Spośród ponad czterdziestu dawnych schronisk górskich w Górach Sowich, do naszych dni przetrwało zaledwie kilka. Po większości pozostały jedynie trudne do odnalezienia resztki ruin oraz dawne pocztówki.
Na Wielką Sowę wyruszyłem z kompletem pocztówek, które przed wieloma laty otrzymałem od kolegi. Wszystkie opublikowane jeszcze przed 1945 r. przez wydawnictwo „Kunstverlag Herm. Adam” ze Świebodzic (ówczesny Freiburg in Schlesien). Są to zdjęcia dwóch schronisk górskich oraz widocznej w głębi wieży widokowej Bismarcka na szczycie Wielkiej Sowy – najwyższego szczytu Gór Sowich o wysokości 1015 m. n.p.m.
Pierwszą konfrontację z pocztówką stanowiło schronisko „Orzeł” nieco ponad Przełęczą Sokolą. Pierwotnie było to schronisko „Eulenkoppenbaude”, szybko przemianowane w „Bismarckbaude”. Wzniesione z drewna, oszalowane deskowaniem, z dużą przeszkloną werandą od strony stoku. Z zewnątrz schronisko prawie się nie zmieniło. Wygląda niemal tak jak na fotografii sprzed 1945 r. Dopiero gdy przyglądam się szczegółom uwidocznionym na pocztówce, widać, że przed wojną wokół okien wymalowane były obramienia, zaś między oknami pierwszego piętra na drewnianym oszalowaniu umieszczono stylizowany rysunek jelenia skaczącego pomiędzy dwoma świerkami. Dziś już ich nie ma.
Schronisko „Orzeł” ma stronę internetową, z której łatwo się przekonać, że oferuje nie tylko pokoje, ale też organizowane jest tu wiele imprez. Budynek, chociaż sprawia wrażenie starszego, powstał dopiero w 1932 r. Jego architekturę trudno uznać za wybitną czy nowatorską. Jednak bardzo dobrze wpisuje się ona w krajobraz kulturowy Gór Sowich. Sam typ schroniska wzniesiony na solidnej, kamiennej partii cokołowej, mieszczącej suterenę dotarł na Śląsk z Frankonii i nie jest wolny od wpływów alpejskich. Wspólną cechą wszystkich tych obiektów była rozbudowana funkcja gastronomiczna oraz obszerne, przeszklone werandy, z których zazwyczaj rozciągał się piękny widok na okolicę. Mało też kto wie, że powszechna przed 1945 r. na Śląsku, niemiecka nazwa schroniska baude zaczerpnięta została od czeskiego słowa buda.
Schronisko Bismarckbaude położone na wysokości 844 metrów, w miejscu, do którego zarówno przed wojną, jak i dziś łatwo jest dotrzeć, miało w chwili otwarcia 20 pokoi, 48 łóżek i cieszyło się dużą popularnością, a goście przyjeżdżali tu zarówno latem, jak i zimą. Nic dziwnego, że szybko się rozrastało. W roku 1938 pokoi było już 30, a łóżek 80. Inicjatorem budowy schroniska było Towarzystwo Sowiogórskie, czyli Eulengebirgsverein (EGV), a pierwszym właścicielem schroniska Julius Dinter – mistrz krawiecki z położonego poniżej Sokolca (Glätzisch Falkenberg).
Pod koniec wojny, jesienią 1944 do budynku zostali ewakuowani uczniowie z Wrocławia i dotrwali tu aż do wkroczenia w Góry Sowie Armii Czerwonej. Wkrótce, po zakończeniu wojny i włączeniu Dolnego Śląska do Polski schronisko stało puste i niszczało. Dopiero w roku 1950 zostało ono przejęte przez Fundusz Wczasów Pracowniczych, instytucję powołaną rok wcześniej przez komunistyczny sejm i podporządkowaną Komisji Centralnej Związków Zawodowych. Odtąd do Domu Wycieczkowego „Orzeł” przyjeżdżali na wczasy pracownicy różnych instytucji i przedsiębiorstw państwowych. W roku 1969 ajentami „Orła” zostali państwo Dominiacy, którzy w 1992 stali się jego właścicielami i prowadzą je do dzisiaj. Tuż pod schroniskiem znajduje się stok narciarski z wyciągiem orczykowym, a z sąsiedniej łąki rozciąga się dość rozległy widok na okoliczne góry.
Spod Orła czerwonym szlakiem można dość do Wielkiej Sowy. Nie jest to wymagająca wycieczka górska. Raczej łatwy spacer. Po drodze czekają nas jednak niespodzianki. Jedną z nich jest niewielki, kamienny obelisk upamiętniający Carla Wiesena, zmarłego w 1897 r. Był przemysłowcem, miłośnikiem gór i lokalnym działaczem, przewodniczącym walimskiego oddziału Eulengebirgsverein. Mieszkał w ceglanej willi, w Walimiu (Wüstewaltersdorf) u podnóża Wielkiej Sowy. Był współwłaścicielem dużych zakładów lniarskich „Websky, Hartman & Wiesen AG”.
Carl Wiesen znaczną część swoich dochodów z firmy przeznaczał na udostępnianie dla turystów gór Sowich, wytyczanie szlaków turystycznych, budowę schronisk i punktów widokowych. Obelisk ku jego czci ufundowało EGV rok po śmierci swojego przewodniczącego. Przetrwał on czasy PRL-u, choć uległ mocnej wtedy dewastacji, a tablica informacyjna z nazwiskiem Wiesena bardzo szybko została rozbita. Przez całe powojenne dekady był to zatem obelisk anonimowy, pochodzący z czasów niemieckich, o których niewiele wiedziano. Tablica przywrócona została dopiero w 2002 r. Jest dziś dwujęzyczna, po polsku i niemiecku głosi: „Wierny przyjaciel Gór Sowich Carl Wiesen”. Niestety nie mam fotografii ukazującej pomnik przed wojną. Dziś znajduje się on w środku lasu. Przed 1945 stał na łące, a wokół niego ustawiono kamienne ławki.
Zaledwie kilkanaście minut marszu dzieli obelisk od kolejnego schroniska uwidocznionego na moich pocztówkach. Jest nim schronisko Sowa, czyli przedwojenne Eulenbaude na wysokości 875 m. n.p.m. Jego powstanie wiąże się bezpośrednio z Carlem Wiesenem. Pod budowę schroniska podarował on zakupiony przez siebie grunt. Ostatecznie powstało ono w 1897 r. i początkowo było mniejsze niż obecnie, mając w środku zaledwie dwie sale gościnne. Niestety Wiesen nie zdołał już zobaczyć swojego dzieła.
Rok później schronisko wzbogaciło się o bufet, a w 1910 dobudowano do niego werandę. Najdłużej dzierżawcą schroniska był Fritz Nikolaus, prowadząc je od roku 1915 aż po 1940. Na pocztówkach sprzed 1945 r. budynek sprawia wrażenie zadbanego budynku górskiej restauracji. I w gruncie rzeczy głównie taką funkcję wówczas pełnił. Masowo odwiedzali go spacerowicze, którzy chętnie siadali tu na werandzie oraz tarasie. Dziś wokół schroniska rośnie las, ale na przedwojennych pocztówkach widać, że przed wojną obok była łąka, z której rozciągał się rozległy widok.
Po wojnie, podobnie jak w przypadku Orła, Sowa przejęta została przez Fundusz Wczasów Pracowniczych, otwierając Dom Wczasowy „Marysieńka”. Niestety po upadku PRL-u budynek opustoszał i zaczął popadać w ruinę. Na szczęście zanim się rozpadł, został uratowany przez kolejnych miłośników Gór Sowich Thomasa Herhę i Jackiego Kalarusa. Ponownie schronisko zostało otwarte w roku 2003. Niestety nie miałem szczęścia i wędrując już po sezonie we wrześniu, zastałem budynek zamknięty.
Głównym celem wędrówek nie jest jednak schronisko, lecz szczyt Wielkiej Sowy z wieżą widokową, dziś noszącą imię doktora Mieczysława Orłowicza. Pierwotnie była to wieża Bismarcka (Bismarckturm). Zaskoczyła mnie, ponieważ znając jej fotografie sądziłem, że zbudowana jest z kamiennych ciosów. Tymczasem jest betonowa, a beton jedynie imituje na zewnątrz bloki kamienia.
Jest to już druga z rzędu wieża widokowa na szczycie. Pierwszą skonstruował z drewna w roku 1886 cieśla Heuber z Walimia. Miała 20 metrów, a budowa sfinalizowana została dzięki zabiegom Carla Wiesena. Zgodę na realizację musiał wydać właściciel gruntów, hrabia Wilhelm von Magnis, rezydujący w malowniczym zamku u podnóża Gór Sowich. W 1904 r. stan wieży był już kiepski. Schody zbutwiały i gdy załamały się pod dwoma turystami, wieżę zamknięto. Na nową, betonową trzeba było poczekać do roku 1906. Jest wysmukła, ma 25 metrów wysokości, a jej projekt sporządził murarz z Walimia Hanning. Pierwotnie na parterze znajdowała się sala pamięci z portretem Bismarcka. Warto wejść na szczyt wieży. Rozciąga się z niej daleki widok na Góry Sowie, kotlinę Dzierżoniowską i sąsiednie pasma górskie. Jak na dłoni widać też Świdnicę z górującymi nad nią wieżami.