Dziś gościnnie na blogu kolejny tekst o warszawskich neonach mojej córki Julki Majewskiej.
Dawne warszawskie kina przyciągały nie tylko swoim repertuarem, ale przede wszystkim wyglądem. Intrygował wystrój wnętrz, wizualne nawiązania do nazwy kina, nowocześnie zaprojektowana amfiteatralna widownia niektórych sal projekcyjnych (po 1945 roku), czy niezwykle ukształtowana fasada wyróżniająca lokal z pierzei ulicy.
Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów sprzed pierwszej wojny światowej była rokokowa elewacja drewnianego kinoteatru „Phénomen” znajdującego się przy ulicy Jasnej 3 (potem w tym miejscu stanął Teatr Nowoczesny, zamieniony z czasem w kino Polonia, Komedia i Rialto, dziś znajduje się tu fragment Domu pod Orłami), będąca egzemplifikacją horror vacui. Wśród roślinnych wici, półnagich kariatyd i stylizowanego rocaille’u umieszczono malowane buduarowe scenki miłosne. Nad całością górowała rzeźba bogini Wenus i trzy dorodne łabędzie, powożące jej rydwan.
Całość przywodziła na myśl architekturę cyrkową, bo też w takim sensie powstał „Phénomen”. Drewniane prefabrykaty projektowane i wykonane w Ameryce, montowane dopiero na miejscu, składały się na wielką halę, w której prezentowano pokazy optyczno-dźwiękowe, połączone z zabawą światłem, występami akrobatów, śpiewaków i zwierząt.
Drewniany budynek już od samego początku nie cieszył się uznaniem, kiczowata fasada pełna dekoracji nie miała nic wspólnego z nowoczesnością, będąc już dawno spóźnioną wobec architektury modernizmu. Co więcej, uznano, że drewniany budynek jest łatwopalny, co zagraża sąsiednim kamienicom i w tym samym roku kinoteatr „Phénomen” zlikwidowano.
Z kolei jednym z najbardziej widowiskowych wnętrz kinowych była sala „Splendidu”, powstała już w latach dwudziestych przy ulicy Senatorskiej 20 w Galerii Luxenburga, z wypełniającą całą przestrzeń dekoracją imitującą styl egipski. To właśnie wtedy, m.in. po odkryciu w 1922 roku przez Howarda Cartera grobowca Tutanchamona, wybuchła ogromna moda na sztukę Egiptu. Syntetyczne ujęcia postaci, proste, stylizowane motywy ornamentalne wpisywały się w styl art déco, królujący w drugiej dekadzie XX wieku, tworząc spójną, modernistyczną w wyrazie całość.
Dekoracyjne wnętrza i fasady rzeczywiście przyciągały tłumy, nie one jednak stały się nieodłącznym elementem iluzjonów, a potem kin. To neon, od lat dwudziestych obecny niemal w każdym, nawet najmniejszym kinie, charakteryzował lokale filmowe. Fenomen dopasowania i adekwatności tego typu reklamy do kin wynika przede wszystkim ze skojarzeń wizualnych. Intensywne światło wybijające się z mroku odnosi się do neonu, jak i do sposobu prezentowania filmów. Światło i mrok. Neon i kino. Neon kojarzył się z nocnym życiem, wielkomiejskimi uciechami, stał się symbolem metropolii, podobnie jak wieczorny pokaz filmowy w kinie.
Od 1908 roku, po ostatecznym uruchomieniu elektrowni na Powiślu, które zaowocowało otwieraniem się coraz liczniejszych i większych kin, nad lokalami rozrywkowymi zaczęły pojawiać się reklamy świetlne (np. kabaret „Aquarium”, ul. Chmielna 9), natomiast już w drugiej dekadzie wieku neony zdobiły niemal wszystkie warszawskie teatrzyki, kina i kabarety (np. charakterystyczny, efektowny neon semaforowy kina „Bałtyk” przy Chmielnej 9, pierwszy przy tej ulicy o tematyce marynistycznej).
Prawdziwy neonowy boom nastąpił jednak w czasach PRL-u. Do wyglądu kin przywiązywano szczególną uwagę, ze względu na to, że były to lokale, w których chętnie i łatwo szerzono propagandę. Żadne przedwojenne kino nie znajdowało się w specjalnie wzniesionym w tym celu osobnym budynku. Zwykle lokowano je w oficynach kamienic (m.in. kino „Imperial”, „Capitol”), zaadaptowanych lokalach pełniących wcześniej inne funkcje, takich jak dawny Pałac Lodowy na tyłach Pałacu Kossakowskich czy gmach Teatru Nowoczesnego przy ulicy Jasnej. Najnowocześniejsze kina lat trzydziestych projektowano z kolei w wielofunkcyjnych kamienicach, takich jak budynek Włoskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego Assicurazioni Generali a Trieste przy ul. Złotej, autorstwa Edwarda Ebera.
Po wojnie, u schyłku lat czterdziestych, nowe kina projektowano w osobnych, wolnostojących budynkach. Wraz z budynkiem powstawały zharmonizowane z architekturą neony. Pamiętamy doskonale wijące się nerwowo, neonowe rurki kina „Skarpa” (projekt Zygmunta Stępińskiego), otwartego w 1960 roku przy ulicy Kopernika. Albo wyróżniający się, niezwykle dekoracyjny, choć prosty w formie neon kina „Atlantic” przy Chmielnej 33, wyraźnie przypominający morskie fale, czy mniej dekoracyjne, ale równie efektowne, utrwalające w pamięci skojarzenie z danym kinem i wyróżniające lokal z ciągu fasad neony kina „Sawa”, „Polonia”, „Ochota”, „Wisła”, „Luna”, etc.
Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, w dobie masowego powstawania multipleksów i upadku mniejszych kin wygląd wnętrza nie odgrywał już tak zasadniczej roli, a sama oferta multipleksów przyciągała klientów. Zdaje się jednak, że od pewnego czasu zauważyć można zwrot ku wizualnym detalom, czego najlepszym przykładem są neony najmniejszego warszawskiego kina „Amondo”, a także najnowocześniejszego kina w Warszawie, nowo otwartego „Heliosa” w CH Blue City.
Maleńkie kino Amondo, mieszczące się w pawilonie spinającym bloki mieszkalne z przełomu lat 50. i 60. przy ulicy Żurawiej 20, ma jedne z najładniejszych i najbardziej oryginalnych neonów, jakie widziałam w ostatnim czasie. Na ścianie z plakatami filmowymi, tuż nad ladą wisi ogromny, ażurowy neon z napisem AMONDO, który powtarza logo kina z charakterystycznym, odwróconym „d”. Szafirowa łuna oświetla niewielkie wnętrze, nadając całości kameralny klimat i podbijając przytulną, kinową atmosferę. Kiedyś neon wisiał w biurze fundacji Amondo na Powiślu, dziś świeci w kinie.
Tuż obok, po prawej stronie znajdziemy neonowy drink. Jego wyjątkowość kryje się w kolorach – pastelowych odcieniach różu, zieleni, błękitu i pomarańczu. Takich neonów dziś już nie ma. Co najmniej od dwudziestu lat pastelowych rurek nie używa się do produkcji gotowych neonów. Obecność tego neonu w kinie umożliwiła znajomość prezesa fundacji Amondo Pawła Tarasiewicza z Romualdem Szczerbą, prowadzącym swoją pracownię Euro Neon Servis na warszawskiej Pradze. Wszystkie neony kina wyszły z jego warsztatu, który prowadzi w tym samym miejscu przy ulicy Zabranieckiej od lat 70., niegdyś z bratem – teraz sam. Warto dodać, że to właśnie on odpowiada za renowację neonów w Muzeum Neonów w Soho Factory.
Intensywne czerwone światło rzuca trójkąt wiszący na suficie w większej sali kina. Geometryczny, prosty kształt wpisuje się dobrze w estetykę minimalizmu przestrzennego, a jego czerwony kolor pasuje do czarnego sufitu i czerwonych foteli sprowadzonych z innego studyjnego kina. Obok niego, bliżej ekranu, zawieszono białe neonowe rurki, układające się w abstrakcyjną kompozycję przypominającą kształtem łuk tęczy. Najładniejszy neon świeci na suficie mniejszej sali – wielkie, fioletowo-zielone oko nawiązujące kolorystycznie do holenderskich foteli i fioletowych ścian. Powstało z przypadkowych rurek neonowych w pracowni Romualda Szczerby, i chociaż jego kształt nie był na początku zamierzony, stanowi oczywiste nawiązanie do zmysłu wzroku i aktu patrzenia w kinie. Oprócz tego znajdziemy jeszcze dwa czerwone ażurowe neony z drukowanym napisem „kino”. Do jednego z nich dodano strzałkę – jest to najnowszy neon, który wskazuje drogę do lokalu, stanowiąc jednocześnie reklamę kina, wyróżniającą się z ulicy, a jednocześnie komponującą się z pozostałymi neonami Żurawiej.
Neony Amondo konstytuują wnętrze kina, są najważniejszym i właściwie jedynym elementem dekorującym przestrzeń, a także podstawowym źródłem światła, kreując kinowy klimat i kameralny nastrój. Są wizualną odnową w porównaniu z wnętrzami innych, komercyjnych kin.
Choć kino Helios jest najnowocześniejsze w Warszawie, a jego rozkładane fotele w salach „Dream” i fantastyczna jakość dźwięku i obrazu prezentują najwyższą myśl techniczną w kinach, to całość ma kameralny charakter, stanowiąc odmianę dla innych multipleksów. Ze względu na późniejsze zagospodarowanie piętra Blue City pod kino, nie myślano o wielkich przestrzeniach sal multipleksowych. Nazwy niewielkich sal odnoszą się do dawnych warszawskich kin studyjnych – znajdziemy tu więc m.in. Skarpę, Feminę czy Capitol.
Najciekawiej prezentuje się wnętrze strefy wejściowej kina i kawiarni Helios Cafe. Pracownia Gierałtowski & Partnerzy wykreowała scenografię przywodzącą na myśl Nowy Jork, w którym już w latach 30. istniało kilka tysięcy ekranów kinowych. Charakterystyczne ceglane ściany z imitacją metalowych drabinek przeciwpożarowych, stylizowana, uliczna latarnia, przypominająca tę kultową z filmu „Deszczowa piosenka” i oryginalne, sprowadzone z Ameryki tabliczki z nazwami ulic. Styl streamline’u, charakterystyczny dla amerykańskiej architektury kinowej lat 30. i 40., który obecny jest we wnętrzu przeplata się z nowoczesnymi elementami wystroju, takimi jak wielkie ekrany LED, kreujące wrażenie chaosu metropolii, tak charakterystyczne dla nowojorskiego Times Square.
Najciekawszym jednak wizualnie elementem wystroju wnętrza jest pięć neonów. Dwa z nich kupiono na eBay’u, odrestaurowano i tchnięto weń drugie życie – jasnoszafirową, stylizowaną strzałkę umieszczoną nad ekranami tuż przy kawiarni i napis „The Dream is real”, w różowych odcieniach, bezpośrednio odwołujący się do naczelnego hasła o „kinie marzeń”. Do tego sloganu również nawiązuje nazwa tej części kina z oryginalną, nowojorską tabliczką „Dream St”. Tuż obok niej, w centralnej części foyer, taka sama charakterystyczna zielono-biała tabliczka z napisem „Times Square”.
Oba oryginalne neony są bardzo komercyjne i charakterystyczne dla amerykańskich reklam świetlnych lat 30. i 40. Neony w barze i kawiarni stylistycznie korespondują z oryginalnymi, amerykańskimi, są jednak projektowane przez architekta Piotra Gierałtowskiego na miejscu – niebieska filiżanka oparta na jasnopomarańczowym, stylizowanym napisie cofee, charakterystyczny drukowany napis „open” wpisany w elipsę i „Fresh popcorn” z uproszczoną grafiką prażonej kukurydzy, utrzymany w intensywnej, żółto-czerwonej kolorystyce. Wszystkie nawiązują do komercyjnych, kolorowych i krzykliwych neonów amerykańskich, które pojawiały się masowo już od lat 20. Splatają się one wizualnie z napisami nazw poszczególnych sal.
Napisy, utrzymane w jednolitym kolorycie i wielkości, przypominają dawne neony świecące nad warszawskimi kinami – mamy więc lekko pochyłe, pociągłe liternictwo neonów kin Skarpa i Bajka, prostą, mocną czcionkę neonów Moskwy i kina Palladium, stylizowane litery neonu Feminy i Relaxu oraz dekoracyjne kina Capitol i Polonii.
Znamienne jest, jak inne, jak niekomercyjne, ale nastawione na efekt wizualny były warszawskie neony doby PRL-u, gdzie strona artystyczna brała górę nad skutecznością komercyjną. Z jednej strony uwypuklony zostaje kontrast między nimi, z drugiej zaś wszystkie razem uzupełnią się, nie pozostawiając stylistycznego dysonansu, potwierdzając, jak uniwersalna i jednocześnie różnorodna może być neonowa forma.
W Heliosie udało się wskrzesić atmosferę dawnej Warszawy, połączoną z wielkomiejskim klimatem Nowego Jorku, będącym egzemplifikacją nocnego życia w metropolii, a także symbolem kin, najnowszych technologii i neonowych reklam.
Amondo i Helios reprezentują dwa różne charaktery, jednak ich spajającym elementem są neony, nierozerwalnie związane z kinem. Oba stanowią swoiste novum, proponując niepraktykowane od lat dwutysięcznych rozwiązanie, w którym kładzie się ogromny nacisk na efekt wizualny, nadający oryginalności i niepowtarzalnego charakteru wnętrzu.