Do Malborka warto przyjechać nie tylko z powodu Zamku. Gmach Nowego Ratusza można zaliczyć do najcenniejszych w Polsce przykładów ceglanego ekspresjonizmu lat 20. XX wieku.
Gmach przetrwał pomimo zniszczenia miasta w 1945 r. Wraz z innymi budynkami wokół placu Słowiańskiego tworzy frapujący kompleks zabudowań z pierwszych dekad XX wieku. Nowy Ratusz zajmuje niemal całą pierzeję placu od strony Nogatu i wznosząc się na skarpie, widoczny jest też z drugiej strony rzeki. Przed 1945 r. stanowił integralny fragment ceglanej panoramy miasta, obejmującej m.in. Zamek Krzyżacki, Stare Miasto (dziś już nieistniejące) i okolice placu Słowiańskiego z górującą ponad nim eklektyczną wieżą ciśnień.
Pośrodku Starego Miasta, dziś zabudowanego blokami mieszkalnymi z lat 60. XX w., zachował się gotycki budynek starego ratusza. Nie jest wielki. Ma charakterystyczny podcień, szczyty schodkowe w bocznych elewacjach i skromną sygnaturkę zamiast wieży. Powstał w drugiej połowie XIV w., modernizowany był blisko sto lat później, już po włączeniu Prus do królestwa polskiego, ale ostateczny kształt nadały mu prace prowadzone na przełomie XIX i XX w. przez dwóch słynnych konserwatorów: Conrada Steinbrechta i Bernharda Schmida.
Nowy Ratusz zbudowany został kilkaset metrów dalej, przy ówczesnym Danziger Platz, wytyczonym już za średniowiecznymi murami miejskimi. Z obu budowli widać było dwie strony istniejącej do dziś gotyckiej Bramy Mariackiej. Kamień węgielny pod budowę nowej siedziby władz położono w roku 1927. Prace trwały do końca 1929 r. Projekt wybrany w konkursie architektonicznym, sporządził architekt Kurt Höpner, dyrektor Baugewerksschule w Wałczu (Deutsch Krone). W trakcie realizacji co jakiś czas przyjeżdżał on do Malborka z Pomorza Zachodniego, prowadząc nadzór budowlany. Tymczasem realizacją na miejscu kierował radca budowlany Mollenhauer.
Podpis pod zdjęciem ratusza, widniejący na pierwszej stronie publikowanego we Wrocławiu czasopisma „Ostdeutsche Bau Zeitung („OBZ”) z października 1930 r. głosi: „Nowy Ratusz starego, krzyżackiego miasta Malbork”. Zdanie to zdaje się streszczać warstwę ideową architektury budynku, który swoją współczesną, ekspresjonistyczną formą zdawał się jednocześnie odwoływać do ceglanej, gotyckiej architektury miasta i jego krzyżackiej przeszłości. Widać przy tym pewne analogie do znacznie mniejszego, starego ratusza: brak wieży, schodkowe szczyty w wąskich elewacjach bocznych, oraz stylizowane na gotyckie, ekspresjonistyczne w formie podcienia. Sam układ przestrzenny nowego budynku, czy ogromne przeszklenie klatki schodowej od strony dziedzińca dowodzą, że architektura ta pod względem funkcjonalnym wyrastała z doświadczeń Bauhausu. Była jednocześnie nowoczesna i tradycyjna, doskonale wpisująca się w klimat architektoniczny miasta. Chyba nie przypadkiem we wspomnianym numerze „OBZ” zdjęcia gmachu ilustrują artykuł pod znamiennym tytułem „Kulturotwórcze zadanie prywatnych architektów”.
O gmachu pisał Artur Dobry w artykule „Architektura Malborka w okresie międzywojennym” (Komunikaty Warmińsko-Mazurskie z 1996 r.): „Powstał potężny, trójskrzydłowy, trzypiętrowy gmach na nieregularnym rzucie, nakryty dwuspadowymi dachami, zakończonymi prostymi, schodkowymi szczytami. Od północno-wschodniej strony skrzydła poprzecznego znalazło się wejście główne w podcieniu o trójkątnie zamkniętych arkadach, a na drugim piętrze od ulicy dwukondygnacyjna sala posiedzeń magistratu. (…) Była to budowla o szerokich płaszczyznach ścian i dachów, z wertykalizmem podkreślonym przez wysmukłe szczyty. Skromny detal ograniczał się do ceglanych fryzów i kamiennych klińców nad oknami drugiego piętra. – pisał Artur Dobry.
Na mnie największe wrażenie wywiera jakość detalu ceglanego oraz ceramiki użytej w portalach zewnętrznych budynku. Elewacje nie są gładkie. Pojedyncze cegły wysunięte są przed lico ścian, nadając im wrażenie światłocienia i trójwymiarowości. W dodatku elewacja zdaje się pulsować w słońcu dzięki wymieszaniu różnych odcieni cegły i wtopienia w mur glazurowanych, wiśniowo-fioletowych zendrówek. Pomimo blisko dziewięćdziesięcioletniego brudu pokrywającego elewacje, efekt wciąż jest znakomity.
Wewnątrz budynku znalazło się aż sto dwadzieścia pomieszczeń biurowych. Największe wrażenie wywierała wielka sala posiedzeń, połączona za pośrednictwem przeszklonych drzwi z mniejszą salą. Utrzymana była już nie w duchu ekspresjonizmu, lecz modnego w tym czasie art deco. Zacytujmy jeszcze raz artykuł Artura Dobrego. „Elementem dekoracyjnym były drewniane boazerie (…) oraz kolorowe oszklenie witrażowe. Witraże przedstawiały herby miast wschodnio- i zachodniopruskich, które znalazły się po I wojnie światowej w granicach Polski i Litwy, a także Hamburga, Gdańska, Sopotu oraz powiatu malborskiego. Okna ufundowane zostały i wykonane przez prof. Burmanna z Akademii Sztuk Pięknych w Królewcu. W budynku, oprócz magistratu, swoją siedzibę miała Biblioteka Publiczna, Miejska Kasa Oszczędności, Szkoła Handlowa i kawiarnia”. Dodajmy, że w Niemczech siedziby Miejskiej Kasy Oszczędności często lokowane były w ratuszach.
Po przejęciu w Niemczech władzy przez narodowych socjalistów w gmachu ratusza w Malborku nie dokonały się większe zmiany. 19 maja 1940 r., kilka miesięcy po upadku Polski, gmach nowego ratusza w Malborku stał się scenerią teatralnego widowiska propagandowego. Zostało ono zorganizowane przez hitlerowskich wielkorządców Hansa Franka, szefa Generalnego Gubernatorstwa, utworzonego z części obszaru II RP, oraz Alberta Forstera, gauleitera (przywódcy okręgu partyjnego NSDAP) okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichsgau Danzig-Westpreussen). Na uroczystość do Malborka zjechały setki urzędników, także z Berlina oraz Królewca i miast wschodniopruskich. Zmobilizowano jednostki wojskowe, Hitlerjugend oraz mieszkańców Malborka. Tego dnia w ratuszu Hans Frank, urzędujący od kilku miesięcy na Wawelu rozpoczynał uroczystość przekazania sztandarów Zakonu Krzyżackiego zdobytych przez Polaków w 1410 r. w czasie bitwy pod Grunwaldem. Był to oczywisty akt propagandowy, niejako pieczętujący ostateczne zwycięstwo Niemców nad Polakami.
Warto tu przypomnieć, że już kilkadziesiąt lat wcześniej, w czasie pierwszej wojny światowej, po rozbiciu w Prusach Wschodnich armii rosyjskiej dowodzonej przez Aleksandra Samsonowa, pamięć o Grunwaldzie wykorzystana została przez nacjonalistyczną propagandę niemiecką. Długotrwałe starcie, w którym poległo około dziesięciu tysięcy żołnierzy niemieckich dowodzonych przez Paula von Hindenburga i Ericha Ludendorfa, oraz ponad trzydzieści tysięcy rosyjskich, zaś sto tysięcy żołnierzy cara trafiło do niemieckiej niewoli, propaganda niemiecka nazwała bitwą pod Tannenbergiem. Tak też od dawna w historiografii niemieckiej nazywana jest Bitwa pod Grunwaldem roku 1410 (Schlacht bei Tannenberg). Ta współczesna bitwa z roku 1914 miała być rzekomym odwetem za klęskę poniesioną przez Zakon Krzyżacki w średniowieczu.
Pomimo oczywistej absurdalności paralela ta trafiała do przekonania niemieckiej opinii publicznej i nikt nie zaprzątał sobie głowy tym, że Krzyżacy w 1410 r. pokonani zostali przez kompletnie innego przeciwnika., nie mającego nic wspólnego z armią rosyjską z początku XX w. W dodatku w XV w. zawziętymi wrogami Krzyżaków i zwolennikami Króla Polskiego byli sami niemieccy mieszkańcy miast Pruskich, którzy ochoczo otwierali bramy miast i zamków przed wojskami Jagiełły, czy potem Kazimierza Jagiellończyka.
Z doświadczenia współczesnej Polski wiadomo, że dla tzw. polityki historycznej prawda historyczna nie odgrywa roli. W roku 1940 propaganda nazistowska grała na tych samych nutach, co machina propagandowa Ludendorfa i zaprzęgniętego w wojnę cesarstwa niemieckiego w latach 1914-18. Średniowiecze (niezgodnie z prawdą historyczną) pojmowane było jako źródło współczesnego, XX-wiecznego nacjonalizmu. Zresztą do pewnego stopnia podobne wątki tkwiły też w ewokującej średniowieczną przeszłość, modernistycznej architekturze Nowego Ratusza w Malborku.
Uroczystość w Malborku w maju 1940 r. miała znaczenie wyłącznie propagandowe. W tym sensie widowisko urządzone przez hitlerowskich wielkorządców, to klasyczny przykład „polityki historycznej”, kreującej nową rzeczywistość i beznadziejnie zanurzonej w sferze symbolicznej. Trudno bowiem powiedzieć, że oto w XX wieku, kilkaset lat po bitwie pod Grunwaldem krzyżackie chorągwie zabrane z katedry wawelskiej powróciły do dawnej stolicy Zakonu Krzyżackiego. „Wracały”, owszem, ale nie autentyczne chorągwie krzyżackie, lecz całkiem nowe uszyte zaledwie kilka lat wcześniej. Chorągwie krzyżackie zdobyte przez Polaków w trakcie walk w latach 1410-1431 i opisane w 1448 r. przez Jana Długosza w „Banderia Prutenorum” już w średniowieczu trafiły do katedry na Wawelu i katedry wileńskiej. Te w Wilnie przepadły bez śladu w 1530 r., w trakcie pożaru. Z kolei na Wawelu chorągwie zawieszono w kaplicy św. Stanisława, skąd stopniowo znikały. Wojciech Krajewski w książce „Trofea Grunwaldzkie” pisze: „Chorągwie krzyżackie zdobyte pod Grunwaldem zaginęły bez śladu w trudnych do ustalenia okolicznościach. Stało się to zapewne na przestrzeni XVII w.”. Jego zdaniem wszelkie wzmianki, że oryginalne chorągwie widziano w różnych miejscach później, to mylne tropy.
W latach 1937-1939, gdy wciąż trwały prace przy urządzaniu reprezentacyjnych wnętrz wawelskich, uszyte zostały kopie 32 chorągwi opisanych przez Długosza. Zawisły na Wawelu pod stropem Sali Senatorskiej, nazywanej też wówczas Salą Honorową Piechoty. Stanowiły jej dekorację przewidzianą w projekcie rekonstrukcji sali autorstwa Adolfa Szyszko-Bohusza z ok. 1936 r. Zanim jesienią 1939 r. Hans Frank zajął komnaty wawelskie, pracownicy zamku ukryli czternaście chorągwi. Resztę Frank postanowił przekazać Forsterowi na zamek w Malborku. Te, które udało się ukryć przed Niemcami, przetrwały. Chorągwie wywiezione do Malborka prawdopodobnie uległy zniszczeniu w trakcie walk o miasto w 1945 r.
19 maja 1939 r. Frank już nie w Nowym Ratuszu, lecz na Zamku w Malborku przekazał dzieło naprawdę bezcenne, czyli wspomnianą już „Banderia Prutenorum” Długosza. Zostało ono zrabowane z Biblioteki Jagiellońskiej. Na szczęście rękopis przetrwał wojnę i obecnie ponownie znajduje się w zbiorach tejże Biblioteki.
Początek 1945 r. przyniósł zagładę znacznej części miasta. Większość mieszkańców Malborka uciekła z domów przed końcem trzeciego tygodnia stycznia. Jeszcze 20 stycznia do miasta na naradę przybył szef SS i nowo mianowany dowódca Grupy Armii „Wisła” Reichsfűhrer Heinrich Himmler. Towarzyszył mu gauleiter Albert Forster i główny dowódca 2. Armii gen. Weiss. Propozycje złożone wówczas przez Himmlera wprawiły generała Weissa w osłupienie. Dowodziły też, że nie ma żadnych szans na powstrzymanie ataku Armii Czerwonej. Przeciwko czołgom, artylerii i piechocie Himmler proponował posadzenie na rowery młodzieży z Hitlerjugend i wyposażenie jej w pancerfausty.
Szturm nastąpił 23 stycznia. Radzieckie czołgi podjęły nieskuteczną próbę wdarcia się do miasta od strony Sztumu. Ostatecznie dzień później przedarły się do miasta od wschodu. Wtedy też zaczął się silny ostrzał miasta. Pomimo słabości obrońców walki trwały na tyle długo, że centrum Malborka wraz z Zamkiem zamieniło się w ruiny. Pożarów na Starym Mieście nie miał kto gasić. Walki o miasto trwały aż do 10 marca. Tymczasem gmach Nowego Ratusza wyszedł z bitwy o Malbork w dobrym stanie. Był ostrzeliwany, zaś ślady uderzeń pocisków artyleryjskich są nadal czytelne na jego ceglanych elewacjach. Przetrwał jednak wraz z częścią zabudowy Danzinger Platz.
Sowiecki komendant miasta ppłk Denisow przekazał władze w mieście polskiej administracji dopiero 3 czerwca 1945 r., choć już 8 maja pojawił się tu polski starosta Augustyn Szpręga. Aż do 1948 w Malborku stacjonował duży garnizon Armii Czerwonej i to Rosjanie sprawowali tu faktyczną władzę, dokonując przy okazji grabieży pozostawionego majątku.
Tymczasem w gmachu Nowego Ratusza ulokowały się polskie władze miasta. Jeszcze przed końcem 1946 r. zmieniono dawną nazwę Danziger Platz, na plac Słowiański. Chodziło rzecz jasna o usuwanie niemieckich nazw z przestrzeni miasta wcielonego teraz ponownie do Polski, ale dziś zmiana nazwy z placu Gdańskiego na plac Słowiański wydaje się być bezsensowna.
Dziś z zewnątrz budynek wciąż wygląda podobnie jak w latach międzywojennych, choć jak na siedzibę Rady Miasta jest kompromitująco zaniedbany, podobnie zresztą jak jego parkowe otoczenie. W ostatnich latach zburzono też pawilon wraz z arkadowaniem łączącym go z boczną elewacją ratusza. W ich miejscu znalazła się bowiem poszerzona Aleja Rodła, wiodąca do mostu na Nogacie.
***
Fotografia rozpoczynająca ten artykuł pochodzi ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.