Cmentarz opactwa św. Piotra w Salzburgu (Petersfriedhof) nie jest wielki. Jest za to bardzo stary i dzięki położeniu zaliczany do najpiękniejszych nekropolii na świecie. Niezwykłe są tu ozdobne krzyże z metalu i przytwierdzone do nich blaszane tabliczki z barwnymi malunkami. Kojarzą mi się one nieco z malowanymi na blasze szyldami, jakich jest mnóstwo na salzburskiej starówce.
Petersfriedhof wciśnięty jest pomiędzy skalistą górę Festungsberg, na której wznosi się twierdza, czy raczej zamek Hohensalzburg, a kościołem św. Piotra (Stiftskirche St. Peter). Zamek jest o kilka stuleci młodszy od samego kościoła, a jego budowę rozpoczęto w 1077 r., za czasów arcybiskupa Gebharda von Helfensteina. Dla lepszego usytuowania tego momentu w czasie przypomnę, że w Polsce panował wtedy Bolesław Szczodry, którego koronacja miała miejsce 25 grudnia 1076 r., a rok czy też dwa lata później król kazał zamordować oskarżonego o zdradę biskupa Stanisława ze Szczepanowa, czyli św. Stanisława. W tymże samym 1077 r. zakończył się też spór o inwestyturę pomiędzy cesarzem a papieżem. Cesarz Henryk IV poszedł do Canossy (Kanossy) i tam klęcząc na śniegu w worku pokutnym ukorzył się przed papieżem Grzegorzem VII.
Tymczasem usytuowany u stóp góry klasztor istnieć miał już pod koniec VII w., a założyć miał go św. Ruprecht. Obok stanął pierwszy w Salzburgu kościół. Obecny powstał w latach 1030-1143 w miejscu wcześniejszego i jest romańską bazyliką przebudową jednak gruntownie w dobie baroku. Ma romańską strukturę, zachowany romański portal (na którym przed tronującym Chrystusem klęczy św. Piotr z kluczem gigantem) i sporo reliktów z tego czasu, jednak jego wnętrze to dzieło sztuki baroku XVII- i XVIII-wiecznego. Zdobią je liczne malowidła ścian i sufitów (m.in. żywot św. Ruprechta), sztukateria pełna ornamentu rocaille, barokowe ołtarze i m.in. zabawny, przeszklony wykusz, zawieszony na ścianie nawy głównej i sprawiający wrażenie połówki rokokowej karety.
W kościele oczywiście znajdziemy wiele płyt nagrobnych, nagrobków i epitafiów z różnych epok. M. in. spoczywa tu, w kaplicy mariackiej, Johann von Staupitz, będący w promotorem i spowiednikiem młodego Martina Lutra oraz Johann Michael Haydn zmarły w 1806 r., kompozytor i młodszy brat Josepha Haydna. Kamienne płyty nagrobne z czasów średniowiecza, jak i nowożytności oblepiają też zewnętrzną elewację kościoła od strony cmentarza.
Zanim napiszę o cmentarzu, trzeba koniecznie dodać, że w przylegającej do niego skale góry fortecznej (a właściwie jej części zwanej Moenchberg) wyryte są katakumby. Miały powstać już u schyłku starożytności. Pełniły różne funkcje. Mieściły eremitoria mnichów, ale też stawały się miejscem pochówków.
Wyjdźmy, a właściwe zejdźmy z nich na dół na cmentarz otoczony wokół krużgankami, pośrodku którego wznosi się kaplica. Pierwotnie cmentarz służył zakonnikom, a najstarszy zachowany nagrobek opata Dietmara pochodzi z 1288 r. Na cmentarzu znajduje się m.in. grób siostry Mozarta – Marii Anny zwanej pieszczotliwie Nannerl, zmarłej w 1829 r. i sporo innych grobowców znanych postaci, których nazwiska niewiele jednak mówią w Polsce.
Na mnie jednak największe wrażenie wywarły nie tyle kamienne płyty, czy zachowane klasycystyczne pomniki nagrobne, lecz niezwykle dekoracyjne krzyże. Stoją najczęściej nad skromnymi, ziemnymi mogiłami i mają w sobie urok sztuki naiwnej. Czasem bardzo skromne, z wymalowanym na blasze gotykiem napisem. Kiedy indziej ozdobione całymi kompozycjami malarskimi. Uroczo nieporadnymi. Scenami z Matką Boską i Dzieciątkiem (pamiętajmy, że Austria jest katolicka), różnymi świętymi.
Pomniki wydają się być eteryczne i nietrwałe, wymagające ciągłej konserwacji. Są jednak bardzo zadbane, ukwiecone. Przyglądając się im, byłem pewien, że w większości pochodzą z XIX w. Myliłem się. Chociaż cmentarz jest bardzo stary, to z reguły są to groby całkiem świeże, mające lat kilkanaście lub nawet kilka, choć powielają wzory metalowych krzyży nad grobami sprzed stu i blisko dwustu lat. Z tych ostatnich uwagę zwraca dość osobliwy grobowiec pewnego salzburczyka (Sebastian Stumpfegger), jego rodziców i czterech żon. Każdy ma własny krzyż i malowaną tablicę.
Ci, który pamiętają jeszcze słodki do bólu i popularny niegdyś film „Dźwięki muzyki” z Julie Andrews (1965 r.), mają pewnie w pamięci scenę ukrywania się głównych bohaterów w krużgankach klasztoru. Kręcona była ona właśnie na salzburskim Petersfriedhof.
Malowane metalowe groby można odnaleźć też bardzo blisko, na maleńkim cmentarzu obok romańskiego kościoła i klasztoru benedyktynów Nonnberg po drugiej stronie wspomnianej Festungsberg. I tu na murze kościoła wypatrzymy mnóstwo starych, kamiennych płyt nagrobnych, za to na cmentarzu widnieją całkiem świeże, skromne i ukwiecone groby z żelaznymi krzyżami i malowanymi na blasze napisami i kompozycjami. Stojąc pod nimi widać w oddali ośnieżone szczyty Alp.