Na grobowcu św. Dominika w bolońskim kościele San Domenico Michał Anioł pozostawił po sobie trzy młodzieńcze rzeźby.
Michał Anioł Buonarotti miał lat 19, gdy 10 listopada 1494 uciekał z rodzinnej Florencji. Stało się to jeszcze przed wygnaniem z miasta Medyceuszy przez zwolenników Girolama Savonaroli – fanatycznego mnicha dominikańskiego. Tak pisał o tym Giorgio Vasari w „Żywotach najsławniejszych malarzy i rzeźbiarzy…”: „Michał Anioł wyjechał do Bolonii, a potem Wenecji, gdyż obawiał się, że może mieć przykrości jako domownik Medyceuszy. Nie znajdując zajęcia w Wenecji, wrócił do Bolonii” – czytamy.
Teraz jak relacjonował Vasari, o najbliższej poważnej pracy artysty zadecydował przypadek. Wjeżdżając do Bolonii Michał Anioł nie wziął zaświadczenia zezwalającego mu później na wyjazd. Obowiązek takich zaświadczeń wprowadził uwielbiany przez mieszkańców miasta Pan Bolonii Giovanni Bentivoglio. Każdy cudzoziemiec niemający zaświadczenia musiał zapłacić miastu przy wyjeździe 50 bolońskich lirów.
Oczywiście młodzieniec był bez pieniędzy. Stawił się zatem przed Giovanem Francesco Aldrovandim – jednym z 16 rządców miasta. Ten nie dość, że go uwolnił z obowiązku opłaty, to jeszcze zaproponował mu roczną gościnę w swoim domu. Rzecz jasna młody wygnaniec nie odmówił.
Przyznam, że uwielbiam czytać takie historie, które wydają się czymś zwyczajnym w życiu uzdolnionych artystów renesansowej Italii. Podobne opowieści z własnego życia opisuje choćby Benvenuto Cellini. Aleksandra Grömling w książce o Michale Aniele wspomina, że Aldrovandi, goszcząc młodego artystę, dzielił z nim zainteresowania sztukami plastycznymi, literaturą i poezją. Michał Anioł recytował mu fragmenty dzieł Dantego Alighieri, Giovanniego Boccaccia i Francesca Petrarki.
„Pewnego dnia, gdy Aldrovandi zaprowadził go do grobu św. Dominika (Arca di San Domenico) wykonanego przez dwóch starych rzeźbiarzy, Nicolę Pisano oraz przez Niccolò dell’Arca i pokazał mu, że na ołtarzu brakuje anioła trzymającego świecznik oraz postaci św. Petroniusza, dwóch figur wysokości łokcia, po czym zapytał, czy nie wykonałyby ich. Michał Anioł zgodził się na to” – pisze Vasari. Dodajmy, że stało się to kilkanaście miesięcy po śmierci Niccolò dell’Arca, zmarłego 2 marca 1494 r.
Vasari wspomina o dwóch rzeźbach, ale współcześnie uważa się go za autora aż trzech niewielkich figur na grobowcu. Sam grobowiec św. Dominika, założyciela zakonu dominikanów ma formę marmurowego ołtarza, ozdobionego płaskorzeźbami i rzeźbami dłuta wielkiego, toskańskiego rzeźbiarza z XIII stulecia Nicoli Pisano, autora słynnej ambony baptysterium w Pizie.
Grobowiec znajduje się w bocznej kaplicy zwieńczonej kopułą. W całości sprawia na mnie wrażenie wielkiego, marmurowego relikwiarza. Zresztą w tylnej ścianie zawiera schowany za szklaną szybą autentyczny relikwiarz z głową świętego z 1383 r. Dziwne wrażenie, gdy uświadomimy sobie, że przez szybki relikwiarza patrzą na nas puste oczodoły w czaszce świętego. Szczątki samego świętego, już bez głowy spoczywają pod pomnikiem. Jego kości zrzucone są na kupkę, o czym można się przekonać oglądając wiszące obok zdjęcie rentgenowskie.
Wróćmy do samych rzeźb Michała Anioła. Pierwsza to wspomniany już, klęczący anioł. Odkuty w marmurze, wysoki na pół metra, jest odpowiednikiem starszego anioła klęczącego po drugiej stronie ołtarza. Jak podkreślają historycy sztuki, anioł dłuta Michała Anioła nie jest delikatną istotą pozaziemską, lecz dość krępym młodzieńcem spowitym w szaty.
Obok na grobowcu widnieje postać świętego Petroniusza z modelem nie tyle kościoła, co schowanej za murami Bolonii. Nie sposób pomylić miasta. Poza mury wyrastają charakterystyczne do dziś dwie wieże (Due Torri), z których jedna jest nieprawdopodobnie wysoka (97 m), druga zaś niższa i bardzo krzywa. Tak było ponad 500 lat temu i tak jest dzisiaj.
Sama postać św. Petroniusza jest dość statyczna i nie wywarła na mnie głębszego wrażenia. Co innego trzecia z rzeźb. To św. Prokulus. Trzeba stanąć z tyłu grobowca, by go zobaczyć. Gniewny młodzieniec o naprężonych mięśniach. W tym wypadku wyczuwa się dzieło Michała Anioła! Jeżeli lepiej się przyjrzeć, można dostrzec, że rzeźba ma skazy. Jest posklejana z kawałków. Podobno uległa rozbiciu i ponownemu złożeniu podczas czyszczenia nagrobka w 1572 r.