Pałac Gorzeńskiego zasłynął salonem księżnej Pelagii Sapieżyny Potockiej. Kilkadziesiąt lat później w tym samym budynku Antoni Malczewski tuż przed publikacją szlifował „Marię” – najsłynniejszą powieść poetycką polskiego romantyzmu.
U schyłku istnienia Rzeczpospolitej była to jedna z największych budowli na Lesznie. Wypełniała obszerną posesję na południowo-zachodnim narożniku szerokiego Leszna i wąziutkiej Orlej. Sto lat później główne skrzydło pałacowe od strony dzisiejszej Al. Solidarności było już podzielone na dwie części. Obie miały inne adresy (Leszno 17 i Leszno 19). Resztki dawnego pałacu zachowały się jedynie pod drugim z adresów. Narożnik wypełniała wysoka, eklektyczna kamienica. Dziś w tym miejscu wznosi się fragment ogromnego, socrealistycznego bloku z lat 60. XX w.
Księżna Pelagia Sapieżyna z Potockich słynęła nie tylko z urody, ale też inteligencji. Jej pierwsze małżeństwo nie było szczęśliwe. Rozwiodła się w 1806 roku z mężem, księciem Franciszkiem Sapiehą i przeprowadziła z Litwy do Warszawy. Księżna, wychowana w przepychu rezydencji w Tulczynie, a potem w mężowskich rezydencjach w Dereczynie i przy ul Zakroczymskiej w Warszawie, po rozwodzie żyła wprawdzie wesoło, lecz dość skromie. Zamieszkała w kilkupokojowym apartamencie pałacu Gorzeńskiego u zbiegu Orlej i Leszna.
Jej apartament na Orlej był jak na jej oczekiwania ciasny i zarazem urządzony z zaskakująca ascezą. Najpierw wchodziło się do apartamentów przez wąski przedpokój, gdzie panował półmrok. Na ścianie świecił ledwo jeden kinkiet. Stamtąd wchodziło się bezpośrednio do dużej sali przeznaczonej wyłącznie na bale, bądź do apartamentów mieszkalnych. Składały się one zaledwie z czterech pokoi. Niemal pustych. Tylko dwa z nich były oświetlone i bardzo skromnie umeblowane. Stały tu m.in. wyplatane trzciną krzesła i jesionowy stół przed kanapą.

Tymczasem Franciszek Sapieha, syn księcia Aleksandra Sapiehy, wielkiego kanclerza litewskiego mieszkał w Dereczynie, w jednej z najbardziej olśniewających rezydencji na kresach (dziś to teren Białorusi). Dobra Franciszka Sapiehy były rozległe, zaś pośród nich znajdowało się m.in. miasteczko Zelwa na Litwie.
„Mówiąc o latach dziecinnych największą sprawiała nam uciechę nadzieja jechania z matką na jarmark do Zelwy. Litwa nie była jeszcze do tego stopnia zubożała i wyciśnięta jak skórka od cytryny. Ta malutka mieścina wspaniale wyglądała. Gdy się do niej zjechała z najodleglejszych stron Litwy szlachta zamożna i magnatów wielu. Kupcy z całej Europy, z Lipska jubilerzy, z Francji handlarze, rozwijali sęciny ozdobnych kosztownych tkanin, pochodzących z najlepszych liońskich lub innych fabryk. Turcy, Persowie ze stosami szalów drogocennych nęcili młode Litwinki. Cukiernicy z przysmakami zjeżdżali z Warszawy. Wilno dostarczało książek” – wspominała po latach pamiętnikarka Natalia z Bispingów Kicka[1].
Powróćmy jednak do Warszawy na ulicę Leszno u zbiegu z Orlą, do tętniących życiem apartamentów księżnej Pelagii. Do Stolicy Pelagia z Potockich przeprowadziła się z córką Anielą. „Dziewczęciem wielce uzdolnionem, do polyglotyzmu, gdyż jako dziesięciolatka mówiła już kilkoma językami. Była to późniejsza ordynatowa Konstantynowa Zamoyska” – pisał w 1930 r. varsavianista Aleksander Kraushar.
W pokojach księżnej nie było tygodnia bez uczt i balów. Stale bywało u niej rodzeństwo, potomstwo osławionego targowiczanina Stanisława Szczęsnego Potockiego i jego pierwszej żony Józefiny z Mniszchów. Pelagia Potocka była jednym z jedenastu dzieci tej pary, na której pozycję ogromny wpływ miały ponoć ogromne dysproporcje intelektualne pomiędzy Józefiną z Mniszchów a Szczęsnym Potockim.
„Jeżeli ich małżeństwo trwało wiele lat, to tylko dzięki zręcznemu tajeniu przez panią Józefinę pozamałżeńskich wybryków. Matka Pelagii, pani Józefina obdarowana nie tylko talentem malarskimi literackim, lecz i bujnym temperamentem, któremu puściła wodze jeszcze w stanie panieńskim, po krótkim okresie w miarę zgodnego współżycia ze Szczęsnym, zaczęła bez skrupułów zaspokajać swe potrzeby erotyczne, z coraz to nowymi, nie rzadko przypadkowymi amantami” – pisał historyk Jerzy Łojek w książce Potomkowie Szczęsnego[2].
W ciągu kilkunastu lat państwo Potoccy dorobili się czterech synów: Szczęsnego Jerzego, Stanisława, Jarosława i Włodzimierza oraz siedmiu córek. Wspomnianej Pelagii, Ludwiki, Wiktorii, Róży, Konstancji, Oktawii i Idalii. Jednak, jak pisze Łojek, spośród całej tej jedenastki tylko troje najstarszych: Pelagia, Szczęsny Jerzy i Ludwika spłodzonych było ze Stanisławem. Pani Józefa często wyjeżdżała za granicę, skąd wracała w stanie błogosławionym. Wprawdzie Szczęsny Potocki nie był zbyt lotny, niemniej, co zrozumiałe, jej stan był powodem powtarzających się awantur w domu Potockich.
„Zdarzało się nawet, iż uniesiony gniewem Szczęsny wyrzucał żonę z domu. Józefina – kobieta dużej inteligencji, cyniczna i bez skrupułów – umiała wszelako łagodzić gniew męża. Udawała pokorę i skruchę, czołgała się (dosłownie) u stóp męża, wyjednywała przebaczenie i w Tulczynie zostawała. Szczęsny znosił to zresztą dość łagodnie. Chorobliwie ambitny i żądny zaszczytów w sferze politycznej, był zupełnie pozbawiony poczucia honoru w zakresie spraw osobistych” – pisał historyk. Gdzie indziej konstatował, że przykład Szczęsnego Potockiego dowodził, iż w ówczesnej Rzeczpospolitej szlachecka opinia publiczna wielki autorytet osobisty wiązała nie z zaletami umysłu i charakteru, lecz bogatą tradycją rodową i wielkim majątkiem[3].

Rolę drugiej gospodyni w salonie córki Szczęsnego Potockiego, pani Pelagii na Lesznie często odgrywała hrabina Róża Potocka, początkowo zamężna za Antoniego Potockiego z linii prymasowskiej, potem zaś, po rozwodzie w 1813 r. żona Władysława Branickiego. Drugi teść hrabiny Róży, tak jak i jej ojciec był targowiczaninem. Tymczasem jej syn Ksawery Branicki wyróżnił się nie tylko liberalnymi poglądami, ale i głębokim patriotyzmem. My jednak nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość. Pozostańmy chwilę w czasach istnienia Księstwa Warszawskiego.
Salę balową uświetniały wówczas siostry pani Pelagii. Wszystkie miały życie ciekawe, ale w uczuciach wielu z nich brakowało szczęścia. Ich pierwsze małżeństwa rozpadały się. Wiktoria dwukrotnie wychodziła za mąż za cudzoziemców. Najpierw za Oktawiana Choiseul de Gouffiera, następnie za Rosjanina generała Aleksieja Nikołajewicza Bachmietiewa. Największe dramaty czekały na Konstancję. Obaj jej mężowie, najpierw Jan Potocki w roku 1815, potem zaś słynny wielkopolanin Edward Raczyński (w 1845 r.) popełnili samobójstwo. Ten ostatni, wielki patriota, założyciel m.in. biblioteki Raczyńskich w Poznaniu zginął, każąc zaufanemu słudze wystrzelić do siebie z armatki.
„Nie grywano na wieczorach u księżnej, lecz tańczono, bawiono się w gry towarzyskie, które ożywiała bawiąca przy księżnie siostrzeńca jej męża, panna Karolina Jelska, słynna swego czasu piękność. Z mężczyzn bywał Paweł ks. Sapieha, rodzony brat męża księżnej Pelagii i jej przyszły drugi małżonek. Mikołaj Sapieha brat jego, Staś, Włodzimierz i Adam Potoccy, Pułkownicy Antoni i Marceli, adiutanci księcia Józefa, Franciszek adiutant Davout’a, Jan, starościc, szczerzecki, pułkownicy, Turno, Tadeusz Tyszkiewicz, Żyliński i Nowicki, Kurnatowski szef szwadronu, Miączyński, dwaj bracia Raczyńscy Edward i Atanazy. Męciński z Żarek. Wreszcie był tam oryginał Żaboklicki” – pisał Aleksander Kraushar. I dodawał, że nikt dziś, spoglądając na wielką kamienicę dochodową na rogu ul. Orlej, nie byłby się domyślił, że była ona ongi miejscem zabaw wykwintnego towarzystwa warszawskiego. Historyk słowa te pisał już jednak w czasie gdy z dawnego pałacu pozostało niewiele.
Zdaniem Marka Kwiatkowskiego pałac na rogu Orlej i Leszna stanął od podstaw w latach 80. wieku XVIII dla wojewody łęczyckiego Ignacego Dzierzbickiego. Była to budowla piętrowa z dwiema bramami wjazdowymi na dziedziniec i dwiema trzyokiennymi facjatkami. Podwórze ujmowały budynki stajni i wozowni. Pośrodku łączyło się ono z ogrodem. Profesor Kwiatkowski pisał, że rozwiązanie to przypominało starsze założenia pałacowe Deybla i Zamoyskiego przy tej samej ulicy.
Z czasem rezydencja przeszła w ręce Augustyna Gorzeńskiego herbu Nałęcz, magnata z Wielkopolski, który od 1788 r. był posłem Sejmu Czteroletniego. Był wiernym stronnikiem Stanisława Augusta i odegrał pewną rolę polityczną przy uchwalaniu Konstytucji 3 maja. W tymże samym 1788 r. odkupił od Jana Komarzewskiego patent generalski i król mianował go niebawem generałem majorem, powierzając mu kierowanie kancelarią wojskową. Nie on miał jednak szczególnych zdolności wojskowych. W czasie Sejmu Czteroletniego zapewne stale bywał w swoim pałacu na Lesznie. Jednak po ostatecznym upadku Rzeczpospolitej arystokrata rzadko bywał w Warszawie i przeniósł się na stałe do swoich dóbr w Dobrzycy. Tam też ściągnął z Warszawy architekta Stanisława Zawadzkiego, który w latach 1795-1804 przebudował mu jego wiejską rezydencję, tworząc jedną z najciekawszych, klasycystycznych kreacji architektonicznych w Polsce.
Aby nie utracić dóbr, które znalazły się w granicach zaboru pruskiego, Gorzeński złożył królowi Prus przysięgę poddaństwa i został mianowany honorowym generałem kawalerii pruskiej. Gdy zaś utworzono Księstwo Warszawskie, Augustyn Gorzeński pełnił funkcję senatora wojewody kaliskiego i od 1806 r. członka Rządu Tymczasowego Księstwa Warszawskiego. Zmarł w Dobrzycy w 1816 r.

Już po śmierci Gorzeńskiego, w dobie Królestwa Kongresowego dawny pałac powoli zamieniał się w kamienicę czynszową. W początku 1824 r., wkrótce po przybyciu do Warszawy zamieszkał w niej Antoni Malczewski. Wynajął kilkupokojowy, narożny apartament na pierwszym piętrze pałacu[4]. Tu kończył „Marię” – najwybitniejszą powieść poetycką przedlistopadowego romantyzmu w Polsce. W domu na Orlej odwiedzał go Michał Modzelewski, stryjeczny brat Zofii Rucińskiej. Rucińska dla Malczewskiego – magnetyzera rzuciła męża, synów i przybyła do Warszawy.
„Jeszcze na Wołyniu poeta próbował od niej uciekać; bezskutecznie. Była chora. Dziś jej chorobę określonoby zapewne ciężką histerią na wrodzonym podłożu psychopatycznym. Wtedy mówiono o paroksyzmach spazmów. Magnetyzerski wpływ Malczewskiego przynosił Rucińskiej ulgę i wkrótce doszło do tego, że nie mogła się rozstać ze swoim pięknym lekarzem nawet na chwilę. Lekkomyślny zdobywca kobiecych serc, potem romantyczny kochanek – został wtrącony w sytuację, która w oczach współczesnych musiała uchodzić za karykaturę miłości. W niewolę u rozhisteryzowanej pani podsędkowej” – pisała Maria Dernałowicz[5]. Tymczasem on miał jeden, najważniejszy cel. Sfinalizować wydanie swojej powieści poetyckiej „Maria”.
Trudno powiedzieć, jak wyposażone było to krótkotrwałe mieszkanie Malczewskiego. Raczej skromnie. Poeta klepał biedę. W świecie literackim Warszawy nie miał żadnych znajomości, a obciążający go związek z Zofią Rucińską sprawił, że, jak zauważyła Maria Dernałowicz, otoczony był murem osamotnienia. Jak na kieszeń poety mieszkanie przy Orlej było za drogie. Jesienią 1825 Malczewski wyprowadził się – wprawdzie niedaleko, bo na Elektoralną, jednak do znacznie skromniejszego mieszkania. Tam też umarł. Poemat ukazał się latem 1825 r. niecały rok przed śmiercią poety. Nie został doceniony, a jego twórczość została odkryta dopiero jakiś czas później.

Na planie Warszawy z 1825 r. pałac wyróżnia się rozmiarami. Jego skrzydło od Leszna jest znacznie dłuższe od większości innych budynków wzdłuż ulicy. Obszerne podwórko od strony sąsiedniej posesji przy Orlej przylegało do rozległych sadów, czy też ogrodów wypełniających wówczas niemal całe wnętrze rozległego kwartału pomiędzy Lesznem, Orlą, Solną i Elektoralną.
Z czasem dawny pałac Gorzeńskiego przeszedł na własność rodziny Krasnopolskich. W połowie wieku XIX posesja, hipotecznie podzielona już była na dwie części – należące wciąż do tych samych właścicieli. W roku 1850 widzimy tu krótsze skrzydło od Leszna i dłuższe od Orlej. Na obszernym podwórzu widnieją oficyny oraz dwie okrągłe, drewniane szopy. Taryfa z 1869 r. pośród najemców posesji wymienia kantor domu bankierskiego Józefa Konitza, gisernię czcionek drukarskich Piotra Sąchockiego i niejedyną w okolicy fabrykę powozów Teodora Webera. W pałacu ulokowała się męska szkoła Wyrozębskiego i zapewne na parterze mieścił się szynk Berka Ożarowa[6].
U schyłku wieku XIX obydwie części zostały ostatecznie podzielone i należały do różnych właścicieli. W roku 1904 dawny pałac, teraz narożny dom od Leszna należał do Izydora Kernbauma, zaś budynek od Orlej do Feinsteina i Hassenbeima. O ile fragment skrzydła od Leszna (późniejszy adres Leszno 19) aż do roku 1944 pomimo nadbudowy o piętro zachował wczesnokolasycystyczny wystrój elewacji, to narożnik (później adres Leszno 17) został prawdopodobnie rozebrany. W jego miejscu od podstaw wzniesiono trzypiętrową kamienicę czynszową o ściętym narożniku i eklektycznych elewacjach typowych dla schyłku XIX w. Za narożnym skrzydłem frontowym znalazło się ciasne podwórko ujęte po bokach oficynami. Dodajmy wreszcie, że miała kondygnacje o innych wysokościach niż XVIII-wieczny pałac. Znacznie wyższe było jej przyziemie w całości zajęte na sklepy i już w latach międzywojennych na całej szerokości przeprute dużymi witrynami sklepów. W roku 1930 właścicielem kamienicy pod nr 17 był Władysław Hoffman. Z kolei zachowana część dawnego pałacu pod nr 19 należała do Ałkona Goriełowa.


Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej w narożnej kamienicy pod nr 17 mieścił się sklep kolonialno-cukierniczy Edmunda Wagnera. Prowadził on też sprzedaż alkoholi: win, miodów i wódek. Gdzieś obok działał też fryzjer J. Solnica. Tymczasem pod nr. 19 mieściła się m.in. kawiarnia Joska Ajzenmana. Panie mogły się w tym budynku w pełni ubrać i uczesać. J. Buksner prowadził tu bowiem sklep z przyborami krawieckimi i galanteryjnymi, „Helena” pracownię gorsetów, L. Arman damski zakład krawiecki, zaś szyldy wskazywały drogę na podwórze, gdzie egzystował damski zakład fryzjerski „Aleksandra”. „Aleksander” reklamował się jako specjalista od kładzenia farb na włosy. Dodajmy jeszcze, że gdzieś w głębi posesji działała wytwórnia rurek neonowych „Argon”, drukarnia Nonberga oraz zakład tapicerski Abrama Lacha. Pośród mieszkańców posesji przy Lesznie 19 widnieją nazwiska właściciela budynku Ałkona Goriełowa, L. Blocha, emerytowanego kolejarza Abrama Frydmana, adwokata Jakuba Gamarnikowa, Rywki Kahan, lekarza akuszera Nauma Lewina, chirurga Maurycego Melzaka, Samuela Neumana[7].


W czasie okupacji niemieckiej, podobnie jak opisana wcześniej kamienica przy Lesznie 13, obydwa budynki znalazły się w granicach getta. Ich elewacje pocięte były śladami bądź to po pociskach, bądź odłamkach od wybuchów. Narożna kamienica utraciła balustrady jednego z balkonów. Zniszczenia były jednak bardzo nieznaczne. Po likwidacji getta kamienice włączono do strony aryjskiej miasta. Przetrwały one do 1944 r.
Oba budynki spłonęły w czasie działań wojennych, bądź zostały podpalone już po upadku powstania. Ich mury stały jednak jeszcze po zakończeniu wojny. Choć wypalone, były w pełni zachowane wraz z detalem. Na tej podstawie można było w pełni zrekonstruować elewacje dawnego, klasycystycznego pałacu Gorzeńskiego. Z wielką szkodą dla Warszawy tak się jednak nie stało. Mury zburzono, chociaż przy wytyczaniu trasy W-Z południowa pierzeja dawnego Leszna nie została przesunięta. Jeszcze w latach 50. w miejscu zabytku wzniesiono ogromny masyw socrealistycznych bloków niemających nic wspólnego ze skalą zabudowy dawnego Leszna.


[1] Natalia Kicka, Pamiętniki, Warszawa 1972, s. 37.
[2] Jerzy Łojek, Potomkowie Szczęsnego. Dzieje fortuny Potockich z Tulczyna 1799-1921, Lublin
[3] Jerzy Łojek, Dzieje pięknej Bitynki, Szczecin 1988, s. 147
[4] Halina Gacowa, Warszawskie mieszkania Antoniego Malczewskiego [w] „Romantycy i Warszawa”, Instytut Literatury Polskiej UW, Warszawa 1996, s. 204-205.
[5] Maria Dernałowicz, Antoni Malczewski [w] „Romantycy i Warszawa”, Instytut Literatury Polskiej UW, Warszawa 1996, s. 202.
[6] Wiktor Dzierżanowski, Przewodnik Warszawski na rok 1869, druk. S. Orgelbrand, Warszawa 1869.
[7] Spis abonentów sieci telefonicznej m.st. Warszawy P.A.S.T. Rok 1939/40, Warszawa 1939
[8] Elżbieta Mazur, Dariusz Główka, Dzieje nieruchomości Jacobsonów na warszawskim Lesznie 1770-1940, Warszawa 2024.