Pierwszy, wielki ruchomy neon w Warszawie zapłonął w 1936 roku. Widniał na dachu wysokiej kamienicy przy placu pięciu rogów, w widłach ulicy Szpitalnej i Zgoda. Reklamował koniaki „Montbel i Marteau”.
Jerzy S. Majewski, Julia Majewska
Plac pięciu rogów, dziś modernizowany, należał przed 1939 roku do najbardziej ruchliwych w stolicy. Samochody, autobusy, tłumy na chodnikach, sklepy, dom towarowy, kawiarnie. Idealne miejsce na zamontowanie wielkiej reklamy świetlnej, widocznej na dachu budynku w perspektywie ulicy Brackiej. Sama kamienica była wielkomiejska, pięciopiętrowa i powstawała etapami, pnąc się w górę. Najpierw dwupiętrowa o wystroju z przewagą elementów neorenesansowych, potem zwieńczona efektownym, mansardowym dachem, pod którym przez jakiś czas miał swą pracownię Aleksander Gierymski. Wreszcie, po tym jak w 1900 roku dom kupili za 136 tysięcy małżonkowie Gronowscy, mansarda przestała być mansardą, a dom urósł o kolejne piętra.
Kamienicę zawsze cechowały dwie dłuższe elewacje od ulic Zgoda i Szpitalnej oraz krótsza, zaledwie trzyosiowa od Chmielnej i placyku pięciu rogów (ta nazwa nigdy nie funkcjonowała oficjalnie). Na parterze kamienicy zawsze było tłoczno. Tutaj działała bowiem cukiernia Szwajcarska. W latach 30. XX wieku czynna już od godziny szóstej rano do północy. Pełna dziennikarzy z redakcji gazet zajmujących wyższe piętra budynku. Wśród nich, tuż przed wybuchem wojny królował Lucien Ropquigny, od 1937 roku redaktor naczelny Echo de Varsovie, dobrze znany wielu ówczesnym warszawiakom także z lekcji języka francuskiego prowadzonych przez radio.
Cukiernię założył w roku 1906 Karol Briesemeister w miejscu starszej cukierni Starorypińskiego. Za kasą często siedziała jego żona, która zdawała się zarządzać finansami. Szwajcarska nazywana bywała cukiernią na pięciu rogach. Wnętrze złożone było z kilku pomieszczeń. W końcu lat trzydziestych sprawiało wrażenie nieco staroświeckie. Wielkie lustra, kanapki i krzesła obite pluszem bordo, wiktoriańskie żeliwno-drewniane stoliki o marmurowych blatach i wielki orzechowy bufet biegnący przez całą salę. Cukiernia miała też pokój damski z mebelkami w tonie różowym i o trzech lustrach – dla wygody pań. Na bufecie, za szkłem piętrzyły się i błyszczały lukrem ciastka. Ich zapach, pomieszany z dymem papierosowym i aromatem kawy uderzał wchodzących od progu. Do Szwajcarskiej przychodziło się też na małe pączki, niewielkie drożdżówki, torty, tradycyjne ciasta, paszteciki i pitną czekoladę. Tuż przed wojną zamówiono nowe meble i zamierzano zmodernizować wnętrze.
Na fotografiach z lat 30. widać, że pod półkolistym balkonem, w wąskiej elewacji od strony Chmielnej, widniał lapidarny napis neonowy SZWAJCARSKA. Nie był on jedyny. Piętro wyżej, na balustradzie balkonu pierwszego piętra świecił kolejny neon z napisem „Gazeta Polska”. Tu bowiem mieściła się redakcja tego dziennika. Jednak imponujące rozmiary miała dopiero wielka reklama świetlna na dachu kamienicy.
Kamienica usytuowana w widłach ulic była znakomicie eksponowana i idealnie nadawała się na zamontowanie na jej dachu ogromnej reklamy świetlnej. Tak stało się już w 1928 roku, kiedy to na dachu budynku zajaśniała wielka reklama Chevroleta z logotypem marki i napisami „CHEVROLET” oraz pod znakiem firmowym „WYRÓB GENERAL MOTORS”. W metalowych kasetonach nie zamieszczono jednak szklanych rurek z gazem, lecz zwykłe żarówki. Nie był to zatem neon, ale reklama świetlna. Działała do połowy lat 30. ubiegłego stulecia.
Stuprocentowy już neon koniaków „COGNAC MONTBEL MARTEAU” zaświecił w tym samym miejscu w roku 1936. Był co najmniej czterofazowy. Wyobrażał butelkę, która przechylając się opróżniała się z płynu przelewającego się do stojącego obok kieliszka.
Jarek Zieliński w swojej pionierskiej książce o warszawskich neonach rekonstruuje kolorystykę oraz cztery fazy pochylania się butelki. Nie do końca trafnie udało mu się określić jednak wszystkie fazy i kolory. Nie znał bowiem jeszcze kolorowej fotografii neonu, na którą udało się nam trafić. Zresztą sami mamy pewne wątpliwości. Czy zdjęcie przedstawia fazę, w której nie zapalił się jeszcze napis „MONTBEL”, umieszczony nad napisem „COGNAC”, czy też może jeszcze go w tym czasie nie było i został zamontowany później. Ta druga wersja wydaje się nam jednak mniej prawdopodobna.
Neon zarówno formalnie, jak i pod względem funkcji wpisuje się w charakter pozostałych instalacji neonowych, które pojawiały się w Warszawie od 1926 roku (montaż pierwszego warszawskiego neonu) aż do drugiej wojny światowej. W przeważającej mierze były to instalacje dachowe złożone ze stylizowanego, często uproszczonego znaku graficznego odwołującego się do logotypu marki, którego integralną część stanowił napis o klarownym liternictwie.
Warto w tym miejscu przywołać neon browarów Haberbusch i Schiele, zamontowany na dachu tzw. willi Marconiego u zbiegu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich, czy browaru „Żywiec” z dachu kamienicy Lotha, usytuowanej po przeciwnej stronie. Były to neony monumentalne, dobrze widoczne w przestrzeni miejskiej, miały bowiem pełnić określoną rolę – reklamować. Instalowane w strategicznych miejscach miasta, przyciągały wzrok przechodniów, pełniąc funkcję „żołnierzy” w konkurencyjnej walce toczącej się na polu wolnego rynku, którą to rolę dziś przejęły prymitywne, wielkoformatowe billboardy.
Reklamy te były poprawne wizualnie, chociaż ciężkie, powtarzalne i pozbawione artystycznego sznytu, charakterystycznego dla neonów okresu PRL-u, projektowanych często przez znakomitych artystów plastyków czy architektów i traktowanych jako dzieła sztuki, pełniące w przestrzeni miejskiej przede wszystkim funkcję dekoracyjną. Trzeba jednak przyznać, że neon koników Montbel i Marteau wyróżniał się urodą oraz pomysłowością konstrukcji. Uroda butelki, jak i kieliszka do szampana objawiała się przede wszystkim w prostocie formalnej. Zjawisko napełniania się kieliszka i opróżniania butelki osiągnięte dzięki stopniowemu zapalaniu się i gaśnięciu poszczególnych rurek neonowych wprowadzało do instalacji ruch. Znakomitość tego neonu to wyczucie tematu reklamy i dynamiki wizualnej. Ten zabieg formalny pozwolił na wizualne odniesienie się do dynamiki i ruchu nocy w wielkim mieście. W pewnym sensie więc, poprzez swoją formę i treść, stanowił obietnicę udanego wieczoru w mieście pełnym możliwości – Warszawie.
Przed 1939 rokiem ruchoma reklama Cognac Montbel Marteau z kamienicy w widłach Zgoda i Szpitalnej znalazła naśladownictwo w postaci świetlnej butelki reklamującej brandy i likiery Stock zamontowanej ponad ścianą szczytową kamienicy przy Marszałkowskiej 99. Reklama ta jednak była najprawdopodobniej nieruchoma. Dodajmy, że neon ten stanowił niejako tło dla wielu innych reklam świetlnych, płonących na dachu dużo niższej willi Marconiego przy Marszałkowskiej 101.
We wrześniu 1939 roku podczas bombardowania miasta kamienica u zbiegu Zgoda i Szpitalnej została trafiona bombą i jej ostatnie kondygnacje wraz z konstrukcją neonu runęły na bruk. Wnętrze zaś domu wraz z kawiarnią Szwajcarską spłonęły. W czasie okupacji mury kamienicy zostały rozebrane do wysokości gzymsu koronującego drugiego piętra. Dopiero w początku lat 60. XX wieku w miejscu kamienicy stanął 11-kondygnacyjny budynek pensjonatu „Zgoda”. Do jego przeszklonego, dwukondygnacyjnego przyziemia powróciła kawiarnia oraz bar kawowy o ekshumowanej nazwie Szwajcarska. Rzecz jasna, uspołeczniona, nie miała nic wspólnego z rodziną Briesemeistrów.
Sam budynek zaprojektowany przez architektów Zygmunta Stępińskiego i Andrzeja Ileckiego otrzymał indywidualnie zaprojektowaną konstrukcję w betonach „sypanych”. Projektował ją inżynier Karwowski. Czyżby pierwowzór serialowego czterdziestolatka?
Wracając do opowieści o neonach, kilka lat po powstaniu budynku na jego dachu zamontowano duży neon „FOTO OPTYKI” z efektownym, tęczowym pryzmatem. Napis „Foto-optyka” miał tuż obok swoją mniejszą wersję. Mieścił się nad wejściem do sklepu fotograficznego przy Brackiej, który działał jeszcze kilkanaście lat temu. Dziś nie ma śladu ani po sklepie, ani po neonach.