Stacja Roma Termini wraz z czołowym dworcem kolejowym ukończonym w 1950 roku to dziś jeden z symboli modernistycznego Rzymu na równi z EUR-em. Zajmuje ona ogromną powierzchnię, należy do największych dworców kolejowych w Europie i składa się z kilku odrębnych części, pełniących odrębne funkcje.
🎧 Rozmowę o budowie innej, warszawskiej Stacji Dworzec Zachodni, którą przeprowadziłem z Jakubem Konkiewiczem, kierownikiem budowy z Budimexu S.A., znajdziecie w podkaście BudiTalks na Spotify lub obejrzyj na YouTubie.
📰 Przeczytaj też: Szlakiem modernizmu. Włochy, dworzec kolejowy Santa Maria Novella we Florencji
„Pociąg powoli wtaczał się na dworzec. Stałem przy oknie, wpatrzony, podniecony. Pamiętam wszystko. Światła, których przybywało coraz więcej, tłok w korytarzu, peron z tłumem oczekujących (…) Nie oddałem walizki tragarzowi i to zapamiętałem. Wszyscy oddawali, ja nie; to również pamiętam. Uwijali się na wózeczkach, naprzykrzali się. Posuwałem się wolniutko, nie zważając na nich. Czułem tremę. Nie wiem przed czym. Nie wiem też dlaczego wstydziłem się tremy”. Tak zaczyna się powieść Tadeusza Brezy „Urząd”, której bohaterem jest syn adwokata kurialnego z Torunia. Jego ojciec przed wojną dobrze znał Rzym. Ale teraz Polska, tuż po październiku ’56, zniszczona drugą wojną światową i latami stalinizmu jest komunistyczna, szara i ponura. Wjazd na pełen światła, ogromny i barwny dworzec Termini z supernowoczesną halą frontową otwartą szklanymi ścianami na Piazza dei Cinquecento oszołomił go. Onieśmielił i budził zazdrość. To już nie były biedne, tuż powojenne Włochy znane za żelazną kurtyna z narracji komunistycznej propagandy i filmów w rodzaju „Złodziei rowerów”.
Bardzo prawdopodobne, że podobne wrażenia jak bohater powieści odczuwał też jej autor, gdy w 1955 roku przybył do Rzymu, gdzie obejmował placówkę radcy kulturalnego ambasady polskiej. Dworzec ukończony ostatecznie w 1950 r. był wówczas wciąż nowy i mógł przyprawić o zawrót głowy kogoś, kto przyjechał na przykład z Warszawy, gdzie w 1955 r. dworce kolejowe po zniszczeniach wojennych miały wciąż prowizoryczny charakter, a po utranowoczesnym Dworcu Głównym pozostało jedynie wspomnienie. Dodajmy, że w tym samym 1955 roku pod dworcem Termini otwarto początkową wówczas stację pierwszej rzymskiej linii metra (dziś linia B), biegnącej w kierunku Laurentiny.
„Podniecenie nie opuszczało mnie. (…) Pośrodku holu dworcowego zatrzymałem się. Jak u nas w sali operacyjnej, tyle tu było światła. Aluminiowo, kolorowo. W Wenecji i Florencji wyskoczyłem na chwilę z pociągu zobaczyć dworce. Zachwyciłem się. Ale rzymski je przewyższał. Niedobrze mi się zrobiło. (…) Czy to była zazdrość, czy zawiść. A może głucha pretensja? O parę kroków stały stoliki i krzesła. Wszystko z metalu. Należało to do kawiarni dworcowej. Siadłem, zamówiłem kawę, odpocząłem z dziesięć minut, oglądając sobie wszystko dookoła. Tak oprzytomniałem” – pisał Breza w „Urzędzie”.
Modernistyczny, czołowy dworzec Roma Termini nie był pierwszy w tym miejscu.
Pierwsza stacja usytuowana tuż obok ruin Term Dioklecjana i w miejscu dawnej rezydencji kardynała Felice Perettiego (późniejszego papieża Sysktusa V) powstała w latach 1862-63 (mniej więcej w tym samym czasie kiedy w Warszawie powstał Dworzec kolei warszawsko-petersburskiej). Miała ona charakter tymczasowy, a otworzył ją oficjalnie ówczesny papież Pius IX. Papież był wówczas głową Państwa Kościelnego aż do zajęcia Rzymu przez wojska króla Italii Wiktora Emanuela II, który w 1870 r. włączył państwo kościelne do jednoczących się Włoch.
Jeszcze w papieskim Rzymie w 1868 r. rozpoczęto budowę stałego dworca pod nazwą Dworzec Centralny Kolei Rzymskich. Zbiegały się tu bowiem trzy duże linie. Budowę ukończono w 1874 r., gdy miasto było już stolicą Zjednoczonych Włoch. Autorem projektu eklektycznej budowli był architekt Salvatore Bianchi. Był to dworzec czołowy. Budynek stał znacznie bardziej w głąb Piazza dei Cinquecento niż obecnie. W porównaniu z dzisiejszym Termini nie był to też dworzec wielki. Hala peronowa o metalowej konstrukcji w formie łuku wciśnięta była pomiędzy dwa skrzydła opięte kolumnadami. Jak na czas powstania dworzec był dość efektowny, ale jego architektura nie wykraczała poza ówczesną przeciętność. Sam schemat budynku o hali wciśniętej pomiędzy dwa boczne skrzydła, z mocno cofniętą ścianą czołowa hali, wyeksponowaną w elewacji frontowej wzorował się na paryskim Gare de l’Est z 1850 r. Ten ostatni stanowił przez kilka dekad wzorzec dla wielu innych, czołowych dworców europejskich (m.in. Dworzec Bałtycki w Petersburgu z 1857 r.).
W latach 30. XX w. budynek dworca był już zbyt mały, a perony za nim zajmowały szerokość znacznie większą od samej szerokości anachronicznego już wtedy gmachu. Ostatecznie w końcu dekady podjęto decyzję o budowie nowego dworca. Do jego budowy przystąpiono nieco w głębi, za istniejącym budynkiem.
Realizację rozpoczęto w 1939 r. od wielkiego projektu przebudowy całego węzła kolejowego. Autorem wyłonionego w konkursie projektu nowego dworca był Angiolo Mazzoni specjalizujący się w projektowaniu poczt, telegrafów i dworców kolejowych. Jego architektura była monumentalna, odpowiadająca oczekiwaniom władz faszystowskich Mussoliniego. W 1939 r. zakładano, że realizację przynajmniej częściowo uda się zakończyć przed planowaną na rok 1942 r. wielką wystawą światową. Wojna sprawiła, że tak się nie stało. Zgodnie z projektem Mazzoniego zrealizowano ciągnące się w nieskończoność boczne skrzydła gigantycznego budynku (blisko dwukilometrowej długości!) z niezwykle efektownymi wieżami piezometrycznymi związanymi z koniecznością dostarczania zapasów wody dla lokomotyw. Wciąż zachwycają one spiralnymi klatkami schodowymi, mającymi w sobie coś z nastroju architektury przemysłowej, jak i malarstwa Giorgio de Chirico.
W architekturze wnętrz bocznych skrzydeł o ceglanych sklepieniach kolebkowych i krzyżowych, aż huczą echa pobliskich Term Dioklecjana z czasów antycznych. Z kolei obłożone kamieniem elewacje bocznych skrzydeł, zrytmizowane dwiema kondygnacjami arkad kojarzą się z ciągnącymi się w nieskończoność rzymskimi akweduktami.
W tych inspiracjach nowego gmachu architekturą antyczną widać cechę architektury włoskiej czasów Mussoliniego, realizowanej często przez architektów racjonalistów, którzy niekoniecznie popierali reżim. Budowle wznoszone w duchu monumentalnego, uproszczonego i zarazem oszczędnego klasycyzmu zdawały się (jak zauważył przed laty Charles Jencks) stawiać znak równania między starą i nową architekturą Rzymu[1]. Jest to przy tym architektura wartościowa, niepozbawiona elegancji zawartej w prostych, geometrycznych kształtach i po jubilersku dopracowanym detalu, lśniącym marmurami, grającym fakturami kamienia, cegły, betonu i szkła.
Klęski ponoszone przez Italię na frontach sprawiły, że prace budowlane przerwano w 1943 r. Nie zdołano zrealizować całej frontowej części budynku z fasadą w postaci ogromnego portyku kolumnowego. W moim przekonaniu sztywnego i znacznie mniej udanego od skrzydeł bocznych. Jak się miało okazać, stało się to z korzyścią dla architektury.
Po wojnie zarzucono projekt Mazzoniego. Cała część frontowa powstała według nowego projektu, autorstwa wieloosobowego zespołu architektów pod kierunkiem Leo Caliniego i Eugenio Montuori, w którym znaleźli się też architekci Massimo Castellazzi, Annibale Vittelozzi, Achille Pintonello i Vasco Fadigati. Projekt wyłoniony został w konkursie architektonicznym z 1947 r. i dopracowany rok później. Ostatecznie gotowy dworzec otwarto 20 grudnia 1950 r. Tym razem w uroczystości uczestniczył prezydent republiki włoskiej Luigi Einaudi. Wielką zaletą architektury części frontowej jest płynne przejście z nowej, powojennej części do starszej wznoszonej do 1943 r. według planów Mazzoniego. Całość jest przy tym bardzo spójna. Obie części nie konkurują z sobą.
W moim przekonaniu nowa, powojenna część dworca to swego rodzaju arcydzieło, z zapierającą dech pełną światła, całkowicie przeszkloną frontową halą kasową o żelbetowej konstrukcji. Hala ma charakter ogromnej wiaty. Jej ściany zewnętrzne zostały całkowicie przeszklone. Dziś to standard, ale w roku 1950 hala pełna światła i powietrza, świecąca nocą niczym latarnia morska, o falującym dachu, nadającym całości wrażenie lekkości, zdająca się kpić z twardych reguł grawitacji musiała budzić zachwyt. Nic dziwnego, że bohater powieści Tadeusza Brezy, wchodząc do niej, stanął jak oniemiały.
Dach hali faluje i uważany jest za jedno z najciekawszych rozwiązań tuż powojennej architektury włoskiego modernizmu. Jest on określony kształtem belek stropowych biegnących w poprzek hali, na przemian z przeszklonymi szczelinami kryjącymi plafony świetlne. Belki stropowe zaginają się przy szerokich schodach wiodących do podziemnej części budynku, podnosząc wysokość wnętrza hali. Obłożone jasną mozaiką, w połączeniu z ogromną ilością światła wpadającego przez szklane elewacje sprawiają, że wnętrze to jest bardzo jasne, łącząc się przestrzennie z ogromną przestrzenią publiczną Piazza di Cinquecento. Zagięte, czy też falujące, żelbetowe belki stropowe mają 53 metry długości i na 19 metrów wystają ponad fasadę hali wspartej na 33 odlewanych słupach i tworzą okap[2]. Okap ten zakończony jest od frontu abstrakcyjnym fryzem z aluminium, autorstwa węgierskiego rzeźbiarza Imre Totha.
Za halą pnie się ponad nią, długi jak mur obronny, czysto funkcjonalistyczny biurowiec w formie leżącego prostopadłościanu o długich wstęgach okien na przemian z szerszymi pasami licowanymi nieomal białym trawertynem. Uderza on swoim wertykalizmem. Jest długi na ponad 230 metrów. Całkowicie współczesny, bez żadnych bezpośrednich odniesień do historii, odwołuje się jednak w jakiś sposób do wyeksponowanych tuż obok i widocznych z wnętrza hali resztek antycznych murów obronnych serwiańskich, wzniesionych decyzją senatu po 378 r. przed Chrystusem. Ale ta potężna bryła zawsze kojarzyła mi się z okładanym kamieniem, monumentalnym prostopadłościanem wysadzonego przez Niemców w 1944 r. Dworca Głównego w Warszawie. Tak jakby w rzymskim Termini było coś z legendarnego dworca warszawskiego, zaprojektowanego w latach 30. XX w. przez Czesława Przybylskiego.
Wróćmy jednak do Rzymu. Za prostopadłościanem biurowca ciągnie się szeroki pasaż prostokątny w przekroju, a pełniący rolę zadaszonej ulicy – galerii handlowej. Obecnie mocno zmodernizowany. Pod nią biegnie podziemna ulica galeria z przejściami do tuneli metra i licznymi wyjściami z podziemnych korytarzy, tak pod dworcem, jak i Piazza dei Cinquecento. Dopiero za pasażem znajdują się zmodernizowane w ostatnich latach wejścia na perony ujęte bocznymi skrzydłami gmachu autorstwa Mazzoniego. Perony mają aż 32 krawędzie peronowe. Dla porównania przebudowywany obecnie Dworzec Zachodni w Warszawie, największy w Polsce, ma 9 peronów i 18 krawędzi peronowych.
Dworzec w całej swojej społecznej złożoności od chwili powstania pojawia się w kulturze masowej. Już w 1952 r. stał się on niemym bohaterem filmu Vittoro de Sica „Stazione Termini” (tłumaczonego czasem na polski jako „Stacja końcowa”) z Jennifer Jones i Montgomery Cliftem w rolach głównych. Film jest gorzką historią miłosną, ale sam dworzec już od pierwszych scen błyszczy światłami i wspaniałą architekturą. Widać w nim m.in. nieistniejące już ogromne tablice informacyjne i rzędy kas w hali. Oglądamy też tak zapomniane miejsca, jak punkt nadawania telegramów. Film jest pełen scenek rodzajowych z dworca, ale jedynie marginalnie pokazuje jego ciemniejszą stronę (głównie zabawne scenki z dworcowego posterunku policji). O tej mrocznej stronie, podobnie jak w przypadku innych wielkich dworców kolejowych można napisać wielotomowe dzieło.
Dworce, przez które przechodzą dziesiątki tysięcy ludzi dziennie to miejsca wymarzone jako pole działań złodziei, czy wszelkiego rodzaju naciągaczy i oszustów. Jeszcze niedawno działały tu m.in. szajki naciągaczy wyłudzających pieniądze od osób kupujących bilety w automatach. Któregoś dnia przed wejściem do pasażu na przedłużeniu Via Manin byłem świadkiem skutków krwawej bójki, jaka miała tam miejsce.
Od chwili swego otwarcia dworzec stał się jednym z głównych punktów działania rzymskich prostytutek, co między innymi związane było z likwidacją w 1958 r. legalnych domów publicznych. To na Dworcu Termini w 1975 r. słynny reżyser Pier Paolo Pasolini poznał 18-letniego homoseksualistę, który kilka godzin później zamordował go w nadmorskiej Ostii. Wokół dworca od lat lokują się tabuny bezdomnych, a ich liczba znacznie ostatnio wzrosła. W ostatnich latach szeroko też pisano o dramacie młodocianych uchodźców wykorzystywanych na dworcu przez pedofili. Nie ma to jednak wiele wspólnego z wciąż modernizowaną architekturą samego dworca.
.
[1] Charles Jencks, Ruch nowoczesny w architekturze, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1987, s. 58.
[2] Front Building of Termini Station, https://www.google.com/search?q=Front+building+of+Termini+Station+%E2%80%93+Atlante+architettura+contemporanea