Kamienica u zbiegu ulic 10 Lutego i Abrahama w Gdyni sprawia dość dziwne wrażenie. Ma wielkomiejski parter ze sklepami, zaokrąglony narożnik, okna ujęte w obramienia tworzące poziome pasy i tylko dwa piętra. Już na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak.
To dlatego, że z planowanego pierwotnie budynku o pięciu piętrach w narożniku i czterech w bocznych skrzydłach zrealizowano jedynie dolne kondygnacje. W międzywojennej Gdyni domy w wiecznej budowie nikogo nie dziwiły. Zatwierdzone projekty kamienic realizowano zwykle etapami. Gdy gotowe były dwie czy trzy dolne kondygnacje, często zamrażano budowę, otwierając jednocześnie lokale na parterze. Gdy pojawiały się pieniądze, realizację kontynuowano. Nierzadko też gotowy już dom czynszowy czekał kilka lat na wykończenie elewacji. W trakcie takich prac budżet bywał ograniczany i inwestorzy rezygnowali z drogich rozwiązań uwidocznionych na zatwierdzonych projektach.
Posesję pod budowę kamienicy u zbiegu Abrahama i 10 Lutego kupili Marian i Marianna Jaszczyńscy. 10 Lutego miała być najbardziej reprezentacyjną ulicą szybko zabudowującego się miasta. Projekty wielkomiejskiej kamienicy sporządził Stanisław Ziołowski, Polak urodzony w Pskowie i wykształcony na Politechnice we Lwowie.
W przyszłości Ziołowski zostanie zapamiętany jako autor największego budynku mieszkalnego w Gdyni, zbudowanego kilkaset metrów dalej przy ul. 10 Lutego i 3 Maja. Projektując kamienicę dla Jaszczyńskiego, współpracował z konstruktorem Narcyzem Obryckim. Architekt przedstawił co najmniej dwie koncepcje projektu. W jednej z nich narożnik jest prostokątny. Zapewne władze miasta wybrały wersję z zaokrąglonym narożnikiem. Budowę nadzorował inż. Zygmunt Andruszkiewicz. Gdy trwała realizacja w Polsce, wciąż odczuwalne były skutki wielkiego kryzysu. Ostatecznie w 1934 r. realizację zatrzymano, a ponad ukończonym, drugim piętrem założony został prowizoryczny dach.
Podobnie jak w przypadku innych gdyńskich kamienic, niedokończony budynek zaczął żyć. Na pierwszym piętrze w pięciopokojowym apartamencie zamieszkali właściciele. W czerwcu 1935 r. Marian Jaszczyński otworzył w nim największą kawiarnię w mieście połączoną z restauracją, sala bilardową i dancingiem. Otwarcie musiało być wydarzeniem w życiu miasta, ponieważ odnotował je Dziennik Gdyński: „Nowa kawiarnia jest bezsprzecznie największym tej branży lokalem, a co do komfortowego urządzenia, jest dominująca w Gdyni”.
Można sobie wyobrazić, że jej wnętrza przypominały warszawskie dancingi w rodzaju otwartej kilka lat wcześniej „Adrii”. Restauracja zapraszała na „obiady warszawskie”, kawiarnia na ciasta własnego wypieku, zaś dancing kusił parkietem, orkiestrą oraz zapraszanymi na występy wykonawcami.
W listopadzie 1938 r. Marian Jaszczyński ogłosił, że zamierza dokończyć budowę kamienicy. Tym razem już nie według projektu Ziołowskiego, ale architekta Jana Goździewskiego. Projekt wykonany w 1936 r., rok później został zatwierdzonych przez władze.
Po zakończeniu realizacji planowanej (chyba zbyt optymistycznie) na październik 1939 r. miała ona mieć sześć pięter w zaokrąglonej i wyróżnionej innym materiałem części narożnej i po pięć pięter w bocznych skrzydłach. Boczne skrzydła od 10 Lutego i Abrahama stanowić miały długie pasy okien, a ostatnią kondygnację skrzydła od drugiej z ulic zamierzano cofnąć i poprzedzić płytkim tarasem. Całość z całkowicie przeszklonym przyziemiu prezentować się miała wielkomiejsko i nieco kojarzyć się ze słynnym domem okrętem ZUS, powstałym w pobliżu, u zbiegu 10 Lutego i 3 Maja. Brakowało jej jednak lekkości ZUS-u.
Nadbudowany gmach miał też otrzymać całkiem nową funkcję. Nie miała to już być jednak kamienica czynszowa, jak w projekcie Stanisława Ziołowskiego z 1933 r., lecz hotel. W Dzienniku Gdyńskim krótko opisano plany dotyczące urządzenia lobby hotelowego i innych pomieszczeń. Gdyby je zrealizowano i gdyby przetrwały do naszych dni, z całą pewnością należałyby do najciekawszych wnętrz publicznych w Gdyni. „Hol i sale zdobić będą kolumny marmurowe, a na ścianach będą freski z rozwoju portu i miasta Gdyni” – czytamy. Czy projekty owych fresków powstały?
Przyglądając się wielu innym kamienicom, których dolne kondygnacje funkcjonowały zanim jeszcze ukończono budowę ich wyższych pięter, można przypuszczać, że do czasu powstania hotelu kawiarnia Europa miała nadal funkcjonować. Nie wydaje się jednak, by właściciel przed wybuchem wojny w ogóle przystąpił do realizacji projektu. Być może nie zrezygnował z niego, lecz jedynie przesuwał termin jego realizacji. Ostatecznie wojna pokrzyżowała te plany.
Jak pisał przed kilku laty Arkadiusz Brzęczek na łamach Dziennika Bałtyckiego, po klęsce II Rzeczpospolitej w październiku 1939 r. (pamiętajmy, że rok wcześniej Jaszczyński zapowiadał otwarcie w tym czasie hotelu) dwupiętrowy budynek został przejęty przez Niemców. Na parterze Niemiec John Schmidt otworzył sklep elektromuzyczny, zaś obok otwarty został duży klub dla oficerów Kriegsmarine.
Przypomnijmy w tym miejscu, że Gdynia w czasie okupacji została przemianowana przez Niemców na Gotenhafen i zamieniona w bazę niemieckiej marynarki wojennej. Ponad 80 tysięcy polskich mieszkańców miasta zostało z niego wysiedlonych, a pozostałym w Gdyni Polakom z czasem zabroniono wychodzenia z domów pomiędzy 23 a 5 rano, korzystania z teatrów, koncertów i innych placówek kulturalnych oraz sportowych, uczęszczania do bibliotek, posiadania przedwojennych książek polskich czy wchodzenia do restauracji i kawiarni.
Po wojnie do Gdyni zaczęli wracać jej dawni mieszkańcy i odbudowywać swoją egzystencję. W miejscu dawnej kawiarni Europa powstał teraz nowy lokal pod nazwą San Francisco, potem przemianowany na Renaissance. Działał w nim modny wówczas dancing. W lokalu do tańca zapraszali fordanserzy, przygrywały orkiestry jazzowe i bigbandowe, soliści śpiewali piosenki. Tak było aż do chwili „bitwy o handel”, kiedy to władza stalinowska rozprawiła się z inicjatywą prywatną. W mojej pamięci pozostaje głównie sklep Baltony zajmujący narożnik kamienicy i działający tu na przełomie lat 80. i 90.
Dziś dwupiętrowy, nigdy nie dokończony budynek, jest swego rodzaju pomnikiem historii, która zaskakuje nas i nieodwołalnie zmienia ludzkie plany.