Ilekroć jestem zmęczony Warszawą, wsiadam w pociąg i jadę do Krakowa. Dreszczyk podniecenia, radości z przyjazdu do miasta kojarzącego mi się głównie (choć nie tylko) z przyjemnościami zwiedzania, chodzenia po muzeach, myszkowania po księgarniach, zaglądania na klatki kamienic, wreszcie z rozkoszami kuchennymi, odczuwam już w chwili, gdy pociąg z Warszawy do Krakowa wyjeżdża z tunelu pod Białą Górą przed Miechowem. A potem jest już dworzec Kraków Główny, spojrzenie na dom pod pawiem przy ulicy Pawiej, pierwszy poranny obwarzanek kupiony z niebieskiego wózka i zagłębianie się w gąszczu krakowskich ulic. Poniżej fotograficzne impresje z takich spacerów po sercu Krakowa w sąsiedztwie dworca, w obrębie Plantów i na Wawelu.
Kraków. Wawel. Wspinanie się na wzgórze wawelskie ma zawsze dla mnie urok celebracji. Wolne wchodzenie pod górę, przekraczanie bram, kluczenie, rozglądanie, omiatanie wzrokiem wież, dachów, okien, kopuł. Witanie znajomych kształtów, jakże bliskich, swojskich, znanych od dzieciństwa i trwale wyrytych w pamięci. Wreszcie wkraczanie do ciemnego tunelu bramy Berecciego, by po chwili znaleźć się na zalanym światłem dziedzińcu arkadowym Zamku Królewskiego. Tutaj zdjęcie wykonane z tej właśnie bramy zaprojektowanej przez twórcę kaplicy Zygmuntowskiej. Jest to widok nie na dziedziniec, ale od strony dziedzińca na katedrę z dolnymi partiami kaplic Zygmuntowskiej i Wazów. A nad łukiem bramy od blisko pół tysiąca lat widnieje (niewidoczny na zdjęciu) pozłacany napis: „SI DEUS NOBISCUM QUIS CONTRA NOS” („Jeżeli Bóg jest z nami, to kto przeciwko nam”) – jak często opacznie rozumiany… Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Wawel. Tę fotografię z widokiem na iluminowany dziedziniec wawelski zrobiłem późnym wieczorem w styczniowy dzień, gdy zamknięto bramy Zamku dla zwiedzających. W tle imponujące, renesansowe krużganki. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Wawel. Znaleźć się na pustym dziedzińcu Wawelskim. Mieć krużganki zamkowe tylko dla siebie. Niesamowite przeżycie. To fotografia z wnętrza renesansowego krużganku na poziomie reprezentacyjnego pierwszego piętra Zamku. Do przebudowy starego gotyckiego zamku w duchu renesansu (już bardzo wcześnie jak na kraje na północ od Alp) w latach 1502-1507 przystąpił Franciszek Florentczyk. Przekształcił zachodnie skrzydło na mieszkanie dla Elżbiety Rakuszanki, matki późniejszego króla Zygmunta Starego. Trójkondygnacyjne krużganki są już jednak nowsze i powstały podczas gruntownej renesansowej przebudowy prowadzonej w latach 1507-1536 przez Franciszka Florentczyka i jego rodaka z Florencji Bartolomeo Berecciego. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Kanonicza. Dziwnie wygląda ta najstarsza z krakowskich ulic, gdy Zamek na Wawelu znika we mgle. Kanonicza, przy której powstawały domy kanoników katedralnych, roztacza czar miejsca, gdzie czas pozostawił po sobie to, co piękne. Jest to ulica pałaców skrywających dziedzińce arkadowe, portale z czasów gotyku, renesansu, baroku. Każdy dom to mały wykład z historii sztuki od średniowiecza po nowożytność. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze w początku lat 80. ubiegłego wieku ulica była potwornie zaniedbana, a wiele dawnych pałaców zamieniło się w rudery. Trzeba było wielu lat pracy, aby ponownie zachwycały. Pamiętam, jakie zaskoczenie wywarło na mnie odkrywanie po raz pierwszy na kompletnie zdewastowanych podwórkach i klatkach schodowych kamiennych fragmentów kolumn, sklepień czy portali. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Kanonicza już z widocznym wzgórzem wawelskim. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Kanonicza. W dawnym domu kapitulnym przy Kanoniczej 5 (na zdjęciu pierwszy z lewej), jednym z najstarszych przy ulicy, od 1979 roku mieściła się Cricoteca założona przez Tadeusza Kantora. Za nim dekorowany nowożytnym sgraffitem dom pod nr 3, pierwotnie gotycki, powstały jeszcze w XIV wieku. Służył jako schronienie dla żaków Collegium Iuridicum Uniwersytetu. Barokowy portal jest znacznie młodszy i dostawiono go w XVIII wieku. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Kanonicza 8. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Kamienna przypora w narożniku budynku u zbiegu Kanoniczej i Senackiej. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Senacka. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Poselska. Za murem widoczny kościół i klasztor Bernardynek. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Ulica Poselska. W głębi Grodzka. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Sławkowska u zbiegu z ul. św. Marka. Pałac Tarnowskich. Fot. Jerzy S. Majewski
Kraków. Rynek Główny 20. Pałac Potockich (Zbaraskich). Fot. Jerzy. S. Majewski
Kraków. Rynek Główny. Kamienica Margrabska mieszcząca niegdyś mennicę z imponującym, rokokowym portalem. Fot. Jery S. Majewski
Kraków. Pijarska 13. Hotel Francuski. Ta pełna elegancji, wczesnomodernistyczna budowla powstała w latach 1911-12 wg projektu Zbigniewa Odrzywolskiego. To był niegdyś najbardziej luksusowy hotel w mieście, słynący ze znakomitej restauracji i kawiarni. Cóż za ironia losu! Aleksander Ritterman, pierwszy właściciel Francuskiego, wytrawny znawca kuchni umarł z głodu. Właściwie nie tyle umarł, co około 1942 r. został zamordowany przez niemieckich okupantów. Zmarł, pozbawiony środków do życia i uwięziony w warszawskim getcie. Był krakowskim mieszczaninem z krwi i kości. Pochodził z rodziny kamieniczników z krakowskiego Kazimierza. Pełen energii, otwierał hotele, restauracje, kawiarnie. Poza Francuskim był m.in. właścicielem krakowskiej Polonii, a w 1932 r. był jednym ze współzałożycieli krakowskiej szkoły hotelarzy, działającej w Miejskim Domu Wycieczkowym na Oleandrach. Zapewne wtedy, gdy otwierał szkołę, a i później w najśmielszych wyobrażeniach nie przewidziałby swojego losu. Śmierć z głodu w klatce warszawskiego getta! „Francuski” w 1945 r. oficjalnie przejęło komunistyczne państwo i wtedy nastąpił jego upadek. Zamiana w zwykły PRL-owski hotel. Choć może nie taki zwykły, bo owiany nimbem minionej elegancji. Fot. Jerzy S. Majewski
Przeczytaj też: Kraków czarno-biały (część 2)