Stoją jak żołnierze na warcie. Odlane z żeliwa, przyprószone rdzą i patyną. Strzegą wjazdu do setek bram łódzkich kamienic, fabryk i pałaców. To odbojnice. Ich celem było zabezpieczanie narożników bram czy przejazdów bramnych przed obijaniem ich przez wjeżdżające pojazdy.
Pośród łódzkich odbojów zdarzają się krasnale. Jest ich raczej mniej niż więcej. Mają w sobie coś z tolkienowskich krasnoludów. Groźne twarze. Zwykle trzymają w ręku tarcze, starając się chronić swe metalowe ciała od uderzeń nadjeżdżających pojazdów. Łódzkie krasnale mają swych braci bliźniaków w Warszawie, Lublinie, Piotrkowie Trybunalskim czy Wrocławiu. Te z miast zaboru rosyjskiego nie różnią się specjalnie od tych z dawnego cesarstwa niemieckiego. Zresztą łódzkie krasnale równie dobrze mogły być odlewane w Łodzi innych miastach Królestwa Polskiego, jak też na Pruskim Śląsku.
Ciekawe, że zawsze to krasnoludy – mężczyźni. Nigdy nie spotkałem strzegącej bramy krasnoludki, choć gdy zadrzemy głowę, to już balkony ponad niejedną bramą podtrzymywały kobiece hermy z obfitym biustem. A przecież dźwiganie balkonu wymaga o wiele większej krzepy od siedzenia przed bramą. Ot – tajemnica XIX-wiecznego rzemiosła artystycznego. Odboje odlewane na masową skalę to bardziej rzemiosło niż sztuka.
Pomimo groźnych min jest w krasnalach coś sympatycznego. Gdy mijam je, w mojej wyobraźni otwierają się kolejne księgi z baśniami. Opowieści o nieistniejących światach, ale też o świecie, który istniał naprawdę, ale który dawno już odszedł. Łodzi przemysłowej – takiej, jaką znamy z „Ziemi obiecanej” Reymonta.
Mimo wszystko krasnoludy są nieliczne w porównaniu z odbojnicami o innych kształtach. W Łodzi najbardziej popularne są odboje niefiguratywne. Rozmaite słupki, czyli pachołki zwieńczone często okrągłymi główkami, miniaturowe dzwony lub odwrócone lejki. W skromniejszych kamienicach, a także w narożnikach przejazdów bramnych od strony podwórka, często odlewane pachołki były zastępowane wygiętym fragmentem szyny. Nie wszystkie odbojnice odlane były z metalu. Zdarzają się też kamienne, odkute najczęściej z granitu.
Ponieważ w Łodzi na podwórkach mieściły się często fabryki, czy też rozmaite warsztaty i zakłady produkcyjne, narożniki bram były bardzo mocno narażone na uszkodzenia przez wjeżdżające pojazdy. Wozy konne najczęściej zahaczały o ściany kołami. Odbojnice zawężały światło przejazdu bramnego, ale dość skutecznie chroniły je przed zniszczeniem. Dodajmy w tym miejscu, że pachołki-słupki z okrągłymi główkami miały dodatkową zaletę. Gdy wierzeje bramy były otwarte, można było na pachołki założyć łańcuch, uniemożliwiając niepożądany wjazd pojazdów.
W Łodzi powszechnie stosowano jeszcze jedno rozwiązanie, rzadsze w Warszawie. Po obu bokach przejazdu bramnego (w jego wnętrzu) ciągnął się stopień. Umożliwiał pieszym przejście w bramie obok przejeżdżającego przez nią pojazdu. W niektórych kamienicach stopnie te wykonywane były z solidnych materiałów, takich jak granit. Niestety w wielu przypadkach usunięto je w trakcie remontów budynków.