Iluminowany nocą gmach dworca kolejowego był pierwszą monumentalną budowlą, jaką ujrzałem w dawnym Stalingradzie. Jego socrealistyczna architektura zapada w pamięć. Miał witać przybyszów do miasta odbudowanego ze zniszczeń w duchu „stalinowskiego empire”.
Dworzec, dziś odrestaurowany, stanowił jeden z pomników zwycięstwa w bitwie stalingradzkiej. Jednak najnowsza historia gmachu we współczesnej Rosji kojarzy się z tragicznymi wydarzeniami sprzed zaledwie kilku lat.
29 grudnia 2013 r. pod bramkę pirotechniczną w głównym wejściu dworca kolejowego podszedł dziwnie zachowujący się mężczyzna. Chciał dostać się do środka. Zwrócił na niego uwagę młody, niespełna trzydziestoletni sierżant policji Dymitrij Aleksandrowicz Makowkin. Tego dnia miał dyżur przy wejściu. Wkrótce po nowym roku ze swoją dziewczyną Anastazją planowali ślub. Zaniepokojony rzucił się na mężczyznę. Zdołał go objąć i wtedy nastąpiła eksplozja. Trudno powiedzieć, czy Makowkin stłumił nieznacznie impet eksplodującej bomby o sile 10 kg trotylu. Tak przynajmniej opowiadają mi mieszkańcy miasta. Uznano go za bohatera, a na jego pogrzeb przyszły setki osób. Akt terroru w głównym wejściu na dworzec spowodował jednak śmierć nie tylko zamachowca i policjanta, ale też szesnastu innych osób. Część z nich zmarła już w szpitalu. 50 innych odniosło rany. Wybuch spowodował wybicie okien w całym dworcu oraz wyrwanie w nim wielu drzwi.
– Dobrze pamiętam tamte dni. Najpierw w październiku usłyszałem o wybuchu bomby w autobusie miejskim. Nie podano wtedy nazwy miasta. Ale dość szybko okazało się, że stało się to u nas. To był szok. Minęło kilka miesięcy i tuż przez Nowym Rokiem doszło do kolejnej eksplozji. Tym razem na dworcu. Minął zaledwie dzień, gdy 30 grudnia miał miejsce następny zamach, w trolejbusie linii 15A. Nowy rok 2014 w Wołgogradzie witaliśmy w ponurych nastrojach – opowiada mi przewodnik po mieście. Podobne opowieści słyszę jeszcze od kilku innych osób. Ostatni z zamachów w trolejbusie 30 grudnia 2013 r. spowodował śmierć aż szesnastu osób.
– Strasznie się wtedy bałam. Gdy wychodziłam do pracy, żegnałam się z życiem. Liczyłam sekundy do jej zakończenia. Zamachowcem mógł być prawie każdy. Wtedy, w październiku, w autobusie wysadziła się przecież kobieta, ekstremistka z Kaukazu. Dziś już o tym nie myślę. Chcę zapomnieć – opowiada mi jedna z bileterek w wołgogradzkim, szybkim tramwaju miejskim. Do zamachu na dworcu przyznała się jedna z grup terrorystycznych z Dagestanu.
Dziś, gdy wchodzę na dworzec, muszę przejść przez specjalnie zbudowaną śluzę. Procedura jak na lotnisku, choć nieco łagodniejsza. Podobna zresztą do sposobu wchodzenia na perony dużych dworców kolejowych w Hiszpanii, gdzie do najbardziej krwawego aktu terroru doszło w roku 2004 r. na dworcu Atocha w Madrycie. Śluzy w Wołgogradzie to dwa oddzielne budynki stojące nieco z boków dworca. Wejście główne jest zamknięte, a sam dworzec odgrodzony wysokim płotem od placu, przy którym się wznosi.
Na Polakach socrealistyczny gmach dworca z lat 1951-54 może sprawić wrażenie miniaturowego Pałacu Kultury. Nocą jest chyba najbardziej iluminowaną budowlą miasta. W moim przekonaniu jego architektura z wieżą w korpusie centralnym zwieńczoną widoczną z daleka iglicą odwołuje się głównie do wzorca wypracowanego jeszcze przed rewolucją w Dworcu Kazańskim w Moskwie. Powstał on w latach 1913-16 według projektu Alieksieja Szczusiewa. Wyniosła wieża dworca Kazańskiego inspirowana jest wieżą Kremla w Kazaniu. I to właśnie z dworca Kazańskiego do dziś można odjechać z Moskwy w kierunku Wołgogradu.
Historia dworca jest jednak znacznie starsza od budynku z lat 50. XX w. Sięga XIX wieku, kiedy to Wołgograd nie był Wołgogradem, ani nawet Stalingradem, lecz Carycynem. Dworzec powstał już w 1871 r. i z czasem kilkukrotnie go modernizowano. Był to obiekt o stosunkowo dużej skali. Przypominał z zewnątrz rozległy pałac z korpusem środkowym i bocznymi skrzydłami. Wieńczyły go charakterystyczne kopuły.
Warto w tym miejscu dodać, że lata 60. i 70. XIX w. były czasem, gdy w imperium rosyjskim na potęgę budowo drogi żelazne, a na ich realizacji wyrastały fortuny. Swój udział w pracach projektowych i budowlanych dróg żelaznych miała armia polskich inżynierów i specjalistów. W chwili gdy otwierano nowy dworzec w Carycynie z miasta nad Wołgą można już było dojechać koleją do Moskwy. Ponad pół wieku później, 10 kwietnia 1925 r. Carycyn stał się Stalingradem, dworzec zaś otrzymał oficjalną nazwę „Stalingrad-1”.
To o ten dworzec w trakcie bitwy Stalingradzkiej trwały zaciekłe walki. Były dni, kiedy kilkukrotnie jego ruiny przechodziły z rak do rąk. Już 23 sierpnia 1943 r. podczas niemieckiego nalotu dywanowego dworzec „Stalingrad-1”został zbombardowany.
Ofensywę na miasto Niemcy przypuścili 13 września. Od tego dnia datuje się początek bitwy stalingradzkiej. Jak czytamy w książce Janusza Piekałkiewicza „Stalingrad. Anatomia bitwy” (tłumaczenie na polski Ryszard Turczyn) o świcie 14 września pełniący obowiązki dowódcy 62 armii sowieckiej gen. Kryłow, rozpoczął przeciwuderzenie, które załamało się pod ogniem niemieckich 295 i 71 dywizji piechoty. „71 dywizja zaskakującym szturmem przebija się przez centrum miasta do Wołgi (…)” – czytamy. W meldunkach z walk o Dworzec Główny napływających do sztabu 62 armii można m.in. przeczytać: „Godz. 8 dworzec w rękach nieprzyjaciela. Godz.8.40. Dworzec w naszych rękach. Godz. 9.40. Nieprzyjaciel ponownie opanował dworzec. Godz. 13.20. Dworzec nasz”. Podobnie było w kolejnych dniach.
Ostatecznie Niemcy umocnili się na terenie dworca w końcu września 1942 r. Trzymali na nim swoje pozycje do stycznia 1943 r. W końcu tego miesiąca ponad wypalonymi i rozłupanymi murami załopotała flaga sowiecka ustawiona przez żołnierzy 422 dywizji. Po zakończeniu walk dworzec wraz ze wszystkimi instalacjami, torami, rozjazdami oraz budynkami był ruiną. Jednak już w lipcu 1943 r. odjeżdżały z niego pociągi, a wkrótce obok ruin stanął tymczasowy dworzec drewniany.
Swego rodzaju pamiątką po tamtych czasach jest stojąca przed fasadą dworca fontanna z korowodem dzieci (ustawiona w latach 30. XX w., stała w nieco innym miejscu). Jest ona nieco powiększoną kopią oryginału. Tę samą fontannę oglądamy zarówno na zdjęciach zniszczonego Stalingradu, jak też w głośnym niegdyś filmie „Wróg u bram” Jean-Jacquesa Annauda.
Jak wspominałem, obecny dworzec wzniesiony został w latach 1951-54. Jego projektantami byli architekci Kurowski i Bryskin oraz inżynier konstruktor Kadylnikow. Pomimo pompierskiej dekoracyjności (do oblicowania elewacji wykorzystano m.in. granit, zaś we wnętrzach obficie zastosowano marmur) jest budowlą dość typową, zaś jego charakterystyczna wieża zegarowa przypomina zarówno m.in. wieżę dworca kolejowego w Brześciu nad Bugiem, jak też dworca morskiego w Soczi. Wysoka na 67 metrów bez wątpienia pełniła funkcje symboliczne. Ikonografia budynku miała przypominać zarówno o zwycięstwie bolszewików nad białymi w wojnie domowej, jak też o pokonaniu Niemców w bitwie Stalingradzkiej.
Wystarczy spojrzeć na główne wejście. Z boków pompatycznych schodów widnieją ogromne (wysokie na pięć metrów) płaskorzeźby z grupami kłębiących się postaci. Po lewej to sceny z czasów wojny domowej. Z prawej wyobrażono bohaterów obrony Stalingradu. Są zwycięzcami. U ich stóp wala się deptany przez nich hitlerowski sztandar. Ale jest też miejsce na stalinowski pokój. Oto, wysoko ponad wejściem widnieje potężna kompozycja rzeźbiarska z wyobrażeniem „Apoteozy pracy”, gdzie alegoria Ojczyny ukazana jest z wieńcem laurowym. Towarzyszy jej lud: robotnicy, robotnice i dzieci.
Architektura wnętrz jest przy tym na swój sposób eklektyczna. Gówna hala pod wieżą, przed wejściem do której w 2013 r. miał miejsce zamach terrorystyczny – wyraźnie odwołuje się do rotund w wielkich rosyjskich pałacach doby klasycyzmu. Z kolei boczne sale poczekalni i kas zaprojektowano z nieomal barokowym rozmachem. Koniecznie trzeba do nich wejść i zadrzeć głowę do góry. Niczym stacje metra w Moskwie sufity zdobią tu potężne plafony. Jak w barokowych z kolei pałacach symbolizują czasy wojny i pokoju. Plafon ze scenami z wojny domowej w 1918 r. oraz z walk z Niemcami o Stalingrad w 1943 widnieje ponad poczekalnią. W jednej ze scen z 1918 r. wyobrażony został Stalin przekazujący czerwony sztandar przedstawicielom miasta. Dworzec ukończony został jednak już po śmierci dyktatora. Gdy zaś jego kult został potępiony, postać Stalina została zastąpiona robotnikiem ubranym w płaszcz. Dziś po renowacji plafonu ponownie możemy zobaczyć tu Stalina.
Z kolei drugi plafon znalazł się ponad pomieszczeniem mieszczącym pierwotnie kasy biletowe. Tu pod datą 1952 zobaczymy otwarcie kanału Wołga – Don wraz z datą 1961 i budowę hydroelektrowni na Wołdze. Autorami obydwu byli malarze Striełkow, Merpert i Kryłow. Dekoracje malarskie znajdują się też w innych pomieszczeniach. Niestety z powodu remontu były zamknięte i ich nie zobaczyłem.