Dziś gościnnie na blogu tekst o warszawskich neonach mojej córki Julki Majewskiej.
Julia Majewska
Dzisiejsza Warszawa jest miastem dynamicznym, zmiennym w swojej strukturze, w płynności wizerunku. Wymiar estetyczny stolicy nie jest doskonały, ale widać próby dążności do przestrzennego ładu, do całościowego myślenia o niektórych ulicach Warszawy. Choć w polskich miastach zagospodarowywanie przestrzeni póki co raczkuje, a doba kapitalizmu, w której rolę żołnierzy w konkurencyjnej walce pełnią niespójne estetycznie reklamy wielkoformatowe i billboardy, to odczuć można zasadniczy progres względem np. lat dziewięćdziesiątych, kiedy wolny rynek po czasach komunizmu dopiero się rodził.
Przykładem takiego całościowego myślenia o przestrzeni miejskiej jest odnowiona ulica Świętokrzyska. Poszerzenie chodników sprawiło, że stała się arterią spacerową, miejscem dla ludzi, a nie dla samochodów. Takie ożywienie ulicy znacząco wpłynęło na pojawienie się kolejnych lokali, a wraz z nimi przyciągających wzrok neonów.
Przed wojną ulica Świętokrzyska była dużo węższa niż dziś, jeżeli pojawiały się tam neony to niewielkie, natomiast „świetlne giganty” dominowały nad najważniejszym wówczas skrzyżowaniem – Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Był to wtedy najbardziej oświetlony punkt Warszawy. Po wojnie dopiero od połowy lat 50. neony zaczęły pojawiać się na przebudowanej Świętokrzyskiej, powoli wpisując się w tożsamość ulicy i ostatecznie sprawiając, że stała się ona egzemplifikacją arterii w metropolii. Do początku lat 70. ulicę ozdobiły liczne, charakterystyczne neony, niektóre z nich obecne do dziś.
Do najciekawszych realizacji należały neony, które pojawiły się w 1969 roku na elewacji i dachu spółdzielczego domu handlowego „Sezam”. Charakterystyczne, proste, metalowe podkłady układające się w nazwę sklepu, uzupełniły rzędy cienkich, neonowych rurek, wypełnionych gazem emitującym białe światło. Prosta forma liternictwa i metalowy podkład w latach 60. były alternatywą dla delikatniejszych, ażurowych kompozycji neonowych, natomiast w latach 70. takie „kasetonowe” formy dominowały w pejzażu miejskim.
Neony „Sezamu” świetnie wpisywały się w jego bryłę, podkreślając tektonikę oraz monumentalną i zwartą strukturę. Łatwo dostrzec różnicę w dostosowywaniu neonu do bryły budynku na przykładzie „Sezamu” i CDT-u. Centralny Dom Towarowy (1947/48-51) wpisywał się w paradygmat modernizmu, zasady lecorbusierowskiej architektury i przedwojennej tradycji budowania domów towarowych (np. Erich Mendelsohn, Dom Towarowy Schocken w Stuttgarcie, l. 20. XX w., Dom Towarowy Rudolfa Petersdorffa we Wrocławiu, l. 20. XX w.). Był wolnostojącą konstrukcją wspartą na słupach o wolnym planie, umożliwiającym dowolne kształtowanie wnętrza i swobodne poruszanie się po nim, a także z fasadą skonstruowaną z pasów szkła oraz płaskim dachem, uzupełnionym mniejszym żelbetowym daszkiem wklęsłym, nadającym bryle lekkości i ekspresji.
Neonowa, zapętlona strzałka przechodzącą przez całą długość budynku też sprawiała wrażenie lekkiej i ekspresyjnej. Dynamizowała bryłę budynku, nadając jej efekt braku ciążenia, w swojej eterycznej, ulotnej formie doskonale wpisując się w charakter przeszklonego, funkcjonalistycznego gmachu.
Wygląd budynku miał zachęcać potencjalnych klientów do wejścia. Przyciągało wszystko – witryna i atrakcyjne wystawy, przeszklona formuła budynku, z której widać przestrzenne i przepływowe wnętrze i, przede wszystkim, neon. Wyróżnia on gmach z pierzei ulicy, intryguje i przyciąga uwagę.
Mamy więc do czynienia z paradoksem – CDT powstaje w czasach bitwy o handel, scentralizowanej dystrybucji dóbr, jest jednak przykładem budynku, który czerpie z doświadczenia przedwojennej architektury publicznej powstającej w czasach kapitalizmu i komercji. Neon też pełni tutaj funkcję komercyjną, przyciąga i zachęca do wejścia, choć już nie musi.
Neonowa strzałka została zrekonstruowana według projektu z 1956 roku wraz z odbudową gmachu przez Andrzeja Chołdzyńskiego i Grupę RKW (2018 r.). Podobnie jak kiedyś, świeci intensywnym, szafirowym światłem, rzucając w tej części Alej niebieskawą łunę.
Oryginalna architektura „Sezamu” znacząco odbiega od przedwojennego budownictwa domów towarowych. Na przełomie lat 60. i 70. („Sezam” wybudowano w 1969 roku) zerwano z architekturą, która każdym elementem swojej formy miałaby przyciągać. Zamiast przeszklonej elewacji – aluminiowe powłoki i brak okien, zamiast eterycznego daszka i zaokrąglonych, opływowych kominów w duchu streamline’u – zupełnie płaski dach dociążający bryłę. To nie była ładna architektura, a z doświadczenia bezokiennych ścian kurtynowych narodzą się „zapuszkowane” galerie handlowe niemające nic wspólnego z domami towarowymi. Bez wątpienia jednak „Sezam” doczekał się świetnych dekoracji – mozaik i neonów. Jeśli w CDT neonowa strzałka dynamizowała bryłę, w „Sezamie” neonowe napisy monumentalizowały gmach. „Toporność” tych neonów nie jest jednak niczym złym, a w przypadku tego budynku dodatkowo wydobywa moc i ciążenie bryły, doskonale wpisując się w charakter „Sezamu”.
Dziś na nowym „Sezamie” (Centrum Marszałkowska, 2018 r.) świecą dwa neony z dawną nazwą – jeden mniejszy, od strony Świętokrzyskiej i drugi, większy od strony Marszałkowskiej. Są one jednak czysto dekoracyjnym elementem, który nie odgrywa już tak istotnej roli w tektonice budynku. Oryginalne neony w maju 2018 roku zostały przekazane do Muzeum Neonów w czasie Nocy Muzeów.
Kolejnym, wartym uwagi neonem jest napis „Kawusia” w lokalu sieci kawiarni Costa Coffee (Świętokrzyska 31/33), stylizowany na pojawiający się od 1956 roku powtarzalny neon z napisem „Komis”. Charakteryzuje się dekoracyjną, pochyłą czcionką, w której wszystkie litery, nieco spłaszczone, o obłych kształtach, łączą się ze sobą, tworząc raczej rodzaj ornamentalnego szlaczka, niż napis. Dodatkowej ekspresji i atrakcyjności wizualnej dodaje całości stylizowana litera „K”. Podobny zabieg zastosowano w neonach komisu, wzorując się na ażurowej, finezyjnej czcionce lat trzydziestych. W przypadku neonu „Kawusia” warto zwrócić uwagę na brak metalowego podkładu (obecnego w neonach komisu), odbierającego napisowi delikatności i lekkości. Neon świeci się na biało, a uzupełniają go pozostałe dwa neony, różnorodne stylistycznie, ale już nie tak dekoracyjne – drukowany napis „kawa” i pisany, zwarty napis „kawka”.
Na szczególną uwagę zasługują witryny restauracji AïOLI (Świętokrzyska 18), łączą one bowiem „reklamę” żarówkową z neonami. Współistnienie tych dwóch nośników treści jest dziś już rzadko spotykane (same napisy żarówkowe są dziś rzadkością), ale odegrało znaczącą rolę w miejskim pejzażu dwudziestolecia międzywojennego. W tym przypadku drukowany napis „AïOLI” nad głównym wejściem restauracji utworzony jest z żarówek świecących ciepłym, złotawym światłem, natomiast czerwone neony symetrycznie świecą po obu stronach głównego napisu, nad witrynami restauracji – po lewej „Cantina Bar”, po prawej „Cafe Deli”. Dekoracyjności ażurowym neonom nadaje pisana, lekko pochyła czcionka, wzorowana na napisach z lat 30. (por. neon baru „Quick”). Całość prezentuje się niezwykle finezyjnie – pociągłe i eteryczne litery przyciągają wzrok, a przyjemna, czerwona łuna rzucana przez światło neonu zachęca do wejścia.
„Pizzeria Bella Napoli Spaghetteria” (Świętokrzyska 14) to kolejny nowy neon na ulicy Świętokrzyskiej. Podobnie jak w przypadku AïOLI, świeci on symetrycznie nad wejściem i dwiema witrynami restauracji. Dodatkowym urozmaiceniem jest wykorzystanie trzech kolorów – zielonego, białego i czerwonego, odwołujących się do włoskiej flagi. Światło neonów dodatkowo rzuca barwną łunę na podłucza zamykające okna witryn – po lewej zieloną, po prawej czerwoną, urozmaicając kolorem bezbarwność gmachu.
W tym samym budynku mieści się artystyczna restauracja Aurelio. Chyba najbardziej przyciągającym elementem zewnętrznym restauracji są duże graficzne imitacje neonów i blokowa czcionka napisów. Nad całością dominują proste napisy umieszczone na zmianę – „Culinary&Art” i „Kucharze i Artyści”. Natomiast w każdej witrynie usytuowano napis połączony z elementem graficznym, będącym „neonowym” odpowiednikiem logo restauracji. Jest to dosyć ekspresyjny (ostro zakończone „A”), ale jednocześnie niezwykle płynny napis „Aurelio” wpisany w okrąg. Podobny zabieg wpisania w okrąg, ale tym razem znaku graficznego – stylizowanej neonowej jaskółki, zobaczyć można w Bistro Jaskółka przy placu Wilsona 4.
Moimi faworytami są neony podwójnego lokalu – zakładu Mąż Fryzjerki i salonu optycznego Martin John – znajdującego się na rogu Świętokrzyskiej i Kubusia Puchatka. Choć krój pisma jest prosty, bezszeryfowy, nieornamentalny, to całość prezentuje się bardzo dekoracyjnie i estetycznie. Wykorzystane zostały cienkie neonowe rurki, które nadają lekkości i ulotności. Dodatkowym urozmaiceniem jest wykorzystanie dwóch kolorów – białego odnoszącego się do optyka i, rzadko wykorzystywanego w produkcji neonów, odcienia pomarańczowego, w tym wypadku odpowiadającego fryzjerowi. Ważnym elementem są znaki graficzne – semafor z uproszczonym, bardzo ekspresyjnym pomarańczowym grzebieniem, umieszczonym od strony Świętokrzyskiej i stylizowane, białe okulary umieszczone nad nazwą optyka od strony Kubusia Puchatka. Elementem uzupełniającym jest semafor w kształcie okularów wykorzystujący już nie neony, ale niewielkie lampki ledowe.
Takie proste liternictwo chętnie wykorzystywano w kompozycjach neonowych już przed wojną, wystarczy wspomnieć charakterystyczny neon dachowy „K.K.O.” (Marszałkowska 101), czy reklamę mydła „Schicht Jeleń” (róg kamienicy u zbiegu Al. Trzeciego Maja 50 i Nowego Światu), a także powojenne, proste napisy nad warszawskimi dworcami (m.in. Warszawa Śródmieście).
„SteakHouse Evil” przy Świętokrzyskiej 3 doczekał się kilku niewielkich, dosyć typowych i niekoniecznie artystycznych neonowych realizacji. Są one raczej elementem komercyjnym niż estetycznym, niemniej prezentują się o niebo lepiej niż obklejone szyby siłowni McFit (w tym samym budynku). Neony umieszczono w oknach górnego piętra restauracji od strony Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Dwa z nich to powtórzenie logo, natomiast pozostałe odwołują się bezpośrednio do trunków, które można kupić w lokalu. Jest to przede wszystkim kufel piwa z pianką, szklaneczka whisky i kieliszki do alkoholowych koktajli. Te ostatnie są szczególnie ładne – kolorowe, przywodzą na myśl neony Las Vegas lub przedwojenny, ruchomy neon koniaku Montbel Marteau, zamieszczony w 1937 roku na kamienicy u zbiegu ul. Zgoda i Szpitalnej.
Choć nowych neonów nie ma w Warszawie na razie wiele, ulica Świętokrzyska przynosi nadzieję, że właściciele lokali coraz chętniej zaczną sięgać po ten rodzaj reklamy. Neony są książętami ulotności, szybko się psują, prędko znikają, koszt ich utrzymania jest wysoki, są jednak estetyczną alternatywą dla prymitywnego billboardu czy podświetlanych plastikowych liter. I mają najważniejszą cechę – upiększają Warszawę!