Dla Rumunów Cluj, dla Węgrów Kolozsvár, zaś Niemców Klausenburg. Dzisiejszy Kluż-Napoka to drugie co do wielkości miasto w Rumunii i historyczna stolica Siedmiogrodu. Założony w 1270 r. za panowania króla Węgier Stefana V (V István), w granicach państwa rumuńskiego znalazł się dopiero w wyniku rozpadu monarchii austro-węgierskiej po pierwszej wojnie światowej. W latach międzywojennych architektura stała się narzędziem do stopniowej „rumunizacji” przestrzeni miejskiej.
Podobnie jak w Polsce, rozmaite nurty architektury nowoczesnej, nie zawsze awangardowej zaczęły dominować w masowej produkcji architektonicznej Rumunii dopiero w latach 30. XX w. Nie oznacza to oczywiście, że aż do końca dekady nie powstawały realizacje historyzujące „pod prąd”. Modernizm w Rumunii nie był bowiem przyjmowany bez oporów. Nim stał się w latach 30. wiodącym nurtem w architekturze, musiał stoczyć starcie z propagatorami narodowego historyzmu rumuńskiego. Nie ustąpili oni jednak pola i nurt architektury historycznej funkcjonował równolegle do modernizmu.
Dość charakterystycznym rysem modernistycznej architektury rumuńskiej lat 30. jest jego dekoracyjność. Powstającym tu budynkom, poza nielicznymi wyjątkami daleko do „minimalizmu”, jaki znamy choćby z realizacji warszawskich architektów związanych z wydziałem architektury Politechniki Warszawskiej. Nowoczesna, modernistyczna architektura rumuńska lat 30. zdaje się być usytuowana gdzieś pomiędzy funkcjonalizmem i art deco, choć architekturze rumuńskiej nie brakowało śmiałych rozwiązań przestrzennych. Szczególnie jest to widoczne w kamienicach prywatnych o rozrzeźbionych bryłach, pełnych logii, bulajowych okien, tarasów i całej masy detali.
Wielką zasługę za rozpropagowanie modernizmu w architekturze rumuńskiej lat 30. przypisuje się bukaresztańskiemu architektowi Horii Creangă, projektującemu duże obiekty komercyjne. M.in. w latach 1930-31 wzniósł on zjawiskowy, funkcjonalistyczny budynek Aro-Patria w Bukareszcie, dziś opuszczony, zagrożony katastrofą budowlaną w przypadku trzęsienia ziemi. Dodajmy, że był to pierwszy znaczący modernistyczny budynek, jaki powstał w Rumunii.
Powróćmy jednak do Klużu. Monumentalną budowlą o prestiżowym charakterze był wielofunkcyjny Palatul Burse de Valori (Cerul Militar), usytuowany w pobliżu katedry i gmachu opery u zbiegu Pl. Avrama Iancu i bulwaru Eroilor.
Inwestorem była Izba Przemysłowo Handlowa w Klużu, a projektantem architekt z Bukaresztu Ioan Anton Popescu. On też nadzorował realizację na miejscu. Był to typowy dla wielkich miast europejskich lat 30. XX w. wielofunkcyjny budynek, mieszczący kino, bursę, kawiarnię, sklepy i pomieszczenia biurowe. Narożnik w przyziemiu zajmował salon samochodowy. Uwagę zwraca monumentalny, przeskalowany portal w elewacji od strony placu. Zdaje się on wprowadzać powagę i klasyczny ład w architekturę budynku w formie dość prostej kostki.
Inaczej opracowana została elewacja od strony bulwaru Eroilor i narożnika z wąską uliczką Baba Novac. Tu znalazło się otwarte w 1931 r. kino Victoria i jego obecność została efektownie wyróżniona w sposobie opracowania tej części elewacji. Pojawił się tu m.in. długi, zaokrąglony daszek ponad strefą wejścia do kina, horyzontalne okno powyżej, wreszcie narożny neon – semafor, którego konstrukcja przetrwała do dziś. Unikatowym zabytkiem jest tu wytrawiona na szybie kompozycja utrzymana w stylistyce art deco z wyobrażeniami zdobyczy cywilizacji, takich jak samoloty, przewody telefoniczne ciągnące się wzdłuż górskich szlaków kolejowych, klawiatura pianina oraz prostopadłościany modernistycznych budynków.
W latach 30. XX w. w Klużu powstał cały szereg nowoczesnych, modernistycznych kamienic czynszowych. Spośród nich chyba najbardziej efektowną jest kamienica przy Avram Iancu 3, powstała do ok. 1936 r. Niestety nazwiska jej projektanta nie udało mi się ustalić. Był to bez wątpienia budynek luksusowy o dwunastu mieszkaniach. Lekkości i zarazem wrażenia modnej nowoczesności dodają budynkowi eteryczne wykusze ze szkła. Ich eteryczność jest dość wyjątkowa nie tylko w skali Cluj, ale też np. stołecznego Bukaresztu. Dodatkowo bryłę uwysmukla maszt flagowy, odgrywający tu dość istotną rolę kompozycyjną. Wewnątrz zachowała się autentyczna winda. Przetrwał też cały szereg oryginalnych detali wnętrza, choć wnętrza budynku są bardzo zaniedbane. Zdecydowanie rzeźbiarski charakter ma strefa wejścia do budynku z rozbudowany portalem.
Wspomnijmy tu o dwóch kamienicach unitarian. Członkami tej wspólnoty religijnej byli głównie Węgrzy i Sasi. W latach 30. XX w. wspólnota zrealizowała w pobliżu swojego barokowego kościoła z lat 1792-96 (proj. Anton Türk) kilka nowoczesnych budynków. Dosłownie na tyłach świątyni, za prezbiterium, przy ul. Brassai Sámuel 6 w latach 1938-39 stanął dom mieszkalny wspólnoty religijnej unitarian. Budynek usytuowany jest u zbiegu ciasnych, staromiejskich ulic. Przypomnijmy tu, że unitarianizm stanowi jeden z nurtów reformacji. Jego wyznawcy odrzucają dogmat Trójcy Świętej, uważając że Bóg jest jedną osobą.
Uroczyste otwarcie tego dwupiętrowego domu mieszkalnego miało miejsce w listopadzie 1939 r. Wzmiankę z uroczystości opublikowało ukazujące się w Cluj węgierskie czasopismo unitarian „Unitárius Közlöny” z grudnia 1939 r.[1]. Domy zostały poświęcone pamięci dobroczyńców parafii: wdowy Gergelyne Marosi oraz Márii Antal i Mihály’ego Benkő Árkosiego. Nazwiska projektanta nie udało mi się odnaleźć. Wszystkie dawne napisy na klatce schodowej budynku są jednak w języku węgierskim. Jak na standardy rumuńskie architektura budynku rozrzeźbionego logiami z wielkim termometrowym oknem klatki schodowej pośrodku fasady jest spokojna. Klatka schodowa zlokalizowana jest od ulicy (strona północna), okna reprezentacyjnych wnętrz mieszkalnych wychodzą bowiem na ogródek przylegający do prezbiterium świątyni. W architekturze budynku nie mogło oczywiście zabraknąć okrętowych okienek – bulajów. Ciekawe są też pełne, murowane balustrady klatki schodowej.
O ile wspomniany dom mieszkalny jest ukryty i trudno go wypatrzeć, to każdy w Klużu znał budynek mieszczący pasaż handlowy i wielki sklep Sora. Wznosi się przy reprezentacyjnym bulwarze noszącym dziś nazwę 21 grudnia 1989 r. Jego architektura jest zresztą dość zaskakująca na tle ówczesnej produkcji budowlanej w Klużu. Fasada o prostej funkcjonalistycznej architekturze z ciągłym pasem okien na pierwszym piętrze i pasażem w przyziemiu kojarzy mi się nieco z ówczesną architekturą czechosłowacką. Wprawdzie daleko jej do praskiego minimalizmu schyłku lat 30. XX w., jednak zarówno w horyzontalnej fasadzie, jak i w kompozycji pobrzmiewają echa funkcjonalistycznych budynków z Pragi czy Brna. Z drugiej strony elewację po „rumuńsku” uplastycznia naprzemienny rytm okien i światłocieniowych logii.
Coś jest jednak na rzeczy. Gmach na gruncie wniesionym aportem przez kościół unitariański w Klużu zbudowany został przez międzynarodową spółkę handlową Steuer & Friedländer z siedzibą w Pradze. Firma stworzyła sieć domów towarowych Te-Ta, które do dziś nadal działają w Ameryce Południowej. Pierwszy dom towarowy powstał oczywiście w Pradze. Kolejne w różnych miastach czechosłowackich, wreszcie w Jugosławii, Bułgarii i Rumunii. W Bukareszcie otwarto też fabrykę kosmetyków i dom towarowy. W Klużu pod realizację budynku w dość bezceremonialny sposób rozebrano trzy budynki o średniowiecznym jeszcze rodowodzie. Sama budowa trwała błyskawicznie. Nieco ponad pół roku. Budynek otrzymał nowoczesne wyposażenie, a tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 1938 r. z wielką pompą otwarto w nim sklep firmy Steuer & Friedländer pod nazwą Sora. Był najnowocześniejszym sklepem w mieście. Wprowadzono nowatorski wówczas system sprzedaży samoobsługowej oraz stanowiska kasjerek, co wydawało się być rozwiązaniem rodem z nowojorskiej wystawy światowej „Świat Jutra” (The World of Tomorrow).
Dziś patrząc na potwornie zaniedbany budynek, zaśmiecony tablicami reklamowymi trudno uwierzyć, że blisko dziewięćdzisiąt lat temu zachwycał on elegancją, błyszczał szkłem, światłem witryn sklepowych i neonami. Świetność trwała krótko. Upadek Czechosłowacji sprawił, że już w 1939 r. rodzina Steuerów wyprowadziła się z Pragi do Ameryki Południowej (tam założyli kolejną siec sklepów). W czasach komunizmu działał tu m.in. upaństwowiony sklep „Comaliment”. Obecnie w przyziemiu znajdziemy m.in. kebab oraz bieda-pasaż ze sklepikami jak z bazaru.
Dawna zabudowa Klużu, poza centrum w przeważającej mierze jest parterowa bądź jednopiętrowa. Pomiędzy nią w latach 30. XX w. powstawało sporo nowych, modernistycznych willi rozsianych po całym mieście.
Za najbardziej udaną rumuńscy historycy architektury uważają willę Roşca przy ul. Republicii 68. Choć jest kostką, to w jej architekturze wyczuwa się ducha klasycyzującego modernizmu. Silnym akcentem wertykalnym są lizeny zaznaczające w elewacji położenie klatki schodowej. W budynku nie brak jakże typowych dla rumuńskiego modernizmu okien bulajów. Są one rozmieszczone tu dość oszczędnie w odróżnieniu od szeregu innych willi w Cluj, perforowanych przez bulaje niczym plastry szwajcarskiego sera. Willa ma też rozbudowana strefę wejścia z czymś w rodzaju tarasu dzielącego ogród na dwie części. Oficjalną od ulicy i drugą – prywatną. Narożnik od strony ogrodu jest już mniej zwarty i zdyscyplinowany. Architekt rozrzeźbił go, umieszczając w nim taras. Spójną częścią architektury willi jest też jej ogrodzenie.
Ten sam architekt George Cristinel w 1935 r. w Klużu zrealizował jeszcze dwie wille: dla prof. Tănăsescu przy str. Enescu 10 oraz dla prof. Alemana przy Avram Jancu 18. Obydwie są z innej bajki, odpowiadając dość konserwatywnym i zdecydowanie narodowym gustom obydwu profesorów. Stanowią hybrydy nowoczesności i stylu rumuńskiego. To niejako architektura pod prąd, w niczym nie przypominająca modernistycznej kostki willi Roşca.
Pierwsza z nich jest wolnostojąca, druga z zewnątrz przypomina jednopiętrową kamieniczkę w zwartej pierzei ulicy. Od realizacji w stylu rumuńskim z poprzedniej dekady w duchu „Artă brâncovenească” różni ją znacznie bardziej oszczędne stosowanie detalu historycznego w rodzaju kolumienek w biforiach, czy trójdzielnych oknach, ornamentalnych płycin, czy drewnianych kroksztynów. Budynki te zdają się być rumuńską odpowiedzią na bodaj najwybitniejszą wczesnomodernistyczną willę (wykorzystującą regionalne motywy ludowe), wzniesioną przed 1914 r. dla rodziców przez charyzmatycznego węgierskiego architekta Károly’ego Kósa.
Bodajże ostatnią znaczącą realizacją w Klużu przed ponownym wcieleniem północnego Siedmiogrodu do Węgier w 1940 r. była budowa gmachu Centralnego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (projekt Ion Ionescu, współpraca arch. Tăbârcă 1938-39). Budynek musiał uchodzić za szczególnie udany, skoro jego fotografia kilkakrotnie zamieszczana była w 1940 r. na łamach fachowego czasopisma „Arhitectura”. Na tych fotografiach ujmuje elegancją form, w dyskretny sposób łączących funkcjonalistyczną nowoczesność z całym arsenałem dekoracyjnych motywów dość typowych dla architektury rumuńskiej tego okresu, z interpretowanymi współczesnym językiem wątkami historyzującymi w rodzaju arkadowego przejazdu czy półkolistego okna. Horyzontalny układ bocznych skrzydeł równoważy wyższa część narożna o mocnych akcentach wertykalnych w postaci termometrowych okien oraz wysmukłego masztu flagowego. Integralną całość stanowiło tu też murowane ogrodzenie ze starannie zaprojektowanymi metalowymi kratami. Budynek przetrwał niemal bez zmian, jednak jest tak obrośnięty kłębowiskiem kabli, skrzynek, klimatyzatorów i wszelkiego śmiecia, że jego uroda znika.
Jak widać z przytoczonych tu realizacji, ich skala była dość ograniczona. Trudno je porównać na przykład z monumentalną, modernistyczną zabudową polskiej części Śląska czy Gdyni. Wynikało to ze słabości ówczesnej gospodarki rumuńskiej. O ile dzięki eksploatacji złóż ropy naftowej niewiarygodnie szybko rozwijała się stolica Rumunii Bukareszt, to ilość nowych inwestycji w miastach Transylwanii nie była aż tak wielka. Pomimo to w Klużu nie brak ciekawej architektury z lat 20. i 30. XX w. Jednak prawdziwie pomnikowy charakter mają tu chyba jedynie dwie opisane wyżej budowle: kolegium akademickie i katedra ortodoksyjnego kościoła prawosławnego.
Dwudziestodwuletnia rumuńska historia miasta została przerwana po tym, jak w rezultacie drugiego arbitrażu wiedeńskiego (30 sierpnia 1940 r.) wojska węgierskie zajęły północną część Siedmiogrodu wraz z jego stolicą Klużem (Kolozsvár). Miasto powróciło do korony św. Stefana. Stało się to jednak w czasie wojny z pomocą Hitlera i Mussoliniego, i przyszło za to Węgrom zapłacić. Ostatecznie po klęsce Niemiec po drugiej wojnie światowej północny Siedmiogród przyznano Rumunii. Tymczasem w opisywanych tu latach 30. XX w. pomimo rumuńskiej władzy Cluj był miastem o zdecydowanej przewadze ludności węgierskiej. Spośród ponad 60 tys. jego mieszkańców narodowość węgierską deklarowało ponad 50 tys. mieszkańców, rumuńską mniej niż 8 tysięcy. Co innego wieś, która była zdecydowanie rumuńska.
11 września 1940 r. regent Węgier Admirał Miklós Horthy demonstracyjnie wjechał do miasta na swym karym koniu. Jak pisał Bogdan Góralczyk w znakomitej książce „Węgierski syndrom Trianon”, wkraczanie wojsk węgierskich na teren Siedmiogrodu w przeważającej mierze odbywało się w sposób pokojowy, „przy entuzjazmie mieszkańców miast i na ogół wrogiej ciszy rumuńskich w większości chłopów na wsiach”[2]. Tego dnia, rok po katastrofie II Rzeczpospolitej w Cluj kończyła się historia rumuńskiej architektury międzywojnia, a z miasta masowo wyjeżdżali Rumuni, przedstawiciele aparatu urzędniczego i inteligencji związanej m.in. z miejscowym uniwersytetem, a także nauczyciele, prawnicy, czy lekarze. Przed wrześniem 1940 r. stanowili oni znaczny procent inwestorów i użytkowników nowoczesnych budynków wznoszonych w mieście w ciągu dwudziestu dwóch lat od roku 1918.
W początku 1941 r. na łamach kwartalnika „Arhitectura” ukazała się fotorelacja „Rumuńskie realizacje w północnej Transylwanii”. „Na kolejnych stronach prezentujemy serie obrazów, z których niektóre pozostaną świadectwem twórczej siły cywilizacji rumuńskiej” – pisano w komentarzu redakcyjnym. Był to już tylko płacz po utraconych ziemiach[3].
Kilkadziesiąt lat później, w dobie komunizmu, już po epizodzie socrealizmu wielu architektów rumuńskich żywiło nostalgię za latami międzywojennymi. Tym bardziej, że nauczycielami wielu z nich byli jeszcze architekci przedwojenni, którzy w pierwszych powojennych dekadach kontynuowali swoją pracę już w ramach systemu komunistycznego[4].
[1] Unitarius KÖzlÖny, Cluj 1939, nr. 12.s. 236.
[2] Bogdan Góralczyk, Węgierski syndrom Trianon, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 222-225.
[3] Opera de creație şi construcție românească în teritorille pierdute, „Arhitectura” 1941, nr 1.
[4] Eugen-Cristian Rus, Arhitectura ca reprezentare a statului in Transilvania interbelicá; doktorat na Uniwersytecie Technicznym w Cluj. //doctorat.utcluj.ro/theses/view/L3nf8yFiCA1AmT4Q3OsoSHKFI5CE37QDKolX5VAp.pdf
Album renesansu art deco barok cmentarz cmentarze design dworce dworce kolejowe dworzec dworzec kolejowy eklektyzm funkcjonalizm II wojna światowa inwestycje Italia kamienica kamienice klasycyzm Kraków malarstwo Mazowsze modernizm Mokotów neony Niemcy nowe inwestycje odbudowa Pomorze renesans rzeźba Rzym secesja Szlakiem modernizmu sztuka ulotna Warszawa wczesny modernizm wieżowce Wola wystawa Włochy Zamek Królewski w Warszawie Łódź Śląsk Śródmieście Śródmieście Południowe