Przejdź do treści

Seksbomba z Konopczyńskiego

 

W luksusowej kamienicy przy Konopczyńskiego 5/7 w Warszawie tuż przed wojną zamieszkała Ina Benita.

Kamienica przy Konopczyńskiego 5/7 widoczna w głębi zdjęcia. Z lewej fasada kamienicy pod nr 3 zbudowana dla Dafnera wg projektu Edwarda Seydenbeuthla w latach 1936/37. Widok z okna klatki schodowej kamienicy przy Bartoszewicza 7. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Kamienica przy Konopczyńskiego 5/7 widoczna w głębi zdjęcia. Z lewej fasada kamienicy pod nr 3 zbudowana dla Dafnera wg projektu Edwarda Seydenbeuthla w latach 1936/37. Widok z okna klatki schodowej kamienicy przy Bartoszewicza 7. Fot. Jerzy S. Majewski
Narożne okno do kamienicy przy wejściu do bramy. Architekt w partii przyziemia zastosował chętnie stosowane w końcu lat 30 płyty z nieobrobionego kamienia. W fasadzie kontrastują one ścianą wyższych kondygnacji, które pierwotnie miały gładką wyprawę z tynku imitująca podziały płytowe. Dziś pokrywa je prymitywny tynk z czasów PRL-u
Konopczyńskiego 5/7. Narożne okno przy wejściu do bramy. Architekt w partii przyziemia zaprojektował chętnie stosowane w końcu lat 30. płyty z nieobrobionego kamienia. W fasadzie kontrastują one ze ścianą wyższych kondygnacji, które pierwotnie miały gładką wyprawę z tynku, imitująca podziały płytowe. Dziś pokrywa je prymitywny tynk z czasów PRL-u. Fot. Jerzy S. Majewski
Konopczyńskiego 5/7. Fragment przejazdu bramnego oraz podcienia od strony podwórka. Widok z bramy wyłożonej płytami nieobrobionego piaskowca. W ścianie bramy widać miejsce po zamurowanym obecnie wejściu do portierni. Fot. Jerzy S. Majewski
Konopczyńskiego 5/7. Fragment przejazdu bramnego oraz podcienia od strony podwórka. Widok z bramy wyłożonej płytami nieobrobionego piaskowca. W ścianie bramy widać miejsce po zamurowanym obecnie wejściu do portierni. Fot. Jerzy S. Majewski

Dom ten ma swoje tajemnice. Zaprojektowany w duchu architektury funkcjonalizmu powstał w czasie, gdy zbliżała się druga wojna światowa. To dlatego na parterze znalazł się duży przejazd bramy, a podwórko powiększone zostało przez wprowadzenie podcieni. Chodziło o to, aby w razie atakowania Warszawy bombami chemicznymi trujący gaz nie zalegał na podwórku. Po tym, jak w 1915 roku Niemcy po raz pierwszy użyli gazów bojowych sądzono, że w przyszłej wojnie ofiarą lotniczych ataków chemicznych staną się wielkie miasta.

Kamienica przy Konopczyńskiego 5/7 dobrze została przygotowana do wojny. Z holu klatki schodowej, wyłożonej płytami z marmuru z Barwinka w kolorze kawy, wiodą w dół schody. Prowadzą do labiryntu podziemi. Jest tu m.in. obszerny, przedwojenny garaż na kilka aut. Ale schody wiodą jeszcze niżej: aż trzy kondygnacje pod ziemię. Tu drogę przegradzają pancerne drzwi z metalu. Wyposażono je w masywne zamki i stalowe blokady. Był to schron przeciwlotniczy z prawdziwego zdarzenia.

Nowe kamienice wznoszone w drugiej połowie lat 30. w rejonie Konopczyńskiego i Bartoszewicza budowano solidnie, bez liczenia się z kosztami. Mimo to schron zbudowany pod kamienicą przy Konopczyńskiego nie miał zbyt dobrej wentylacji i toalet. By to zmienić, w czasie powstania warszawskiego, gdy powstańcy umieścili tu szpital polowy, w bocznej, ceglanej ścianie schronu wybito otwór. Wychodził na podwórko sąsiedniego domu, zbudowanego niżej, w wąwozie ulicy Tamka.

Widok z góry na ulicę Konopczyńskiego. Niewielki fragment kamienicy pod nr 5/7 widać z prawej strony. Fot. Jerzy S. Majewski
Widok z góry na ulicę Konopczyńskiego. Niewielki fragment kamienicy pod nr 5/7 widać z prawej strony. Fot. Jerzy S. Majewski
Fragment klatki schodowej. Fot. Jerzy S. Majewski
Konopczyńskiego 5/7. Fragment klatki schodowej. Fot. Jerzy S. Majewski

Wróćmy jednak do czasów przedwojennych. Budowa kamienicy ukończona została w roku 1938.  Projekt na zlecenie funduszu emerytalnego Banku Gospodarstwa Krajowego sporządził architekt Ludwik Paradistal. Jest on znany głównie jako projektant wznoszącego się kilkadziesiąt metrów dalej, u zbiegu Bartoszewicza i ul. Sewerynów (Sewerynów 4) wysokościowca mieszkaniowego ukończonego w 1937 r.

Kamienica przy Konopczyńskiego wpisywała się w jeden z najbardziej luksusowych fragmentów nowej zabudowy mieszkalnej stolicy. W budynkach tych mieszkało wielu znanych ludzi związanych z szeroko pojętym środowiskiem artystycznym. Architektów, pisarzy, wreszcie aktorów i gwiazd filmowych. Najsłynniejszą z nich, mieszkającą właśnie w nowym domu przy Konopczyńskiego 5/7 była Ina Benita, ówczesna seksbomba polskiego kina i gwiazda absolutnie pierwszej jasności.

Aktorka patrzy na nas z okładki tygodnika „Kino” z datą 3 września 1939 r. Uśmiechnięta, piękna blondynka w słomkowym kapeluszu. Naturalnie była szatynką. Najpierw ufarbowała się na rudo, potem pasujący do jej urody jasny blond. Dziennikarka „Kina” tuż przed wybuchem wojny pisała, że aktorka ma doskonałą passę. Jest rozchwytywana, podziwiana i oklaskiwana.

Ina Benita była tytanem pracy. W 1939 r. zakończyła zdjęcia do filmów: „Sportowiec mimo woli”, „Ja tu rządzę” i „Czarne diamenty”. Latem pracowała na planie filmu „Serce batiarów” z gwiazdami radiowej Wesołej Lwowskiej Fali Szczepciem i Tońciem, zaś w planach miała jeszcze „Brzydką dziewczynę” i film z Jadwigą Smosarską. Na tym nie koniec. Niemal każdego wieczora można ją było zobaczyć w warszawskich kabaretach. W rozmowie dla „Kina” mówiła, że jesienią zagra w kabarecie „Tip Top” przy Mokotowskiej. Wszystkie te plany zdruzgotała wojna.

Ina Benita zachwycała mężczyzn swą urodą. Ale nie tylko urodzie zawdzięczała sławę. Jak możemy się przekonać z przedwojennych filmów, była też znakomitą aktorką. Grała nowocześnie. Bez irytującej dziś maniery i puszczania oka do widzów. W moim przekonaniu aktorsko była lepsza od innych ówczesnych gwiazd, Jadwigi Smosarskiej czy Elżbiety Barszczewskiej.

Jej życie to do dziś w dużym stopniu tajemnica. Owiane jest legendami. Niektóre sama puszczała w obieg, mówiąc, że pochodzi z Gruzji. Jej nazwisko to oczywiście pseudonim artystyczny. W rzeczywistości urodziła się w Kijowie w 1912 r. jako Janina Maria Bułhak. Jej ojciec, Mikołaj Gerwazy Bułhak, uważał się z Polaka, choć pochodził z mieszanej rodziny. Jego ojciec był pół Rosjaninem, pół Polakiem, matka zaś Żydówką.  Z kolei matka Janiny, Helena Ferrow, wywodziła się z Ferowskich, zrusyfikowanej polskiej rodziny o szlacheckich korzeniach.

Gdy w 1919 r. wojsko polskie zajęło Kijów, rodzina Bułhaków przeniosła się do Warszawy. Kilka lat później zaledwie kilkunastoletnią córkę ojciec wysłał na naukę do szkoły Sacré Coeur w Paryżu z poszerzonymi klasami dramatycznymi. Janina Bułhakówna wróciła z niej ze znajomością francuskiego i zamiłowaniem do aktorstwa, które kontynuowała w Warszawie w szkole dramatycznej Haliny Hryniewieckiej.

Na scenie pojawiła się jako Ina Benita zaangażowana do teatru rewiowego „Nowy Ananas”. Ponoć pseudonim miał ukryć jej pochodzenie, choć z drugiej strony przyjmowanie pseudonimów było wówczas zwykłą praktyką wśród aktorów. Zanim zagrała, jej nazwisko usłyszała Polska w relacjach prasowych. Była świadkiem zabójstwa znakomitej tancerki Igi Korczyńskiej. Dokonał tego za kulisami teatru zazdrosny kochanek, budząc popłoch girlasek, wśród których była też Ina Benita. Dwa tygodnie później w „Nowym Ananasie” zagrała w programie „Raj bez mężczyzn”, zaś kilka lat później cieszyła się już popularnością w całej Polsce.

Ina Benita z rudą fryzurą. Fot. Tygodnik „Kino”
Ina Benita z rudą fryzurą. Fot. Tygodnik „Kino”
Operator filmowy Stanisław Lipiński. Drugi mąż Iny Benity. To z nim aktorka sprowadziła się w 1938 r. do kamienicy przy Konopczyńskiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Operator filmowy Stanisław Lipiński. Drugi mąż Iny Benity. To z nim aktorka sprowadziła się w 1938 r. do kamienicy przy Konopczyńskiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Znajdowała się u szczytu sławy, gdy zamieszkała w kamienicy przy Konopczyńskiego. Była wówczas po raz drugi mężatką. Jej pierwszym mężem został reżyser Jerzy Tesławski, znany pod pseudonimem Jerzego Dal Atana. Rozwiodła się z nim po tym, gdy wdał się w komentowany przez prasę romans z aktorką Jaga Borytą. Drugi mąż Iny Benity – przystojny operator filmowy Stanisław Lipiński – ponoć sprezentował jej szmaragdowe auto, pasujące do jej wielkich i pięknych oczu. Czy samochód parkował w zachowanym do dziś garażu przy Konopczyńskiego? Zapewne tak. Aktorka w jednym z wywiadów z 1939 r. żaliła się, iż jest tak zajęta pracą, że brak jej czasu na jakiekolwiek życie prywatne. Wraca do domu późno w nocy. Według jednej z tych opowieści mogła do mieszkania wchodzić bez budzenia dozorcy. Dodajmy tu, że do późna grała nie tylko w kabaretach. W latach międzywojennych w warszawskich halach zdjęciowych filmy często kręcono nocą.

Plany Iny Benity przekreśliła wojna. Przyniosła dramatyczny finał jej życia. Mnóstwo w nim tajemnic. W czasie okupacji podjęła pracę w koncesjonowanych przez Niemców teatrzykach rewiowych, choć było one bojkotowane przez polską widownię i większość aktorów. Jednak nie przez wszystkich. Nie stało się to od razu. Póki mogła, żyła z oszczędności, sprzedaży futer i biżuterii. Jej mąż przepadł na Wschodzie, przeżył (o czym nie wiedziała) i nigdy już Iny Benity nie zobaczył.

W 1940 r. odrzuciła propozycję pracy w kawiarni „U Aktorek” przy Mazowieckiej, gdzie w charakterze kelnerek pracowało wiele przedwojennych gwiazd filmowych. Być może praca taka była dla niej poniżej godności gwiazdy filmowej. Na zdjęciu z maja 1940 r. widzimy ją obok Igo Syma i Romana Niewiarowicza przed premierą przedstawienia „Gdzie diabeł nie może” w teatrze „Komedia” przy Kredytowej 14. Z pewnością to Sym namówił ją do pracy u siebie. Znali się świetnie sprzed wojny. Razem występowali. Sym był gwiazdą kina i kabaretu. Ze względu na jego niemieckie korzenie okupanci powierzyli mu stanowisko dyrektora „Theater der Stadt Warschau” w skonfiskowanym Teatrze Polskim, a także udzielili koncesji na prowadzenie Teatru Komedia.

Jakich argumentów użył Sym? Luksusowy dom przy Konopczyńskiego zmieniony został przez okupantów na Künstlerheim Warschau i zamieszkany przez niemieckich aktorów. Polaków z niego wyrzucano. Sym mógł zaszantażować aktorkę, której i tak kończyły się pieniądze. Jeżeli zagra  w „Komedii”, będzie mogła zachować mieszkanie. Sym podpisał volkslistę, ale o tym, że był niemieckim szpiegiem już przed wojną, nie wiedziano. Rozpracował go wspomniany już Roman Niewiarowicz, reżyser w „Komedii”, a w podziemiu szef jednej z brygad kontrwywiadu Związku Walki Zbrojnej ps. „Łada”. To na skutek jego ustaleń polskie państwo podziemne wydało na Syma wyrok śmierci. Wykonano go 7 marca 1941 r.

Dwa lata później, gdy w kwietniu 1943 r. Niemcy podali wiadomość o odkryciu masowych grobów polskich oficerów w Katyniu, Ina Benita była przekonana, że Sowieci zamordowali tam też jej męża. Chodziła w żałobie. Nadal grała w koncesjonowanych teatrzykach. „Miniaturach”, „Niebieskim Motylu”, co oczywiście było bardzo źle widziane przez polskie społeczeństwo. W dodatku program mocno oscylował w kierunku kryptopornografii. Widzami w teatrzykach byli często żołnierze niemieccy. Oklaskiwali ją. Grając u boku m.in. Adolfa Dymszy mogła znowu czuć się gwiazdą. Miała adoratorów, ale póki żywiła nadzieję na powrót męża, nie spotykała się z nimi. Wkrótce zmieniła zdanie. Uległa obsypującemu ją kwiatami, przystojnemu oficerowi Wehrmachtu, pochodzącemu ponoć z Austrii. Zostali kochankami, co szybko przestało być tajemnicą i, co rzecz oczywista, spotkało się z potępieniem ze strony Polaków cierpiących pod zbrodniczą, niemiecką okupacją.

Może dlatego Austriak zabrał ją do Wiednia, wyrabiając jej odpowiednie zezwolenie. Tam planowali ślub. Doszło jednak do tragedii. Być może w trakcie załatwiania formalności odkryto, że jej babka ze strony ojca była Żydówką. Zaczęły się problemy. Kochanek, by ją ratować, odesłał ją do Warszawy. Sam jednak został aresztowany z oskarżenia o łamanie prawa czystości rasowej i wysłany na front wschodni. Tam ślad po nim zaginął. Ją już w Warszawie Niemcy aresztowali i zamknęli w więzieniu na Pawiaku. Tam okazało się, że jest w ciąży. 8 kwietnia w więzieniu urodziła chłopca, któremu dała na imiona Tadeusz Michał. Wypuszczona została na wolność z dzieckiem 31 lipca 1944 r. Na dzień przed wybuchem powstania warszawskiego. Nie miała już mieszkania w domu przy Konopczyńskiego. Powstanie zaskoczyło ją na Starym Mieście. Gdy zaczął się niemiecki szturm na Starówkę, z dzieckiem zapewne kryła się po piwnicach. Jaki był jej los po upadku Starówki, nie wiemy.

Widziano, jak schodziła wraz z cywilami do kanału. Potem ślad się urywa. Według niektórych opowieści podczas koszmarnej wędrówki w kanale najpierw zmarło jej dziecko. Potem zrozpaczona przestała żyć i ona. Według innej wersji dotarła do Śródmieścia i zginęła w bombardowaniu. Ponieważ nigdy nie odnaleziono jej zwłok, nie brak różnych teorii spiskowych twierdzących, że przeżyła wojnę, po niej zaś znalazła się w Austrii, a nawet za oceanem w Argentynie. Jedno jest pewne. Jej życie to temat na film. Dziś jej zdjęcia wiszą na klatce kamienicy przy Konopczyńskiego. Dodajmy, że obecnie trwa gruntowny remont elewacji kamienicy od strony podwórka.

Ina Benita i Roman Zawistowski w komedii muzycznej „Na fali Eteru” Pawła Leone’a w Teatrze Malickiej przy Karowej. 1938. Fot. Fotoforbert. Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Ina Benita i Roman Zawistowski w komedii muzycznej „Na fali Eteru” Pawła Leone’a w Teatrze Malickiej przy Karowej. 1938. Fot. Fotoforbert. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita z Igo Symem w komedii „Na fali Eteru” Pawła Leone’a w Teatrze Malickiej przy Karowej. 1938. Fot. Fotoforbert. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita z Igo Symem w komedii „Na fali Eteru” Pawła Leone’a w Teatrze Malickiej przy Karowej. 1938. Fot. Fotoforbert. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita. Kadr z filmu Aleksandra Forda i Jerzego Zarzyckiego „Ludzie Wisły” z 1938 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita. Kadr z filmu Aleksandra Forda i Jerzego Zarzyckiego „Ludzie Wisły” z 1938 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita na okładce tygodnika „Kino” z 3 września 1939 r. Aktorkę sportretowała Halina Zalewska.
Ina Benita na okładce tygodnika „Kino” z 3 września 1939 r. Aktorkę sportretowała Halina Zalewska.
Aktorzy „Theater der Stadt Warschau” przygotowują się do drogi na występy poza Warszawą. W tle kamienica przy Konopczyńskiego 5/7, gdzie mieszkali w tzw. Künstlerheim Warschau. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Aktorzy „Theater der Stadt Warschau” przygotowują się do drogi na występy poza Warszawą. W tle kamienica przy Konopczyńskiego 5/7, gdzie mieszkali w tzw. Künstlerheim Warschau. Narodowe Archiwum Cyfrowe