Władza odtrąbiła sukces w walce z koronawirusem. Najpierw z powodu szalejącej epidemii bez racjonalnych przesłanek zakazała wstępu do lasów państwowych, by tydzień po świętach ponownie otworzyć parki i lasy i to w chwili, gdy krzywa zachorowań wciąż rośnie.
Być może przy okazji zniesienia zakazu rekreacyjnego wyjścia z domów skończą się nonsensowne interwencje policji w stylu filmów Stanisława Barei. Jednak pomimo zmian wprowadzonych w poniedziałek 20 kwietnia – ulice Warszawy nadal zieją pustką. Przypominają mi nieco obrazy dotkniętego zarazą, pięknego i opustoszałego miasteczka w horrorze Wernera Herzoga „Nosferatu wampir”.
Poniższe zdjęcia zrobiłem w rejonie Starego i Nowego Miasta z okolicami. Miejsca o tej porze pełne turystów, sprawiają wrażenie wymarłych. Nie ma ludzi, wycieczek. Kawiarnie, restauracje, hotele wciąż są zamknięte. Nikt nie buduje ogródków kawiarnianych, które co roku stawiane są w drugiej połowie kwietnia. Czy w ogóle pojawią się one w najbliższym czasie? Jak wiele małych firm, lokali gastronomicznych, sklepów , hoteli czy hosteli przetrwa?
Zdjęcia, które zrobiłem, pokazują urodę architektury. Za Barbakanem kwitną drzewa. Nadchodzi wiosna. Jest pięknie. Tyle tylko, że za tym pięknem kryje się dramat tysięcy ludzi, nieuchronny kryzys gospodarczy i społeczny, a w perspektywie lata pracy nad odbudową.