Przejdź do treści

Szlakiem modernizmu. Warszawa. Luksus przy Koszykowej 10

Chociaż kamienica dyrektora Robinsona przy Koszykowej 10 nie ma oczywistych cech modnego w latach trzydziestych streamlined style (stylu okrętowego), to kojarzy mi się z transatlantykiem. Zdaje się pruć dziobem narożnik Koszykowej z Aleją Przyjaciół i dryfować po południowym Śródmieściu Warszawy.

W przedwrześniowej Polsce była jedną z najbardziej luksusowych i eleganckich kamienic czynszowych w skali kraju. Sześciopiętrowa, wytworna, o pełnej harmonii architekturze, zachwyca do dziś. Jest też przykładem architektury funkcjonalizmu zaakceptowanej przez ówczesną burżuazję i przetworzonej w formie luksusowej.

Warszawa. Koszykowa 10. Kamienica Robinsona projektu Lucjana Korngolda. Widok od strony ściętego narożnika u zbiegu Koszykowej z Al. Przyjaciół. Widać cofające się górne kondygnacje budynku z tarasami od Koszykowej. Był to pośrednio wymóg dostosowania wysokości do wysokości fasad 4-piętrowych kamienic. Podobne cofniecie mają też sąsiednie domy powstałe wzdłuż Koszykowej w latach międzywojennych. W narożniku widać balkony zlikwidowane w trakcie powojennej odbudowy budynku. Fot przed 1939 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Koszykowa 10. Kamienica Robinsona projektu Lucjana Korngolda. Widok od strony ściętego narożnika u zbiegu Koszykowej z Al. Przyjaciół. Widać cofające się górne kondygnacje budynku z tarasami od Koszykowej. Był to pośrednio wymóg dostosowania wysokości do wysokości fasad 4-piętrowych kamienic. Podobne cofniecie mają też sąsiednie domy powstałe wzdłuż Koszykowej w latach międzywojennych. W narożniku widać balkony zlikwidowane w trakcie powojennej odbudowy budynku. Fot przed 1939 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Ulica Koszykowa. W pierzei ulicy Koszykowej kamienica Robinsona wyróżnia się horyzontalnymi pasami okien, nadającymi budowli wrażenie lekkości. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Ulica Koszykowa. W pierzei ulicy Koszykowej kamienica Robinsona wyróżnia się horyzontalnymi pasami okien, nadającymi budowli wrażenie lekkości. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Widok na kamienicę od strony ściętego narożnika. Ostatnie kondygnacje są wycofane i poprzedzone tarasami. Ponad nimi widać okrągłą, licowaną klinkierem rotundę ponad klatką schodową. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Widok na kamienicę od strony ściętego narożnika. Ostatnie kondygnacje są wycofane i poprzedzone tarasami. Ponad nimi widać okrągłą, licowaną klinkierem rotundę ponad klatką schodową. Fot. Jerzy S. Majewski

Dekoracyjność wnętrz budynku wyrażała się nie tyle w formach, co rzucie niektórych pomieszczeń, takich jak hall zaprojektowany na rzucie wycinka koła, czy kolista klatka schodowa zwieńczona rotundą, a także w hojnym stosowaniu luksusowych materiałów wykończeniowych. Spektakularnym rozwiązaniem były tu kinkiety wykonane z alabastru i rozpraszające światło po suficie obszernego westybulu.

Z transatlantykiem kojarzy mi się sama bryła budynku. Niczym kadłub statku, ma charakterystyczne dla architektury funkcjonalizmu lekkie podcięcie partii przyziemia (pierwotnie mocno przeszklonego) i mocno cofnięte uskokami ściany dwóch ostatnich kondygnacji, poprzedzone tarasami – przypominającymi górne pokłady statku.

W kamienicy odnajdziemy rzecz jasna słynne punkty architektury nowoczesnej, sformułowane przez Le Corbusiera. Dom ma stalową konstrukcję słupową, wolny plan, płaskie dachy ze wspomnianymi tarasami i wolną elewację z długimi, poziomymi pasami okien. Nie można go jednak zaliczyć do architektury awangardowej. Modna nowoczesność oraz racjonalność rozwiązań architektonicznych jest tu bowiem pożeniona z zamiłowaniem do luksusu i kosztowanych materiałów.

Kamienica powstała w latach 1936-1937 na zlecenie Oskara Robinsona, dyrektora firmy „shiphandlerskiej” Bacon Export Gniezno S.A. Była jednym z trzech domów zaprojektowanych dla niego przez znakomitego architekta, speca od luksusu Lucjana Korngolda. Prace przy wznoszeniu domu prowadziło Biuro inżynieryjno-budowlane W. Filanowicz, B. Suchowolski z siedzibą przy ul. Skorupki 78.

Budynek powstał na działce wykrojonej po rozparcelowaniu ogrodu na tyłach Pałacu Sobańskich w Al. Ujazdowskich i wytyczeniu ślepej Alei Przyjaciół. Po obu stronach nowej ulicy stanęły szeregi luksusowych domów czynszowych o zharmonizowanej architekturze modernizmu, wyrównanej wysokości pierzei i z płytkimi przedogródkami, oddzielonymi od chodnika niskim murkiem. Taki przedogródek znalazł się też wzdłuż elewacji kamienicy Robinsona od strony Al. Przyjaciół.

Warszawa. Od strony Al. Przyjaciół czołowa partii elewacji opada do wysokości trzech pięter dostosowując się do wysokości zabudowy ulicy. W budynku po lewej o znacznie bardziej zachowawczej architekturze (Al. Przyjaciół 4) przed 1939 r. mieszkała słynna tancerka, primabalerina, choreografka i aktorka Loda Halama. Mieścił się tu też konsulat portugalski. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Od strony Al. Przyjaciół czołowa partii elewacji opada do wysokości trzech pięter dostosowując się do wysokości zabudowy ulicy. W budynku po lewej o znacznie bardziej zachowawczej architekturze (Al. Przyjaciół 4) przed 1939 r. mieszkała słynna tancerka, primabalerina, choreografka i aktorka Loda Halama. Mieścił się tu też konsulat portugalski. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Elewacja kamienicy obłożona została płytami piaskowca z kamieniołomu w Dołach Biskupich w Górach Świętokrzyskich, podobnego do materiału, jakim później obłożono elewacje Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Elewacja kamienicy obłożona została płytami piaskowca z kamieniołomu w Dołach Biskupich w Górach Świętokrzyskich, podobnego do materiału, jakim później obłożono elewacje Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Poprzedzona przedogródkiem elewacja kamienicy od strony Al. Przyjaciół. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Poprzedzona przedogródkiem elewacja kamienicy od strony Al. Przyjaciół. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Widok na kamienicę od strony narożnika Koszykowej z ul. Służewską. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Widok na kamienicę od strony narożnika Koszykowej z ul. Służewską. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Przyziemie kamienicy od Koszykowej jest nieznacznie podcięte. Wypełniał ją rząd witryn sklepów oraz głównego wejścia. Niestety ich pierwotna stolarka i ślusarka nie zostały zachowane. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Przyziemie kamienicy od Koszykowej jest nieznacznie podcięte. Wypełniał ją rząd witryn sklepów oraz głównego wejścia. Niestety ich pierwotna stolarka i ślusarka nie zostały zachowane. Fot. Jerzy S. Majewski

Oskar Robinson nie mieszkał przy Koszykowej 10, lecz w innej, luksusowej kamienicy przy ul. Konopczyńskiego 5/7. Dodajmy, że „Bacon-Export”, eksportujący wyroby wędliniarskie za granicę, reklamował się jako firma czysto chrześcijańska i miał swoje biura zarówno w Warszawie, jak i Gdyni.

Parter budynku od strony Koszykowej zajmował główny hall wejściowy (obszerniejszy niż dziś) i nieprzerwany szereg sklepów o dużych witrynach. Dolne piętra zajmowały biura w rodzaju „Towarzystwa Handlowo Przemysłowego Baisa” i obszerne apartamenty ambasady węgierskiej. W marcu 1939 r. po zajęciu przez Niemców Czech i wkroczeniu Węgrów na Zakarpacie władze sanacyjne zorganizowały przed oknami kamienicy przy Koszykowej manifestacje radości z powodu uzyskania wspólnej granicy polsko-węgierskiej w Karpatach Wschodnich. Z okna poselstwa przemówił wówczas do zgromadzonych poseł węgierski András Hory, będący na placówce w Warszawie od 1935 r. Kilka miesięcy później, po napadzie Niemiec na Polskę Hory powrócił do Budapesztu, a w sierpniu 1940 r. został wydelegowany do prowadzenia negocjacji z Rumunami w sprawie oddania Węgrom fragmentu ich dawnego terytorium, co zakończyło się tzw. drugim arbitrażem wiedeńskim pod protektoratem hitlerowskich Niemiec i Włoch i oddaniu Węgrom części Siedmiogrodu, Maramoszu oraz Kriszany.

Przy ambasadzie, w kamienicy mieściła się też kancelaria węgierskiego attaché wojskowego – Béli de Lengyela, mieszkającego tuż obok, bo przy Koszykowej 6a.

Ciekawe, że przed 1939 w tym samym budynku mieszkał dyplomata skonfliktowanego z Węgrami królestwa Rumunii Grigoriu Scarlat. Pełnił funkcję sekretarza ambasady swojego kraju, Królestwa Rumunii. I on wyjedzie z Polski wraz z wybuchem wojny. W jej trakcie oraz w pierwszych latach po jej zakończeniu prowadzić będzie dyplomatyczną placówkę rumuńską w Hiszpanii. Mieszkał tutaj też Alfredo Stendardo, attaché prasowy ambasady włoskiej

Swój gabinet w kamienicy miał przed 1939 r. dr Bolesław Herman, lekarz ginekolog. W książce telefonicznej z 1939 r. wśród lokatorów domu widnieją też m.in. nazwiska Lucyny Konarskiej, Tadeusza Stanisława Landaua czy też Jadwigi Kleinadel z rodziny kupców i przedsiębiorców.

Przed 1939 r. jedną z obszernych „kajut” wynajmował w kamienicy Michał Waszyński, uważany za najlepiej zarabiającego z polskich reżyserów. Nazywano go wręcz księciem reżyserów. Majątek zbijał głównie na świetnie sprzedających się komediach. Rocznie udawało się mu skończyć około 14 filmów. co było polskim rekordem. Powstawały one w ekspresowym tempie. Reżyser oszczędzał przy tym taśmę filmową, która była droga. Starał się, by kolejne sceny grane były bez dubli. Nic dziwnego, że kochali go za to producenci i aktorzy, którzy na planie nie musieli bez końca powtarzać tych samych „setek”. W dodatku Waszyński potrafił wykłócać się u producentów i sponsorów o wysokie gaże dla swoich gwiazd filmowych. Za to solidarnie krytykowali go recenzenci filmowi. Jednak o powodzeniu Waszyńskiego decydowali nie oni, lecz widzowie masowo chodzący na wyreżyserowane przez niego filmy.

Wiosną 1939 tygodnik „Kino” w żartobliwej formie poinformował czytelników, że król Waszyński kupił nowe auto marki citröen. Miał sam siadać za kierownicą, bez szofera i to dopiero ucząc się jazdy i przepisów. „Kino” przestrzegało: „Ostrożnie – mieszkańcy Koszykowej i al. Przyjaciół. Wychodząc rano z domu, baczcie uważnie, czy na jezdni nie znajdzie się przypadkiem nowy citröen. (…) Biada pieszym przechodniom na wspomnianych ulicach!”.

Tu warto zwrócić uwagę, że w kamienicy przy Koszykowej 10 nie powstał podziemny garaż. Takich garaży nie ma też w większości domów wzdłuż Al. Przyjaciół. Odróżnia to te budynki od innej enklawy luksusowej zabudowy mieszkalnej z końca lat 30. XX w. w rejonie ulic Bartoszewicza, Konopczyńskiego i Al. na Skarpie, gdzie podziemne garaże zaprojektowano niemal w każdej kamienicy.

We wrześniu 1939 r. narożnik budynku został uszkodzony w trakcie niemieckiego bombardowania. Odbudowano go ostatecznie dopiero w 1946 r. Wtedy też usunięte zostały szerokie balkony w wąskim, ściętym narożniku budynku. W odremontowanym domu, podobnie jak w sąsiednich „luxach” sprzed wojny, władze przydzielały wówczas mieszkania pracownikom pobliskiego Urzędu Bezpieczeństwa.

Z biegiem lat wnętrza uległy znacznej dewastacji, tracąc wiele drobnych elementów pierwotnego wykończenia, takie jak autentyczne drzwi wejściowe czy chromowane skrzynki na listy. Sam hall wejściowy zmniejszony został o połowę. Gdy przed kilkunastu laty z Darkiem Bartoszewiczem pisaliśmy do Gazety Stołecznej artykuł o kamienicy, w jej wnętrzach dopiero zaczynał się remont, który powoli, do dziś wydobywa ją ze stanu zaniedbania.

Warszawa. Koszykowa 10. Wystylizowane, niskie ogrodzenie oddzielające przedogródek od ulicy. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Wystylizowane, niskie ogrodzenie oddzielające przedogródek od ulicy. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. W ościeżu głównego wejścia do budynku wyryta została wizytówka z nazwiskiem projektanta Lucjana Korngolda i datą ukończenia budowy 1937. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. W ościeżu głównego wejścia do budynku wyryta została wizytówka z nazwiskiem projektanta Lucjana Korngolda i datą ukończenia budowy 1937. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Unikatowym rozwiązaniem jest zachowana rozetka chroniąca przed wodą rurę do umieszczania flagi.
Warszawa. Koszykowa 10. Unikatowym rozwiązaniem jest zachowana rozetka chroniąca przed wodą rurę do umieszczania flagi.
Warszawa. Koszykowa 10. Pamiątką po ambasadzie węgierskiej jest uchwyt na flagę, umieszczony ponad wejściem do budynku pomiędzy oknami pierwszego piętra.
Warszawa. Koszykowa 10. Pamiątką po ambasadzie węgierskiej jest uchwyt na flagę, umieszczony ponad wejściem do budynku pomiędzy oknami pierwszego piętra.
Warszawa. Tak wyglądała ulica Koszykowa przed 1939 r. Drugi dom od lewej, zaraz za narożnikiem Al. Przyjaciół, to kamienica dyrektora Robinsona pod nr 10. Można na niej wypatrzeć maszt ambasady węgierskiej. Ilustracja z „Wiadomości Literackich”
Warszawa. Tak wyglądała ulica Koszykowa przed 1939 r. Drugi dom od lewej, zaraz za narożnikiem Al. Przyjaciół, to kamienica dyrektora Robinsona pod nr 10. Można na niej wypatrzeć maszt ambasady węgierskiej. Ilustracja z „Wiadomości Literackich”
Warszawa. Koszykowa 10. Reprezentacyjny hall znalazł się w niskim, przeszklonym aneksie usytuowanym u zbiegu skrzydeł budynku od strony podwórka. Wiodą z niego wejścia na trzy klatki schodowe. Na wprost otwarte wejście na najciekawszą z nich ze spiralnymi schodami i okrągłą windą. Ściany hallu obłożone zostały płytami włoskiego trawertynu. Korngold stosował go wraz z alabastrem też we wnętrzach innych projektowanych przez siebie „luxów”. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Reprezentacyjny hall znalazł się w niskim, przeszklonym aneksie usytuowanym u zbiegu skrzydeł budynku od strony podwórka. Wiodą z niego wejścia na trzy klatki schodowe. Na wprost otwarte wejście na najciekawszą z nich ze spiralnymi schodami i okrągłą windą. Ściany hallu obłożone zostały płytami włoskiego trawertynu. Korngold stosował go wraz z alabastrem też we wnętrzach innych projektowanych przez siebie „luxów”. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Nieodłącznym elementem wystroju hallu niemal każdej luksusowej kamienicy warszawskiej z lat 30. XX w. było lustro. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Nieodłącznym elementem wystroju hallu niemal każdej luksusowej kamienicy warszawskiej z lat 30. XX w. było lustro. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Fragment hallu założonego na wycinku półkola. Ściany wciąż pokrywa trawertyn, jednak okładzina posadzki została zmieniona. Pierwotnie wykonana była z białego marmuru, z łukowym wycięciem pośrodku, z wtopioną weń wycieraczką (trakniną?), okolona obramieniem z beżowego marmuru. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Fragment hallu założonego na wycinku półkola. Ściany wciąż pokrywa trawertyn, jednak okładzina posadzki została zmieniona. Pierwotnie wykonana była z białego marmuru, z łukowym wycięciem pośrodku, z wtopioną weń wycieraczką (tkaniną?), okolona obramieniem z beżowego marmuru. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Partia cokołowa okrągłego szybu windy. Niczym wyrób jubilerski, obłożona została płytami z alabastru. W międzywojennej Polsce materiał ten wydobywano głównie na Podolu i zwano go tradycyjnie marmurem ruskim. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Partia cokołowa okrągłego szybu windy. Niczym wyrób jubilerski, obłożona została płytami z alabastru. W międzywojennej Polsce materiał ten wydobywano głównie na Podolu i zwano go tradycyjnie marmurem ruskim. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Okrągła winda w spiralnej klatce schodowej miała pierwotnie szyby z kryształowego szkła. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Okrągła winda w spiralnej klatce schodowej miała pierwotnie szyby z kryształowego szkła. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Oczyszczony kinkiet z alabastru w westybulu. Niestety kilkadziesiąt lat temu w trakcie zmniejszania o połowę powierzchni pomieszczenia część kinkietów została zniszczona. Alabaster dzięki niewielkiej twardości oraz przepuszczalności światła jest materiałem chętnie stosowanym przez rzeźbiarzy. Po rozpowszechnieniu się elektrycznych żarówek został też odkryty jako surowiec idealnie nadających się do tworzenia z niego kinkietów, kandelabrów czy obudów lamp. Alabastrowe kinkiety miały w latach 30. zarazem walor nowoczesności, elegancji, jak i luksusu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Koszykowa 10. Oczyszczony kinkiet z alabastru w westybulu. Niestety kilkadziesiąt lat temu w trakcie zmniejszania o połowę powierzchni pomieszczenia część kinkietów została zniszczona. Alabaster dzięki niewielkiej twardości oraz przepuszczalności światła jest materiałem chętnie stosowanym przez rzeźbiarzy. Po rozpowszechnieniu się elektrycznych żarówek został też odkryty jako surowiec idealnie nadających się do tworzenia z niego kinkietów, kandelabrów czy obudów lamp. Alabastrowe kinkiety miały w latach 30. zarazem walor nowoczesności, elegancji, jak i luksusu. Fot. Jerzy S. Majewski