Przed budynkiem Powiatowego Centrum Przesiadkowego w Pszczynie widnieje zagadkowy obiekt z betonu. To zachowany w trakcie budowy fragment schronu przeciwodłamkowego wzniesionego w czasie okupacji niemieckiej w 1944 roku.
Centrum Przesiadkowe w Pszczynie działa od 2019 r. Wznosi się na placu przed dworcem kolejowym zmodernizowanym kilka lat wcześniej. Licowany cegłą, niski, wąski i długi budynek dobrze harmonizuje z zabytkowym XIX-wiecznym gmachem dworca zbudowanego z cegły, wznoszonym etapami od lat 70. XIX w. po rok 1893. Nie konkuruje z jego architekturą. Przeciwnie, wtapia się w otoczenie, tworząc dobrą wizytówkę miasta.
Autorami byli projektanci z lokalnej pracowni z Pszczyny Szafron-Szendzielorz Projekt (projekt architektoniczny Andrzej Łopacz o Sebastian Obetkon). Jak pisze Sebastian Obetkon „Poprzez ustąpienie pierwszeństwa historycznemu budynkowi dworca i odsunięcie CP, utworzono plac miejski umożliwiający animacje wydarzeń kulturalnych”. Nie wiem, czy przed dworcem w Pszczynie istotnie urządzane są jakieś wydarzenia kulturalne. Natomiast w mojej ocenie zarówno przestrzeń przed dworcem, jak i sama realizacja zaprojektowane zostały z dużą kulturą.
Budynek centrum jest niski, jednokondygnacyjny, wąski i długi, i zawiera się w lapidarnej bryle. Jego ściany szczytowe licowane są w całości cegłą klinkierową i ożywione niszami mającymi w sobie coś z ducha ceglanego ekspresjonizmu. Ściana frontowa zwrócona w kierunku podjazdów dla autobusów jest niemal w całości przeszklona. Jak mówi Sebastian Obetkon, ceglane elewacje nawiązują do pejzażu architektonicznego miejsca. Ceglany jest nie tylko budynek dworca, ale też stojący po drugiej stronie placu, w głębi posesji monumentalny gmach liceum oraz pobliski budynek mieszkalny.
Wnętrze budynku Powiatowego Centrum Przesiadkowego nie jest zbyt obszerne, ale dzięki dużym przeszkleniom wydaje się większe niż w rzeczywistości. Jest też przyjazne dla użytkowników. Zaprojektowane z umiarem przy wykorzystaniu oszczędnych środków formalnych. Znalazła się tu poczekalnia dla podróżnych, punkt informacyjny, pomieszczenia obsługi pasażerów, kierowania ruchem, toalety, pokój dla matki z dzieckiem i pomieszczenia zaplecza technicznego.
Przedłużeniem bryły budynku jest wiata przystankowa z sześcioma stanowiskami dla autobusów komunikacji lokalnej oraz dalekobieżnych. Znalazły się pod nią też miejsca do parkowania rowerów. Informacje o odjazdach wyświetlane są na elektronicznych tablicach. Ciekawe, że także dworzec kolejowy z końca XIX w. ma wiatę przedłużoną w tę samą stronę, co wiata centrum przesiadkowego, co jeszcze bardziej spaja architekturę obu budynków. Projekt Centrum przesiadkowego dopełniła indywidualnie projektowana zieleń – zasadzono przy okazji około stu drzew.
.
Powróćmy do tajemniczych, betonowych reliktów. Wąskie, złożone z kilku krótkich, uskokowo załamujących się odcinków pełniły funkcję nie tyle schronów przeciwlotniczych czy przeciwgazowych (nie były gazoszczelne i nie miały instalacji filtracyjnych), co przeciwodłamkowych.
Takie inwestycje powstawały wraz z przedłużaniem się drugiej wojny światowej przy wielu dworcach kolejowych. Przeznaczone były dla pracowników kolei oraz pasażerów pociągów. Nie uchroniłyby przed eksplozją bomby, która trafiłaby bezpośrednio w schron lub eksplodowała w jego pobliżu, ale chroniły przed odłamkami w trakcie nalotów. W gruncie rzeczy stanowiły rodzaj wzmocnionych żelbetem rowów. Ich koszt budowy by znacznie niższy od budowy potężnych schronów przeciwlotniczych i przeciwogniowych. Wzniesiono je z betonu bez stalowych zbrojeń. Sklepienia miały kolebkowe o grubości zaledwie 20 cm, co chroniło jedynie przed odłamkami, ściany zaś były grubsze, 35-centymetrowe. Pewne wzmocnienie dawało zamaskowanie schronów warstwą obsianej trawą ziemi.
Ciekawe, że schrony były zamykane zwykłymi drewnianymi drzwiami, nie zaś produkowanymi seryjnie drzwiami przeciwlotniczymi i przeciwgazowymi, jakie masowo stosowano z równie delikatnych schronach w piwnicach zwykłych, wielorodzinnych domów mieszkalnych, takich jak choćby opisywane na niniejszym blogu domy mieszkalne w Ciechanowie czy Pułtusku.
Prace przy budowie prowadziła w 1944 r. lokalna firma Georga Lischke, a prace nadzorowali funkcjonariusze lokalnej organizacji partyjnej NSDAP[2]. Zapewne decyzję o budowie schronu (a właściwie dwóch odrębnych schronów) podjęto po tym, jak w 1944 r. zakłady przemysłowe na Górnym Śląsku stały się celem nalotów alianckich. Wcześniej cały Śląsk, znajdujący się w zasadzie poza zasięgiem samolotów alianckich traktowano jak jeden wielki, naturalny schron Rzeszy, chociaż sporadyczne nieprzyjacielskie samoloty dolatywały tu już od 1941 r. Radykalna zmiana nadeszła w połowie 1944 r., gdy amerykańska 15. flota powietrzna osiągnęła pełną gotowość do zmasowanych nalotów na III Rzeszę od południa, z baz znajdujących się we Włoszech. Pierwszy zmasowany amerykański nalot na zakłady w Blachowni Śląskiej i Kędzierzynie miał miejsce 7 lipca 1944 r.[3]. Jego skutki z całą pewnością wywarły ogromne wrażenie zarówno na mieszkańcach Śląska, jak i niemieckich funkcjonariuszach zaangażowanych w obronę przeciwlotniczą.
Jak opowiada Sebastian Obetkon, architekci wznosząc nowy budynek chcieli zachować schrony w całości. Powstawały projekty urządzenia w nich wystawy poświęconej dziejom Pszczyny w czasie drugiej wojny światowej. Ostatecznie samorządowy inwestor (miasto i starostwo) podjął decyzję o ich rozbiórce i pozostawili jedynie świadka historii. Wielka szkoda, że tak się stało.
Dodajmy, że schron był użytkowany jeszcze po wojnie, w latach 50. XX w., potem, niepotrzebny, został opuszczony, zaś wejścia do niego zasypano. Nie do końca jednak, gdyż w ostatnich latach dało się wcisnąć do środka i penetrować wnętrze. Skutkiem była jego dewastacja. Obecnie zachowany i odrestaurowany odcinek schronu jest niedostępny. Można do jego wnętrza jedynie zajrzeć przez szklane wizjery.
[1] Pszczyna wczoraj i dziś, wyd. Muzeum Zamkowe w Pszczynie, Pszczyna 2020.
[2] https://www.pless.pl/wiadomosci/54282-zdjecia-tego-juz-nie-zobaczycie-tak-wygladaly-schrony-przed-rozbiorka-pszczyna
[3] Alfred Konieczny, Śląsk a wojna powietrzna lat 1940-1944, wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 19098, s. 99.