Prezentacja Madonny z Dzieciątkiem pędzla Paolo Uccella na Zamku Królewskim to kolejna w ostatnim czasie w Warszawie możliwość spotkania się z dziełem sztuki powstałym w niezwykłym czasie jesieni średniowiecza, kiedy to na północ od Alp w najlepsze rozkwitał późny gotyk, zaś w Italii rodził się renesans.
Dość złośliwy był w swoich opiniach Giorgio Vasari, gdy w „Żywotach najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów” opisywał twórczość Paolo Uccella. Florentczyk Uccello (Paolo di Dono) urodził się na trzy lata przed nadejściem XV stulecia, zmarł zaś w roku 1475 r. Niemal równo sto lat przed śmiercią Vasariegio. W podręcznikach historii sztuki obaj trafiają do szufladki z napisem „renesans”. Żyli jednak w różnych epokach. To, co dla Uccella było nowością i podróżą w nieznane, dla Vasariego stawało się czymś zwyczajnym. Na przełomie XV i XVI wieku czas w dziejach kultury wyraźnie przyspieszał i to po obu stronach Alp.
Uccello miał obsesję. Było nią zgłębienie problemów przestrzeni. Jak sprawić, by nadać namalowanym scenom głębię. Jak wejść w obraz, sprawić, by namalowane przedmioty sprawiały wrażenie naprawdę istniejących?
Vasari, doceniając wielki talent Uccella, trochę się z niego naśmiewał: „Paulo Uccello, pełen czaru i fantazji, byłby talentem najświetniejszym od czasu Giotta, jaki zjawił się na polu malowania postaci ludzkich i zwierząt, gdyby nie stracił czasu na studiowanie perspektywy. Ta wiedza, jakkolwiek uczona i piękna, ma to do siebie, że kto jej zbytnio ulegnie, ten zgubi się i zmęczy umysł trudnościami. (…) Nabędzie (jeśli bardziej zajmie się sprawami perspektywy niż sztuką) maniery sztywnej, pełnej twardzizny, a nadto jeszcze stanie się samotny, dziwaczny, melancholijny i ubogi jak Paolo Uccello” – przekonywał Vasari.
Wielu innych artystów tworzących w XV i na początku XVI wieku miało zapewne inne zdanie. Sztuka Uccella wywarła wpływ zarówno na Piero della Francesca, jak też Alberta Durera czy Leonarda da Vinci. Nie stworzył szkoły ale do podejmowanych przez niego poszukiwań w wielki sposób sięgnął Mantegna. Uccello był pionierem, i jak wielu pionierów ponosił konsekwencje swych odkryć. Był pierwszym, który wprowadził do malarstwa wiele nieznanych dotąd zasad budowania perspektywy. Zarówno w umieszczaniu w przestrzeni postaci ludzkich, jak i rysowaniu architektury. Wyprzedzał swoja epokę i nic dziwnego, że nie rozumiano jego sztuki.
„Znalazł zasadę, jak rysować sklepienia krzyżowe i ich łuki, skracać sufity z belkami wspierającymi, co należy czynić, aby krągłe kolumny obiegały narożnik naturalnie, a ujęte perspektywicznie, otrzymały koliste i łagodne zakończenie” – przyznawał Vasari, dodając jednak, że aby to osiągnąć, Uccello tygodniami zamykał się w domu, nie widząc nikogo. Załamał się zaś, gdy u schyłku życia jedną z jego kompozycji ukazującą Chrystusa dotykającego swoje rany – skrytykował jego przyjaciel Donatello. Zawstydzony zamknął się na dobre w domu, dalej zgłębiając zasady perspektywy i popadając w biedę.
Wojciech Fałkowski, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie w czasie uroczystości otwarcia pokazu obrazu Madonny z Dzieciątkiem Uccella mówił, że z tym florenckim malarzem miał w życiu kilka spotkań. To m.in. wrażenia związane z jego słynnym cyklem trzech obrazów ukazujących Bitwę pod San Romano pomiędzy Sieną a Florencją w 1432 r. Konie, lance, polegli, walające się po ziemi kawałki zbroi służą w tych przedstawieniach głównie temu, aby na płaskim obrazie oddać głębię przestrzeni. Same postaci, tak jak to krytykował Vasari, są potraktowane nieco schematycznie, choć i tu na przykład w sposobie malowania koni w skrótach perspektywicznych widać rękę mistrza i prekursora.
Spotkanie decydujące dla obecnej wystawy miało miejsce przed trzema laty w Paryżu. Jak opowiadał Wojciech Fałkowski, podczas zwiedzania prywatnej kolekcji malarskiej jej właściciel poprosił, aby chwilę zaczekać i powrócił z Madonną Uccella. Teraz obraz ten został aż na rok wypożyczony na wystawę na Zamku Królewskim w Warszawie. Datowany jest na rok około 1430. Przypomnijmy, że był to czas, gdy Florencja ze swoimi stu tysiącami mieszkańców należała do największych i najbogatszych miast Europy. Od 1434 r. miastem zaczynają rządzić Medyceusze, Masaccio maluje fresk z Żywotem św. Piotra w kościele St. Maria del Carmine, zaś Brunelleschi w latach 1419-1426 wznosi pełną elegancji i prostoty, czysto renesansową kolumnadę w Spedale degli Innocenti, zaś w 1436 r. kończy kopułę katedry florenckiej. Dzieje się to w tym samym roku, w którym Uccello maluje w katedrze epitafium kondotiera Hawkwooda, nadając mu iluzję trzeciego wymiaru i wrażenie marmurowej rzeźby konnej. Tymczasem rok 1430 to w Królestwie Polskim schyłek panowania Władysława Jagiełły i epoka późnego gotyku.
Próby pokazania perspektywy dobrze widać na obrazie Uccella pokazywanym na Zamku Królewskim w Warszawie. Madonna siedzi na tronie namalowanym z perspektywiczną głębią. Jak można przeczytać w opisie do wystawy, „tron jest minimalistyczny i nietypowy. Uderza artykulacja smukłych powierzchni, których płaszczyzny podkreśla gra światła”. Mały Chrystus z perspektywicznie oddaną aureolą nie siedzi, lecz stoi na kolanach Matki Boskiej wyraźnie wysuniętych w stronę widza. Madonna trzyma w dłoniach ptaszka. Dodajmy, że „Uccello”, po polsku „ptak”, to przydomek malarza, który z upodobaniem rysował zwierzęta.
Jak zwraca uwagę Wojciech Fałkowski, Madonna została wyobrażona ze spersonalizowanym już wyrazem twarzy, zaś jej oczy można przypisać konkretnej osobie. Jednak tło, na którym stoi tron oraz otoczona aureolą głowa Madonny są jeszcze złote i zupełnie płaskie.
Obraz ma swoją zagadkę. Jak czytamy w opisie do wystawy, Dzieciątko stojące na kolanach Matki Bożej początkowo było namalowane jako zupełnie nagie. Dopiero w trakcie późniejszych prac nad obrazem malarz postanowił przemalować dzieciątko, ubierając je w tunikę, co pociągnęło też m.in. zmianę układu dłoni Madonny. „Przetarta powierzchnia farby odsłania tu pentimento, czyli zmianę wykonaną przez artystę podczas malowania obrazu. Dzięki temu można zobaczyć pierwotnie namalowaną rękę Maryi, której palce bezpośrednio podtrzymują pośladki Dzieciatka” – czytamy.
Na wystawie Madonnie Uccella towarzyszą cztery inne Madonny powstałe we Włoszech na przełomie XIV i XV wieku, u zarania renesansu. Dobrze ukazują rewolucję, jaką w malarstwie wprowadzał Uccello, poprzedzony zresztą tak wybitnymi prekursorami jak Giotto, uznawany za pierwszego malarza, który przemienił „grecki” styl malowania w „nowoczesny”, czy Masaccio.
Wśród obrazów na wystawie znajdziemy Madonnę Pietro Lorenzettiego, żyjącego na przełomie XIII i XIV wieku. Malarza o doświadczeniach artystycznych wyniesionych z Toskanii i Umbrii. Innym obrazem jest Tronująca Madonna z Dzieciątkiem w otoczeniu świętych, aniołów i donatorów pędzla Taddeo Gaddiego. Działający w Toskanii Gaddi był najbardziej znanym uczniem i wieloletnim współpracownikiem Giotta di Bondone. Malował zarówno obrazy ołtarzowe, jak i freski. Zakupiony obraz być może jest fragmentem niedużego, przenośnego tryptyku. Obrazy te są nowymi nabytkami, a Wojciech Fałkowski w wywiadzie, jakiego udzielił mi dla miesięcznika „Stolica” zdradził, że są one zaczątkiem przygotowywanego na Zamku gabinetu włoskiego, takiego, jakie znajdują się w innych, europejskich rezydencjach królewskich. Wywiad, dotyczący też innych planów Zamku w roku 2022 można przeczytać w numerze 11/12 „Stolicy”.