Warszawa zawsze miała swoją „skyline”, czyli panoramę rysującą się na tle nieba. Współcześnie jest to panorama niezwykle dynamiczna. Jej fotografie sprzed dwóch czy trzech lat są już historią
W połowie XVII wieku panoramę Warszawy szkicował Erik Dahlbergh. Architekt, inżynier, fortyfikator i rysownik podążający w głąb Rzeczpospolitej w ślad za armią szwedzką. Warszawską „skyline” wyznaczały wtedy wieże kościołów, Zamku Królewskiego, ratusza Starej Warszawy oraz magnackich pałaców rozciągniętych wzdłuż skarpy. W pierwszych latach XX stulecia najwyższą budowlą Warszawy była dzwonnica soboru na Placu Saskim (dziś Piłsudskiego). Została rozebrana zanim jeszcze w 1926 r. zburzono sam sobór.
Lata 30. XX w. to w panoramie miasta dominacja 16-piętrowego Prudentialu. Jednego z najwyższych budynków ówczesnej Europy. Był osamotniony konkurując jedynie z wieżą PAST-y, czyli dawnej centrali telefonicznej Cedergena z 1910 r. Ale w latach 40. XX w. miała wyrosnąć mu konkurencja. W 1939 r. zgodnie z projektem Bohdana Pniewskiego trwała już budowa kolejnego wieżowca przy placu Unii Lubelskiej. Miał mieć ponad 20 pięter i pomieścić studia radiowe oraz telewizyjne. Nie powstał, gdyż jego budowę przerwała wojna. A potem, po wojnie na kilka dekad absolutną hegemonię zdobył Pałac Kultury i Nauki oddany do użytku w 1955 r.
Dziś Pałac traci swoje znaczenia w wertykalnej panoramie centrum Warszawy, choć w moim przekonaniu (po odrzuceniu dawno przebrzmiałej warstwy ideologicznej) wciąż pozostaje najwartościowszym architektonicznie wysokościowcem stolicy. Niebawem przestanie też być najwyższym z budynków w panoramie miasta. Rozkręca się budowa wieżowca Chmielna Bussines Center przy Chmielnej za narożnikiem z Al. Jana Pawła II naprzeciwko Dworca Centralnego (projekt sir Norman Foster). Nie chcę w tym miejscu oceniać ani architektury budynku, ani jego wysokości w tym miejscu, choć wolałbym, aby miał on wyrównaną wysokość z wieżowcami Zachodniego Centrum Warszawy. Zwracam tylko uwagę na dynamikę zmian zachodzących w panoramie centrum i zmniejszającą się w niej rolę Pałacu Kultury. Już dziś, gdy spoglądamy na panoramę miasta od zachodu, północy czy południa, PKiN nie odgrywa kluczowej roli. Znika obok wysokich budynków stojących na zachód od niego.
W panoramie Warszawy kluczowe jest za to utrzymanie gradacji. A to oznacza, że żadnych wysokich budynków nie powinno się wznosić na wschód od Marszałkowskiej, a właściwie od Pałacu Kultury. Dalej, na zachód od Emilii Plater po Towarową, na terenie dzisiejszej dzielnicy Wola można budować wysoko.
Mam dość krytyczny stosunek do wysokościowców. Jednak nie potrafię się oprzeć ich magii. Gdy wędruję po mieście z aparatem, fotografuję wysokie budynki, które nagle pojawiają się w perspektywie ulic. Te ujęcia są tym bardziej dla mnie cenne, że panorama nieustanie się zmienia. Dziś rosną w niej kolejne wieżowce. Nie tylko wspomniana Chmielna Bussines Center, ale też wysokościowce przy Rondzie Daszyńskiego („Ghelamco”, a w przyszłości też „Skanska”, która na razie w miejscu dawnych budynków „Ruchu” buduje kilkunastopiętrowy biurowiec), wysokościowiec mennicy przy Żelaznej u zbiegu z Prostą. Planowana jest wreszcie budowa kolejnego drapacza przy Emilii Plater, w miejscu rozebranego przez firmę Griffin pawilonu „Emilia”.
O ile władza nie zafunduje nam gwałtownego krachu i załamania gospodarki, wieżowce te za dwa czy trzy lata staną się kolejnymi elementami nieustannie zmieniającej się panoramy miasta.