Na ścianie szczytowej socrealistycznego budynku SGH pojawił się mural autorstwa Tytusa Brzozowskiego. Po wizerunku słynnego trenera piłkarskiego Kazimierza Górskiego jest to druga tak duża kompozycja malarska przy ulicy Madalińskiego na warszawskim Mokotowie.
Mural poświęcony jest drugiemu prezydentowi II RP Stanisławowi Wojciechowskiemu, związanemu z uczelnią. Nosi tytuł „Stanisław Wojciechowski, prezydent z SGH” i to dzięki inicjatywie tej uczelni powstał.
– Na fasadzie budynku umieściliśmy tablicę informacyjną o prezydencie Wojciechowskim. Pomysłodawcą muralu jest Mateusz Małyska. Zwrócił uwagę, że tablica jest dla starszych. Do młodych lepiej dotrzeć muralem – opowiadał podczas odsłonięcia kompozycji rektor SGH dr hab. Piotr Wachowiak.
Autor Tytus Brzozowski, malarz akwarelista, dał się już poznać z szeregu kompozycji odwołujących się do architektury i wizerunku rozmaitych budowli. Głównie Warszawy. Przypomnijmy, że to jego dziełem jest np. całkowicie pokryty kompozycjami budynek przy ul. Wschowskiej 10 na Woli. Inne jego kompozycje zobaczymy m.in. przy Chmielnej 120, Grochowskiej 215, Próżnej 12 i Kijowskiej 1. Ta ostatnia na ścianie szczytowej wieżowca mieszkalnego z lat 70. Jest ogromna i doskonale ją widać zarówno z ulicy, jak i przejeżdżających pociągów.
Artysta w swoich pracach zestawia sylwetki gmachów, tworząc wielobarwne, optymistyczne w nastroju sceny z pogranicza rzeczywistości i fantastyki. Wnoszą one wiele koloru w szarą przestrzeń warszawskich ulic. Na muralach obok budynków często pojawiają się syntetycznie ujęte, uproszczone postaci ludzkie, malowane w bardzo autorski sposób.
Zarówno nowy mural przy Madalińskiego, jak i wcześniejsze kompozycje artysta wykonał, używając oddychających farb, neutralizujących m.in. tlenki azotu i obniżających zanieczyszczenie powietrza formaldehydem. Dodatkowymi zaletami farb jest zapobieganie gromadzeniu się wilgoci wewnątrz ścian, a także profilaktyka rozwoju pleśni i zarodników grzybów.
Mural na bocznej ścianie budynku przy Madalińskiego u zbiegu z Sandomierską przedstawia rozmaite budowle związane z biografią Wojciechowskiego. Nie tylko warszawskie. Ukazuje w ten sposób drogę życiową polityka, działacza spółdzielczego i naukowca urodzonego w 1869 r. w Kaliszu. Jednak okazją do powstania muralu stała się setna rocznica wyboru Stanisława Wojciechowskiego na prezydenta RP. Miało to miejsce w dramatycznych okolicznościach. Przypomnijmy je.
Początek dramatu miał miejsce 4 grudnia 1922 r. Na spotkaniu w dawnym Pałacu Namiestnikowskim (dziś Prezydenckim) przy Krakowskim Przedmieściu Naczelnik Państwa Józef Piłsudski oświadczył zebranym posłom i senatorom, że nie zamierza kandydować w wyborach prezydenckich. Był mężem stanu. Szukał kandydata kompromisu, którego mogłaby zaakceptować zarówno prawica, jak i lewica. Takim kandydatem był Stanisław Wojciechowski, dawny towarzysz Piłsudskiego. Od 1892 działacz PPS-u. Niestety zamierzenie Piłsudskiego nie powiodło się. Gdy 9 grudnia 1922 r. Zgromadzenie Narodowe, czyli połączone izby Sejmu i Senatu zaczęło wybierać prezydenta, w kolejnych głosowaniach kandydatura Wojciechowskiego niespodziewanie przepadła. Na placu boju pozostali: Gabriel Narutowicz, dotychczasowy Minister Spraw Zagranicznych i kandydat prawicy Maurycy Zamoyski.
Obaj byli patriotami, konserwatystami, ludźmi dobrze zapisanymi dla Polski. W gruncie rzeczy nie bardzo się różnili. Zamoyski jako wielki obszarnik był jednak nie do przyjęcia dla ludowców. Narutowicz, polityk o pewnych sympatiach lewicowych – był nie do zaakceptowania dla Narodowej Demokracji. Zamiast kandydata kompromisu, wybierano między kandydaturami prowokacyjnymi. Co paradoksalne, Narutowicz do kandydowania się nie rwał. Sam popierał ordynata Zamoyskiego. Ostatecznie jednak uległ namowom. Wygrał w piątym głosowaniu. Na Zamoyskiego oddano 227 głosów, na Narutowicza 289. O jego zwycięstwie ostatecznie zadecydowały głosy posłów mniejszości narodowych i lewicy.
Wystarczyło to do rozpętania dzikiej nagonki na prezydenta. „W wyborach stanęło przeciwko sobie dwóch szlachciców, na jednego z nich musiały paść głosy posłów mniejszościowych. Ale przedstawiciele mniejszości popełnili błąd. Za ten błąd zapłaciły mniejszości, a zwłaszcza Żydzi. Zapłaciła Polska. Gdyby posłowie mniejszościowi mieli instynkt polityczny, rozłożyliby głosy na każdego z kandydatów. Nie byłoby wówczas mowy o narzuceniu elekta przez niepolskie czynniki. Ale blok mniejszościowy chciał pokazać swą siłę. I pokazał. Odniósł zwycięstwo, ale to było zwycięstwo pyrrusowe” – piszą Janusz Pajewski i Waldemar Łazuga w książce o Narutowiczu.
Dalszy ciąg jest dobrze znany. Narutowicz 11 grudnia 1922 r. złożył ślubowanie, ulica szalała. Narodowa Demokracja organizowała wielkie manifestacje przeciwko prezydenturze Narutowicza. Przeciwna strona w jego obronie. Dochodziło do starć miedzy manifestantami. Padali ranni i zabici. 14 grudnia Narutowicz przybył do Belwederu, gdzie miał miejsce akt przekazania mu władzy przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Dwa dni później w trakcie wizyty w gmachu Zachęty Narutowicz został zastrzelony. 19 grudnia miał miejsce uroczysty pogrzeb Narutowicza. 20 grudnia odbyły się kolejne wybory. Tym razem prezydentem został kandydat kompromisu, czyli Stanisław Wojciechowski.
Wróćmy do samego muralu. Jak opowiadał w trakcie odsłonięcia muralu jego autor Tytus Brzozowski, jest to jego pierwszy mural na Mokotowie. Jego projekt został pomyślany jako „ścieżka życia” Stanisława Wojciechowskiego, którego autor odbiera jako głębokiego patriotę o niezłomnym charakterze. Trochę jak w grze planszowej natrafiamy tu na kolejne etapy. Ilustrowane są one kolejnymi budowlami. Wylicza je Tytus Brzozowski. Czasy szkolne w Kaliszu. Studia na Uniwersytecie Warszawskim. Czasy konspiracji i emigracji Wojciechowskiego zilustrowane zostały trzema budowlami w Zurichu, Londynie i Paryżu. Z kolei gmach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych odnosi się do jego stanowiska ministra MSW, które objął już w niepodległej Polsce w 1919 r. w rządzie Ignacego Paderewskiego. Dalej Zamek Królewski i Belweder, związane z jego wyborem na prezydenta w 1922 r.
Jedną z kluczowych scen jego życia jest scena spotkania Wojciechowskiego z Józefem Piłsudskim na moście Poniatowskiego w dniach zamachu majowego w 1926 r. Wreszcie ukazane są gmachy SGGW i SGH, z którymi związany był Wojciechowski. Autor dokonał tu świadomego uwspółcześnienia, pokazując gmach główny projektu Jana Witkiewicza „Koszczyca”, który powstał dopiero po wojnie, gdy Wojciechowski już nie żył.
„Ścieżkę życia” kończą dwa dość skromne budynki. Willa przy Langiewicza na Ochocie, gdzie Stanisław Wojciechowski zamieszkał po zamachu majowym i gdzie mieszkał aż do spalenia budynku przez Niemców w czasie powstania warszawskiego. I dom w Gołąbkach pod Warszawą, gdzie zmarł 9 kwietnia 1953 r. Dziś w domu w Gołąbkach mieszka jego prawnuczka Małgorzata Kidawa-Błońska, która była obecna na odsłonięciu muralu.