Przejdź do treści

Zanim odbudowano Zamek Królewski w Warszawie

Uchwałę o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie sejm podjął w 1949 r. Od razu zaczęły się jednak przeszkody. Prace projektowe trwały do schyłku lat 50. XX w. Potem za rządów Gomułki zeszły do „podziemia”. Poniżej druga część opowieści o zniszczeniu i odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie.

Przeczytaj część pierwszą: Odbudować Zamek!

Warszawa. Plac Zamkowy. Współczesne zdjęcie odbudowanego Zamku Królewskiego. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Plac Zamkowy. Współczesne zdjęcie odbudowanego Zamku Królewskiego. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. W piwnicach Zamku urządzona jest multimedialna ekspozycja poświęcona jego dziejom. Na zdjęciu z prawej wieża Zygmuntowska płonąca 17 września 1939 r. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. W piwnicach Zamku urządzona jest multimedialna ekspozycja poświęcona jego dziejom. Na zdjęciu z prawej wieża Zygmuntowska płonąca 17 września 1939 r. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Wieża Zygmuntowska spalona we wrześniu 1939 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Zamek Królewski. Wieża Zygmuntowska spalona we wrześniu 1939 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

17 września 1939 r. był dniem fatalnym. Wschodnie granice II Rzeczpospolitej przekroczyła Armia Czerwona. Na zachodzie po odparciu polskiej ofensywy nad Bzurą niemieckie jednostki ponownie z całą mocą uderzyły na Warszawę. Dwa dni wcześniej 3. Armia niemiecka przypuściła szturm na Pragę. Nieudany. 17 września z nieznaną dotąd siłą zaatakowało niemieckie lotnictwo. To tego dnia Niemcy świadomie ostrzelali Zamek Królewski w Warszawie. Ogień trawił dachy Zamku. Wojna przez Polskę była przegrana.

„Z różnych akcji zabezpieczających najbardziej istotne było gaszenie pożaru Zamku Królewskiego, podpalonego pociskami zapalającymi 17 września. Akcja ta dała rezultat – nie dopuszczono ognia do Sal Stanisławowskich. Uczestniczyłem w zabezpieczeniu wewnętrznego wyposażenia Zamku, nie przewidując jeszcze dalszych tragicznych losów tego obiektu, skazanego przez Hitlera na zagładę” – zwięźle relacjonował Jan Zachwatowicz. we „Wspomnieniach z lat okupacji” ( s. 111-129 [w] „Walka o dobra kultury”, tom I).

Ostrzał Zamku oraz Starego Miasta pociskami zapalającymi zaczął się tego dnia od rana. Pociski zapaliły m.in. dach nad katedrą św. Jana, domem przy Jezuickiej 6. Ostrzał prowadzony był od strony Grochowa. Najpierw dachy zapaliły się nad skrzydłem Saskim od strony Wisły. Potem nad innymi skrzydłami. Pożar ogarnął hełmy wież Zygmuntowskiej i Władysławowskiej, a ich pożar utrwalony został na taśmie filmowej. Wskazówki zegara na wieży Zygmuntowskiej stanęły na 11.15. Strażacy i pracownicy Zamku rozpoczęli gaszenie ognia. Utrudniało je słabe ciśnienie wody. Na poddasze wodę noszono kubłami. Działania odbywały się pod ogniem artyleryjskim i karabinów maszynowych przelatujących samolotów niemieckich. Padł wówczas od pocisku na dziedzińcu zamkowym kustosz Kazimierz Brokl.

Muzealnicy ratowali drogocenne elementy wyposażenia Zamku. Ewakuacją wyposażenia zajmowała się grupa stworzona przez Stanisława Lorentza. Znaleźli się w niej wybitni naukowcy. W jeden z samochodów przewożących wyposażenie na Nowym Świecie uderzył pocisk. Było kilku zabitych i rannych.

„Zamek Królewski spłonął przede wszystkim w części od ulicy Świętojańskiej do wieży zegarowej. Spaliły się biura kancelarii cywilnej Prezydenta RP. Siedziby więc dzieł sztuki, które zostały zawczasu zabezpieczone, ogniem tknięte nie były” – donosił „Kurier Poranny” z 19 września.

Ogień nie przedostał się nawet na najwyższe drugie piętro budynku. Wyjątkiem była Sala Wielka (Balowa), na którą runął strop z plafonem Bacciarellego „Rozwikłanie Chaosu”. Zachowały się zdjęcia strażaków kierujących strumień wody ku wyższym partiom ścian. Posadzki zawalone są gruzem i zwęglonymi belkami.

Wnętrza ocalały m.in. dzięki wymianie w latach międzywojennych starej więźby dachowej na nową, ognioodporną z żelazobetonu. Jak czytamy w książce Zamek Królewski z 1973 r. (Aleksander Gieysztor, Stanisław Herbst, Stanisław Lorentz, Władysław Tomkiewicz, Jan Zachwatowicz, Zamek Królewski w Warszawie, PWN, Warszawa 1973, s. 199-203.), w ratowaniu Zamku uczestniczyli z polecenia prezydenta Stefana Starzyńskiego pracownicy Wydziału Technicznego: „Antoni Olszewski, Willhelm Henneberg, Stanisław Lasota i inni. Dyrektor Muzeum Narodowego Stanisław Lorentz zorganizował grupę specjalistów, która zajęła się pospieszną ewakuacją z Zamku cenniejszych ruchomości: obrazów, rzeźb i innych dzieł sztuki. Uczestniczyli w tym liczni pracownicy Muzeum, m.in. kustosze: Michał Walicki, Stefan Kozakiewicz, Jan Morawiński, technicy: Franciszek Piszczek, Aleksander Dawidziak, woźni Kazimierz Małczewski i wielu innych, Współdziałali przy ratowaniu obiektów i dokumentacji: Jadwiga Przeworska, Marian Słonecki i Kazimierz Skórewicz. Pomagała w tym również okoliczna ludność, studenci oraz młodzież Przysposobienia Obronnego”.

W kolejnych dniach oblężenia Warszawy pod kierunkiem Lorentza muzealnicy i liczni ochotnicy zabezpieczali przed zniszczeniem elementy wyposażenia Zamku. Zdejmowali obrazy Canaletta, portrety królów z Pokoju Marmurowego, płótna Marcello Bacciarellego z Sali Rycerskiej, meble, dywany, rzeźby, ceramikę. Przedmioty te trafiały do Muzeum Narodowego, gdzie umieszczano je dla niepoznaki pomiędzy innymi dziełami sztuki. Niestety nie wszystko udało się uchronić.

W Warszawie sądny dzień nadszedł 25 września. Kilkaset niemieckich samolotów bombardowało miasto. Płonęły niemal wszystkie ulice w Śródmieściu, a warszawiacy nazwali ten dzień „lanym poniedziałkiem”. Straty były tak ogromne, że dowództwo obrony miasta zadecydowało o poddaniu się. Stolica skapitulowała 28 września.

Gdy walki ustały, Jan Zachwatowicz chodził po cuchnących spalenizną ruinach i je szkicował. Wśród szkiców znalazły przejmujące rysunki dziedzińca zamku królewskiego ze zniszczonym hełmem wieży Władysławowskiej oraz wnętrza Sali Wielkiej (Balowej) Zamku Królewskiego z zapadniętym stropem.

Strop Sali Wielkiej z odtworzonym plafonem Marcello Bacciarellego „Rozwikłanie Chaosu”. Oryginał runął w czasie pożaru Zamku 17 września 1939 r. Sala Wielka była najdłużej odtwarzanym wnętrzem Zamku Królewskiego. Fot. Jerzy S. Majewski
Strop Sali Wielkiej z odtworzonym plafonem Marcello Bacciarellego „Rozwikłanie Chaosu”. Oryginał runął w czasie pożaru Zamku 17 września 1939 r. Sala Wielka była najdłużej odtwarzanym wnętrzem Zamku Królewskiego. Fot. Jerzy S. Majewski

Na fotografiach z pierwszych miesięcy okupacji widać dach Zamku prowizorycznie zabezpieczony płachtami. Na późniejszych fotografiach już ich nie ma. Przez spalony dach w czasie deszczów woda leje się do środka bez przeszkód. Niemcy nie zamierzali pozwolić na odbudowę Zamku. Hans Frank, nowo mianowany generalny gubernator przybył w ruiny zamku już 10 października i dał sygnał do rabunku.

Wraz z nim pojawili się osławieni niemieccy historycy sztuki prof. Dagobert Frey i Kai Mühlman, wskazujący, które rzeźby należy jeszcze wywieźć, które kominki marmurowe wyłamać, które oderwać boazerie. Dyrektor Muzeum Narodowego Stanisław Lorentz widział, jak nie krępując się jego obecnością Frey nakazał wyrwać dwie marmurowe rzeźby Le Bruna z supraporty odrzwi Sali Wielkiej (Balowej).

4 listopada 1939 r. Niemcy nakazali demontaż, ale duże partie detali pracownicy Muzeum Narodowego przewozili w konspiracji do magazynów w Al. Jerozolimskie. Część elementów wyposażenia Zamku, takich jak cykl widoków Warszawy Bernardo Belotta z Pokoju Canaletta trafiły tam już w trakcie oblężenia stolicy.

Na przełomie 1939-40 r. w murach zamku okupanci nawiercili otwory, przygotowując budowlę do wysadzenia. O kolejnych etapach niszczenia Zamku Królewskiego pisał Stanisław Lorentz: „Oddziały saperów borowały w murach otwory na ładunki dynamitowe (…) borowały ściany wewnętrzne i filary, by dzieła zniszczenia dokonać dokładnie i gruntownie. Borowano świdrami elektrycznymi w dwóch rzędach. Do wysokości 75 cm na wys. 1,5 m od poziomu dziedzińca. W ciągu 2 miesięcy kilka tysięcy takich otworów pokryło zewnętrzne i wewnętrzne ściany zamkowe”.

Z wysadzenia Zamku w 1940 r. zrezygnowano jednak. Kable i ładunki usunięto przed końcem stycznia 1940 r. Zdaniem Lorentza związane to było z chęcią uniknięcia rozgłosu w świecie, jaki by to wywołało przed podjęciem działań na froncie zachodnim. Lorentzowi udało się za to, dzięki uzyskaniu rzekomych pozwoleń niemieckich na wywiezienie, ukrycie w Muzeum Narodowym dekoracji rzeźbiarskiej z elewacji zamkowych (Stanisław Lorentz, Walka o Zamek 1939-1980, wyd. Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1986 , s. 18-20.)

Warszawa. Zamek Królewski. Ryzalit środkowy elewacji Saskiej opustoszałego i zniszczonego Zamku. Fotografia z czasów okupacji. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Zamek Królewski. Ryzalit środkowy elewacji Saskiej opustoszałego i zniszczonego Zamku. Fotografia z czasów okupacji. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Niemiecki żołnierz, stojąc na Nowym Zjeździe, portretuje się na tle zniszczonego Zamku Królewskiego. W głębi elewacja Saska Zamku. Dobrze widoczny jest dolny ogród zamkowy oraz nie draśnięte Arkady Kubickiego. Fotografia z przełomu 1039 i 1940 r. W tym czasie w murach budowli niemieccy saperzy nawiercili już otwory minerskie. Z prawej u góry widoczna wieża kościoła Jezuitów. Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego
Warszawa. Niemiecki żołnierz, stojąc na Nowym Zjeździe, portretuje się na tle zniszczonego Zamku Królewskiego. W głębi elewacja Saska Zamku. Dobrze widoczny jest dolny ogród zamkowy oraz nie draśnięte Arkady Kubickiego. Fotografia z przełomu 1039 i 1940 r. W tym czasie w murach budowli niemieccy saperzy nawiercili już otwory minerskie. Z prawej u góry widoczna wieża kościoła Jezuitów. Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego
Decyzja Hitlera o nieodbudowywaniu miasta pociągnęła za sobą powołanie zespołów projektantów opracowujących projekty przebudowy Warszawy. Był to plan przygotowany przez urbanistów i architektów z Würzburga. Powstał już w 1940 roku! Pierwszy zakładał przekształcenie Warszawy w miasto 200-tysięczne, ale po interwencjach Hansa Franka liczbę przyszłych mieszkańców zmniejszono do 100-120 tysięcy. Z dawnej zabudowy zamierzano pozostawić zregotycyzowane Stare Miasto uznane za zabytek kultury niemieckiej, Łazienki i Belweder przeznaczone na letnią rezydencją Führera. Zabudowa miała ciągnąć się od Starego Miasta po Ujazdów. W miejscu Zamku Królewskiego planiści projektowali budowę monstrualnej hali ludowej, otoczonej gmachami urzędów, a wzdłuż Wisły miała ciągnąć się tonąca w zieleni dzielnica willowa. Z kolei na praskim brzegu przewidziano budowę baraków dla tysięcy polskich niewolników. Główne trasy komunikacyjne miały Warszawę omijać. Realizacje planu odkładano na ostateczne zwycięstwo nad bolszewizmem.
Decyzja Hitlera o nieodbudowywaniu miasta pociągnęła za sobą powołanie zespołów projektantów opracowujących projekty przebudowy Warszawy. Był to plan przygotowany przez urbanistów i architektów z Würzburga. Powstał już w 1940 roku! Pierwszy zakładał przekształcenie Warszawy w miasto 200-tysięczne, ale po interwencjach Hansa Franka liczbę przyszłych mieszkańców zmniejszono do 100-120 tysięcy. Z dawnej zabudowy zamierzano pozostawić zregotycyzowane Stare Miasto uznane za zabytek kultury niemieckiej, Łazienki i Belweder przeznaczone na letnią rezydencją Führera. Zabudowa miała ciągnąć się od Starego Miasta po Ujazdów. W miejscu Zamku Królewskiego planiści projektowali budowę monstrualnej hali ludowej, otoczonej gmachami urzędów, a wzdłuż Wisły miała ciągnąć się tonąca w zieleni dzielnica willowa. Z kolei na praskim brzegu przewidziano budowę baraków dla tysięcy polskich niewolników. Główne trasy komunikacyjne miały Warszawę omijać. Realizacje planu odkładano na ostateczne zwycięstwo nad bolszewizmem.

Ostatecznie ruiny Zamku Królewskiego przetrwały przez całą okupację. Przez wiele lat uważano, że Zamek Królewski wysadzony został przez Niemców już po upadku Powstania Warszawskiego, około grudnia 1944 r. Dziś na podstawie analizy fotografii sugeruje się, że Niemcy wysadzili Zamek już we wrześniu 1944 r., czyli jeszcze w czasie trwania Powstania. Najdłużej stała elewacja południowa i zachodnia z wieżą Zygmuntowską. Niemcy wysadzili ją później. Być może Niemcy nie chcieli uszkodzić sąsiedniego wiaduktu Pancera, który był im tym czasie jeszcze potrzebny.

Uchwałę o odbudowie Zamku podjął Sejm Ustawodawczy 2 lipca 1949 r.

„Zamek, głazy narożników, bramy zamkowe zachowane. Wyjęto w 1940 r. i zachowano fragmenty wnętrz. Istnienie tych fragmentów pozwala odtworzyć, a nie projektować na nowo symboliczne i polityczne znaczenie tej rekonstrukcji. Obca wola nie wykreśli nam naszego dorobku. Nasza ambicja narodowa każe nam go odbudować, dotyczy to też i innych obiektów” – pisał Jan Zachwatowicz w 1946 r. Jednak wola sejmu nie miała wówczas znaczenia. Przygotowywania do odbudowy kilkukrotnie zarzucano.

Jednym z nielicznych ocalałych elementów Zamku była wówczas brama Grodzka. Odgruzowano ją już w 1947 r. Załatano jej sklepienie i wymurowano fragmenty przylegających do niej ścian przyziemia. Kamieniarka pochodząca z portali bramy od 1939 leżała szczęśliwie w lapidarium Muzeum Narodowego i teraz została ponownie zamontowana na miejscu. Okazało się że jest niemal kompletna i nie wymagała wielkich uzupełnień. Odbudowa bramy, podobnie jak odbudowa związanego z zamkiem Pałacu pod Blachą związana była z przygotowaniami do budowy Trasy WZ. Kilka lat po odbudowie bramy i oddaniu trasy WZ, w połowie lat 50. zorganizowano konkurs na projekt odbudowy Zamku. Zwyciężył w nim zespół Jana Bogusławskiego równolegle z pracą Romualda Gutta.

Jak relacjonował Jacek Cydzik (w nagraniu zachowanym w archiwum Zamku Królewskiego), za prezydentury Bolesława Bieruta pracownia, w której architekt ten był zatrudniony (działająca pod nadzorem Jana Zachwatowicza jako generalnego konserwatora i Piotra Biegańskiego – jako konserwatora stołecznego) otrzymała polecenie błyskawicznego przygotowania koncepcji odbudowy Zamku Królewskiego. Zgodnie z nowymi oczekiwaniami Bieruta i jego kręgu Zamek miał zostać wskrzeszony z przeznaczeniem dla obiekt reprezentacyjny dla najwyższych władz państwowych. Ma być tak zaprojektowany, aby umożliwiać urządzanie w nim oficjalnych uroczystości. Bierut zgodnie z relacją Cydzika chciał, aby na Zamku, tak jak w czasach prezydenta Mościckiego, listy uwierzytelniające składali ambasadorowie akredytowani w Warszawie.

„Rysowaliśmy w Zamku całą trasę paradną, którą to mieli przechodzić ambasadorowie. Musieliśmy wiedzieć, ile pomieszczeń ma przejść taki ambasador zanim spotka się z prezydentem” – wspominał Jacek Cydzik. Władze nadały projektowi priorytetowy charakter. Czasu było mało. Projektanci ścigali się z nim. Ślęczą nad rysunkami dzień i noc. W tygodniu poprzedzającym posiedzenie, na którym projekt miał być prezentowany – kolacje do pracowni przywoziła architektom sama żona Piotra Biegańskiego.

„Nad projektem pracowaliśmy non stop. Nie mogliśmy tracić czasu”– opowiada w tym samym nagraniu Zofia Cydzikowa.

„W tamtych latach kobiety bardzo dbały o paznokcie. Na manikiur traciły wiele czasu. By zdążyć z projektem profesor Zachwatowicz zamówił nam na miejscu w pracowni wizyty manikiurzystek. Miałyśmy pomieszczenie w piwnicy i tam manikiurzystki zajmowały się naszymi dłońmi” – śmiała się Zofia Cydzikowa.

Na spotkania w sprawie Zamku z Janem Zachwatowiczem i Piotrem Biegańskim przyjeżdżał do pracowni co jakiś ówczesny szef kancelarii cywilnej Bieruta – Kazimierz Mijal. To on ustalał z obydwoma konserwatorami (generalnym i Warszawy) przyszły program funkcjonalny Zamku Królewskiego. Wyrażał oczekiwania Bieruta i miał też własne sugestie.

Przypomnijmy. Mijal to postać dość ponura. Jeden z najbardziej ortodoksyjnych stalinowców. W październiku 1956 r. stał się jednym z przywódców konserwatywnej frakcji partyjnej Natolińczyków. Odsunięty od władzy przez Gomułkę, krytykował go później za kompromis z Kościołem i odstąpienie od kolektywizacji. Z czasem stał się nieomal groteskowym wyznawcą maoizmu. Już w latach 60. założył nielegalną Partię Komunistyczną Polski, zaś w roku 1966 r. uciekł przez Albanię do Chin i za pośrednictwem „Radia Tirana” zaczął nadawać jedyne w swoim rodzaju audycje przeznaczone dla słuchaczy w kraju.

Gdy w 1956 r. do władzy doszedł Władysław Gomułka w sprawie projektowania odbudowy Zamku wszystko się zmieniło. O odbudowie już się nie mówiło.

Kto wie – być może to wcześniejsze zaangażowanie Mijala w odbudowę Zamku niedługo przed śmiercią Bieruta sprawiło, że Gomułka alergicznie reagował na wszelkie sugestie wskrzeszenia dawnej siedziby królów Polski. Zresztą trzeba tu dodać, że w ogóle był on niechętny rekonstrukcji jakichkolwiek zabytków i w latach 60. powoli zarzucono odbudowę dawnych budynków w otoczeniu Starego Miasta. Rozebrano też szereg monumentalnych gmachów czekających na odbudowę (kamienica Mikulskiego, Pałac Badenich, Pałac Kronenberga, koszary przy Dzikiej).

Teren po Zamku został zniwelowany i „uporządkowany”. Zamienił się w kamienny plac z zaznaczonym zarysem zamku, bramą Grodzką i sterczącym samotnie kawałkiem muru zamkowego z pustym oczodołem okna Żeromskiego.

Pojawiły się też groźne pomysły. „Rodził się projekt wieżowca, aby zatrzeć wszelką pamięć o Zamku, i inny, pokrywający jego resztki przeszkloną halą – gablotą”, pisał prof. Aleksander Gieysztor.

Prace nad projektem nadal były prowadzone, ale bez żadnego rozgłosu i w tajemnicy przez władzami. Głównym „konspiratorem” był wówczas Lorentz, którego gabinet w gmachu Muzeum narodowego znajdował się zaledwie kilkadziesiąt metrów w linii prostej od gabinetu Gomułki w gmachu KC PZPR.

Jak opowiadał mi prof. Andrzej Rottermund, u schyłku lat 60. temat odbudowy Zamku był tabu. Nie wolno było o tym pisać. Pomimo to, jak mówi profesor, jako asystent prof. Stanisława Lorentza uczestniczył on w „nielegalnych” spotkaniach w sprawie odbudowy pod okiem dyrektora Muzeum Narodowego. Powoli naukowcy i konserwatorzy szykowali rozmaite programy, mając nadzieję na przełom.

Pierwszym, może jeszcze niezauważalnym przełomem była zgoda na opublikowanie przez wydawnictwo PIW książki o Zamku Aleksandra Króla, architekta i historyka architektury militarnej. Prof. Andrzej Rottermund opowiadał, że próbował wówczas dołączyć do książki aneks zawierający ogromy spis elementów zamkowych, które udało się uratować od zagłady. Nie tylko kamieniarki, ale też wystroju wnętrz.

„Nareszcie dożyliśmy decyzji, nad którą nawet dyskusja była zakazana, bo gdy dwa lata temu pisałem w ‘Stolicy’ o placach Warszawy, to wzmiankę moja o konieczności odbudowy Zamku skreśliła cenzura”, cieszył się w początku 1971 r. w liście do Lorentza profesor Władysław Czerny, jeden z inicjatorów odbudowy w formach historycznych gdańskiego Głównego Miasta (list ten znajduje się w Archiwum Zamku Królewskiego).

„Każdy, kto przechodzi przez plac Zamkowy, widzi jego wschodnią część ziejącą pustką, oczekującą od lat na niezbędne ogniwo. Które połączy w całość przestrzenną i architektoniczną odbudowane zespoły Starego Miasta i Krakowskiego Przedmieścia. Oczekującą na Zamek. Ale nie każdy sobie zdaje sprawę, jak wiele z zamkowej budowli istnieje” – pisali przed pięćdziesięciu laty, w 1971 r. Maria i Andrzej Szypowscy (Andrzej i Maria Szypowscy, Zamek Królewski, Warszawa 1971, s. 17).

Pomimo to w latach 60. udało się odbudować Bacciarellówkę, czyli część północno-wschodniego skrzydła Zamku, ciągnącego się w kierunku katedry. Tu w czasach Stanisława Augusta mieściły się pracownie malarskie oraz rzeźbiarskie. Tutaj też mieszkał z rodziną Bacciarelli. Budynek został częściowo rozbudowany i odbudowany wg projektu Jana Bogusławskiego i Ireny Oborskiej i pomieścił do dziś tam istniejący Pałac Ślubów. Otwarto go w 1969 r.

Zbliżał się rok 1970. Wkrótce wydarzenia grudniowe zmiotły Gomułkę, a jego następca na stanowisku I sekretarza PZPR 20 stycznia 1971 r. podjął decyzję o odbudowie Zamku Królewskiego. Kilka dni później Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku królewskiego wydał wzruszający, trafiający do emocji apel, zaczynający się od słów: „Rodacy! Polki i Polacy w kraju i na obczyźnie. Warszawiacy, żyjący w odrodzonej stolicy, Warszawiacy rozsiani po całej Polsce, Warszawiacy mieszkający w różnych krajach świata (…) Zamek Królewski będzie odbudowany, Podniesiemy go z ruin wspólnym narodowym wysiłkiem. W tym wielkim dziele nie może zabraknąć nikogo, kto czuje i myśli po polsku”.

Przeczytaj też: Odbudować Zamek!

W kolejnym odcinku zaglądamy na Zamek Królewski w latach 30., gdy był on rezydencją prezydenta Ignacego Mościckiego.

Warszawa. Zamek Królewski. Przyjęcie u prezydenta

Warszawa. Rysunkowa wizja odbudowanej, socrealistycznej Warszawy. Rysunek Henryka Dąbrowskiego zamieszczony został w książce Edmunda Goldzamta „Architektura zespołów staromiejskich i problemy dziedzictwa”, napisanej jeszcze w dobie socrealizmu, a pechowo opublikowanej już w okresie października 1956 r.
Warszawa. Rysunkowa wizja odbudowanej, socrealistycznej Warszawy. Rysunek Henryka Dąbrowskiego zamieszczony został w książce Edmunda Goldzamta „Architektura zespołów staromiejskich i problemy dziedzictwa”, napisanej jeszcze w dobie socrealizmu, a pechowo opublikowanej już w okresie października 1956 r.
Warszawa. Plac Zamkowy. Puste tereny zamkowe z zachowanym fragmentem ściany z elewacji saskiej z oknem Żeromskiego. Zdjęcie wykonane w 1971 r. w okresie pierwszych przygotowań do odbudowy. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Plac Zamkowy. Puste tereny zamkowe z zachowanym fragmentem ściany z elewacji saskiej z oknem Żeromskiego. Zdjęcie wykonane w 1971 r. w okresie pierwszych przygotowań do odbudowy. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Warszawa. Zamek Królewski. Zrekonstruowana Sala Tronowa. Jesienią 1939 r. niemieccy oficerowie ze świty Hansa Franka zrywali srebrne orły z baldachimu. Jeden z nich wiele lat po wojnie został odnaleziony w Ameryce. Na jego podstawie odtworzono orły w trakcie rekonstrukcji baldachimu. Sam tron zaprojektowany przez Jana Chrystiana Kamsetzera ok. 1780 r. został ukryty przez Niemcami w Muzeum Narodowym. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Zrekonstruowana Sala Tronowa. Jesienią 1939 r. niemieccy oficerowie ze świty Hansa Franka zrywali srebrne orły z baldachimu. Jeden z nich wiele lat po wojnie został odnaleziony w Ameryce. Na jego podstawie odtworzono orły w trakcie rekonstrukcji baldachimu. Sam tron zaprojektowany przez Jana Chrystiana Kamsetzera ok. 1780 r. został ukryty przez Niemcami w Muzeum Narodowym. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Sypialnia Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego powstała ok. 1773 r. Jak czytamy książce Marii i Andrzeja Szypowskich o Zamku – głównym przesłaniem urządzenia sypialni zrealizowanej tuż po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej była wiara, że narody postępujące zgodnie z wyrokiem boskim pomimo niepowodzeń wciąż się będą odradzać. Nieśmiertelność symbolizował m.in. wiecznie zielony, długowieczny cis, z którego wykonano boazerie. Był uważany za drzewo astralne Saturna. Łoże królewskie zostało zrealizowane jako jeden z ostatnich elementów wyposażenia odbudowywanego Zamku. Miało to już miejsce w latach 90. XX w. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Sypialnia Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego powstała ok. 1773 r. Jak czytamy książce Marii i Andrzeja Szypowskich o Zamku – głównym przesłaniem urządzenia sypialni zrealizowanej tuż po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej była wiara, że narody postępujące zgodnie z wyrokiem boskim pomimo niepowodzeń wciąż się będą odradzać. Nieśmiertelność symbolizował m.in. wiecznie zielony, długowieczny cis, z którego wykonano boazerie. Był uważany za drzewo astralne Saturna. Łoże królewskie zostało zrealizowane jako jeden z ostatnich elementów wyposażenia odbudowywanego Zamku. Jego autorski projekt stworzył zmarły w ubiegłym roku Andrzej Grzybowski.  Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Wycieczka przedszkolaków przed odbudowaną przed 1949 r. Bramą Grodzką Zamku Królewskiego. Do jej odbudowy wykorzystano m.in. zachowaną kamieniarkę portalu. Fot. ze zbioru Bogny Gniazdowskiej
Warszawa. Zamek Królewski. Wycieczka przedszkolaków przed odbudowaną przed 1949 r. Bramą Grodzką Zamku Królewskiego. Do jej odbudowy wykorzystano m.in. zachowaną kamieniarkę portalu. Fot. ze zbioru Bogny Gniazdowskiej
Warszawa. Zamek Królewski. Fragment odbudowanego skrzydła południowego Zamku z Bramą Grodzką. Kamieniarka portalu bramy jest w dużym stopniu oryginalna, z czasów Wazów. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Fragment odbudowanego skrzydła południowego Zamku z Bramą Grodzką. Kamieniarka portalu bramy jest w dużym stopniu oryginalna, z czasów Wazów. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Oryginalna, XVII-wieczna głowica kolumny ujmującej portal Bramy Grodzkiej. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Oryginalna, XVII-wieczna głowica kolumny ujmującej portal Bramy Grodzkiej. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Odtworzona wieża Zygmuntowska. Zrekonstruowany hełm powrócił na nią 6 lipca 1974 r. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Odtworzona wieża Zygmuntowska. Zrekonstruowany hełm powrócił na nią 6 lipca 1974 r. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Na zakończenie mało znany, wiosenny widok odbudowanej, południowej elewacji Zamku od strony prezbiterium kościoła św. Anny. Przed 1939 r. taki widok byłby niemożliwy. Zasłaniałaby go z jednej strony zabudowa wzdłuż górnego odcinka ul. Bednarskiej. Z drugiej strony nie było wówczas wykopu Trasy WZ, przeprowadzonej dopiero w końcu lat 40. XX w. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Zamek Królewski. Na zakończenie mało znany, wiosenny widok odbudowanej, południowej elewacji Zamku od strony prezbiterium kościoła św. Anny. Przed 1939 r. taki widok byłby niemożliwy. Zasłaniałaby go z jednej strony zabudowa wzdłuż górnego odcinka ul. Bednarskiej. Z drugiej strony nie było wówczas wykopu Trasy WZ, przeprowadzonej dopiero w końcu lat 40. XX w. Fot. Jerzy S. Majewski