Podobnej książki jak dotąd Warszawie brakowało. „Utracone kamienice warszawskie doby wczesnego modernizmu (1909-1914)” Piotra Kilanowskiego to pozycja poświęcona fenomenowi wielkomiejskiej kamienicy ostatnich lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Dzięki benedyktyńskiej pracy autora pozwala nam spojrzeć na dziesiątki budynków, po których pozostały jedynie niewyraźne zdjęcia.
Książka opublikowana została przez wydawnictwo Politechniki Warszawskiej.
Kolosalne budynki, często nazywane niebotykami, wyposażone w windy, współczesne urządzenia cywilizacyjne, rozmaite nowinki techniczne i funkcjonalne, nierzadko o starannie wykończonych wnętrzach zmieniały oblicze miasta. Było to miasto wciąż ściśnięte gorsetem rosyjskich fortyfikacji, rosnące w górę. Najwięcej wczesnomodernistycznych kamienic powstawało w południowych rejonach Śródmieście oraz w nowym city na parcelowanych terenach po dawnym szpitalu Dzieciątka Jezus. Jak ocenia autor, w latach 1909-1915 wzniesiono około 350 liczących się domów utrzymanych w duchu wczesnego modernizmu. To sprawiało, że w tych latach niemal przy każdej ulicy w Warszawie można było ujrzeć budującą się kamienicę.
Standardem, jakością architektury, a często skalą budynki te nie odbiegały od kamienic powstających w tym czasie w stolicy imperium Petersburgu czy w Moskwie. Książka Piotra Kilanowskiego nie stanowi wprawdzie wyczerpującej monografii, jest jednak dobrym punktem wyjścia do dalszych badań wielkomiejskich kamienic warszawskich, których sporo jeszcze ocalało, zarówno w południowym Śródmieściu, jak i na Pradze.
Autor w kolejnych, syntetycznych rozdziałach zajmuje się analizą kompozycji architektonicznej fasad kamienic budowanych pomiędzy ok. 1909 a 1915 r., ich rozwiązaniami planistycznymi, sposobami kształtowania bryły i przekroju. Czytamy też o sposobach wykończenia elewacji, głównie tynkowanych, ale wysokiej jakości tynkami szlachetnymi, terrazytowymi lub innymi, które w składzie wyprawy tynkarskiej mogły zawierać zmieloną ceramikę, kamień, pigmenty żelazowe. Kamień z reguły używany był jedynie do partii cokołowej niektórych, bardziej luksusowych kamienic.
Moim zdaniem szczególnie interesujące są w książce rozdziały poświęcone rozwiązaniom konstrukcyjnym i infrastrukturze technicznej budynków. Tematy te zazwyczaj pomijane są przez historyków sztuki, a stanowią istotną, wyróżniającą cechę tego nurtu architektury. Dla mnie interesujące byłoby zbadanie, w jak dużym stopniu stosowano już w Warszawie żelbetowy szkielet słupowo-belkowy. Taki, jaki zastosowano w przytoczonym przez Piotra Kilanowskiego przykładzie kolosalnej kamienicy przy Noakowskiego 10 (d. Polna 48), zaprojektowanej przez Leona Drewsa dla Arona Oppenheima, „spekulanta budowlanego”, czyli kogoś w rodzaju współczesnego dewelopera.
„Wśród innych interesujących rozwiązań instalacyjnych, stosowanych w kamienicach warszawskich doby wczesnego modernizmu wspomnieć należy m.in. o niewątpliwie nowoczesnych systemach odkurzacza centralnego i magla maszynowego” – czytamy w książce. Dodajmy w tym miejscu, że takich nowinek w kamienicach bywało więcej w zależności od ich standardu oraz pomysłowości inwestorów i projektantów, którzy w ten sposób zamierzali zachęcić najemców do wynajmowania mieszkań.
Tym, czego mi w książce zabrakło, to próby dokonania analizy wystroju wnętrz kamienic. Ich sieni, klatek schodowych, wnętrz mieszkalnych. Wprawdzie Piotr Kilanowski wspomina o pionierskich artykułach na ten temat pisanych przed laty na łamach „Kwartalnika Architektury i Urbanistyki” przez prof. Jadwigę Roguską, jednak temat ten to wciąż ogromne pole dla badaczy.
Pamiętajmy w tym miejscu, że od lat 90. XIX wieku po rok 1915 w Warszawie, podobnie zresztą jak w innych dużych miastach europejskich złoty wiek przeżywało rzemiosło. W Warszawie to cała armia wysoko wyspecjalizowanych kamieniarzy, tynkarzy, snycerzy, posadzkarzy, ślusarzy i specjalistów innych dziedzin pracujących wówczas na pograniczu rzemiosła i sztuki. Ich małe arcydzieła wciąż wypełniają wnętrza warszawskich kamienic.
Trudno się zgodzić ze stwierdzeniem autora, że warszawskie oblicze secesji, w pierwszych latach XX w. łączyły ścisłe związki z Wiedniem. Cechą architektury warszawskiej ostatniej dekady przed wybuchem pierwszej wojny światowej była raczej różnorodność, a nasza wiedza na temat warszawskiej secesji, która dotyczyła głównie wystroju wnętrz, jest bardzo ograniczona. W Warszawie nie brakowało czystych secesyjnych importów, takich jak szwedzka secesja w pierwszym budynku centrali Cedergrena, secesyjne dekoracje niektórych wnętrz soboru na Placu Saskim, zaprojektowanego przez rosyjskich architektów i artystów, czysto wiedeńskie wnętrza Hotelu Bristol, czy ściągnięte z Danii elementy wystroju wielkiego wrotniska w Al. jerozolimskich. Jednak oblicze stylu secesyjnego warszawskiej architekturze początku stulecia nadawali projektanci wykształceni na różnych uczelniach europejskich. Przywozili do miasta umiejętności oraz wzorce i mody z różnych stron Europy, od Petersburga, przez Rygę, Berlin, Drezno, Karlsruhe, Monachium czy Wiedeń po Paryż.
Ta różnorodność była też dość charakterystyczna także dla oblicza stylistycznego wczesnomodernistycznych kamienic warszawskich z lat 1909-1915. Zżymał się na to już w roku 1912 na łamach tygodnika „Świat” Czesław Przybylski, jeden z prekursorów architektury nowoczesnej w Polsce, absolwent Politechniki Warszawskie i dawny słuchacz uczelni w Paryżu, Karlsruhe oraz Wiedniu: „Naśladujemy to, co spotyka się ciekawszego w Wiedniu, Berlinie, we Wrocławiu (…) Na ulicach Warszawy mamy jakby próbki wszelkiego rodzaju tworu architektonicznego”.
Autor książki wykonał imponującą pracę, tworząc tabelę uwzględniającą aż 372 wczesnomodernistyczne budynki. Tabela zawiera pierwotne i obecne adresy kamienic, numer hipoteczny, opis przewodniego odcienia stylowego, ocenę ich standardu, stanu zachowania bądź niezachowania, nazwisko zamawiającego i, o ile to możliwe, nazwisko projektanta. Tabela ta znakomicie też ilustruje ówczesną różnorodność stylistyczną budynków.
Jednak tym, co wyróżnia książkę Piotra Kilanowskiego i zarazem czyni, że jest ona pozycją wyjątkową jest jej strona ilustracyjna. Sprawia, że publikacji tej długo nie dorówna pod tym względem żadna inna tego rodzaju książka o architekturze warszawskiej początku XX stulecia. Książka Kilanowskiego zawiera bowiem katalog zwykle nieistniejących już obiektów, do którego obok odtworzonych rzutów budynków załączone są wykonane przez autora książki pomiary fasad. Wszystkie z załączoną podziałką i ukazane od frontu. Stanowią trudną do przecenienia skarbnicę informacji o wczesnomodernistycznych kamienicach warszawskich, więcej mówiącą od obszernych opracowań. Przyznam, że od chwili otwarcia książki przez wiele godzin nie mogłem oderwać wzroku od tych rysunków, choć przecież na podstawie istniejącej ikonografii mam w swej pamięci obrazy większości tych elewacji. Przypuszczam, że materiał ilustracyjny autorstwa Piotra Kilanowskiego może stać się podstawą dla kilku pokoleń kolejnych badaczy warszawskiej architektury ostatnich lat istnienia Imperium Rosyjskiego. Jednym słowem biblioteka varsavianów wzbogaciła się o pozycję klasyczną.
Piotr Kilanowski, Utracone kamienice warszawskie doby wczesnego modernizmu (1900-1914), Oficyna wydawnicza Politechniki Warszawskiej, Warszawa 2021.