Wystawa „Brescia. Renesans na północy Włoch” w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Na XVI wiecznym obrazie widnieje indyk. Ptak stoi obok czapli pomiędzy Matką Bożą a Bogiem Ojcem. Indyk? Skąd indyk i co symbolizował?
Wyobrażenie indyka w sztuce XVI wieku to wielka rzadkość. Ten na obrazie z Bresci pokazywanym dziś w Muzeum Narodowym zafascynował mnie. Bo niemal w tym samym czasie ogromny indyk wyhaftowany został na jednej z werdiur wchodzących w skład arrasów wawelskich. Unikatowość przedstawienia wynikała z tego, że pierwsze indyki przywieziono do Europy z Nowego Świata zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej. Ptak ten nie ma zatem wcześniejszych analogii ikonograficznych w sztuce Zachodu.
– Wyjątkowość sztuki lombardzkiej Bresci i Bergamo polega m.in. na inventio, czyli inwencji – mówi kuratorka wystawy Joanna Kilian. Polega też na realizmie przedstawień i umiarze, czy wręcz minimalizmie w ukazywaniu postaci.
Obraz Immaculata i Bóg Ojciec pokazany na wystawie w Muzeum Narodowym, to bez wątpienia dzieło inwencji niemające żadnych analogii w taśmowo produkowanych świętych obrazach. Nie jest natomiast przykładem umiaru kompozycji czy przedstawień. Wręcz odwrotnie, jego powierzchnia to przykład horror vacui – lęku przed pustą przestrzenią. Co więcej, gdy spojrzałem na niego po raz pierwszy, pomyślałem, że to jakaś pomyłka. Że na wystawę o renesansie niechcący trafiło dzieło z galerii malarstwa średniowiecznego. Nic z tych rzeczy! Jest to obraz renesansowy, o skomplikowanej ikonografii i złożonym przesłaniu teologicznym.
Powstał pomiędzy 1560 a 1580 r. i przedstawia Immaculatę oraz Boga Ojca. Uczeni przypisują go Luce Mombello. Naukowcy wciąż się głowią nad pełnym rozszyfrowaniem znaczenia symboli. Bezspornie ustalili, że kompozycja poświęcona jest Niepokalanemu Poczęciu Najświętszej Marii Panny i jej udziałowi w dziele Zbawienia.
Maria z dzieciątkiem na ręku stoi niczym posłuszna córka obok wiekowego już Boga Ojca. Jak pisze Roberta D’Adda w katalogu do wystawy, takie nietypowe przedstawienie Matki Boskiej ma skłonić do oddawania jej czci.
Obraz powstał w chwili szczególnej – bo w momencie, gdy kończyły się obrady soboru trydenckiego. A to wtedy zaczęła się w sztuce kontrreformacja. Oglądając płótno nasycone symboliką maryjną nie mam wątpliwości, że oto przed mną dzieło doby kontrreformacji. To był głos w krwawej już wtedy dyskusji z protestantami na temat świętości NMP.
Nawiasem mówiąc protestanci mieli w tym czasie niezwykle silnie rozbudowana machinę propagandową. Zwiedzając muzeum Martina Lutra w Wittemberdze, odniosłem wrażenie, jakbym trafił do wielkiego centrum produkcji antykatolickich druków propagandowych, gdzie wciąż udoskonalano nowoczesny wynalazek prasy drukarskiej.
Immaculata z Bogiem Ojcem to zatem sztuka zaprzęgnięta w służbę katolickiej, kontrreformacyjnej propagandy. Tylko dlaczego treść obrazu jest aż tak pogmatwana i trudna do zrozumienia?
Zdaniem badaczek kluczowe znaczenie ma tu ulokowanie sceny w kwitnącym ogrodzie. „Badacze interpretują go jako Eden lub symbolizujący dziewictwo Marii hortus conclusus (ogród zamknięty) z Pieśni nad Pieśniami” – pisze D’Adda.
Maria – nowa Ewa depcze bosymi stopami szatana wyobrażonego jako węża kusiciela z ludzką twarzą, który zgodnie z tradycją otrzymał rysy pięknej kobiety. W głębi aż roi się od szczegółów z górskim pejzażem w tle. Jest tu na przykład jednorożec – kolejny symbol maryjny: Wcielenia i Dziewiczego Poczęcia Chrystusa w łonie Matki, jest też paw, który może symbolizować Zmartwychwstanie – co uwidacznia udział Marii w dziejach Zbawienia. Ale mnie najbardziej zaciekawił indyk. Powróćmy zatem do niego.
Pierwszego indyka sprowadził do Europy w 1497 r. Włoch – Giovanni Caboto. Genueńczyk, który przyjął obywatelsko weneckie, by potem na służbie króla angielskiego i pod nazwiskiem John Cabot odkrywać dla Anglii nowe lądy w Ameryce Północnej. Jednak indyk Cabota był bez znaczenia. Curiosum, o którym szybko by zapomniano, gdyby nie to, że rok później całą partię ptaków przywieźli do Europy Hiszpanie.
To oni rozpropagowali ptaki po kontynencie. Najpierw wszędzie tam, dokąd sięgała władza i wpływy hiszpańskie. W ten sposób wraz z wpływami hiszpańskimi motyw z indykiem (ale też i z amerykańską lamą) trafił do brukselskich tkaczy, którzy tworzyli arrasy dla polskich Jagiellonów.
Tak też pewnie indyk dotarł i do północnych Włoch. Luca Mombello być może nawet widział takiego ptaka. Jednak ta znajomość na pewno nie była jeszcze powszechna.
Przeglądam karty dzieła Perugijczyka kawalera Cesare Ripy „Iconologia”, publikowanego w częściach w latach 1593 i 1603 roku. Do stworzenia powielanych potem tysiącami przedstawień, które miały ilustrować pojęcia abstrakcyjne i ludzkie afekty użył on bogatego bestiariusza zwierząt i potworów. Ale indyka w nim nie ma! No i być chyba nie mogło! Skąd bowiem miał słyszeć o nowym ptaku kawaler, który na służbie jakiegoś kardynała całe życie spędził w archiwach i bibliotece Sieny? Czytał księgi starożytnych, a starożytni o istnieniu Ameryki i indyka nie mieli pojęcia.
A jednak indyk na obrazie z Brescii nie pojawił się ot tak sobie, lecz zawiera znaczenie symboliczne. W prekolumbijskiej jeszcze Ameryce Azteków, gdzie indyka udomowiono, był on symbolem płodności. Aztekowie wykorzystywali go też do ofiar przy ceremoniach płodności. Bardzo prawdopodobne, że hiszpańscy konkwistadorzy poznali ten symbol od Indian.
Za ich pośrednictwem dotarła pewnie do Europy taka interpretacja symboliki tego ptaka. Trafiła też wreszcie pod Alpy do Lombardii. Na obrazie z Brescii wyobrażenie indyka zapewne odnosi się do płodności Matki Bożej, która w sposób niepokalany porodziła przyszłego Zbawiciela. Trzyma go na ręku. Nogą dusi szatana. W indyka wpatruje się czapla – wielowymiarowy symbol Chrystusa.