Dom pod Pszczółkami KKO przy św. Marka 8 w Krakowie to jeden z ciekawszych przykładów historyzującej architektury nowoczesnej z lat 30., mającej wpisać się w kontekst architektoniczny zabytkowego otoczenia.
Trzy pszczoły ze sztucznego kamienia nigdzie już nie pofruną. Przyklejone pośrodku płycin pomiędzy oknami pierwszego i drugiego piętra, dawno utraciły skrzydełka. Zamiast nich sterczą pręty. Kiedyś skrzydełka rzucały cień na ścianę. Same pszczoły symbolizowały pracę i zaradność. Idealne godło na budynku wzniesionym na potrzeby Komunalnej Kasy Oszczędności Powiatu Krakowskiego. Pszczoły są kalekie, ale sam budynek mieszkalny nadal zaświadcza o solidności inwestora i wysokiej kulturze architekta, który wzniósł go w bliskim sąsiedztwie dwóch wiekowych kościołów (św. Marka i Kazimierza Królewicza) oraz w obrębie Plant.
Był nim Franciszek Tadanier, absolwent politechniki lwowskiej, twórca m.in. kilku innych znaczących kamienic krakowskich z lat 30. XX w., a także bardzo charakterystycznej kamienicy u zbiegu Słupeckiej i Grójeckiej na warszawskiej Ochocie.
Jak ustaliła Kamila Twardowska, autorka monografii poświęconej Tadanierowi, już na początku lat 30. KKO Powiatu Krakowskiego kupiła posesję przy ul. św. Marka 8, przylegającą do jej głównej siedziby przy Pijarskiej 1. I choć sama ulica ma charakter staromiejskiego zaułka, to miejsce było dość eksponowane przy zazielenionym, trójkątnym placyku w rozwidleniu św. Marka i Reformackiej. Na posesji stał już budynek bankowy projektu Stanisława Filipkiewicza. Początkowo zamierzano go przekształcić. Ostatecznie zburzono stary gmach pod budowę w jego miejscu nowocześnie wyposażonej kamienicy.
Tadanier już kilka lat wcześniej dla KKO zbudował w pobliżu luksusowy dom czynszowy. Była nim kamienica Funduszu Emerytalnego KKO u zbiegu Placu Szczepańskiego i Reformackiej. Budynek ten ma tylko siedem pięter, ale w porównaniu ze skalą zabudowy staromiejskiej sprawiał wrażenie drapacza chmur. Jego budowa wzbudziła falę protestów. Prace budowlane wstrzymywano, żądając zmiany projektu. W rezultacie realizacja rozpoczęta w 1932 r. trwała aż do roku 1936. Dla wielu mieszkańców miasta skandaliczna była nie tylko wysokość „niebotyku”, ale też jego zbyt nowoczesna, funkcjonalistyczna forma. Elewacje o poziomych pasach okien ujętych charakterystycznymi dla twórczości Tadaniera gzymsami i listwami. Dziś budynek ten o charakterystycznej zaokrąglonej „wieży”, wyrastającej z niejako rozerwanego narożnika, uważamy za jeden z najlepszych przykładów nowoczesnej architektury kamienicznej dwudziestolecia międzywojennego w Polsce.
W latach 30. XX w. jego architekturę oceniano jednak za arogancką. Przywoływano przy tym historię z pierwszych lat XX w., kiedy to zdaniem krytyków plac Szczepański oszpecony został równie „aroganckim” pawilonem restauracyjnym zwanym „Drobnerionem”. Pawilon autorstwa Jana Zawiejskiego (twórcy teatru Słowackiego) był budowlą na wskroś komercyjną i secesyjną, łączącą we wnętrzu dodatkowo motywy huculskie i zakopiańskie. Był ostro atakowany, ale krytyki szybko ucichły, gdy zaledwie dwa lata po zakończeniu budowy pawilon doszczętnie spłonął.
Wydaje mi się, że przystępując do projektowania kolejnego budynku mieszkalnego KKO, usytuowanego zaledwie kilkadziesiąt metrów do „drapacza” przy Pl. Szczepańskim, zarówno inwestor, jak i architekt przyjęli taktykę mimikry. Wtopienia nowoczesnego budynku w zabytkowe otoczenie. Uniknęli w ten sposób protestów i problemów związanych z realizacją.
Budowa rozpoczęta wiosną 1937, sfinalizowana została w roku 1938. Ostateczny efekt nie jest tak spektakularny, jak w budynku przy Pl. Szczepańskim, jednak dom przy św. Marka 8 bardzo dobrze wtopił się w otoczenie. I to pomimo dość pokaźnych rozmiarów. Jest czteropiętrowy z wysokim parterem. Wypełnia działkę na nieregularnym rzucie. Fasada zaprojektowana została w oparciu o oś symetrii, opięta lizenami i zwieńczona współczesną stylizacją krakowskiej attyki grzebieniowej. Architekt wyróżnił też partię cokołową. Jak pisze Barbara Zbroja w książce „Architektura Międzywojennego Krakowa 1918-1939”, parter w części środkowej podkreślono półfilarami obłożonymi okładziną z jasnego dolomitu diplorowego, które podtrzymują balkon pierwszego piętra. Dolomit przypomina cokoły, kamieniarkę i portale odkuwane w dawnym Krakowie z wapieni pińczowskich.
O ile attyka odwołuje się do renesansu, to falujący balkon znajduje inspiracje w sztuce baroku – do której chętnie odwoływali się architekci około roku 1937.
Równie starannie zaprojektowano wnętrze. Tadanier, podobnie jak w zbudowanej przez siebie w tym samym czasie, sześciopiętrowej kamienicy – „niebotyku” przy ul. Sereno Fenna 2, umieścił hall na wysokim parterze. Od ulicy wiodą do niego wysokie, jednobiegowe schody umieszczone w przedsionku o ścianach wykończonych wysokiej klasy okładzinami z lastryko. Nad kutymi i przeszklonymi drzwiami umieścił w nadświetlu okrągłe okienko. W obszernej duszy klatki schodowej znalazła się winda sunąca niegdyś w stalowej klatce. Dziś już nieistniejąca. Do luksusowo wyposażonych mieszkań wiodły zachowane do dziś efektownie fornirowane drzwi. Jak pisze Kamila Twardowska, największe z mieszkań, sześciopokojowe, o dwóch holach i dwóch służbówkach, zajęło całe pierwsze piętro.
Kamienica była domem czynszowym i mieszkania wynajmowali tu nie tylko dobrze sytuowani pracownicy KKO. Między innymi w budynku w swoich gabinetach przyjmowali: dr Feliks Siedlecki oraz dermatolog Zbigniew Oszast. Drugi z nich, profesor Akademii Medycznej w Krakowie, należał do najwybitniejszych w Polsce specjalistów zajmujących się zmianami gruźliczymi skóry. Należał też do polskich pionierów fizykoterapii.
Budynek ma też swoją tragiczną historię wojenną. 11 sierpnia 1944 r. o godzinie 6 nad ranem, gdy w Warszawie już drugi tydzień trwały walki powstańców z Niemcami, do kamienicy Komunalnej Kasy Oszczędności przy św. Marka 8 wpadli SS-mani. Wdarli się do mieszkania i aresztowali wraz z rodziną Stanisława Janusza M. Rostworowskiego ps. „Prawdzic”, generała brygady Wojska Polskiego, pisarza i doktora filozofii. Był ważną postacią w strukturach Armii Krajowej. We wrześniu 1939 r. Rostworowski uczestniczył m.in. w obronie Warszawy, a po kapitulacji stolicy przez Skandynawię dotarł do Francji, gdzie jako pierwszy złożył relację z obrony miasta gen. Władysławowi Sikorskiemu.
Skierowany przez rząd polski na uchodźstwie na placówki w Bukareszcie i Budapeszcie, ostatecznie 12 maja 1942 r. szlakiem kurierskim przez Słowację powrócił do Warszawy. Komenda Główna AK skierowała go do komórki „Obserwatorium”, skupiającej najstarszych stopniem oficerów przewidzianych do zadań specjalnych. Powierzono mu pełnienie funkcji inspektora na Śląsku i w rodzinnym Krakowie. W kwietniu 1944 r. przeniósł się do Krakowa. Mieszkał w kamienicy KKO przy św. Marka. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, objął samodzielne kierownictwo AK na obszarze Okręgu Krakowskiego, Śląska i Zaolzia.
Mieszkanie w kamienicy pod pszczółkami nie było bezpieczne. Rostworowski otrzymał ostrzeżenie od szefa wywiadu Okręgu AK majora Rysy-Karpińskiego, ale nie zareagował na tę wiadomość zbyt szybko. Zanim przeniósł się w inne miejsce, Niemcy aresztowali go. Trafił do siedziby gestapo przy Pomorskiej. Przesłuchiwany, nie odpowiadał na żadne pytanie. Modlił się. W reakcji na uderzenie w twarz zadane mu przez oficera SS Heinricha Hamanna oddał mu trzykrotnie, złapał za krzesło i rozbił je na głowie innego Niemca. Chwilę później padł uderzony w tył głowy żelazną sztabą przez trzeciego z przesłuchujących. Jeszcze tego samego dnia został skatowany na śmierć lub rozstrzelany.
Dziś o aresztowaniu Rostworowskiego w kamienicy przy św. Marka 8 przypomina tablica pamiątkowa wmurowana w 1981 r. Nie jest to jedyna tablica poświęcona mieszkańcom kamienic. Inna upamiętnia kompozytora Stanisława Wiechowicza, który zamieszkał tu już w czasach stalinowskich, w roku 1954. Mieszkał i komponował w budynku aż do śmierci w roku 1963.
Dom pod pszczółkami dzięki wpisaniu w kontekst architektoniczny i przy jednoczesnym zachowaniu nowoczesności należy w moim przekonaniu do najciekawszych przykładów nieawangardowej architektury lat 30. w Polsce. Marzy mi się remont jego elewacji. Przeprowadzony przed rokiem remont elewacji zaprojektowanego przez Tadaniera „drapacza” przy Pl. Szczepańskim obudził moją nadzieję, że pszczółki z fasady kamienicy przy św. Marka odzyskają skrzydełka. Na razie jednak nic na to nie wskazuje.