Przedwojenna Foksal, przemianowana w latach 30. XX wieku na ulicę Pierackiego dzieliła się niejako na dwie części. Bliżej skarpy wznosiły się pałace należące do arystokracji. W połowie długości ulicy, aż do Nowego Światu zabudowę stanowiły luksusowe kamienice powstałe na przełomie XIX i XX wieku. Jedną z nich był dobrze zachowany do dziś dom pod numerem 11, należący przez wiele lat do Towarzystwa Przemysłu Metalurgicznego.
Dziś mieści się tu m. in. niezwykle aktywnie działająca Fundacja Atelier, założona w 1991 r. przez Teresę Starzec i Andrzeja Bulawskiego, organizująca m.in. naukę rysunku, malarstwa, kompozycji i rzeźby, warsztaty dla dzieci i dorosłych, plenery, czy wykłady z historii sztuki. Miejsce to dobrze jest znane kolejnym generacjom rodziców i ich dzieci, i trudne do przecenienia na kulturalnej mapie stolicy.
Ciekawe, że w tej prawdziwie artystycznej kamienicy (związanej historycznie głównie z branżą metalurgiczną i metalową) przez ponad dziesięć lat (ok. 1925-1936) znajdowała się ogromna kolekcja dzieł sztuki. Stworzył ją Dominik Jeżewski-Witke, ziemianin, wytrawny kolekcjoner, mecenas i prezes domu aukcyjnego Dom Sztuki – Hôtel des Ventes, działającego aż do drugiej wojny światowej przy Nowym Świecie 27.
Zajmijmy się jednak na początku samą architekturą budynku ukończonego w roku 1899. Jego projektantem był obdarzony ogromną wyobraźnią architekt Bronisław Brochwicz-Rogoyski, który w podobnym czasie zaprojektował też kilka innych kamienic przy Smolnej oraz ulicy Foksal.
Kamienica przy Foksal 11, powstała dla „Anonimowego Towarzystwa Przemysłu Metalurgicznego” (potem Towarzystwa Aukcyjnego Przemysły Metalurgicznego w Polsce), różni się od wielu innych budynków tego rodzaju, jakie wznoszono w Warszawie około 1900 r. swoją dwufunkcyjnością mieszkalno-biurową. Od razu na kantory biurowe zaprojektowano tu cały parter i to zarówno w budynku frontowym, jak i oficynach.
Gdy wchodzimy do dawnych pomieszczeń biurowych, uderza nas ich estetyka kojarząca się raczej wnętrzem ówczesnych fabryk lub magazynów. Przestrzeń rytmizują rzędy metalowych słupów-kolumn stojących w parach i dźwigających stalowe, solidnie nitowane belkowania. Są to wnętrza, które przynajmniej teoretycznie pozwalały na tworzenie dużych wspólnych przestrzeni biurowych, jak też można je było dzielić przepierzeniami na mniejsze sale. Nie były to jednak powierzchnie zbyt wielkie.
Pomimo ograniczonej do parteru funkcji biurowej budynek, podobnie jak sąsiednie kamienice przy Foksal 13 i 15, zaprojektowane przez Artura Spitzbartha, nosił wszelkie cechy luksusu. Posesję zajął dom frontowy, za którym znajduje się dość obszerne prostokątne podwórko studnia, ujęte jedynie z lewej strony wąską oficyną boczną, z tyłu zaś oficyną poprzeczną (tylną). Ta ostatnia wychodziła na kolejne, niewielkie podwórko, za którym rozciągał się niewielki ogród i dalej stosunkowo szeroki pas niezabudowanego wnętrza kwartału. Dzięki temu komfortowo urządzone mieszkania w poprzecznej oficynie są lepiej doświetlone światłem dziennym od reprezentacyjnego frontu. Samo podwórko też nie kojarzy się z typowymi podwórkami studniami warszawskich kamienic, przypomina raczej nieco ciasne dziedzińce przyulicznych pałaców.
Podobnie, jak nieco wcześniej zbudowana kamienica przy Foksal 15 projektu Artura Spitzbartha, budynek ma środkową partię fasady cofniętą nieco od ulicy i poprzedzoną przedogródkiem. Poszerzało to nieznacznie wąską przestrzeń ulicy, dając nieco więcej światła do dość ciemnych mieszkań frontowych, których okna zwrócone są na północ. Po bokach fasada ujęta została szerokimi, jednoosiowymi ryzalitami z porte-fenêtre’ami.
Architekt nadał elewacjom frontowym formy eklektyczne, łącząc harmonijnie formy renesansu i klasycyzmu. Elewacja frontowa obłożona została białą, glazurowaną cegłą licową, zaś elewacje od podwórka obłożono cegłą wiśniową. Na nią nałożone zostały obramienia okien zwieńczone w fasadzie prostymi odcinkami gzymsu. Całość budynku frontowego zwieńczył mansardowy dach, ujęty ponad narożnikami czworobocznymi hełmami.
Tym, co zawsze wywiera na mnie ogromne wrażenie, jest przejazd bramny w kamienicy. I on ma w sobie coś z pałacowego rozmachu. Nie znajduje się pośrodku fasady, lecz został przesunięty maksymalnie na prawo do przyziemia prawego ryzalitu, co znajduje swoją konsekwencję w układzie mieszkań w budynku frontowym.
Wejdźmy teraz do bramy budynku frontowego. Wiedzie z niej wejście na reprezentacyjną klatkę schodową. Zobaczymy tutaj to wszystko, co powinno znajdować się na takiej klatce w eleganckim domu warszawskim przełomu XIX i XX w, choć została ona dość mocno nadszarpnięta zębem czasu i latami gospodarki komunalnej.
Mamy zatem szerokie schody o stopniach z białego marmuru, posadzki z płytek ceramicznych na podestach pięter i półpięter, dekoracyjne balustrady nie z odlewów, lecz ręcznie kutego metalu, ozdobne portale ujmujące drzwi do mieszkań. Pomimo to klasycyzujące formy portali, balustrady, sztukaterie są tu bardziej oszczędne niż we wnętrzach klatek schodowych sąsiednich, eklektycznych kamienic pod nr 13 i 15. Za to w mieszkaniach znalazły się piękne, marmurowe kominki.
Na każdym piętrze znajdowały się po dwa mieszkania. Z lewej strony małe, jedynie dwupokojowe. Zaś z prawej ogromne, wielopokojowe, z jadalnią i częścią „kuchenną” w oficynie bocznej. Po wejściu do dużych mieszkań wkraczało się bezpośrednio do szerokiego i długiego korytarza, po bokach którego umieszczone były pokoje. Najbardziej reprezentacyjne, jak salon z widokiem na ulicę. Korytarz na końcu nadziewał się na dużą jadalnię, usytuowaną do niego poprzecznie. Podobne układy mają też mieszkania w budynku frontowym kamienic przy Foksal 13 i 15.
Wyjdźmy z klatki schodowej i zajrzyjmy na podwórko. Czeka nas tu niespodzianka. Do prawego narożnika skrzydła frontowego przylega półokrągła wieżyczka. Z powodzeniem mogłaby się znaleźć w jakimś zamku. Nie przynależy jednak do żadnego z mieszkań, nie kryła komnaty, w której można by uwięzić księżniczkę. Znalazły się w niej schody kuchenne. Ale co to za schody! Na początku XX w. pewnie nie wywierały wielkiego wrażenia. Dziś w Warszawie są unikatem. Są spiralne i metalowe, zmontowane z odlewanych części. Dostarczyła je warszawska Fabryka Wyrobów Żelaznych i Odlewnia Żelaza Eberhard, Wolski i ska przy ul. Szarej. Fabryka ta odlewała nie tylko metalowe schody czy odboje do bram, ale też konstrukcie żelazne dla budownictwa, takie jak np. belki stropowe.
Wreszcie zajrzyjmy do oficyny poprzecznej. Jej klatka główna w słoneczne dni zalana jest światłem wpadającym przez okna w południowej elewacji oficyny. Klatka jest węższa od reprezentacyjnej w budyniu frontowym, skromniej wykończona, ale nadal trzymała wysoki standard. W kamienicy mieszkali ludzie zamożni. Raczej nie było tu mikrokosmosu typowego dla wielu warszawskich kamienic czynszowych sprzed 1914 r., których mieszkańcy stanowili dość szeroki przekrój społeczny.
Kamienica przy Foksal 11, jak wspomniano, powstała dla „Anonimowego Towarzystwa Przemysłu Metalurgicznego”, które w 1879 r. zbudowało w Radomsku całkiem nie anonimową fabrykę zajmującą się produkcją m.in. gwoździ, wkrętów, śrub, nakrętek, nitów, ale też konstrukcji stalowych czy wózków dla przemysłu górniczego. Biura Towarzystwa na parterze budynku istniały tam aż do drugiej wojny światowej, choć samo towarzystwo zmieniało w tym czasie nazwę. Wejście do nich wiodło wprost z ulicy. Umieszczone było analogicznie do przejazdu bramnego w lewym ryzalicie. W środku poprzedzał je dość obszerny hall.
Z biurami Towarzystwa Metalurgicznego sąsiadowało biuro Towarzystwa Huty Bankowej. Oba przedsiębiorstwa należały do inwestorów francuskich i oba współpracowały z sobą. Huta Bankowa powstała w latach 1834-40 w Dąbrowie Górniczej. Przed 1914 r. była największą hutą w Zagłębiu Dąbrowskim i pierwszą w Królestwie Polskim pracującą na węglu. W latach międzywojennych stała się własnością francuskiego koncernu Schneider & Co, a jej dyrektorem urzędującym w Paryżu był Karol Marcy. W końcu lat 30. XX w. po zakończeniu wielkiego kryzysu zakład pracował pełną parą, produkując m.in. szyny kolejowe na zlecenia rządowe oraz na eksport do Argentyny i Szwecji. Trudne czasy nadeszły na kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej po aneksji przez Polskę Zaolzia. Hucie Bankowej na rynku krajowym nagle wyrosła konkurencja huty w Trzyńcu. W kamienicy przy ówczesnej Pierackiego zarówno biurem Huty Bankowej, jak i Towarzystwa Przemysłu Metalurgicznego w Radomsku zarządzał przed wrześniem 1939 r inżynier Zygmunt Łada. Zajmował on też jedno z mieszkań w kamienicy.
Inną dużą firmą, jaka ulokowała swoje biura w kamienicy w końcu lat 30. XX w. były Zakłady Samochodowe Wspólnoty Interesów SA (tel. 57100). Oprócz Oplów Kadettów z warszawskich zakładów Lilpopa, koncern ten miał po 1939 r. praktycznie zmonopolizować sprzedaż i montaż samochodów niemieckich w Polsce. Koncesję wydano w październiku 1938 r., a umowa zawarta między konsorcjami niemieckimi a rządem polskim dotyczyła samochodów DKW-Meister-Klasse, Mercedes Benz 170 V, 220 i Steyr 220. Przewidywano też montaż w Polsce dwóch wozów ciężarowych typu Hensel. Ponadto Wspólnota Interesów zobowiązana została do wzniesienia fabryki samochodów na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego w Sandomierskiem. Przed wrześniem 1939 r. przygotowania do jej budowy były już mocno zaawansowane. Produkcja na dużą skalę miała ruszyć najpóźniej w 1941 r.
W kamienicy, gdzie urzędnicy głowili się nad sprzedażą wyrobów hutniczych, nakrętek i nitów, a później także produkcją samochodów, przed 1926 r. zamieszkał Dominik Witke-Jeżewski. Przeprowadził się tu z mniejszego mieszkania w Al. Ujazdowskich. Do Warszawy przybył w roku 1912, kiedy to władze niemieckie zmusiły go, jako poddanego rosyjskiego do sprzedaży majątku w Głębokiem w zaborze pruskim.
Jak pisała Beata Gadomska w artykule „Dominik Witke-Jeżewski – zapomniany kolekcjoner, niezwykła kolekcja”, w roku 1921 powołał on „wspólnie m.in. ze Stanisławem Dangelem, Stanisławem Jackowskim, Witoldem Kiltynowiczem, Mieczysławem Rulikowskim, Mieczysławem Sterlingiem i Hieronimem Wilderem dom aukcyjny pod nazwą Dom Sztuki (Hotel des Ventes).(…). Witke-Jeżewskiemu powierzono funkcję prezesa zarządu. (…) Ówczesna prasa warszawska porównywała charakter nowo otwartego domu aukcyjnego do londyńskiego Christie’s, paryskiego Hotel Drouot lub niemieckich domów Lepke, Helbing etc. Dom Sztuki organizował aukcje poprzedzane wystawami, którym towarzyszyły profesjonalnie przygotowane katalogi, współpracował z wybitnymi rzeczoznawcami, m.in. z Mieczysławem Rulikowskim, oferował zarówno przedmioty sztuki użytkowej, jak i malarstwo czy grafikę”.
Funkcjonował do powstania warszawskiego w 1944 r. Jego siedziba znajdowała się przy Nowym Świecie. Gdy Witke-Jeżewski zamieszkał przy Foksal, miał do niego zaledwie kilka kroków. W roku 1926 opis zbioru Witke-Jeżewskiego w domu przy Foksal został zamieszczony w książce Edwarda Chwalewika „Zbiory polskie…”
Opis ten jest wyjątkowo długi. Świadczy o skali i randze kolekcji. Zacytujmy jedynie jego fragment. „Największy w Polsce zbiór wizerunków królów polskich i ich rodzin, przeszło 2.500 okazów. (…) Piękny zbiór dekoracyjnych portretów osobistości polskich (kilkaset sztuk). Duży zbiór widoków polskich (ok. 3000 sztuk) i scen historycznych polskich (około 500). Znaczny zbiór drzeworytów polskich od najdawniejszych czasów aż do chwili obecnej (przeszło 2000). Galeria obrazów liczy przeszło 250 płócien i składa się z akwarel i obrazów olejnych dawnych i nowoczesnych malarzów polskich w najbardziej typowych dziełach (…) Zbiór exlibrysów polskich ok. 1200 i obcych ok. 1000. Zbiór okazów z zakresu sztuki stosowanej, jak np. afisze, karty pocztowe, recepty aptekarskie (z epoki 1820), znaczki handlowe itd. Ponadto zbiór monet i medali polskich ok. 2000. Biblioteka ok. 4000 tomów sztuk, wydawnictwa ilustrowane, stare druki z rycinami polskimi, pamiętniki z podróży, beletrystyka, varsaviana w drukach i albumach oraz duże zbiory archiwalne” – czytamy.
Jeszcze przed końcem 1926 r. Jeżewski-Witke podarował do Muzeum Narodowego zbiór portretów kościuszkowskich, zabytków związanych z księciem Józefem Poniatowskim oraz inkunabułów graficznych, litografii, grafikę polską i obcą, a także zbiór wizerunków królów Polski. Z kolei Muzeum Wojska otrzymało w darze militaria w rycinach, książkach, dokumentach. Ażeby pomieścić tak wielką kolekcję (nawet uszczuploną kolejnymi darowiznami), jego mieszkanie przy Foksal musiało być ogromne. Ostatecznie wyniósł się z Foksal i Warszawy w roku 1936. Większość kolekcji podarował różnym instytucjom i z jej niewielką częścią wyprowadził się wówczas do majątku w Szpetalu Górnym, należącym do jego siostrzeńca Artura Rutkowskiego.
W końcu lat 30. XX w. w bezpośrednim sąsiedztwie kamienicy w miejscu zajmowanym dziś przez boisko liceum Zamoyskiego planowano budowę modernistycznej kamienicy projektu Witolda Matuszewskiego. Wybuch wojny umożliwił jej powstanie.
Wojna wyjątkowo łagodnie obeszła się z kamienicą. Nie została uszkodzona. Dopiero po 1945 r. zaczęła popadać w zaniedbanie. Dewastacja była tu jednak bez porównania mniejsza niż w sąsiednich budynkach pod nr. 13 i 15. Budynek frontowy zajęty został bowiem niemal w całości na biura. Ulokowały się tu m.in. biura Zrembu produkującego maszyny budowlane. Neon „Zremb maszyny budowlane” świecił na bocznej elewacji lewego ryzalitu. Już po 1989 r. na parterze, w dawnych biurach działał przez jakiś czas Włoski Instytut Kulturalny, zaś pierwsze piętro zajmowała m.in. szkoła języków obcych. Jakiś czas po wyprowadzeniu się z kamienicy instytutu włoskiego jego miejsce w skrzydle frontowym zajęła „wskrzeszona” restauracja Kameralna. Nie przetrwała jednak pandemii.
Z kolei dwie ostatnie kondygnacje (trzecie piętro i mansarda) w końcu lat 90. XX w. w całości zajmowały biura francuskiego giganta ubezpieczeniowego AGB Ubezpieczenia. Na potrzeby towarzystwa zostały wówczas gruntownie przekształcone i urządzone zgodnie z projektem Lidii Koszewskiej i Dogny Dyga. Była to największa przebudowa wnętrz w tym budynku po drugiej wojnie światowej. Projektantki wyeksponowały wówczas m.in. odkryte fragmenty dawnego parkietu i podłóg z desek sosnowych. W jednym z pomieszczeń wykorzystano dekoracyjność stropów, zaś na poddaszu elementem architektury stało się belkowanie więźby dachowej.