Kamienica w Al. Przyjaciół 6 zachwycała elegancją i luksusem nawet na tle sąsiednich domów. Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkał w niej zastępca attaché wojskowego Czechosłowacji, współpracujący za zgodą swoich zwierzchników z polskim wywiadem wojskowym.
Był nim major Alexandr Josef Fritscher, podówczas już ponad 45-letni oficer czechosłowackiego wywiadu. Za sobą miał już długą karierę wojskową. W czasie pierwszej wojny światowej służył w armii austro-węgierskiej i uczestniczył m.in. z walkach na froncie serbskim. W szeregi armii czechosłowackiej wstąpił w raz z odzyskaniem przez Czechów i Słowaków niepodległości i utworzeniu nowego państwa. Z wywiadem związał się w 1936 r. Do Warszawy przybył w styczniu 1939 r., co miało miejsce kilka miesięcy po dokonanym jesienią 1938 r. pierwszym rozbiorze Czechosłowacji. Niemcy zajęli wówczas niemal połowę obszaru Czech i Moraw, Polska zaś Zaolzie. W marcu 1939 r. upadła Czechosłowacja. Hitler utworzył Protektorat Czech i Moraw. Wtedy to, w obliczu narastającego zagrożenia niemieckiego, Polacy nawiązali kontakty z wywiadem czechosłowackim, zerwane w połowie dekady.
Dodajmy tu, że pomimo upadku Czechosłowacji przy ulicy Koszykowej nadal działała ambasada tego państwa. Z kolei w wieżowcu Prudential ulokował się prężnie działający „British Committee for Refugees from Czechoslovakia” (Brytyjski Komitet Pomocy Uchodźcom z Czechosłowacji). W maju w Polsce znalazł się też generał Lev Prchala, najwyższy stopniem dowódca wojskowy armii czechosłowackiej. O działalności Fritschera i współpracy obu wywiadów pisał Dariusz Dąbrowski w artykule „Polsko-czechosłowacka współpraca wywiadowcza w przededniu II wojny światowej – nieznany casus Miloslava Kašpara i Arnošta Valenty” (zamieszczony na łamach „Kampania polska ’39. Militarne i polityczne aspekty z perspektywy siedemdziesięciolecia”, Wrocław 2011).
„Pierwszym wyrazem tych prób było spotkanie mjr. dypl. Tadeusza Szumowskiego, kierownika Referatu „Zachód” Oddziału II Sztabu Głównego WP z ppłk. Prokopem Kumpoštem, czechosłowackim attaché wojskowym w Warszawie, który po wydarzeniach marcowych pozostał w Polsce oraz z jego zastępcą mjr. Alexandrem Fritscherem” – pisał Dariusz Dąbrowski. Prokop Kumpošt mieszkał zaledwie kilkadziesiąt metrów od swego podwładnego – przy Koszykowej 6A. Bardzo możliwe, że bywał u niego w kamienicy w Alei Przyjaciół 6, choć zapewne większość rozmów prowadzili oni w pobliskiej siedzibie ambasady czechosłowackiej.
Obie strony szybko doszły do porozumienia i władze polskie wystawiły obu czechosłowackim wojskowym polskie dokumenty. „Do koordynacji działań wyznaczony został polski oficer łącznikowy. Był nim mjr Bronisław Gorgolewski. Współpraca dotyczyć miała trzech zagadnień: ewakuacji byłych wojskowych czechosłowackich do Polski, wykorzystania czeskiej sieci wywiadowczej na terenie Czech i Moraw oraz organizacji dywersji i sabotażu na terenie Protektoratu i Słowacji” – czytamy w artykule Dąbrowskiego. Fritscher odpowiedzialny był też za utrzymywanie kontaktu z ruchem oporu na terenie Czechosłowacji. W rezultacie współpracy wywiad czechosłowacki jeszcze na kilka dni przed wybuchem drugiej wojny światowej informował Polaków o pozycjach wojsk niemieckich na dawnej granicy ze Słowacją i Protektoratem.
Gdy Fritscher zamieszkał w Al. Przyjaciół, kamienica wraz z resztą zabudowy ulicy była nowa. Jak dowiadujemy się z „Przeglądu Budowlanego”, zgoda na budowę wydana została w grudniu 1936. Do prac prawdopodobnie przystąpiono wiosną 1937 r. Ukończono je nie wcześniej jak w roku 1938. Budynek zaprojektowali spece od luksusu, czyli spółka architektów Jerzy Gelbard i Roman Sigalin. Różni się ona przy tym wieloma szczegółami od innych domów wznoszonych przez tę spółkę. Niezmienne jest wrażenie elegancji, jakie wywierała.
Architekci wtopili budynek w pierzeję ulicy o ujednoliconej wysokości, z ostatnią kondygnacją cofniętą i poprzedzoną płytkim tarasem. Podobnie jak inne kamienice w Alei Przyjaciół, dom nie ma oficyn, zaś światło obficie wpada do wnętrza zarówno przez okna od strony fasady, jak też od podwórka. Warto w tym miejscu dodać, że Gelbard z Sigalinem zaprojektowali też sąsiednią kamienicę w Al. Przyjaciół 8, wzniesioną dla dyrektora koncernu Siła i Światło Janusza Regulskiego i jego żony Haliny.
Szlakiem modernizmu. Al. Przyjaciół 4. Skromnie w alei luksusu
Wydaje się, że kamienica wykończona została z jeszcze większym luksusem niż jej sąsiadki usytuowane po bokach. Fasada w całości została obłożona płytami z piaskowca. Wykonane z niego lizeny, płyciny pod oknami, ujęte listwami obramienia okien, boniowanie w przyziemiu nadają modernistycznej fasadzie wrażenie klasycznego podziału na cokół, rozwinięcie i zwieńczenie mocno podkreślone gzymsem z ząbkowaniem. Opracowanie architektoniczne otrzymały też pseudo kroksztyny, nie tyle podpierające balkony, co zaznaczone w elewacji. Architektura budynku wyrastała z idei funkcjonalizmu, ale została zaadaptowana do oczekiwań bogatych inwestorów. Była zatem nowoczesna, ale nie awangardowa. Za to solidna i błyszcząca luksusem.
To połączenie nowoczesności z zamiłowaniem do splendoru widać doskonale w hallu kamienicy. Ma on w sobie coś z jubilerszczyzny. Ściany wyłożone tu zostały alabastrem, w którym odbijało się światło łagodnie rozpraszane przez kinkiety. Nas ulicę otwierały się przeszklone drzwi o misternie wykonanej kutej kracie. W budynku zainstalowana została winda, zaś w dużych mieszkaniach nie zabrakło nowoczesnych elementów wyposażenia, takich jak zsypy na śmieci, czy specjalnie zaprojektowane szafy ścienne w kuchni i na korytarzach.
Dość zagadkową postacią jest inwestorka i właścicielka kamienicy Dora Fuchs z domu Gottfried. Zbieżność nazwisk sprawia, że może być mylona z Dorą Fuks, rudowłosą sekretarką Chaima Rumkowskiego, przewodniczącego getta w Łodzi. Już przed 1937 r. Dora Fuchs wzniosła modernistyczną willę miejską na wprost Łazienek, przy ulicy Podchorążych 81. Tam też mieszkała. Tymczasem zaledwie 24-letnia wówczas Dora Fuks, jako obywatelka polska dopiero w 1938 r. została wydalona z Niemiec do Polski.
Powróćmy jednak do mieszkańców kamienicy. Alexander Josef Fritscher nie był jedynym oficerem wywiadu w kamienicy. Jego sąsiadem był przed 1939 r. attaché wojskowy Rumunii, podpułkownik Alex Pelimon. Fritscher w Polsce pozostał aż do końca września 1939 r. Później znalazł się we Francji.
Tymczasem kamienica podzieliła los innych domów w Al. Przyjaciół. Poza utratą szyb nie została zniszczona w czasie oblężenia Warszawy. W czasie okupacji mieszkańcy byli powoli usuwani z mieszkań, które zajmowali okupanci. Po zakończeniu drugiej wojny światowej zamieszkali tu komunistyczni funkcjonariusze, wojskowi i pracownicy pobliskiego Urzędu Bezpieczeństwa.
– Zamieszkałam tu w latach 60. Byłam jedną z nielicznych zwyczajnych mieszkanek domu. Przeważali wojskowi i inni ludzie związani z ówczesną władzą. Gdy mówiłam do nich „dzień dobry”, nawet mi nie odpowiadali – wspomina jedna ze starszych mieszkanek kamienicy. Z kolei inny z właścicieli mieszkań opowiada, że w mieszkaniu, które kupił, po wojnie mieszkał PRL-owski szpieg.
Niestety lata socjalistycznej gospodarki odcisnęły swoje piętno na wnętrzu. Alabaster jest porysowany, „fachowcy” na zewnątrz ścian prowadzili rury, instalacje i rozmaite skrzynki, zaś kinkiety w hallu skradziono w niepamiętnych czasach. Na szczęście ocalała autentyczna skrzynka na listy, fornirowane drzwi, balustrady na klatce schodowej i sporo innych detali.