Na XVII-wiecznym obrazie, przypisywanym holenderskiemu malarzowi Albertowi Cuypowi, oglądamy sielankowy portret rodziny mieszczańskiej, namalowany w ich podmiejskiej rezydencji. Obraz ten, wypożyczony przez Muzeum Powiatowe w Nysie, a prezentowany obecnie na Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie „Świat Rembrandta, artyści, mieszczanie, odkrywcy”, budzi we mnie różne skojarzenia historyczne.
Wystawa zorganizowana wokół dwóch obrazów Rembrandta znajdujących się w zbiorach Zamku, to opowieść o Holandii jego czasów. Rembrandt Harmenszoon van Rijn, jeden z najwybitniejszych artystów w dziejach malarstwa europejskiego żył w latach 1606-1669, a jego kraj, stanowiący siedem północnych prowincji Niderlandów, nie dość, że obronił swoją niezależność w wojnie z hiszpańskim supermocarstwem, to jeszcze stał się potęgą gospodarczą, morską, kolonialną, ekonomiczną i artystyczną. Prezentacja na Zamku osadzona jest w realiach życia politycznego, artystycznego, naukowego, religijnego czy codziennego Holandii.
Nowe państwo przyjęło kalwinizm. Tymczasem południowe prowincje pozostały pod panowaniem hiszpańskim i przy katolicyzmie. Zarówno katolicka Flandria pod panowaniem hiszpańskim, jak i Holandia utrzymywały silne kontakty z ówczesną Rzeczpospolitą. Gdańsk, Żuławy czy brzegi Wisły stały się też miejscem, gdzie od ostatniej ćwierci XVI wieku po połowę XVII osiadało wiele emigrantów, czy to uciekających przed prześladowaniami, czy szukającymi intratnego zajęcia. Wśród nich wielu artystów. W Gdańsku początku XVII w. powszechnie rozbrzmiewał język niderlandzki, a przybysze zaszczepiali w emporium Królestwa Polskiego sztukę manieryzmu północnego.
Portret rodzinny przypisywany Coypowi od razu skojarzył mi się z powszechnie znanym obrazem „Przypowieść o bogaczu i Łazarzu”, namalowanym około 1620 r. przez gdańskiego malarza Jana (Joana) Kriega. Ukazuje on panoramę Gdańska widzianą z tarasu podmiejskiej rezydencji. Treść obrazu jest odmienna od portretu pokazywanego w trakcie wystawy na Zamku Królewskim, jednak oba płótna łączy przedstawianie sielankowych miejsc, pod miastem, gdzie latem spędzali czas bogaci mieszczanie.
Dodam tu, że Gdańsk był wówczas największym miastem Rzeczpospolitej o promieniującej na cały kraj kulturze miejskiej. Z kolei ówczesna Holandia należała do najsilniej zurbanizowanych, najbardziej mieszczańskich krajów ówczesnej Europy. Gdańsk nie był, rzecz jasna, Amsterdamem czy Rotterdamem, ale z tymi miastami wiele go łączyło. Bez wątpienia też można było odnaleźć wiele podobieństw dotyczących życia codziennego tych mieszczańskich społeczności.
Sam Krieg był prawdopodobnie potomkiem menonickich uchodźców z Holandii lub Niemiec. Przypuszcza się, że odwiedzał Niderlandy. W Gdańsku pod wpływem żony przeszedł na katolicyzm, a gdy zmarła, wstąpił do klasztoru cystersów w Pelplinie.
W jaki sposób holenderski obraz Jana Coypa znalazł się w zbiorach Muzeum Powiatowego w Nysie? Dowiadując się po raz pierwszy o obrazie, pomyślałem, że musiał pochodzić ze zbiorów którejś z rezydencji śląskich rozszabrowanych i zniszczonych po 1945 r. I tak istotnie było. Tyle tylko, że na Śląsku znalazł się on za sprawą wyjątkowej kobiety – królewny holenderskiej Marianny Orańskiej.
Ta arystokratka, obdarzona urodą i wybitną inteligencją, wierna sobie, podejmująca nonkonformistyczne decyzje, które wywracały jej życie do góry nogami, dziś staje się jedną z najpopularniejszych postaci historycznych Śląska. Wokół niej od lat nieuchronnie tworzy się popkulturowa legenda. Jako królewna holenderska, gdy była jeszcze panną na wydaniu, nie mogła decydować sama o swoim losie. Decyzje o jej zamążpójściu podejmowano za nią. Decydował król, jego doradcy i, ponad wszystko, aktualne rachuby polityczne. Urodziła się w 1810 r. jako córka kolejnego Stadhoudera, czyli namiestnika Holandii, później zaś jej króla (od decyzji podjętej na Kongresie Wiedeńskim w 1815 r.) oraz królewny pruskiej Wilhelminy Fryderyki z domu von Hohenzollern.
Tu warto przypomnieć, że od XVI wieku do dziś w Holandii rządzi dynastia Orańska-Nassau. Jej początek dało małżeństwo niemieckiego księcia Nassau-Breda Henryka III z Burgundką Klaudią de Châlon-Orange.
Powróćmy jednak do Marianny Orańskiej. Swatano ją z wygnanym szwedzkim księciem Gustawem Wazą. Nawet w roku 1828 miały miejsce ich zaręczyny. Ponoć Marianna była zakochana w księciu, ale los przeznaczył jej inną przyszłość. Ostatecznie wydana została w 1830 r. za swego brata ciotecznego, księcia Albrechta Pruskiego, najmłodszego z synów króla Prus Wilhelma III. Małżeństwo było nieudane, ale nim się rozpadło (on ją zdradzał, w dodatku nie dorastał do niej inteligencją, ona zaś związała się ze swoim masztalerzem, co skończyło się rozwodem, zerwaniem z nią kontaktów przez dwory holenderski i pruski, a także różnymi wobec niej szykanami), wzniosła olśniewający zamek w Kamieńcu Ząbkowickim na Śląsku. Neogotycka budowla zaprojektowana przez samego Karla Friedricha Schinkla jest dziś największą romantyczną rezydencją na terenie współczesnej Polski. Za czasów Marianny Orańskiej jej wnętrza wypełniała bogata kolekcja malarska należąca do królewny. I to w tej kolekcji znalazł się portret holenderskiej rodziny, przypisywany Albertowi Coypowi.
Jak czytamy w katalogu wystawy na Zamku, której kuratorką jest Alicja Jakubowska, na obrazie zgodnie z obowiązującymi wówczas zasadami mężczyźni ukazani zostali na prawo od swoich żon. Z kolei widoczny u dołu pies symbolizować miał wierność małżeńską. Ale symboli, jak to w nowożytnym malarstwie holenderskim jest tu więcej. „Starszy mężczyzna dotyka prawą dłonią leżących na talerzu owoców, a lewą serca przez co wskazuje, że jest ojcem rodziny, a wśród skupionych wokół niego osób znajdują się jego dzieci. Owoce miłości” – czytamy. Z lewej strony ukazany został fragment podmiejskiej rezydencji, z wiodącymi do niej ozdobnymi schodami, na których stoi służąca z dzbankiem w ręku. Wspomniany pies może też odnosić się do niej, wiernie stojącej przy swoich chlebodawcach.
Pasjonujące wydają się być też być XX-wieczne losy obrazu. W 1945 r. wywieziony został z Dolnego Śląska, w kierunku którego zbliżała się Armia Czerwona. Po wojnie odnaleziono go w Czechach. Do Polski powrócił w latach 60. ubiegłego wieku. Ale to już inna historia.
〉〉 Wystawa „Świat Rembrandta, Artyści, mieszczanie, odkrywcy” czynna na Zamku Królewskim w Warszawie do 19 września 2021.