Przejdź do treści

Muzeum Powstania Warszawskiego pokazuje dary

1000 spośród lawiny darów przyniesionych i nadesłanych do Muzeum Powstania Warszawskiego w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Będzie je można zobaczyć na wystawie otwieranej w muzeum 26 lipca 2017 r.

Anna Grzechnik wyjmuje z pudełka imbryk wykonany w stalagu. Fot. Jerzy S. Majewski
Anna Grzechnik wyjmuje z pudełka imbryk wykonany w stalagu. Fot. Jerzy S. Majewski

Anna Grzechnik, główna inwentaryzatorka z Muzeum Powstania wyjmuje maleńkie przedmioty z jednego z wielu kartonów. Niektóre są wzruszające. Na przykład maskotka w kształcie miniaturowej małpki.

– Jest pamiątką ze Stalagu VI C Oberlangen, gdzie po upadku Powstania trafiali walczący w nim żołnierze. Małpkę wykonała łączniczka Joanna Choynowska „Jola”. W Powstaniu była przy sztabie majora Władysława Brzezińskiego „Ratusza”, dowódcy 3. Rejonu Obwodu Śródmieście AK w Południowym Śródmieściu. Po powstaniu stała się jeńcem Stalagu XB w Sandbostel, następnie zaś Stalagu VI C Oberlangen – opowiada Anna Grzechnik. Małpkę podarowała pani Jolanta Porayska.

Dodajmy, że maskotki w kształcie małpek cieszyły się w tamtym czasie spora popularnością. Małpkę, tyle że dużą, ma do dziś Wanda Traczyk-Stawska „Pączek”. Była strzelcem i sanitariuszką w Oddziale Osłony Wojskowych Zakładów Wydawniczych, podlegającemu Komendzie Głównej AK i pozostającym w dyspozycji generała Montera.

– Małpkę otrzymałam od kolegi po tym, jak po Powstaniu musiałam oddać swoją „błyskawicę”. To był bardzo dobry, szybkostrzelny pistolet maszynowy produkowany w czasie okupacji w warunkach konspiracji, a opracowany przez Wacława Zawrotnego i Seweryna Wielaniera. W magazynku miał 32 naboje. Miał jednak wadę zasadniczą dla żołnierza Powstania. Nie oddawał strzałów pojedynczych, tylko strzelał ogniem ciągłym. Jak tylko pociągnęło się spust, to od razu szło co najmniej pięć pocisków. A jak magazynek miał 32 pociski, to stale trzeba go było ładować. Zgodnie z rozkazami nie wolno nam było strzelać bez pewności, że pocisk trafi w cel. „Jeden pocisk-jeden Niemiec” – głosiły plakaty, a tu od razy seria pięciu pocisków na pusto. Tymczasem amunicji brakowało – opowiadała mi pani Wanda Traczyk-Stawska.

Jej małpka ma imię. Nazywa się Pan Peemek. Od skrótu PM –  pistolet maszynowy. – Pan Peemek przeszedł ze mną wszystkie powojenne lata. Jest sfatygowany przez czas, jak ja – mówi Wanda Traczyk-Stawska.

Innym wyjątkowym darem jest rysunek jelonka wykonany w czasie okupacji przez Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Przekazała go do muzeum Jadwiga Jaromińska. Baczyński podarował rysunek jej ojczymowi Józefowi Sosnowskiemu, który był sąsiadem poety w domu przy ul. Hołówki na Sielcach.

Sygnowany rysunek jelonka autorstwa Krzysztofa Kamila Baczyńskiego z ok. 1942 r. Fot. Jerzy S. Majewski
Sygnowany rysunek jelonka autorstwa Krzysztofa Kamila Baczyńskiego z ok. 1942 r. Fot. Jerzy S. Majewski

Spośród skarbów wydobytych z pudełka zwracam uwagę na jeszcze jedną pamiątkę pochodząca z obozu jenieckiego. Jest to imbryk. – Proszę zwrócić uwagę, że jest on wykonany z puszki po amerykańskiej konserwie. Zapewne pochodziła z paczek, jaką otrzymywali jeńcy. Dzióbek powstał z kolei z kawałka metalowej nogi – mówi Anna Grzechnik.

Imbryk należący niegdyś do sanitariuszki Ireny Iwańczuk. Fot. Jerzy S. Majewski
Imbryk należący niegdyś do sanitariuszki Ireny Iwańczuk. Fot. Jerzy S. Majewski

Dzbanuszek należał do sanitariuszki Ireny Iwańczuk „Kruk”, „Bożena”. W Powstaniu była ona żołnierzem w 3. Batalionie Pancernym „Golski” w punkcie sanitarnym przy ul. Polnej 34, czyli podobnie jak Joanna Choynowska, w Śródmieściu Południowym. Po kapitulacji trafiła do Stalagu IV B/H Zeithain, filii Stalagu IV-B Mühberg. I to stamtąd pochodzi imbryk.

Stalag ten od chwili przybycia do niego żołnierzy Powstania radykalnie różnił się od większości tego rodzaju obozów, w których wśród jeńców panowała duża umieralność. Do stalagu tego Niemcy w dwóch pociągach przywieźli 1029 rannych żołnierzy z Powstania Warszawskiego. Przybyło z nimi też 563 lekarzy, 183 pielęgniarki i sanitariuszki oraz 60 osób personelu pomocniczego, a także 237 innych osób, w tym dzieci. Do stalagu wraz z lekarzami dotarło ze zburzonej Warszawy wyposażenie sali operacyjnej, aparat rentgenologiczny i leki.

Jak czytamy w Wikipedii, Zeithain był prawdopodobnie jedynym obozem jenieckim na świecie, w którym byli razem mężczyźni i kobiety, i w którym urodziło się nawet 11 dzieci. Nadano im jenieckie numery rejestracyjne! W obozie wykonywane były operacje, a naczelnym chirurgiem obozu był ppłk. dr. Tadeusz Bętkowski. 23 kwietnia 1945 r. obóz ten zajęli czerwonoarmiści. Ofiarodawcą imbryczka jest pan Andrzej Markiewicz.

Na zakończenie pochwalę się, że sam też mam niewielki wkład w wystawę. Znajdzie się na niej nieco fotografii Warszawy z jesieni 1939 r. oraz z lat okupacji, które podarowałem do zbiorów Muzeum. Ich pozytywy otrzymałem przed ponad ćwierćwieczem od swojego wujka. Skąd on je zdobył, nie udało mi się ustalić.