Przejdź do treści

Warszawa. Kat na Rynku Nowego Miasta. O zamachu na Zygmunta III na marginesie wystawy na Zamku Królewskim w Warszawie

Kat przybył aż z Drohiczyna i był biegły w swoim zawodzie. Stał się jednym z głównych aktorów widowiska, jakim była publiczna egzekucja niedoszłego zabójcy króla Zygmunta III. Zadbał też, by skazaniec, wcześniej obwożony po mieście i targany rozżarzonymi szczypcami, na miejsce kaźni dotarł przytomny.

Król Zygmunt III Waza wyobrażony na Rolce Sztokholmskiej. Rolka jest niczym filmowy zapis z uroczystego wjazdu orszaku ślubnego Konstancji Habsburżanki do Krakowa 4 grudnia 1605 r. Ma ona długość 15 metrów i 27 cm. W zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie. Materiały Zamku Królewskiego w Warszawie
Król Zygmunt III Waza wyobrażony na Rolce Sztokholmskiej. Rolka jest niczym filmowy zapis z uroczystego wjazdu orszaku ślubnego Konstancji Habsburżanki do Krakowa 4 grudnia 1605 r. Ma ona długość 15 metrów i 27 cm. W zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie. Materiały Zamku Królewskiego w Warszawie
Zamach na Zygmunta III w listopadzie 1620 r. Ilustracja akwafortowa wycięta z książki Hioba Ludolfa „Allgemeine Schau-Bühne der Welt, oder Beschreiburg der vornehmsten Welt-Geschichte”, wydanej we Frankfurcie nad Menem w 1699 r., czyli blisko osiendziesiąt lat po wydarzeniu. Eksponat z wystawy na Zamku Królewskim. Na rycinie widać Piekarskiego z nadziakiem w uniesionej ręce oraz w głębi omdlałego króla. Jak piszą autorzy w katalogu do wystawy „Świat Polskich Wazów”: „Kompozycja pozbawiona jest wymiaru alegorycznego i heroizacji. Jak pozostałe ryciny z dzieła Ludolfa, daje głównie wrażenie naoczności”.
Zamach na Zygmunta III w listopadzie 1620 r. Ilustracja akwafortowa wycięta z książki Hioba Ludolfa „Allgemeine Schau-Bühne der Welt, oder Beschreiburg der vornehmsten Welt-Geschichte”, wydanej we Frankfurcie nad Menem w 1699 r., czyli blisko osiendziesiąt lat po wydarzeniu. Eksponat z wystawy na Zamku Królewskim. Na rycinie widać Piekarskiego z nadziakiem w uniesionej ręce oraz w głębi omdlałego króla. Jak piszą autorzy w katalogu do wystawy „Świat Polskich Wazów”: „Kompozycja pozbawiona jest wymiaru alegorycznego i heroizacji. Jak pozostałe ryciny z dzieła Ludolfa, daje głównie wrażenie naoczności”.
Strona z księgi rachunków z wydatkami Starej Warszawy z lat 1620-1621 z wykazem kosztów poniesionych na egzekucję Michała Piekarskiego. Eksponat na wystawie „Świat polskich Wazów” na Zamku Królewskim w Warszawie. Ze zbiorów Archiwum Państwowego Akt Dawnych. Fot. Jerzy S. Majewski
Strona z księgi rachunków z wydatkami Starej Warszawy z lat 1620-1621 z wykazem kosztów poniesionych na egzekucję Michała Piekarskiego. Eksponat na wystawie „Świat polskich Wazów” na Zamku Królewskim w Warszawie. Ze zbiorów Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. Fot. Jerzy S. Majewski

27 listopada mija 399. rocznica egzekucji wykonanej na Michale Piekarskim, który usiłował dokonać zamachu na życie króla Zygmunta III Wazy. Wiadomość o próbie zamordowania monarchy błyskawicznie obiegła Warszawę i spowodowała panikę.

Miejsce kaźni Piekarskiego nie jest pewne. Samuel Maskiewicz herbu Odrowąż, podwojewodzi nowogrodzki i autor diariusza relacjonował, że nieszczęśnika ku radości gawiedzi wieziono w kierunku „teatrum” na wozie. Opuścił on Zamek poprzez wał, przejechał przez Krakowskie Przedmieście, potem ulicą na Rynek Starej Warszawy i wreszcie na Rynek Nowego Miasta. Tam Piekarski miał dokonać żywota. W publicystyce historycznej podawane są też inne miejsca kaźni: Rynek Starej Warszawy i Piekiełko na międzymurzu u wylotu ulicy Piekarskiej. Osobiście skłonny jestem wierzyć relacji podwojewodziego Maskiewicza.

Egzekucja była charakterystycznym dla epoki widowiskiem publicznym, mającym odstraszać ewentualnych naśladowców. Była też swoistym teatrem, rodzajem rozrywki dla plebsu. Nigdy wcześniej w Warszawie nie skazywano na śmierć kogoś, kto usiłował zamordować władcę. Wieść o zamachu wstrząsnęła narodem szlacheckim, dumnym, że nikt w Polsce nie podniósł ręki na życie władcy. Egzekucja musiała zatem przyciągnąć ogromne tłumy, wywodzące się nie tylko z plebsu. Miała też szczególną oprawę. Z całą pewnością brakowało na nią miejsca na ciasnym międzymurzu. Tymczasem Rynek Nowego Miasta, podówczas bardziej rozległy od Rynku Starej Warszawy, umożliwiał urządzanie tego rodzaju widowisk. W dodatku wystarczająco oddalony od Zamku, by orszak ze skazańcem mógł przemierzyć niemal całe ówczesne miasto wydłużając okrutny „spektakl” i dodając mu rangi.

Na wystawie „Świat polskich Wazów”, prezentowanej obecnie na Zamku Królewskim w Warszawie, wystawiono szczególny zabytek, wypożyczony ze zbiorów Archiwum Akt Dawnych w Warszawie. Jest nim księga rachunków z wydatkami Starej Warszawy z lat 1620-1621, sporządzona przez rajcę i szafarza Jakuba Szlichtinga. Na karcie o pozycji 25 skrupulatnie wyliczono koszty egzekucji poniesione przez miasto. Wyniosły 77 złotych i 90 groszy.

Beznamiętnie sporządzony wykaz jest niczym strona z horroru. Znajdujemy tu m.in. takie pozycje, jak: „drwa do Palenia go, za Węgle”, beczki ze smołą czy słomę, jak też „strawę dla koni”, którymi rozerwano skazańca. Najwięcej kosztował jednak kat. Urzędy katowskie w Polsce powoływane były już XIII i XIV wieku wraz z formowaniem się sprawnego systemu sądownictwa miejskiego. Sąd orzekał wyroki, kat zaś je wykonywał. Humanista Andrzej Frycz Modrzewski pisał w XVI stuleciu: „Jeśli zbrodniarze nie mają być bezkarni, musi być kat z urzędu ustanowiony”. Kat był zatem funkcjonariuszem miejskim i miejską „organizacją” wymiaru sprawiedliwości.

Michał Piekarski był szlachcicem. Jednak jego czyn uznano za tak ohydny, że skazano go na infamię, pozbawiono szlachectwa i poddano torturom w trakcie przesłuchania. Miało ono wyjaśnić, czy zamach był spiskiem oraz czy Piekarski miał wspólników i mocodawców. Tortury, którym go poddano zapewne należały do arsenału środków przewidywanych przez ówczesne prawo. Były tak okrutne, że do języka polskiego wszedł zwrot „Plecie, jak Piekarski na mękach”.

Nie potwierdziły one przypuszczań o spisek. Przekonały za to torturujących o niepoczytalności sprawcy, choć niewiele warte są zeznania wymuszone w podobny sposób. Piekarski równie dobrze mógł być szaleńcem (w młodości miał doznać urazu głowy, po którym popadł chorobę psychiczną, łącząc melancholię z porywczością), jak też uczestniczyć w spisku. Jaka była prawda? Nigdy się nie dowiemy. Chociaż król Zygmunt III chciał odstąpić od wyroku śmierci, to ówczesna machina sądownicza niepoczytalności nie uważała za okoliczność łagodzącą.

Zacytujmy fragment książki Hann Zaremskiej „Niegodnie rzemiosło”. Gdy przestępca uznany został winnym szczególnie groźnej zbrodni (…) nie zadowalano się zwykłą egzekucją. Scenariusz uśmiercania złoczyńcy komplikował się wtedy. Sądy nierzadko wyrokują przed spaleniem bądź łamaniem kołem, targanie kleszczami” – czytamy. Autorka podaje, że w 1593 r. (a więc niespełna trzydzieści lat przed zamachem Piekarskiego, przyp. JSM) w trakcie sejmu w Warszawie skazano dwóch służących, którzy zamordowali swego pana. W trakcie egzekucji kat obciął im nogi, rwał pasy skóry, wreszcie poćwiartował ciało i jego ćwierci porozwieszał na szubienicy.

Cofnijmy się w naszej opowieści do feralnego 15 listopada1620 r. Jak w każdą niedzielę król z rodziną i dworem około 9 rano udawał się z Zamku na mszę do kolegiaty św. Jana. Droga do katedry wiodła przez Dziedziniec Przedni Zamku Królewskiego oraz furtę u wylotu ul. Świętojańskiej.

Zacytujmy słowa wspomnianego wcześniej Samuela Maskiewicza. „Dwór i senat wszystek naprzód. Pod ręce króla jego mości dwaj biskupi prowadzili. Królewica za królem też prowadzono, a pacholęta i młódź za nim. Trafiło się wchodząc w kościół, iż pismo jakieś nowe do drzwi kościelnych było przybite, które czytając królewic jego mość zatrzymał się trochę, a król jego mość, zwyczajnie idąc, nikogo nie miał za sobą, ponieważ wszystka gwardia, to jest halabardnicy i piechota, u drzwi kościelnych zostawszy, a pacholęta i młódź wszystka przez królewicza jego mość we drzwiach czytającego tamto pisma zatrzymana, plac goły za królem jego mością czyniły. A ten isty Piekarski, utaiwszy się za drzwiami kościelnymi, co się w kościół otwierają, a mając czekan w ręku, wypadł za królem jego mością, mając plac goły i snadny przystęp, i okrzykiem wielkim uderzył obuchem prosto w głowę królewską. Pan Bóg chciał, iż chybił w bok trochę. Potem i drugi raz poprawiwszy się nie uczynił jednak szkodliwego razu, jako chciał. Król jego mość na ziemię upadł. Księża uciekli, króla na ziemi obieżeli”.

Gdy król leżał na ziemi, napastnika jako pierwszy obezwładnił Łukasz Opaliński, marszałek nadworny koronny, zaś w trakcie szarpaniny królewicz Władysław Zygmunt (późniejszy król Władysław IV) ciął napastnika szablą przez głowę. Chwilę później, zdaniem Maskiewiewicza, monarchę podniósł jeden z żołnierzy.

Warszawa. Kolegiata św. Jana w 1620 r. wciąż była budowlą gotycką. Fragment panoramy Warszawy pędzla Chrystiana Melicha z ok. 1625 r., eksponowanej na wystawie na Zamku Królewskim, a pochodzącej z Bayerische Staatsgemaldesammlungen – Alte Pinakothek w Monachium. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Kolegiata św. Jana w 1620 r. wciąż była budowlą gotycką. Fragment panoramy Warszawy pędzla Chrystiana Melicha z ok. 1625 r., eksponowanej na wystawie na Zamku Królewskim, a pochodzącej z Bayerische Staatsgemaldesammlungen – Alte Pinakothek w Monachium. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Ulica Świętojańska. To nią do katedry przeszedł z Zamku orszak króla Zygmunta III Wazy. Oczywiście zabudowa ulicy w 1620 r. bardzo się różniła od obecnej. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Ulica Świętojańska. To nią do katedry przeszedł z Zamku orszak króla Zygmunta III Wazy. Oczywiście zabudowa ulicy w 1620 r. bardzo się różniła od obecnej. Fot. Jerzy S. Majewski
Rysunek nadziaka użytego przez Piekarskiego do zamachu na Zygmunta III. Obok opis w języku włoskim. Jak piszą autorzy wystawy na Zamku Królewskim, autorem rysunku mógł być Alessandro Cilli, pisarz od spraw włoskich króla Zygmunta III. Rysunek eksponowany na wystawie, ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie
Rysunek nadziaka użytego przez Piekarskiego do zamachu na Zygmunta III. Obok opis w języku włoskim. Jak piszą autorzy wystawy na Zamku Królewskim, autorem rysunku mógł być Alessandro Cilli, pisarz od spraw włoskich króla Zygmunta III. Rysunek eksponowany na wystawie, ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie

Zamach miał miejsce zaledwie kilka tygodni po klęsce wojsk koronnych w bitwie z armią turecko-tatarską pod Cecorą. W Warszawie pod wrażeniem klęski obradował sejm. Gdy ludzie w kościele oraz na mieście dowiedzieli się o zamachu, wybuchła panika. Tak pisał o niej Samuel Maskiewicz.: „Rumor wielki w kościele się wszczął. Trwoga. Rozmaicie każdy to rozumiał i mówił. (…) Jako po świeżej porazie naszych z hetmany nie ostrachało się jeszcze było serce. I tak krzyczano, iż już Tatarowie na Pradze. Już się przeprawują przez Wisłę – drudzy twierdzili. Z kościoła się ludzie zwinęli i miasto zamknęli. Dopiero gdy się rozpatrzyli, że Tatarowie aż w ordzie jeszcze byli, toż miasto odemkniono. Piekarskiego do więzienia wzięto”.

Celem uspokojenia sytuacji w mieście miało być m.in. polecone przez króla odśpiewanie we wszystkich kościoła Te Deum Laudamus w podzięce za jakoby cudowne ocalenie monarchy.

Dramatyczne zdarzenie miało miejsce w przedsionku kolegiaty, czyli dzisiejszej katedry. W tym czasie była to wciąż budowla gotycka o wnętrzu wypełnionym wieloma pomnikami nagrobnymi z epoki renesansu, mocno jednak uszkodzonymi w roku 1602, gdy podczas burzy runęła wieża kościoła rujnując sklepienie i nawet przebijając się przez jego posadzki do piwnic.

Król Zygmunt III podjął przebudowę świątyni łącznie ze wzniesieniem nowej, kurtynowej fasady. W roku 1620 były to jednak dopiero plany na przyszłość.

Sąd nad Piekarskim toczył się w Senacie. Zbierał się on na Zamku Królewskim. Proces trwał niespełna dwa tygodnie. Przewodniczył mu marszałek Mikołaj Wolski. Odtworzone sale polskiego parlamentu zobaczymy dziś na parterze budynku w skrzydle od strony Wisły.

Dokładnie piętro wyżej ma dziś miejsce wystawa „Świat polskich Wazów”. Spośród kilku eksponatów poświęconych zamachowi z listopada 1620 r. zwróćmy jeszcze uwagę na rysunek nadziaka (obuszka), użytego przez Piekarskiego do zamachu na Zygmunta III. Opatrzony włoskim napisem, znajduje się w zbiorach Zamku Królewskiego. Jak opowiadają kuratorzy wystawy Jacek Żukowski i Zbigniew Hundert, rysunek bardzo dokładnie ukazuje narzędzie ataku. Gdy sąd sejmowy wydał wyrok śmierci na Piekarskiego, nakazał też spalenie ręki przestępcy wraz z nadziakiem.

„Nadziak stał się więc nie tylko narzędziem zbrodni, ale i elementem egzekucji (kara mutylacyjna, odzwierciedlająca). Rachunek z kosztorysem w aktach miejskich Warszawy (…) potwierdza, iż wyjęta z popiołu głownia czekana znalazła się ostatecznie w posiadaniu króla, nie tylko jako pamiątka, ale i przedmiot o cechach niemalże apotropaicznych, który nie tylko chronił, ale i informował, co czeka potencjalnych zamachowców” – czytamy w katalogu do wystawy.

Inną upiorną pamiątką (niestety nigdy jej nie oglądałem) miała być puszka z fragmentem odciętej przez królewicza Władysława skóry z głowy Piekarskiego. Po wydaniu wyroku marszałek Wolski wezwał Piekarskiego, by pojednał się z Bogiem. Ten jednak odmówił. Nie wykazał skruchy. Ponoć winił króla za klęskę pod Cecorą. Być może inspirował się wieścią o zamordowaniu króla Francji Henryka IV, które miało miejsce równe dziesięć lat wcześniej.

Wyrok był przerażający i odstraszający zarazem. Piekarskiego skazano na szarpanie ciała, odcięcie ręki, która została podniesiona na monarchę, rozerwanie końmi, spalenie i wystrzelenie prochów z armaty. Wzorowano się przy tym na egzekucji dokonanej na François Ravaillacu, mordercy króla Francji Henryka IV.

Jak już wspomniano, wprost z Zamku skazaniec wywieziony został wozem, podążając długą drogą na miejsce egzekucji. Został przywiązany i usadzony wysoko na wozie, tak by ludzie zgromadzeniu wzdłuż trasy orszaku mogli go dobrze zobaczyć. Wyeksponowano też samego kata, który co jakiś czas, w trakcie drogi szarpał skazańca rozżarzonymi szczypcami. Tak dotarli do Rynku Nowego Miasta. Relacja Maskiewicza to dalszy opis horroru, w którym najbardziej koszmarny wydaje się opis próby rozerwania ciała końmi. Przy czym krzykom skazańca musiał wtórować aplauz zebranej wokół gawiedzi.

„Na Nowym Mieście teatrum było zbudowane, na które z nim wszedłszy oprawcy pod ręce na zad związane podsadzili dymnicę z ogniem, siarki weń nasypawszy, palili je mieszkami dymając. Potem zszedłszy z nim z góry, te cztery konie wyprzęgłszy z wozu, poprzywięzywali postronki do rąk i do nóg, chcąc go roztargnąć, ale iż temu dosyć nie mogli uczynić, nacinał kat siekierą, a wycinając konie, urwali mu nogę prawą. Zatem samego wziąwszy i te targane członki włożyli na stos drew i spalili”. O wystrzeleniu prochów z armaty Maskiewicz nie wspomina.

Samuel Maskiewicz przytoczył za to opowiadane w Warszawie plotki o zjawiskach nadprzyrodzonych, jakie rzekomo miały mieć miejsce po egzekucji. „Twierdzili różni ludzie, a ile przekupki białegłowy, iż widywać było na tamtym miejscu, po kilka nocy, światłość jakąś, jakoby świecę zapaloną. Nie twierdzę, że tak było, bom sam nie widział, ale tylko słyszał od różnych” – zastrzegał.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa owe przekupki, zwłaszcza szynkarki odegrały własną rolę po zakończeniu egzekucji. Zapewne rzuciły się na piasek zmieszany z krwią. Aż do początku XIX w. w Warszawie żywy pozostawał przesąd, że piasek z krwią zaniesiony do piwnicy przynosi wielki zbyt na piwo i inne towary.

Wystawa Świat Polskich Wazów. Przestrzeń-Ludzie-Sztuka. Scenariusz Jacek Żukowski, kuratorzy Jacek Żukowski, Zbigniew Hundert, projekt scenografii Barbara Kowalewska, Monika Rzepiejewska-Mroczek.

Wystawie towarzyszy film z cyfrową rekonstrukcją zamku wazowskiego. Czynna na Zamku do 14 stycznia 2020 r.

Przed połową lat 20. XVII w. ponad zabudową Nowego Miasta wyraźnie dominował gotycki kościół parafialny NMP (na obrazie z prawej). Większość zabudowy, także wokół rozległego rynku była wówczas niska i drewniana. Obecny wygląd Rynku Nowego Miasta, z kościołem Sakramentek, powstałym dopiero za panowania Jana III Sobieskiego, w niczym nie przypominał zabudowy z czasów egzekucji Michała Piekarskiego. Fragment prezentowanej obecnie na wystawie „Świat polskich Wazów” Panoramy Warszawy Chrystiana Melicha z 1625 r. Ze zbiorów Bayerische Staatsgemaldesammlungen – Alte Pinakothek w Monachium. Fot. Jerzy S. Majewski
Przed połową lat 20. XVII w. ponad zabudową Nowego Miasta wyraźnie dominował gotycki kościół parafialny NMP (na obrazie z prawej). Większość zabudowy, także wokół rozległego rynku była wówczas niska i drewniana. Obecny wygląd Rynku Nowego Miasta, z kościołem Sakramentek, powstałym dopiero za panowania Jana III Sobieskiego, w niczym nie przypominał zabudowy z czasów egzekucji Michała Piekarskiego. Fragment prezentowanej obecnie na wystawie „Świat polskich Wazów” Panoramy Warszawy Chrystiana Melicha z 1625 r. Ze zbiorów Bayerische Staatsgemaldesammlungen – Alte Pinakothek w Monachium. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Stare Miasto. Po zamachu na Zygmunta III, aby zapewnić królowi bezpieczeństwo, katedra połączona została z Zamkiem Królewskim krytym chodnikiem biegnącym w środku mostów przerzuconych nad wylotami z placyku Kanonia. Także w latach późniejszych tędy do świątyni wędrowali polscy królowie, nie narażając się na spotkania z tłumem. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Stare Miasto. Po zamachu na Zygmunta III, aby zapewnić królowi bezpieczeństwo, katedra połączona została z Zamkiem Królewskim krytym chodnikiem biegnącym w środku mostów przerzuconych nad wylotami z placyku Kanonia. Także w latach późniejszych tędy do świątyni wędrowali polscy królowie, nie narażając się na spotkania z tłumem. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Stare Miasto. Kryty chodnik, łączący Zamek królewski z Katedrą. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Stare Miasto. Kryty chodnik, łączący Zamek królewski z Katedrą. Fot. Jerzy S. Majewski