Polska pięknieje w oczach, a proces ten wyraźnie przyśpieszył od chwili, gdy nasz kraj stał się członkiem Unii Europejskiej. Nie zauważamy tego na co dzień, ale wystarczy spojrzeć na fotografie sprzed kilkunastu lat, by przekonać się, jak wielkie zmiany zaszły w przestrzeni polskich miast.
Nie wszystko jest jednak aż tak wspaniałe. Przestrzeń polskich miast nadal dewastowana jest bazarową estetyką rodem z lat 90. XX wieku, chaosem przestrzennym, koszmarnymi reklamami wielkoformatowymi i nieuporządkowanym parkowaniem. Nie do przewalczenia jest przepis obowiązujący w innych krajach, a zabraniający parkowania na chodnikach. Władze mało którego, polskiego miasta zdobyły się na usunięcie, czy też radykalne ograniczenie ruchu samochodowego w centrum.
Tu jednym z irytujących przykładów może być Zamość, gdzie już kilka lat temu, po zmianie prezydenta odrestaurowana starówka zamieniła się w niechlujny parking. Samochody pozostawiane są niemal na wszystkich ulicach, dewastując chodniki. Tymczasem historyczny Zamość ma powierzchnię znaczka pocztowego. Przemierzenie go w obrębie nowożytnych fortyfikacji, wraz z przecięciem Rynku zajmuje kilka minut. Zgodę na parkowanie na tak miniaturowej Starówce można wytłumaczyć chyba tylko wioskowymi kompleksami włodarzy miasta, dla których samochód stał się fetyszem.
Na moim blogu w nowym cyklu „brzydota miast” zamierzam wskazywać to, co jest w nich brzydkiego i irytującego. Na pierwszy ogień idą Katowice. Od razu zaznaczam, że są one jednym z moich ulubionych miast w Polsce. Mój stosunek do Katowic nacechowany jest ciepłymi uczuciami i jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Katowice pomijane zwykle na trasie wycieczek po Polsce, pociągają mnie atmosferą i architekturą. Secesja, modernizm lat 30. XX wieku, a także czasy socmodernizmu i współczesność pozostawiły tu po sobie dzieła wybitne. Wystarczy wspomnieć szeregi luksusowych kamienic sprzed 1939 r., drapacz chmur przy ul. Żwirki i Wigury, czy wznoszący się obok kościół garnizonowy. Czasy PRL-u to m.in. „Spodek” i „Superjednostka”. Pierwszy z budynków, mieszczący halę widowiskową i przypominający latający statek, jest moim zdaniem najwybitniejszą kreacją architektoniczną i konstrukcyjną lat 60. w Polsce. Drugi z budynków to mieszkalny mrówkowiec. Tyleż fascynujący, co przerażający mamucią skalą.
Także czasy najnowsze zaowocowały w Katowicach wyjątkowymi realizacjami. Sztandarowymi są trzy ogromne obiekty zbudowane jeszcze przed objęciem w Polsce rządów przez PiS, i tworzące oś kultury. Zbudowano je w miejscu zlikwidowanej przed laty kopalni Katowice. Zaraz za „Spodkiem” na oś kultury nadziano Międzynarodowe Centrum Kongresowe. Jest to mega obiekt przecięty „doliną” o zielonych zboczach. Przejście przez nią jest prawie jak wycieczka górska, choć może się też ona równie dobrze kojarzyć ze zrekultywowana hałdą. Dalej wznosi się gmach Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia z salą koncertową zamkniętą w skorupie przypominającej bryłę węgla. Wreszcie na zakończeniu osi natrafiamy na Muzeum Śląskie. Budynek, który nie ma w sobie nic z monumentalizmu. Ogromny, ale prawie niewidoczny na zewnątrz, gdyż tak jak kopalnia schowany jest pod ziemią.
Równie zjawiskowymi, współczesnymi obiektami są m.in.: gmach biblioteki Uniwersytetu Śląskiego oraz budynek uniwersyteckiego wydziału Radia i Telewizji. Ten ostatni należy do najlepiej wtopionych w otoczenie obiektów, jakie powstały w ostatnich latach w Polsce. Inną współczesną inwestycją, zakończoną przed kilku laty była przebudowa nawierzchni ul. 3 Maja oraz Rynku. Wyrugowano z nich ruch samochodowy. Jednocześnie, co fantastyczne, pozostawiono tramwaj!
W przestrzeni publicznej Katowic nie brak jednak brzydoty. Irytuje ona od pierwszych kroków po wyjściu z dworca kolejowego. Sam dworzec przed kilku laty został zmodernizowany i przebudowany. Niestety przy okazji zburzona została jego hala pasażerska. Nieremontowana przez lata, lepiła się od brudu. Pozostawała jednak nadal piękna. Zachwycała brutalistyczną architekturą z dachem wspartym na rzędach wysmukłych, żelbetowych filarów – kielichów. Kielichy, owszem, odtworzono, ale tylko kilka z nich można dziś nadal oglądać w pełnej krasie. Reszta znikła w brzuchu dostawionej do dworca galerii handlowej. Aż do bólu banalnej w swojej formie. Opuszczając dworzec, spójrzmy zatem na brzydotę Katowic.