktorii Niedziałkowskiej, a w latach 20. XX w. mieścił się Bank Włościański.
W niepodległej Polsce, 22 listopada 1919 r., w rocznicę odbicia Lwowa z rąk Ukraińców, podczas pokazów lotniczych na dach pałacu spadł samolot pilotowany przez Edmunda Gravesa, Amerykanina służącego w polskiej 7. eskadrze myśliwskiej. Graves zginął, zaś eksplozja zbiorników paliwa spowodował zniszczenie dachu oraz pożar górnych pięter rezydencji. W rezultacie katastrofy odbudowa pałacu trwała przez wiele lat, aż do 1931 r.
Ostatecznie świetność pałacu zakończył wybuch drugiej wojny światowej i wkroczenie do Lwowa Armii Czerwonej. Sowieci oficjalnie skonfiskowali rezydencję w 1940 r. Niespełna dwa lata później, po ataku Niemiec na ZSRR i włączeniu Lwowa do Generalnego Gubernatorstwa pałac przejęli Niemcy, którzy w jego wnętrzach urządzali różne wystawy propagandowe.
Tymczasem w Łańcucie, który już w 1939 r. znalazł się pod okupacją niemiecką, bajecznie bogaty Alfred Antoni delikatnie mówiąc, kolaborował z Niemcami. Wielokrotnie gościł u siebie miłośnika polowań Hermana Goeringa. Odmawiał też współpracy z Armią Krajową. W 1944 r. z Łańcuta wywiózł do Wiednia ok. 700 skrzyń majątku ruchomego. Aż do śmierci w 1958 r. żył z jego wyprzedaży.
Zanim Potocki uciekł do Wiednia, Sowieci po ponownym zajęciu Lwowa i włączeniu go do ZSRR przekazali pałac Instytutowi Geologii i Geochemii Minerałów Palnych. Działał on w pałacu do początku lat 70., gdy budynek zamieniony został we wspominany na początku tekstu Pałac Ślubów. Do dewastacji ogrodu doszło w roku 1980, kiedy władze radzieckie miasta podjęły budowę we Lwowie linii szybkiego tramwaju z podziemnymi tunelami. W ogrodzie Potockich zaczęto wówczas kopać szyb wentylacyjny. Gdy budowniczowie zeszli pod ziemię na głębokość 25 metrów, mury pałacu oraz pobliskich domów zaczęły pękać, a grunt zaczął się zapadać. W rezultacie budowa została wstrzymana.
Kiedy Ukraina uzyskała niepodległość, pałac przestał pełnić funkcję Pałacu Ślubów i po remoncie przeznaczony został na siedzibę Lwowskiej Galerii Sztuki. Dziś rezydencji ponownie przydałby się remont, ale do środka może wejść każdy, zaś w galerii wiszą obrazy kilku artystów światowej sławy. Niestety sama ekspozycja mocno dziś trąci myszką, zaś obrazy są tak zawieszone, że odbijające się od nich światło uniemożliwia ich obejrzenie.