Przejdź do treści

Warszawa nieodzyskana. Kilińskiego 5

Kino Staromiejskie przy Długiej w Warszawie sprawiało wrażenie dusznej speluny. Z kolei w usytuowanej po drugiej stronie „Musze” pokazywano nie tylko filmy, ale też wystawiano rewie.

W chwili, gdy w księgarniach ukazuje się wydany przez Agorę „Spacerownik po filmowej Warszawie”, przypominam dwa przedwojenne kina przy ulicy Długiej, o których w książce nie wspominam.

„Staromiejskie na rogu Kilińskiego było niewielkim kinem, w którym wentylacja szwankowała, a w przerwie chodził chłopak z flitem i rozpylał wodę leśną. Myśmy zawsze go pytali: Ty! Co czujesz?, a on odpowiadał: Jak to co? Gówno w lesie!” – pisał do mnie w liście zmarły w 2009 r. Zdzisław Skwara, śpiewak, autor książki „Z piosenką i pistoletem przez wojnę”, a w dzieciństwie i młodości mieszkaniec Nowego Miasta. Ów wspomniany flit, to popularny przed wojną zbiorniczek z pompką, do którego wlewało się wodę kwiatową, leśną lub środek owadobójczy.

1
Kamienica przy Kilińskiego 5. Po lewej Kilińskiego. Na pierwszym planie fragment zieleńca urządzonego w latach międzywojennych pośrodku jezdni ulicy Długiej. Fot. Referat Gabarytów

Kino Staromiejskie musiało mieścić się w narożnej kamienicy przy Kilińskiego 5 (numer hipoteczny 6384). Był to duży, czteropiętrowy budynek o starannie zaprojektowanych elewacjach w jakże częstych w Warszawie formach renesansu włoskiego. Jarosław Zieliński w szóstym tomie „Atlasu dawnej architektury ulic i placów Warszawy” pisze, że kamienicę wzniesiono dla rodziny Raczyńskich, właścicieli pałacu położonego przy Długiej po parzystej stronie Kilińskiego (dziś to siedziba Archiwum Głównego Akt Dawnych).

22
Sygnaturka kościoła św. Ducha przy ul. Freta przed 1914 r. W tle po lewej widać kamienicę przy Kilińskiego 5 oraz zabudowę ulicy Długiej. Fot. Z. Marcinkowski. APW

Budynek powstał po 1903 r. Jego architektura może nie zachwycała, ale była na przyzwoitym poziomie. Elewację od Kilińskiego ożywiły dwie efektowne loggie balkonowe na wysokości drugiego piętra. Tak jak w setkach innych warszawskich kamienic z tego czasu, jej narożnik był ścięty, całość zaś została wsparta na dwukondygnacyjnej partii cokołowej wyodrębnionej za pomocą prostego rozwiązania, jakim było boniowanie pasowe. Wszystko to sprawiało, że budynek miał poprawne proporcje. Parter zajmowały sklepy oraz wjazd do bramy zlokalizowany od strony Kilińskiego. Dodajmy jeszcze, że budynek w początku lat 30. XX w., gdy działało w nim kino „Staromiejskie”, nie należał już do Raczyńskich, tylko Augusta Popławskiego. Właściciela także kilku sąsiednich posesji.

Nie udało mi się ustalić, jak wyglądało wnętrze kina „Staromiejskiego”. Zdzisław Skwara wspomina w liście jedynie panujące tam obyczaje. W trakcie przerwy w seansie, gdy operatorzy zmieniali szpulę z filmem, na widownię wchodził ten sam chłopak, którzy wcześniej rozpylał wodę leśną i niosąc tacę krzyczał „Czczczczczekolada! Czczczczczekolada!”.

Kino chyba nie dotrwało do 1939 r. W każdym razie nie figuruje w książce telefonicznej Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej (PAST) na lata 1939/1940.

Konkurencyjny kino-teatr „Mucha” działał po drugiej stronie ulicy Długiej 10/12. Mieścił się na obszernej posesji dawnego pałacu Kleinpoltów, powstałym jeszcze w XVII wieku i przebudowywanym w kolejnym stuleciu. Pałac ten przedstawiam w napisanej wspólnie z Tomkiem Markiewiczem książce „Warszawa nieodbudowana” (wydawnictwo DiG, Warszawa 1998, s. 131-133).

Wróćmy jednak do listu Zdzisława Skwary. „Mucha” była znacznie większa od kina „Staromiejskiego” i bardziej komfortowo urządzona. Przypominała sale teatralne. Zdzisław Skwara wspominał nie tyle wyświetlane tu filmy, co przedstawienia rewiowe. „Pamiętam, że odbył się raz w kinie benefis znanego piosenkarza Tadeusza Faliszewskiego” – czytamy. Faliszewski, występujący pod pseudonimami Jerzy Nowogródzki, Jerzy Orłowski, Jan Pobóg czy Jan Saskowski, był lwowiakiem i w czasie pierwszej wojny światowej służył w legionach I Pułku pułkownika Władysława Beliny-Prażmowskiego. W latach międzywojennych przybył do Warszawy i uważano go za jednego z najlepszych śpiewających aktorów kabaretowych. Występował w „Morskim Oku” i teatrzyku „Ananas” przy Marszałkowskiej. W latach 1929-1930 kierował kino-teatrem Hollywood przy Hożej, wreszcie założył własny kabaret „Rajski Ptak”.

Zdzisław Skwara wspominał też inne kina w okolicy. Między innymi Forum przy Nowiniarskiej, o którym po wojnie nie zapominał też Leopold Tyrmand. Kino było „zaplute”, taśma się rwała, ale wyświetlano w nim ulubione przez kilkunastoletnich chłopców filmy kowbojskie. Filmy były nieme. Kino dźwiękowe pojawia się na początku lat 30. „Nigdy nie zapomnę pierwszego dźwiękowego filmu, który zaprezentowano w kinie 'Splendid’ na ulicy Senatorskiej (w galerii Luxenburga – przypis jsm). Był to niezwykle wzruszający film pt. 'Śpiewający błazen’ z Alem Jolsonem w roli tytułowej. Kiedy Al Jolson umalowany na Murzyna stoi na scenie i śpiewa piosenkę 'Sonny boy’, ukazuje mu się zmarły czteroletni syn. Wtedy cała sala zaczyna szlochać” – czytamy w liście.

W czasie Powstania Warszawskiego ulica Kilińskiego stała się miejscem jednego z najtragiczniejszych epizodów walk na Starówce. Tu 13 sierpnia doszło do eksplozji tak zwanego czołgu pułapki. W rzeczywistości nie był to czołg, lecz niemiecki pojazd gąsienicowy, służący do przewożenia ładunków wybuchowych i wykorzystywany m.in. do burzenia barykad. Powstańcy zdobyli go na Placu Zamkowym. Triumfalnie objechali nim Podwalem i wjechali w ulicę Kilińskiego. Wtedy nastąpiła eksplozja ładunku. Zginęło i odniosło rany kilkaset osób. Szczątki zabitych spadały na dachy kamienic i ulice odległe o kilkaset metrów.

W tekście poświęconym kinom wspomnijmy jedną z ofiar wybuchu. Był nią 69-letni Józef Orwid, czołowy komik filmowy międzywojnia. Do dziś bawi w takich przedwojennych komediach, jak „Piętro wyżej” (reż. Leon Trystan, 1937), gdzie wcielił się w rolę neurotycznego kamienicznika i miłośnika muzyki poważnej Hipolita Pączka, „Sportowiec mimo woli” (reż. Mieczysław Krawicz, 1939), czy „Ja tu rządzę” (reż. Mieczysław Krawicz, 1939). Dwa ostatnie filmy dokończono już w czasie okupacji i ich premiery miały miejsce w 1940 i 1941 r. Orwid w filmie „Ja tu rządzę” gra staromiejskiego szewca artystę Kopytkiewicza, który za żadne pieniądze nie ma zamiaru przenieść się z Rynku Starego Miasta do rzekomo bardziej eleganckiego Śródmieścia.

jozef-orwid-fot-ze-zbioru-nac
Józef Orwid. Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego
Znani aktorzy warszawscy. Od lewej na pierwszym planie. Adolf Dymsza, Antotni Fertner i Józef Orwid. Fotografia z czasu okupacji. Fot. zbiory NAC
Znani aktorzy warszawscy. Od lewej na pierwszym planie. Adolf Dymsza, Antotni Fertner i Józef Orwid. Fotografia z czasu okupacji. Fot. zbiory NAC

Na Nowe Miasto z kamerą niedawno powrócił Robert Gliński, kręcąc „Kamienie na szaniec”. Przed kinem Wars (zbudowanym po wojnie w trakcie odbudowy Rynku Nowego Miasta) umieścił dziarską, okupacyjną scenę z akcją małego sabotażu. Na sali kinowej harcerze z Szarych Szeregów podkładają smrodliwego kopcia i spuszczają lanie członkom organizacji Hitlerjugend. Gdy trwa bijatyka z młodocianymi Niemcami, widzimy, jak jeden z harcerzy umieszcza popularne w czasie okupacji hasło „Tylko świnie siedzą w kinie” na plakacie filmu „Ja tu rządzę” ze Zbigniewem Rakowieckim, Iną Benitą i Józefem Orwidem. Ina Benita, seksbomba przedwojennego kina polskiego, też zginie na Starówce w czasie Powstania Warszawskiego. Prawdopodobnie utonęła w kanałach wraz z nowo narodzonym dzieckiem.

Seksbomba z Konopczyńskiego

Ina Benita, seksbomba przedwojennego kina polskiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ina Benita, seksbomba przedwojennego kina polskiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe