Przejdź do treści

Warszawa. Kamienica Szpilfogiela i Kinmana przy Narbutta 20

Chyba nigdzie poza kilkoma enklawami nowoczesnej zabudowy w Śródmieściu, w latach 30. XX wieku nie powstało tak wiele luksusowych kamienic czynszowych, co przy Narbutta na Starym Mokotowie. Jednym z takich domów jest kamienica pod numerem 20.

Fasady, klatki schodowe, podwórka tych domów dość dobrze znam od dzieciństwa. Tu na przełomie lat 60. i 70. chodziłem do szkoły podstawowej u zbiegu Narbutta i Wiśniowej. Niemal w każdym z budynków od skweru z kinem Stolica (dziś Iluzjon) po Sandomierską mieszkał jakiś chłopak z mojej klasy.

Warszawa. Narbutta 20. Fasada kamienicy. Z boków fasadę ujmują loggie. Prawdopodobnie przed budynkiem znajdował się przedogródek zlikwidowany po wojnie. Z lewej strony fragment kamienicy przy Narbutta 22 projektu Antoniego Jawornickiego. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fasada kamienicy. Z boków fasadę ujmują loggie. Prawdopodobnie przed budynkiem znajdował się przedogródek zlikwidowany po wojnie. Z lewej strony fragment kamienicy przy Narbutta 22, projektu Antoniego Jawornickiego. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment elewacji wyższych kondygnacji kamienicy. W trakcie remontu elewacji zmieniono nieco jej kolorystykę. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment elewacji wyższych kondygnacji kamienicy. W trakcie remontu elewacji zmieniono nieco jej kolorystykę. Fot. Jerzy S. Majewski

Kamienica pod numerem 20 sprawiała wtedy na mnie wrażenie dość zaniedbanej i wznosiła się naprzeciwko willi mieszczącej kaplicę Jezuitów pw. św. Szczepana, do której chodziłem na msze i gdzie miałem religię. O willi tej pisałem już w cyklu „Warszawa nieodbudowana” na łamach „Gazety Stołecznej”. W tym miejscu wspomnę jedynie, że przed wojną budynek nie miał charakteru sakralnego i był zwykłą willą powstałą w latach 1925-26. Jej projekt był dziełem Teodora Łapińskiego, który inspirował się nieco stylem klasycystycznego pałacyku Petit Trianon, wzniesionego w latach 1762-68 na zlecenie króla Francji Ludwika XV. W roku 1927 gotową już willę kupiła księżna Teresa Wodzicka-Lubomirska, żona zmarłego w 1930 r. księcia Kazimierza Lubomirskiego, pełniącego niegdyś godność posła na sejm galicyjski we Lwowie, potem zaś pierwszego posła RP w Waszyngtonie.

Wewnątrz willi mógł zachwycić salon z efektownymi schodami wiodącymi na piętro. Zwijały się one spiralnie, nie mając od zewnątrz żadnego podparcia. Jak przystało na siedzibę książęcą, willę wypełniały zabytkowe meble i sporo dobrej klasy dzieł sztuki. Największe wrażenie wywierały jednak gobeliny. Ogromne, zasłaniały ściany od podłogi po sufit. Po wojnie, w 1946 r. w odbudowanej willi zamieszkał prymas Polski August Hlond. Potem zaś na wysokim parterze budynku w dawnym salonie Jezuici urządzili kaplicę św. Szczepana.

Warszawa. Narbutta 21. Wnętrze willi Lubomirskiej w latach 20. XX wieku. Fragment salonu z klatką schodową. Po wojnie do lat 90. w tym miejscu znajdowały się ławki w kaplicy św. Szczepana. Fot. APW
Warszawa. Narbutta 21. Wnętrze willi Lubomirskiej w latach 20. XX wieku. Fragment salonu z klatką schodową. Po wojnie, do lat 90. w tym miejscu znajdowały się ławki w kaplicy św. Szczepana. Fot. APW

Wróćmy jednak do kamienicy po drugiej stronie ulicy, na wprost arystokratycznej willi. Gdy powstawała w końcu lat 30., ulica Narbutta zmieniała się w oczach. Całe ciągi nowych kamienic wyrastały wzdłuż Narbutta począwszy od Puławskiej po Łowicką. To były nowoczesne kamienice budowane głównie w duchu późnego funkcjonalizmu lat 30., łączącego modną stylistykę modernizmu z luksusowymi materiałami wykończeniowymi. Taki był też dom pod numerem 20.

Zaprojektował go Lucjan Korngold, autor szeregu luksusowych kamienic warszawskich. Budynek powstał w latach 1937-1938 dla inżynierów chemików Mariana Szpilfogiela i Leonarda Kinmana (w części źródeł podawane jest nazwisko Adolfa Kinmana). Jak dowiadujemy się z „Przeglądu Budowlanego”, prace budowlane prowadziła firma „Biuro inżynieryjno-budowlane W Filanowicz i B Suchowolski”, z którym współpracował Korngold.

Całość składa się z trzypiętrowego budynku frontowego, ciągnącego się wzdłuż ulicy oraz równoległej do niego oficyny w głębi posesji, stanowiącej w gruncie rzeczy równoległy budynek. Podobnie zaprojektowano też sąsiednie kamienice. Pomiędzy domami frontowymi a oficynami ciągnie się wspólne podwórko, tyle tylko że porozdzielane od siebie plotami i dziś zarośnięte drzewami.

Fasada kamienicy została zaprojektowana z umiarem, za to bardzo starannie. Ściana parteru wyróżniona została ciemniejszym, nieco porowatym tynkiem szlachetnym, imitującym kamienne płyty. Wyprawione w gładkim tynku elewacje wyższych pięter są jasne, też imitujące podziały płytowe. Nieco jak w XIX-wiecznych kamienicach fasada po bokach ujęta została trójkondygnacyjnymi loggiami.

Osiowość kompozycji akcentuje główne wejście umieszone na osi budynku. Za szerokimi, dwuskrzydłowymi drzwiami osadzonymi w szklanej ramie architekt umieścił obszerny hall . Zastąpił on miejsce wykorzystywane w dawnych kamienicach warszawskich przez przejazdy bramne. Hall zaprojektowany jest z rozmachem i wykończony przy użyciu drogich materiałów. Ściany obłożone zostały kawowymi płytami marmuru o bardzo starannie dobranym wzorze. Oświetlenie wnętrza stanowią alabastrowe kinkiety łagodnie rozpraszające światło po suficie. Drzwi, jak w niemal we wszystkich luksusowych kamienicach z tamtych czasów były fornirowane, z mosiężnymi gałkami zamiast klamek.

Jak wynika z książki telefonicznej P.A.S.T. z 1939 r. wśród lokatorów kamienicy figurują nazwiska M. Puchalskiego, Zygmunta Gutowskiego, wysokiego urzędnika Banku Polskiego Miłosza Niedźwiedzkiego oraz pułkownika dyplomowanego Jerzego Antoniego Łunkiewicza. Ten ostatni należał do najbardziej cenionych artylerzystów polskich. W 1938 r. ożenił się po raz drugi z Janiną Wojciechowską-Dalkową i mieszkanie w domu przy Narbutta stało się gniazdkiem dla młodej pary. Łunkiewicz należał do grona znakomitych polskich wojskowych służących w czasie pierwszej wojny światowej w armii carskiej. Jak można przeczytać w Internetowym Polskim Słowniku Biograficznym kończył Korpus Kadetów w Pskowie i Michajłowską Akademię Artylerii w Petersburgu. Kilkadziesiąt lat później, gdy zamieszkał na Narbutta ze świeżo poślubioną żoną sprawował stanowisko zastępcy szefa Departamentu Artylerii MSWojsk. Po wybuchu wojny przez Rumunię przedostał się do Francji. W chwili upadku Francji w 1940 r. został zaangażowany w ewakuację polskich żołnierzy do Wielkiej Brytanii. W Anglii pełnił m.in stanowisko generała do zleceń Ministerstwa Obrony Narodowej. Zmarł w 1956 r.

Nie znalazłem za to potwierdzenia informacji, którą otrzymałem kiedyś od jednego ze swoich czytelników, że przed wojną najbardziej znaną osobą związaną z kamienicą była Jadwiga Boryta-Nowakowska. Jeżeli nawet tu mieszkała, to trwało to bardzo krótko. W dziale „przybyli i zmiany podczas druku” książki telefonicznej P.A.S.T. jej nazwisko figuruje pod adresem Szustra 18 (dziś Dąbrowskiego).

Dodajmy tu, że aktorka, choć grała na co dzień w teatrach (m.in. Marii Malickiej), przed 1939 r. pamiętana była ze srebrnego ekranu. Debiutowała jako 20-latka w 1928 r. w „Przedwiośniu” jako Wanda. To było jeszcze nieme kino. Jej ostatnią przedwojenną rolą w była Horpyna w dobrze ocenianym filmie Jana Janusza Przybylskiego do scenariusza Marcelego Tarnowskiego „Przybłęda” z 1933 r. Prasa okrzyknęła ją wówczas przyszłą gwiazdą polskiego kina. Może nieco na wyrost. Aż do wybuchu wojny nie pojawiła się bowiem więcej na ekranie. Jej niezwykła historia zaczęła się w latach okupacji, gdy związała się z wywiadem Armii Krajowej. Po wojnie była współinicjatorką ekshumacji w Palmirach oraz na krótko wstąpiła do zakonu sióstr Niepokalanek, ale opuściła go przed złożeniem ślubów zakonnych. Potem powróciła do teatru i pojawiła się też w kilku filmach.

Warszawa. Narbutta 20. Drzwi wejściowe do kamienicy. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Drzwi wejściowe do kamienicy. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment wnętrza hallu budynku. Marmurowe płyty mają bardzo starannie dobrany rysunek. Ich ciepła barwa harmonizuje z ciepłą kolorystyką fornirowanych drzwi. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment wnętrza hallu budynku. Marmurowe płyty mają bardzo starannie dobrany rysunek. Ich ciepła barwa harmonizuje z ciepłą kolorystyką fornirowanych drzwi. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment wnętrza hallu budynku. Schodki wiodące na klatkę schodową. Na ścianie widać kinkiet z alabastru. Kinkiety takie dostarczały kamieniołomy ze wschodniej Małopolski. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Narbutta 20. Fragment wnętrza hallu budynku. Schodki wiodące na klatkę schodową. Na ścianie widać kinkiet z alabastru. Kinkiety takie dostarczały kamieniołomy ze wschodniej Małopolski. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Ulica Narbutta w latach 50. XX w. Jeszcze pod koniec kolejnej dekady ulica była bardzo zadrzewiona. Na zdjęciu odcinek od Wiśniowej w kierunku Sandomierskiej. Po lewej fragment kamienicy przy Narbutta 26. Za nią ogrodzenie domu pod nr 24. Uwagę zwracają resztki ogrodzeń przedogródków kamienic po prawej stronie zdjęcia (nieparzysta strona ulicy). Dziś nie ma po nich śladu. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Ulica Narbutta w latach 50. XX w. Jeszcze pod koniec kolejnej dekady ulica była bardzo zadrzewiona. Na zdjęciu odcinek od Wiśniowej w kierunku Sandomierskiej. Po lewej fragment kamienicy przy Narbutta 26. Za nią ogrodzenie domu pod nr 24. Uwagę zwracają resztki ogrodzeń przedogródków kamienic po prawej stronie zdjęcia (nieparzysta strona ulicy). Dziś nie ma po nich śladu. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Scena z filmu „Przybłęda” z 1933 r. Jadwiga Boryta-Nowakowska jako Horpyna w towarzystwie Feliksa Żukowskiego (jako Dmetro). Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Scena z filmu „Przybłęda” z 1933 r. Jadwiga Boryta-Nowakowska jako Horpyna w towarzystwie Feliksa Żukowskiego (jako Dmetro). Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe