W zbiorach architekta Hermana Knothego znajdowało się oprawione w brąz poroże ostatniego żubra z puszczy białowieskiej, zabitego przez kłusowników w 1919 r. Właściciel i projektant jednej z największych warszawskich kamienic sprzed 1914 r. w wolnej Polsce porzucił zawód architekta, oddając się hodowli psów i łowiectwu. Od 1931 r. pełnił też funkcję Generalnego Łowczego Lasów Państwowych.
.
Zaprojektowana przez niego ogromna, wczesnomodernistyczna kamienica z równym powodzeniem mogłaby wznosić się nad Newą w stolicy imperium rosyjskiego. Powstała w latach 1912-13, u zbiegu Pięknej i Mokotowskiej, w miejscu wcześniejszych zabudowań (Piękna w latach 30. przemianowana została na Pisa XI). Jej architektura nosi w sobie ducha jakże lubianego w ówczesnym Petersburgu klasycyzmu i uproszczonego empiru. Wysoka na sześć pięter, pojemna, z mnóstwem klatek schodowych (cztery paradne w skrzydłach frontowych i jedna w oficynie, do tego towarzyszące im klatki kuchenne), z czterema reprezentacyjnymi sieniami i ponoć trzema kondygnacjami podziemi (niestety nie udało mi się do nich zejść).
Spójrzmy na elewacje budynku. Wspierają się na dwukondygnacyjnych partiach cokołowych, ożywionych w przyziemiu rzędem prostokątnych witryn sklepowych. Wnętrza sklepów są obszerne, głębokie, zajmowane dziś głównie przez ciągle zmieniające się lokale gastronomiczne. Sam cokół zaskakuje solidnością. Wykonany jest z masywnych, niezniszczalnych bloków łamanego granitu. Całość wieńczą bardzo petersburskie w swoim nastroju attyki – trójkątne pośrodku i schodkowe ponad zaokrąglonymi narożnikami. Ich pola wypełniają duże termalne okna ozdobione od zewnątrz klasycystycznymi festonami.
Detal architektoniczny elewacji rozmieszczony został z dużym umiarem. To głównie wspomniane festony, tworzące m.in. fryz ciągnący się przez całą długość elewacji pod oknami piątego piętra.
Tymczasem we wnętrzach dominują motywy geometryczne. Romby, kwadraty, kule. Wczesnomodernistyczna geometria króluje w wystroju przejazdu bramnego obłożonego płytkami marmuru, a także w sieniach klatek schodowych wyłożonych boazerią. Niezwykłym, unikatowym dziś w Warszawie rozwiązaniem są ławy umieszczone w sieniach i integralnie związane z boazerią. Umieszczono je na klatkach schodowych wiodących po obydwu stronach przejazdu bramnego.
Każda z głównych klatek schodowych ma odmienne rzuty. Ich układy i rozmieszczenie są zaskakujące. Wnętrze każdej kolejnej klatki stanowi niespodziankę. Wspólne jest w nich użycie do wykończenia drewna zamiast marmurów, które wówczas spowszedniały i wydawały się mniej luksusowe od dębowych parkietów w halach i na podestach schodów. Na każdej klatce zastosowano modernizujące, drewniane balustrady o słupkach dekorowanych m.in. płaskorzeźbionymi ornamentami roślinnymi. Zaskakują one różnymi wzorami liści i kwiatów. Widać, że wykonano je ręcznie. Nawet tam, gdzie wzory się powtarzają, to w szczegółach każdy jest inny.
Sienie klatek wykończone są boazeriami, wzbogacone o siedziska. W jednej z klatek zachowały się okna o geometryzujących podziałach, wypełnione szkłem kryształowym. Zapewne podobne były na każdej z głównych klatek schodowych.
Każda z paradnych klatek schodowych miała windę. Na jednej z klatek (na prawo od wejścia z bramy) przez windę można było przejść z klatki paradnej do klatki kuchennej, oddzielonej od niej szybą. Zaskakująca jest paradna klatka w oficynie z obszerną duszą i świetlikiem w stropie. Ciekawe, że efektowne drzwi do mieszkań na paradnych klatkach schodowych nie zostały ujęte portalami, jak w większości innych ówczesnych kamienic warszawskich.
Kamienica Knothego miała wysoki standard, choć powstawały w ówczesnej Warszawie kamienice o oczko lub dwa bardziej luksusowe. Obok dużych, wielopokojowych mieszkań były tu także też mniejsze. Ogrzewanie w mieszkaniach było piecowe.
Kamienica jest praktycznie jedyną powszechnie znaną realizacją Hermana Knothego. Urodzony w 1879 r. w Kraszkowcach w Łódzkiem, w 1902 r. zrobił dyplom architekta na politechnice w Karlsruhe. Studiował też w Petersburgu, z którym związał się na krótko. Projektował tam m.in. latarnie żeglugowe na jeziorze Ładoga. Jak pisze Eugeniusz Szulc w monografii warszawskiego cmentarza ewangelicko augsburskiego, po przyjeździe do Warszawy wybudował m.in. szpital św. Łazarza. Projektował też na Mazowszu kościół w Mławie i cegielnię w Zielonce[1]. Była to cegielnia, należąca do jego rodziny i którą zarządzał.
Budowa kamienicy musiała być zakończona najpóźniej latem 1913 r., skoro już 6 września miało w niej miejsce otwarcie cukierni Majewskiego, wieloletniego pracownika Semadeniego.
W końcu lat 30. w tym samym miejscu na narożniku działała filia cukierni pod firmą „Leon Mytkowski i ska”. Jej centrala znajdowała się przy Chmielnej 50 u zbiegu z Wielką, w miejscu, gdzie dziś znajduje się Plac Defilad. „Spółką” był inny cukiernik Czesław Golewski. Zjednoczeni konkurowali z Janem Gajewskim, starając się wypiekać identyczne ciastka jak on. Jak pisał Wojciech Herbaczyński, Gajewski stale ich jednak wyprzedzał, a to rozmiarami ciastek, a to nowymi kształtami i recepturami[2]. Mytkowski, zanim założył własne cukiernie, był kierownikiem „Ziemiańskiej”. Nad wejściem do lokalu przy Pięknej świecił neon, a z boków wejścia na elewacji budynku cukiernik zasadził dzikie wino.
Herman Knothe mieszkał w kamienicy także po tym, gdy w 1923 roku sprzedał budynek. Wydaje się, że podzielił go wówczas na dwie lub trzy części o numerach Mokotowska 45, Piękna (potem Piusa XI) 11 oraz Piękna (Piusa XI) 11a. Każda część z odrębnym wejściem od ulicy. W 1930 r. każda z nich miała też innego właściciela. Mokotowska 45 należała do Antoniny Chojowskiej. Piękna 11 do Zofii Werner, zaś Piękna 11a do Kwiryna Kochanowicza. W książce telefonicznej PAST na rok 1939 żadna z tych osób nie figuruje już pod tym adresem.
W czasie gdy Knothe sprzedawał kamienice, już od dawna nie prowadził praktyki architektonicznej. Jeżeli projektował, to może jedynie polskie pawilony na organizowane w różnych krajach wystawy łowieckie. Porzucając zawód architekta, oddał się swojej największej pasji. Hodowli psów, kynologii oraz łowiectwu. Dział aktywnie w Polskim Związku Łowieckim. Był niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie hodowli psów myśliwskich. Swoje fachowe artykuły umieszczał m.in. na łamach czasopisma „Łowiec Polski”. Pisał m.in. artykuły z zakresu kynologii, wydał pracę „Ocena poroży”.
Jako generalny łowczy Lasów Państwowych nie tylko urządzał polowania w lasach państwowych dla prezydenta RP i jego zagranicznych gości, ale też angażował się w odtwarzanie w lasach wytrzebionych gatunków zwierząt łownych. Między innymi sprowadził do Polski muflony. Angażował się w odtwarzanie pogłowia żubrów i łosi w Puszczy Białowieskiej.
Wydaje się, że to w jego mieszkaniu przy Pięknej wisiały rogi żubra z puszczy białowieskiej, oprawione w brąz przez zakład braci Łopieńskich. Jak sam pisał, było to poroże ostatniego żubra zabitego w Puszczy. Niedługo po zakończeniu pierwszej wojny światowej i po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został wysłany jako delegat Ministerstwa Robót Publicznych i Zarządu Ziem Wschodnich do Puszczy Białowieskiej z misją odnalezienia ostatnich żyjących żubrów. Misja okazała się być fiaskiem. Knothe natrafił jedynie na resztki żubra zabitego przez kłusowników. Mniej więcej w tym samym czasie chłop z okolic Chwojnika wraz z dwoma synami zabił innego żubra. Mięso i łeb ukryli w beczce pod stertą drewna. Resztki żubra odkryli u nich członkowie straży obywatelskiej[3].
Już w 1919 r. Polskie Towarzystwo Łowieckie wystąpiło z wnioskiem do władz o wyznaczenie kary dwóch lat więzienia za zabicie żubra. W Puszczy było już na to za późno, choć przed 1914 r. żyło w puszczy aż siedemset żubrów. Restytucja żubrów w Puszczy zaczęła się w roku 1929. Założono dla nich rezerwat i sprowadzono kilka żubrów z różnych ogrodów zoologicznych. Dały one początek nowej populacji.
Herman Knothe chętnie opowiadał o restytucji zwierząt w Puszczy Białowieskiej. Barwnie pisał o ośmiu łosiach wypuszczonych w Puszczy w 1938 r. Spośród nich aż pięć było darem księcia Radziwiłła. „Jeden z niedźwiadków, sprowadzonych z Rosji Sowieckiej do Białowieży i wypuszczonych na wolność, odwiedził łosięta, dostając się do wewnątrz ogrodzonego zwierzyńca. Łosie zupełnie się nie przestraszyły intruza, lecz na odwrót zaatakowały go, bijąc dotkliwie przednimi badylami. Biedny miś, uciekając przed niemi, kilka razy wyrżnął głową w siatkę ogrodzenia, zanim się zorjentował, że trzeba uciekać przez płot, co też uczynił po dotkliwym poturbowaniu” – pisał[4].
Synem Hermana był znany powojenny architekt Jan Knothe, współautor projektu Tarasy W-Z oraz socrealistycznej Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej i gmachu Ministerstwa Rolnictwa, z najbardziej monumentalną, socrealistyczną kolumnadą Warszawy. Zapewne był czas, że i on mieszkał w kamienicy przy Pięknej 11.
Jedną z sąsiadek Jana Knothe była przed 1939 r. Jadwiga Suchodolska, dama niezwykle elegancka i na swój sposób odważna. Jako bodaj pierwsza w Polsce wydała poradnik poświęcony w przeważającym stopniu kobiecej bieliźnie. Przełamała zmowę milczenia. Dotąd autorki publikacji ograniczały się do opisu „stosownych strojów wierzchnich”. Tymczasem zdaniem pani Suchodolskiej bielizna uważana powszechnie za rzecz mniejszej wagi jest niesłusznie lekceważona i bez jej starannego doboru nie może się obejść żaden elegancki strój. „Najwybitniejsze magazyny robią bieliznę na miarę, dostosowują ją do indywidualnych cech figury oraz życzeń klientki. Można też dostać w składach gotową bieliznę, która jednak często gatunkiem i trwałością nie dorówna uszytej w domu, chociaż czasami jest o wiele tańsza” – pisała w swojej książce[5].
Najbardziej jednak znanymi mieszkankami kamienicy były siostry Halama: najstarsza, urodzona w 1905 r. Zizi (Józefina), młodsze Loda (Leokadia) i Punia (Alicja) oraz najmłodsza Ena (Helena), urodzona w 1919 r. Występowały indywidualnie oraz w zespole tanecznym, który tworzyły wraz z matką. Pojawiały się zarówno w warszawskich teatrzykach rewiowych, jak i w produkcjach filmowych. Gwiazdą została Loda, która na srebrnym ekranie zatańczyła w kilkunastu obrazach. W końcu lat 30. nie mieszkała już jednak przy Piusa XI, lecz Ursynowskiej 16, by potem przeprowadzić się w Al. Przyjaciół. Był to jednak niejako ich dom rodzinny[6].
W 1939 r. narożnik kamienicy został zniszczony od dachu po drugie piętro. Odbudowano go jeszcze w czasie okupacji, choć jego zwieńczenie zostało odtworzone w uproszczeniu, bez dekoracji, oraz z oknem prostokątnym zamiast termalnego.
Herman Knothe mieszkał nadal w kamienicy. Jak pisał Jerzy Kasprzycki już 24 grudnia 1939 r. w jego mieszkaniu odbyło się pierwsze, tajne zebranie Naczelnej Rady Łowieckiej[7]. Kolejnych zniszczeń doznał budynek w 1944 r. Ogólnie jednak wyszedł z wojny w zaskakująco dobrym stanie.
Z kamienicą związana jest też postać Jerzego Miatkowskiego, żołnierza AK, powstańca warszawskiego i potem żołnierza podziemia antykomunistycznego, zamordowanego w czasach stalinowskich w więzieniu przy Rakowieckiej. Wiadomo, że w chwili wybuchu wojny jako szesnastolatek mieszkał w kamienicy od strony ul. Mokotowskiej. Gdy ukończył lat dwadzieścia, wstąpił w szeregi AK. Zaraz po wybuchu powstania uczestniczył m.in. w zdobywaniu Poczty Głównej na pl. Napoleona i potem w walkach o gmach PAST-y przy Zielnej. Po kapitulacji powstania przeszedł przez niemieckie obozy jenieckie. Wyzwolony przez Amerykanów, wrócił do Polski i dość szybko, bo już w 1945 r. związał się z podziemiem antykomunistycznym. Trafił do oddziału Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, działającego na terenie Lubelszczyzny i czasem Rzeszowszczyzny. Ostatecznie w 1947 r. wraz z „Zaporą” ujawnił się. Wraz z kolegami z oddziału aresztowany został podczas próby ucieczki z Polski i przedostania się przez granicę z Czechosłowacją. Władze komunistyczne skazały go na śmierć. Wyrok wykonany został przez kata Piotra Śmietańskiego – 7 marca 1949 r., a jego ciało potajemnie pochowano na „Łączce” na Powązkach Wojskowych.
Po wojnie budynek zajęty przez kwaterunek znacznie podupadł. W latach 80. na narożniku niegdyś zajmowanym przez cukiernię Majewskiego i potem Mytkowskiego ulokował się sklep Inter-Fragrances, największej ówczesnej firmy polonijnej założonej w 1978 r. Obecnie, latem 2023 r. działa tam Česká Kozlovna. Od kilku lat trwa też remont elewacji frontowych, które z szarych, niemal czarnych od brudu stały się białe. Niestety remont ten przeprowadzają poszczególne wspólnoty. Najpierw przy Mokotowskiej 45, potem przy Pięknej 11a. Piękna 11 wciąż pozostaje szara.
[1] Eugeniusz Szulc, Cmentarz Ewangelicko-Augsburski w Warszawie. Zmarli i ich rodziny, PIW 1989, s. 277.
[2] Wojciech Herbaczyński, W dawnych cukierniach i kawiarniach Warszawy, wyd. Veda, Warszawa 2005.
[3] Piotr Daszkiewicz, Tomasz Samojlik, Aurika Ric^kiene’, Anastazja Fedotova, Puszcza Białowieska i żubr w publikacjach „Łowca Polskiego” w latach 1899-1939,
[4] Herman Knothe, O reaklimatyzacji łosi w Puszczy Białowieskiej, „Łowiec Polski”, 1938, nr 32, s. 655–656
[5]Anna Sieradzka, Moda w przedwojennej Polsce, PWN, Warszawa 2013, s. 325-329.
[6] Loda Halama męskie serca łamała skuteczniej niż Nora Ney. Wystarczy wspomnieć, że miała aż pięciu mężów. Pierwszym z nich (1930-1935) był arystokrata hr. Andrzej Dębiński. Największa miłością drugi, Georges Golembiowski, Szwajcar polskiego pochodzenia, zamordowany w 1943 r. podczas napadu na warszawski oddział jego firmy. Zaangażowana w czasie okupacji w działalność konspiracyjną, po śmierci męża wyjechała do Szwajcarii. Stamtąd dotarła do Wielkiej Brytanii. Była największą gwiazdą w emigracyjnym, polskim Londynie. Po wojnie nadal występowała, mieszkając w Kalifornii, Londynie i od 1985 r. na zmianę Warszawie, wydając tuż przed śmiercią książkę wspomnieniową „Moje nogi i ja”.
[7] Jerzy Kasprzycki, Korzenie Miasta, Warszawskie Pożegnania, t. I, Śródmieście Południowe, wyd. Veda 1996, s. 187-189