Patrząc na odlaną w betonie rzeźbiarską bryłę kościoła Miłosierdzia Bożego w Kaliszu przy ul. Asnyka, trudno dać wiarę, że jego projekt powstał zaledwie dwa lata po październiku 56.
Rysunki zalegały jednak w szafie i dopiero po 1977 r. doczekały się rozpoczęcia realizacji, która wlokła się aż po lata 90. Kościół po raz pierwszy ujrzałem około 30 lat temu z okien pociągu. Wywarła na mnie wrażenie ogromna bryła z nieomal białego wówczas betonu. Dziś kościół nie wywiera już może tak piorunującego wrażenia, ale nadal potrafi zachwycić.
Budowlę zaprojektowaną przez Jerzego Kuźmienkę i Andrzeja Fajansa wspomniał w ostatnim numerze „Magazynu Architektonicznego SARP „ARCH” Konrad Kucza Kuczyński. Zwrócił uwagę na wybitną architekturę oraz znakomitą konstrukcję budynku autorstwa Wacława Zalewskiego. Sam Kuźmienko fascynował się strukturami matematycznymi. Architektura kościoła jest wynikiem tych fascynacji. Rzeźbiarska, betonowa bryła kojarzyć się może ze skomplikowanym, trójwymiarowym modelem matematycznym. Podziwiając maestrię, warto uświadomić sobie, że pełna krzywizn żelbetowa struktura projektowana była „ręcznie”, bez użycia komputerów i zaawansowanych technologii.
A jednak budynek dumnie wyrastający ponad peerelowskie bloki mieszkalne zdaje się być rodzajem współczesnej katedry PRL-u. Swoistym manifestem ludu wymierzonym przeciw ówczesnej władzy. To dlatego kościół tak długo musiał czekać na rozpoczęcie budowy. Zaczęła się ona, gdy władza Edwarda Gierka zaczęła słabnąć i cofać się pod społecznym naciskiem.
„Zmieniają się technologie, materiały i kształty, a więc zmieniają się środki, a nie cele architektury. Wg Wrighta sedno architektury jest równie mało zmienne jak serce człowieka” – pisał Jerzy Kuźmienko na łamach „Architektury” z 1983 r.
Kościół usytuowany na obrzeżach centrum zajmuje mocną pozycję w dziejach powojennej architektury polskiej. W moim przekonaniu jest najwybitniejszym przykładem kościołów w tzw. typie rzeźbiarskim.
Ujmuje plastycznością, jaką udało się wydobyć projektantom z podstawowego materiału, jakim jest beton. Całość tworzą potężne łupiny układające się w narys ogromnego, białego namiotu. Główne wejście znalazło się w całkowicie przeszklonej fasadzie o kształcie połówki wydłużonej elipsy wciśniętej pomiędzy łagodnie wyginające się, betonowe ściany.
Patrząc na świątynię o niewiarygodnej strukturze, zbudowaną metodą gospodarczą, z lichego betonu, o pięknym mimo wszystko rysunku prymitywnych szalunków, zastanawiam się, czy nie lepiej by było, gdyby projekt został zrealizowany dopiero dziś? Byłby idealny. Z drugiej jednak strony ta pełna niedoskonałości realizacja jest nie tylko pomnikiem epoki. Stanowi dla mnie dowód, że zawsze można realizować marzenia praktycznie nie do zrealizowania. Jest też świadectwem heroicznego przezwyciężania trudności nie do pokonania. I to jest jakaś wartość dodana tej architektury.