Na dachu kolejarskiego bloku mieszkalnego przy Chmielnej 73 w latach 70. i 80. świecił ogromny neon reklamujący koleje radzieckie. Po 1989 r. reklamę zdemontowano. Dziś znikł sam widok na budynek od strony Dworca Centralnego. Zasłoniły go surowe jeszcze, żelbetowe konstrukcje wznoszonego tu kompleksu „Varso”.
Widok na budynek witał mnie zawsze, gdy z podziemi przy Dworcu Centralnym wychodziłem na przystanek tramwajowy w al. Jana Pawła II (wcześniej Marchlewskiego). Teraz znikł. Chyba już definitywnie, choć jak uczy doświadczenie, w Warszawie nic nie jest na zawsze. Zresztą i tak nadal zobaczyć będzie można budynek od strony Al. Jerozolimskich.
Utraty widoku niezmiennego od czasów młodości nie żałuję! Nigdy nie sprawiał mi on przyjemności. Raczej odstręczał szpetotą. Blok kolejarski przy Chmielnej 73 wywierał na mnie wrażenie brzydkiej landary. Widok równie przykry, jak spojrzenie na zaśmiecony mega parking przed nim. Dodajmy tu, że należący do kolei parking ponad peronami dworca, pełen kałuż, reklam, parkujących busów i rdzewiejących gratów do dziś nic się nie zmienił i pewnie długo jeszcze się nie zmieni. Za to wzdłuż Chmielnej na potężnej trójkątnej działce trwa budowa. Postępy przy niej można oglądać z platformy widokowej, jaką ustawił tu inwestor, czyli słowacka firma „HB Reavis”.
Cały kompleks składać się ma z trzech zasadniczych obiektów o zmiennej wysokości. Najwyższy, najbardziej znaczący powstanie na narożniku Jana Pawła i Chmielnej. Będzie miał wysokość 230 m, a z anteną aż 310 m, co sprawi, że przerośnie Pałac Kultury. Obecnie dopiero wychodzi ponad poziom przyziemia. Towarzyszyć mu mają dwa niższe wieżowce o wysokości od 81 do 90 m. Jeden z nich już niemal osiągnął docelową wysokość. Autorami projektów są dla wieży biuro sir Normana Fostera, dla bocznych zaś wieżowców znana warszawska pracownia HRA Architekci.
Nie o samej budowie zamierzam tu jednak pisać, lecz o zasłanianym dziś bloku – monstrum. Powstał w pierwszej połowie lat 50. XX w. Ma trzy potężne skrzydła. Pierwsze od strony wykopu kolejowego w Al. Jerozolimskich, który aż po początek lat 90. XX w. był w tym miejscu otwarty. Drugie, od strony Chmielnej zostało zaprojektowane odmiennie, jako wyróżniający się w bryle biurowiec i mieści dziś Komendę Główną Straży Ochrony Kolei. Trzecie zaś od strony Dworca Centralnego. To właśnie to ostatnie skrzydło jest teraz zasłaniane nowymi budynkami. W środku bloku, pomiędzy skrzydłami znalazło się ogromne podwórko. Od Żelaznej zamyka je budynek mieszkalny z lat międzywojennych (Żelazna 16). Ciekawy architektoniczne, ożywiony trójbocznymi wykuszami i portalami.
W połowie lat 50. XX w. nowy gmach kolejarski miał być pierwszym z szeregu budynków, które według założeń planistów zamierzano budować wzdłuż wykopu kolejowego co najmniej po Dworzec Zachodni.
„Ciąg domów, powstający na skarpie wykopu kolejowego, utworzy w przyszłości wielką ścianę północną przyszłej trasy jerozolimskiej, która pobiegnie wzdłuż linii kolejowej do Włoch i Ursusa” – pisano w tygodniku „Stolica” w maju 1955 r.
Przestrzeni od strony Dworca Centralnego (który miał być socrealistyczny) nie zmierzano zabudowywać. Miał tu powstać ogromny plac przydworcowy.
„Południowa ściana al. Jerozolimskiej będzie miała charakter zwarty, północna, ta na skarpie raczej rozluźniony. Dając widok na wykop linii kolejowej, przejdzie dalej w pas naturalnej zieleni, oddzielającej dzielnicę Włochy od głównego korpusu miasta” – pisała „Stolica”.
W skrzydle od strony wykopu kolejowego (dziś zasłonięte dawnym budynkiem IKEA) architekci umieścili dwie ogromne bramy przejazdowe. Dość bezsensowne wówczas, gdyż prowadzące wprost w stronę wykopu kolejowego, oraz dwie bramy przewiewowe o identycznym kształcie. Dwie bramy widnieją też w skrzydle od strony dworca. Poza rolą czysto funkcjonalną miały pełnić funkcje reprezentacyjne – być rodzajem potężnych bram do wnętrza kwartałów. Sam budynek miał być z zewnątrz dziełem socrealizmu nie mniej dekoracyjnym od architektury MDM-u. Jego architektura odwoływać się miała do sztuki renesansu. Okna zamierzano ozdobić obramieniami podobnymi do tych w renesansowych i wczesnobarokowych pałacach magnackich z przełomu XVI i XVII w. w Krakowie czy też Warszawie. Całość wieńczyć miały wysokie, renesansowe attyki grzebieniowe z dekoracją wykorzystującą cały arsenał detali architektonicznych.
Tak się jednak nie stało. Tuż po wykończeniu stanu surowego budynku doktryna realizmu socjalistycznego przestała obowiązywać. Ci sami architekci i dziennikarze, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej zachwycali się nową architekturą socjalizmu, teraz zaczęli ją krytykować m.in. za nadmierną dekoracyjność i zbyt wysokie koszty realizacji. Blok przy Chmielnej padł ofiarą tych przemian. Z socrealistycznego wystroju budynku zrezygnowano. Kamieniem udało się jednak wyłożyć partie cokołowe budynku o zaakcentowanych narożnikach – wieżach. Tu i ówdzie, między oknami wprowadzony został bardzo oszczędny detal, daleko odbiegający od pierwotnych szkiców w duchu renesansu.
Dodajmy jeszcze w tym miejscu, że w 1955 r. zamierzano też otoczyć pergolami sam wykop kolejowy. Trudno powiedzieć, czy cokolwiek wyszło z tych zamierzeń. Za to wzdłuż północnej strony Alej, pomiędzy Marchlewskiego a Żelazną posadzony został szpaler drzew. Jak długo one przetrwały? Chyba niezbyt długo. Sięgając pamięcią, nie przypominam sobie ani jednego drzewa po stronie parzystej ulicy pomiędzy dworcem a Żelazną. Tymczasem widać je na łamach „Stolicy” z 1955 r.
Drzew nie pamiętam. Za to świetnie zapamiętałem wspomniany na początku neon. Zapalał się i gasł ponad dachem skrzydła bloku kolejowego od strony dworca. Reklamował koleje radzieckie. Był ogromny, wysoki na kilka pięter i zachęcał do podróżowania pociągiem do Moskwy. „Koleje Radzieckie. Z Warszawy do Moskwy w wagonach radzieckich wygodnie, atrakcyjnie, punktualnie” – głosił. W gruncie rzeczy był reklamą absurdalną. Moskwa to jednak nie Bułgaria i w czasach PRL-u nie wyjeżdżały do niej tłumy Polaków. Na wyjazd do ZSRR zawsze trzeba było mieć potwierdzone urzędowo zaproszenie. Polacy masowo przejeżdżali przez ZSRR jedynie tranzytem w drodze do Rumunii i Bułgarii. Autem trasa wiodła wyznaczoną marszrutą przez kawałek Ukrainy i to w zasadzie tylko w latach 70.
Neon na bloku kolejowym świecił na czerwono. Zanim rozpoczęto budowę nowego Centralnego, widać go było m.in. z peronów starego dworca mieszczących się w otwartym wykopie. Po 1975 r. najlepiej było go obserwować z przystanków tramwajowych przed dworcem. I to z tego miejsca najlepiej go pamiętam,
Przetrwały po nim jedynie zdjęcia. Wciąż też można neon oglądać w pierwszym odcinku serialu telewizyjnego „Czterdziestolatek”.