Gdyby deweloper zrealizował projekt budowy nowego budynku w ogrodzie dawnej willi Mieczysława Zagayskiego przy Malczewskiego, ten zakątek Mokotowa zostałby oszpecony architektonicznym śmieciem. Szczęśliwie posesję kupiła Ukraina. Żenujący grzmot w ogrodzie nie został zbudowany, zaś w wyremontowanym budynku sprzed ponad osiemdziesięciu lat otwarta została ambasada.
Uroczystość otwarcia miała miejsce w lipcu tego roku, a udział w niej wziął ukraiński minister spraw zagranicznych Mytro Kuleba. Remont wlókł się jednak przez wiele lat. Państwo ukraińskie nabyło budynek w 2011 r. Do budowy przystąpiono w 2012, jednak brak pieniędzy zahamował prace już w kwietniu 2013. Wznowiono je dopiero jesienią ubiegłego roku.
Dawna willa jest dziś kameralnym biurowcem, ale w jego architekturze (mocno zmienionej już po wojnie) wciąż można odnaleźć ślady dawnej świetności. Przed 1939 r. ta duża willa sprawiała wrażenie modernistycznego statku płynącego nie tyle po Wiśle, co po ogrodzie, równie starannie zaprojektowanym jak sam budynek. Wnętrza domu wypełniały dzieła sztuki wysokiej klasy. Były to kolekcje obrazów, rzeźb i judaików. Wszystkie gromadzone ze znawstwem i eksponowane w domu z wyczuciem elegancji. Rzecz jasna nie wszystkie naraz. Samych judaików Mieczysław Zagayski zebrał ponad siedem tysięcy.
Zagayskiego stać było na budowę i utrzymanie willi z ogrodem, a także na tworzenie własnej kolekcji i wspieranie artystów. Należał on bowiem do najbogatszych obywateli II RP. Do pracy jeździł z Mokotowa wytwornym autem, zaś na Okęciu trzymał własny samolot. Był przemysłowcem związanym z branżą budowlaną i wydobywczą, współwłaścicielem spółki akcyjnej Towarzystwa Handlowo-Przemysłowego z centralą przy ul. Pierackiego 17, a także jednym z głównych udziałowców wapienników „Wietrznia” w kieleckiem. Drugie z przedsiębiorstw trudniło się m.in. eksportem wapna do Europy Zachodniej i USA.
Zagayski zakładał też inne przedsiębiorstwa handlowe oraz budowlane, specjalizujące się w sprzedaży materiałów budowlanych, czy też budowie dróg (np. przedsiębiorstwo „Smołodróg”). Był znawcą w swojej dziedzinie i na łamach fachowych pism publikował prace poświęcone m.in. wykorzystaniu cementu w budownictwie.
Innym z przedsięwzięć, w które się zaangażował, była firma „Drago”, prowadząca sieć stacji benzynowych i produkująca paliwo. Do dziś pamiątką po spółce Drago jest elegancka kamienica czynszowa przy Al. Niepodległości 130 w Warszawie, zaprojektowana przez speca od luksusu Lucjana Korngolda. Firma skorzystała wówczas z dobrodziejstwa zwolnienia od podatku pieniędzy wniesionych w budowę domu mieszkalnego.
Fundamenty pod budowę ogromnego majątku Zagayskiego wznieśli już jego dziad i ojciec. Drugi z nich – Herszel Zagayski przez długi czas pełnił funkcję przewodniczącego gminy żydowskiej w Kielcach. Jego portret zawieszony został na eksponowanym miejscu w willi przy Malczewskiego. Powstał w 1938 r., rok po śmierci Herszela. Namalowany został z fotografii przez Zygmunta Menkesa, który w 1935 r. przeniósł się do USA.
Mieczysław Zagayski należał do elity kulturalnej Warszawy. Sztukę kochał i znał się na niej. Rozumiał współczesne trendy, ale też cenił sztukę dawną. Do budowy swego domu zatrudnił znakomitego architekta Aleksandra Kodelskiego.
Kodelski zasłynął w przedwojennej Polsce jako autor stacji kolejki na Kasprowy Wierch. Po tym, jak w 1937 r. zmarł na atak serca architekt Czesław Przybylski, Kodelski przejął prace projektowe i kierowanie budową supernowoczesnego, warszawskiego Dworca Głównego. Ale zaprojektował też wiele willi. Wyróżniają się one wyrazistą, modernistyczną architekturą: prostą, funkcjonalistyczną, ale nie stroniącą od takich rozwiązań, jak stylizowane kolumny czy głęboko wcięte podcienia. Architekt znany jest głównie z projektu własnego domu na Żoliborzu. Zaprojektował jednak też kilka domów na Mokotowie w pobliżu domu Zagayskiego.
Tym, co z zewnątrz wyraźnie odróżnia obecną siedzibę Ukrainy od przedwojennej willi, są dachy. Dziś wysokie, dwuspadowe, mieszczące dodatkową kondygnację. Przed wojną były to płaskie dachy tarasy – przyrównywane wówczas do pokładów statków. Towarzyszyły im tarasy przylegające zarówno do ścian parteru, jak też urządzone na poziomie piętra. Miały balustrady pełne i okrętowe z poziomych prętów. Ich posadzki wyłożone były kafelkami – gorsecikami.
Po wojnie budynek pozbawiony został dawnego czaru. Uległ daleko idącej przebudowie. Stracił dawne atuty miejskiej rezydencji. Z dzieła sztuki zamienił się w banalne pudełko. Z dawnego ogrodu ze zbiornikiem wodnym, cienistymi alejkami, kwietnikami i pergolami na tarasach nic nie pozostało.
Budynek zaprojektowany przez Aleksandra Kodelskiego bez reszty reprezentował nurt architektury funkcjonalizmu. Prostocie formy towarzyszyła staranność wykończenia. Wnętrza harmonijnie powiązano z ogrodowym otoczeniem. Do ogrodu wiodło kilka wyjść, przy czym główne ulokowane zostało u zbiegu Malczewskiego i Krasickiego. Sam dom został przesunięty w stronę narożnika tych ulic, tak by na prostokątnej działce ciągnącej się wzdłuż Krasickiego pozostawić jak najwięcej miejsca na ogród. W ogrodzie urządzono m.in. ozdobny (nie kąpielowy) basen, otoczony kamienną oprawą, charakterystyczną dla polskiej sztuki ogrodowej drugiej połowy lat 30. XX w. Na krawędzi basenu latem stały donice z egzotycznymi roślinami. Nie zapomniano też o roślinach wodnych. Metalowy płot od strony ulic obsadzono roślinami pnącymi. Z kolei w środku przestrzeń ogrodu rozbijały żywopłoty, krzewy róż, partery z kwiatami. Tak je sadzono, aby stworzyć iluzję większej głębi przestrzeni. Donice z kwiatami stały też na schodach i tarasach. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że przemysłowiec zatrudniał ogrodnika.
Ogród na tyle się podobał, że w roku 1937 jego zdjęcia opublikowane zostały na łamach luksusowego czasopisma „Arkady”. „Ogródek indywidualny przeżywa okres nowego rozkwitu. (…) Róże zdają się być kwiatem ulubionym – są śliczne i rosną ślicznie. Szkoda jedynie, że przeważają róże pienne, a stosunkowo mało wykorzystywane są, wdzięczne róże krzaczaste i pnące” – czytamy w „Arkadach” (1937, nr 10). Autor artykułu narzekał na bardzo rzadkie stosowanie w ogrodach wokół willi basenów z wodą i kamienia do wykładania ścieżek. Oba rozwiązania zastosowano jednak w pełnej elegancji willi Mieczysława Zagayskiego.
Druga wojna światowa przyniosła kres świetności budynku. Jej wybuch zastał Zagayskiego za granicą w Genewie, gdzie przebywał na jakiejś konferencji. Do Polski już nie powrócił. W czasie okupacji Niemcy zrabowali jego kolekcję.
Tymczasem przemysłowiec znalazł się we Francji i potem Wielkiej Brytanii, gdzie działał przy rządzie polskim w Londynie. Po tym, gdy mianowany został konsulem polskim w USA,wyjechał za ocean. Miał wówczas żywe kontakty z polskimi artystami na emigracji, których wspierał, a w roku 1942 Kazimierz Wierzyński zadedykował mu tomik „Róża Wiatrów”. Utrata zbiorów artystycznych nie zniechęciła go i już w 1940 r. przystąpił do ponownego gromadzenia dzieł sztuki, tyle że już poza Polską. Po wojnie jako Michael Zagayski otrzymał obywatelstwo amerykańskie. W latach 60. niektóre eksponaty ze swojej nowej kolekcji sprzedał do Muzeum Żydowskiego w Nowym Jorku. Jednak większa część jego zbioru została sprzedana na aukcji w 1964 do jednej z prywatnych, amerykańskich galerii z sumę ówczesnych 347 tysięcy dolarów.
Zagayski zmarł w 1967 r. na Florydzie. Jego zbiory po raz kolejny uległy rozproszeniu, a jego piękny i prawdziwie nowoczesny dom na Mokotowie zmienił się nie do poznania, stając się banalnym biurowcem ambasady.