Do największych grobowców na warszawskim cmentarzu prawosławnym należy mauzoleum rodziny milionera Mikołaja Akimowicza Szlechowa (1868-1930). Był on rosyjskim kupcem osiadłym w Warszawie i prowadzącym z bratem firmę handlującą rybami i kawiorem. Nazwisko Szelechowa powszechnie znano w Warszawie. Dziś trudno znaleźć o nim bliższe informacje.
Mauzoleum Szelechowów z daleka sprawia wrażenie jakby wykuto je z monolitycznej, kamiennej bryły. Jego projektant Piotr Fedders dość daleko odszedł od wzorca tradycyjnych, eklektycznych czy historyzujących kaplic grobowych. Kamienna kopuła jest wyciągnięta do góry, a całość zdaje się być spowita w duchu sztuki secesji i wczesnego modernizmu.
Portal ujmujący wejście do kaplicy pokrywa misternie wykonany ornament w postaci przetworzonych palmet (symbole duszy, wiecznego życia i Zmartwychwstania). Z kolei na tylnej ścianie widocznej od głównej alei widnieje wystylizowany w duchu art nouveau napis po rosyjsku głoszący, że jest to grobowiec rodziny Mikołaja A. Szelechowa. No właśnie! Nie Szelechowa, a jego rodziny. Grobowiec powstał bowiem na wiele lat przed śmiercią kupca. Najprawdopodobniej po 1906 r., po śmierci Marii Szelechow.
Projektantem budowli był Piotr Fedders, działający w Warszawie architekt rosyjski, z pochodzenia Łotysz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu i wykładowca na wydziale architektury rosyjskiej Politechniki Warszawskiej. Do Warszawy przybył w 1898 r., zaproszony do realizacji soboru na Placu Saskim. Projektował też inne cerkwie w Warszawie i jej okolicach (np. przy szpitalu w Tworkach), a także gmachy wznoszone przez wojsko i państwo rosyjskie. Jako profesor Politechniki należał do środowiska rosyjskiej inteligencji obejmującego urzędników, wykładowców rosyjskich uczelni, przedstawicieli duchowieństwa prawosławnego, licznych oficerów oraz bardzo nielicznych artystów i rosyjskich burżua. Takim burżua był właśnie Mikołaj A. Szelechow.
To właśnie u Feddersa Szelechow zamawiał liczne projekty. Fedders zaprojektował mu m.in. zachowaną do dziś kamienicę w Al. Jerozolimskich oraz wnętrza sklepów kolonialnych z kawiorem i rybami przy Senatorskiej 5 i na Nowym Świecie. Drugi ze sklepów otrzymał wystrój w stylu rosyjskim. Architekt zmodernizował też kupioną przez Szelechowa w 1904 r. neorenesansowa willę w Astrachaniu, choć być może przy jej przebudowie uczestniczył też warszawski architekt Stefan Szyller. Na elewacji willi w Astrachaniu wciąż widnieją inicjały Mikołaja Szelechowa. Zdobi ją też rzeźba młodej dziewczyny. Miejscowa legenda głosi, że figura upamiętnia córkę kupca, która miała umrzeć na gruźlicę. Czy spoczywa ona w warszawskim grobowcu, do którego wejście dawno zamurowano i gdzie wstęp mają dziś tylko gołębie?
Brązowo-łososiowy kolor granitowej płyty wmurowanej w ścianę kaplicy zawsze budzi moje skojarzenia z różowymi połciami łososi sprzedawanymi w sklepach Szelechowa. O jego delikatesach przy Nowym Świecie dawno zapomniano. Sklep przy Senatorskiej przeszedł do legendy Warszawy przełomu XIX i XX wieku. Z rozrzewnieniem wspominała go Jadwiga Waydel-Dmochowska w książce „Dawna Warszawa”: „Wspaniale urządzony i zaopatrzony we wszelkie ryby wędzone i solone, w jakie obfitowały rzeki rosyjskie od Archangielska do Astrachania. Okazałe połcie – trudno je nazwać inaczej – łososia, sztywne na wbitych w nie patyczkach złociste, wędzone sigi, puszki z ziarnistym kawiorem. Z czasem sklep ten rozszerzył się znacznie, można tam było dostać wszelkie owoce i bakalie, sery, ogórki kwaszone (te najlepsze nieżyńskie), kompoty kaukaskie oraz różne słodycze firm moskiewskich i petersburskich”.
Jednym słowem były to delikatesy z rarytasami z najwyższej półki, stale zaopatrywane przez wyśmienitych kupców, jakimi byli bracia Szelechowowie. Bo też Mikołaj Szelechow prowadził firmę wraz z bratem Michaiłem. Firma zajmowała się nie tylko handlem detalicznym w Warszawie, ale też handlem hurtowym, eksportem ryb i kawioru. Miała siedzibę, czy też kantor we wspomnianym Astrachaniu w delcie Wołgi, około stu kilometrów od brzegów Morza Kaspijskiego. Działał on w domu Kerna przy ul. Kazańskiej 3. Niezbyt daleko od willi modernizowanej przez Feddersa.
Wydaje się, że obaj Szelechowie kursowali pomiędzy Warszawą a Astrachaniem. Sam Mikołaj wrósł w środowisko warszawskie na tyle, że udzielał się w działalności dobroczynnej, wspierając zarówno rosyjskie instytucje pomocowe, jak też Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności. Wydaje się, że był religijny. Udzielał się w rosyjskiej cerkwi prawosławnej w Warszawie (stąd być może znał Feddersa). Przez szereg lat przed 1915 r. zasiadał w radzie parafialnej przy cerkwi uspieńskiej, mieszczącej się w dawnym kościele bazylianów przy ul. Miodowej.
Ponoć Mikołaj i Michaił Szelechowowie wywodzili się ze starej, rosyjskiej rodziny kupieckiej osiadłej m.in. w Rylsku niedaleko Kurska. To w Rylsku w 1774 r. urodził się najsłynniejszy z rodu. Grigorij Iwanowicz Szelichow (Ше́лихов). Rosyjski odkrywca, nawigator, geograf i kupiec. Odznaczał się niespożytą energią. W Irkucku na Syberii handlował futrami, na Wyspach Aleuckich organizował żeglugę handlową z Kurylami, zaś w latach 1783-1786 powierzono mu wyprawy na Alaskę mające na celu rosyjską kolonizację Ameryki. W roku 1786 wraz z Iwanem Golikowem założył rosyjską faktorię handlową na wyspie Kodiak przy południowym wybrzeżu Alaski.
Synem kupca Mikołaja Szelechowa był Gieorgij (Mikołaj) Mikołajewicz Szelechow, urodzony w Warszawie kwietniu 1912 r. Nawet nie tyle zapomniany, co kompletnie nieznany w Polsce. Tymczasem był on jednym z najbardziej znanych rosyjskich malarzy ikon połowy XX wieku. Pierwsze dwadzieścia lat życia spędził w Warszawie. Jednak dwa lata po śmierci ojca, w 1932 r. na zawsze wyjechał z naszego miasta do Bułgarii. Tam w Sofii wstąpił do prawosławnego seminarium duchownego. Już po jego ukończeniu służył w Sofii jako sekretarz swego duchowego opiekuna, rosyjskiego arcybiskupa Serafima Sobolewa. To on namówił go do malowania ikon. I chociaż przeszedł kilka kursów malarskich (m.in. w Belgradzie u malarza starowiercy), to w zasadzie był samoukiem. Po wojnie i opanowaniu Bułgarii, długo nie wyjeżdżał z kraju, pracując m.in w słynnym klasztorze w Rile. Ostatecznie wyjechał na Zachód i zmarł w Montrealu w 1981 r.
W roku 1904, w tym samym czasie, kiedy Szelechowowie kupowali willę w Astrachaniu, Mikołaj wzniósł w Warszawie luksusową, pałacową kamienicę w Al. Ujazdowskich u zbiegu z Al. Róż. Trudno było o bardziej prestiżowy adres w ówczesnej Warszawie. Projekt sporządził Stanisław Grochowicz.
Kolejny dom Szelechowa stanął dziesięć lat później. Tym razem zbudowany według projektu Feddersa w duchu petersburskiego klasycyzmu akademickiego. To do tego budynku przeniosły się biura firmy braci Szelechowów. Wkrótce jednak wybuchła pierwsza wojna światowa, zaś w 1915 r. Rosjanie opuścili Warszawę. Gdy zaś w 1917 r. Rosję ogarnęła rewolucja, firma Szelechowowie utracili majątek w Astrachaniu. Pozostała im warszawska firma (w 1919 r., na krótko władze ustanowiły nad nią zarząd państwowy pod kierunkiem kupca Stefana Plewińskiego) oraz obie kamienice. Część rodziny Mikołaja przyjechała do Warszawy, zasilając w stolicy Polski kontyngent białych Rosjan. Tymczasem przedsiębiorstwo istniało do aż do śmierci Mikołaja Szelechowa w 1930 r.
Do dziś przetrwała legenda delikatesów Szelechowa. Kaprys losu ocalił też z zagłady drugiej wojny światowej obie kamienice, a także modernistyczno-secesyjny grobowiec na cmentarzu prawosławnym. Jak na Warszawę to bardzo dużo.