Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego stanął na podium! Magazyn Global Finance uznał go za jednego z trzech najgorszych szefów banków centralnych w Europie, obok prezesów banków Ukrainy i Białorusi.
W tym kontekście do symbolu urasta projekt nowego 20-złotowego banknotu okolicznościowego z Lechem Kaczyńskim. Jego wzór Glapiński podpisał już w kwietniu 2021 r., a ikonografia odpowiada pisowskiej polityce historycznej.
Banknoty potrafią być piękne. Tak było przed wojną. Ale nie tylko. Współczesne, polskie banknoty znajdujące się w obiegu od czasu denominacji z 1995 r. projektował Andrzej Heindrich. Wpadł na pomysł wyobrażenia na nich sylwet polskich królów i po drugiej stronie monet z epoki i sylwet zabytków. I tak na dwudziestozłotówce mamy Bolesława Chrobrego oraz romańską rotundę w Cieszynie, zaś na pięćdziesięciozłotówce profil Kazimierza Wielkiego i po drugiej stronie obok orła z monety, regalia oraz sylwetę z widoku średniowiecznego Krakowa. Niby dużo. Jednak wszystkie te „królewskie” banknoty zostały zaprojektowane harmonijnie i są po prostu ładne. Nie ma wstydu.
Wstyd jest za to, gdy patrzymy na projekt 20-złotowego banknotu emitowanego w tym roku z okazji dnia niepodległości. Nie chodzi wcale o wizerunek Lecha Kaczyńskiego, tylko liczbę detali tworzących niewiarygodną kakofonię.
Kaczyński, jak w propagandowych broszurach, wyobrażony jest na tle tarczy z orłem jagiellońskim i fotografii krzyża ustawionego w 2010 r. przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Jednak głównym bohaterem tego przedstawienia nie jest ani krzyż, ani też pałac, czy pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, lecz kamienny słupek ogrodzenia. Cały widoczek wygląda jak nieudane zdjęcie, którego kadr przesłonił znak drogowy lub latarnia. Do tego widzimy order i jeszcze raz sylwetę pałacu. Napis „Warto być Polakiem” w tym zbiorze graficznych śmieci brzmi niczym drwina.
Druga strona banknotu jest jeszcze słabsza. Liczba nagromadzonych elementów jest tu niewiarygodna. Jakby projektantka zebrała motywy i nie potrafiła dokonać wyboru. Wybrała zatem… wszystko. Wieżę Muzeum Powstania Warszawskiego, obok dzwon, sylwety dźwigów portowych. Tłum robotników przed stocznią, dwie dłonie z palcami układającymi się w Victorię, napis Solidarność 1980, głaz z lasu katyńskiego i wojskowy guzik. Do tego hasło i ponownie sylweta pałacu prezydenckiego. Cały katalog motywów ikonograficznych współtworzących mit o Lechu Kaczyńskim w duchu prymitywnie pojętej polityki historycznej.
Na szczęście jest to jedynie banknot okolicznościowy, który ukaże się w nakładzie 80 tys. sztuk. Być może za kilkadziesiąt lat będzie on ceniony przez kolekcjonerów jako kuriozum i pamiątka obciachu.
Autorką projektu banknotu jest graficzka Justyna Kopecka. Banknot z Lechem Kaczyńskim nie wydaje się być jej wypadkiem przy pracy. Już przed rokiem zaprojektowała przeładowany scenkami banknot 20-złotowy wyemitowany z okazji setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. W układzie pionowym (co jest nawet ciekawe!). Na jednej stronie widzimy sylwetkę marszałka Piłsudskiego sięgającego po szablę (z dość naiwnego obrazu Kazimierza Mańkowskiego), na drugiej kłębowisko ludzi z kiczowatego, za to bardzo patriotycznego obrazu Jerzego Kossaka „Cud nad Wisłą”. Jest tam i ksiądz Skorupka z krzyżem, i tłum żołnierzy nacierających na bolszewików.
Gdyby jeszcze projektantka ograniczyła się do tych dwóch scen. Ale gdzie tam. Piłsudskiemu towarzyszy skopiowany z obrazu Mańkowskiego widoczek Placu Zamkowego o krwawym zachodzie z kolumną Zygmunta, a także dodany już przez nią awers krzyża walecznych. Także scenie „Cudu nad Wisłą” towarzyszy odznaczenie. To doklejanie odznaczeń od razu skojarzyło mi się z „patriotycznymi” pocztówkami z czasów Breżniewa, gdy do różnych widoczków doklejano odznaczenia miast bohaterów i inne ordery uwielbiane przez genseka. W sumie, aż dziwię się, że scenie Cudu nad Wisłą nie towarzyszy niebiańska husaria pod wodzą króla Jana III i nimb z matką Boską. Ale i tak na tym nie koniec. Niejako wisienką na torcie są wieńce dębowe z wpisanymi weń sylwetkami samolotów!
A jednak ten przeładowany banknot zdaje się emanować cnotą umiaru w porównaniu z banknotem z Lechem Kaczyńskim. Szczerze mówiąc, sprawia on wrażenie graficznego śmietnika, do którego, tak jak do miksera wrzucono, co się tylko dało. Obawiam się tylko, że po zmiksowaniu wyszłaby niestrawna, bura breja.