Obok Warszawy, Gdyni. Krakowa, Łodzi, Lwowa czy Katowic miejscem, w którym w latach 30. XX w. wznoszono dużą liczbę nowoczesnych kamienic czynszowych było Bielsko na Śląsku wraz z sąsiadującą z nim dawną galicyjską, teraz małopolską Białą (dopiero w czasie okupacji Niemcy połączyli ze sobą oba miasta).
Kamienice wyróżniające się swą architekturą na tle innych miast w Polsce dość obficie rozsiane są w centrum po obydwu stronach granicznej rzeki Białej, choć przeważają w Bielsku. W tym czasie Bielsko było dużym miastem o największej w Polsce liczbie mieszkańców pochodzenia niemieckiego. Stanowili oni większość. Polacy, którzy dość masowo przybywali tu po 1920 r., osiedlali się głównie w małopolskiej Białej. Znaczną część społeczności miasta stanowiła też ludność żydowska.
Jak pisała Ewa Chojecka w książce „Architektura i urbanistyka Bielska Białej 1855-1939”, w roku 1934 zaczęła się zabudowa rozparcelowanego dawnego ogrodu zamkowego. Miało to miejsce w związku z kłopotami finansowymi właścicieli Zamku, książąt Sułkowskich. Decyzja o parcelacji ogrodu po rozmowach z księciem Sułkowskim podjęta została przez radnych miejskich już w zasadzie w roku 1931. Książę obiecał przekazać miastu teren traktowany dotąd przez mieszkańców miasta jak dość zaniedbany park. Z obietnicy książę się wycofał i doszło do trwającego przez kilka lat konfliktu z władzami miejskimi. Książę rozpoczął parcelacje i sprzedaż niektórych działek na własną rękę, a do sporu włączył się wojewoda śląski Michał Grażyński. Ostatecznie bieg niektórych ulic wytyczano tu jeszcze do 1937 r., a ich docelowy przebieg można zobaczyć na planie miasta z 1938 r. Dziś to ulice Bohaterów Warszawy, czyli dawna Al. Sułkowskiego, Grota Roweckiego czyli ówczesne Aleje Marszałkowskie, Wilsona i Kołłątaja.
W ciągu kilku lat przed wybuchem drugiej wojny powstał tu jednolity kompleks zabudowy kamienicznej. Utrzymanej w duchu architektury późnego funkcjonalizmu. Przed 1939 r. nie wszystkie działki zostały jednak zabudowane. W rezultacie po wojnie pomiędzy przedwojennymi kamienicami zaczęto wznosić plomby i wstawiać nowe budynki. Nigdy też nie dokończono założenia urbanistycznego tworzonego przez ciągi harmonijnie zabudowanych pierzei ulic z architektonicznymi zamknięciami ich perspektywy. Jednak nawet ta jedynie częściowo zrealizowana zabudowa stanowi wyjątkowy zespół architektoniczny kamienic o wysokim standardzie z lat 30. i to w skali nie tylko Bielska Białej czy Śląska, ale całej Polski.
Tak jak w innych ówczesnych miastach polskich, budynki ciągną się wzdłuż ulic, tworząc zabudowę pierzejową. Kamienice nie mają podwórek studni, ani oficyn. To zdecydowanie odróżnia je od budynków wznoszonych przed 1914 r. Architektura modernizmu skupiała się na operowaniu bryłami i przestrzenią, dając im prymat nad skupianiem się na powierzchowną dekoracją tak istotną w sztuce doby eklektyzmu. Rozwiązaniom przestrzennym towarzyszyła staranność w operowaniu szlachetnymi materiałami wykończeniowymi, kontrastowaniem faktów, kolorów i stosowaniem nowoczesnych rozwiązań technicznych.
Wśród projektantów dominowali architekci i pracownie projektowe zaczynające prace jeszcze w dobie istnienia monarchii Habsburgów. Fasady komponowali trochę tak jak przed 1914 r. Z wykuszami, w oparciu o oś symetrii i z bardzo starannie wykonanym detalem. Choć powtarzają one pewne schematy, są projektowane indywidualnie. Często z wyeksponowanymi portalami, najczęściej (choć nie zawsze) lokowanymi na osi budynków. Okna często ujmowane w poziome pasy (inspirowane jednym z punktów architektury nowoczesnej, mówiących o pasach okien, jednak stanowiące rodzaj obejścia w jego realizacji), wyeksponowane wydatnymi gzymsami, tynkami prążkowanymi w polach międzyokiennych lub o fakturze odmiennej od tła.
Projektanci chętnie stosowali motywy z pogranicza art deco oraz stylu okrętowego. Dość obficie pojawiają się tu okrągłe okienka – bulaje, balkony – pokłady okrętów, czy też okrętowe balustrady. Żaden z budynków nie może jednak uchodzić za przykład stylistyki streamline. Projektanci i wykonawcy przywiązywali też ogromnąa wagę do starannego wykończenia budynków.
Pomimo to kamienice w rejonie Al. Sułkowskiego standardem ustępowały luksusowym budynkom wznoszonym w tym czasie w Warszawie, Lwowie, Krakowie czy Katowicach. Klatki schodowe są tu dość ciasne. Ich wnętrza wykańczano dobrej jakości okładzinami z lastriko. Stosowano tu rozwiązania powtarzalne, takie jak podwójne wahadłowe drzwi wiodące z sieni na klatki schodowe. Elewacje zewnętrze to dobrej jakości tynki mineralne. Przyziemia niektórych budynków okładano ciosami kamiennymi, zaś starannie wykończone portale do budynków wykonane są z reguły ze sztucznego kamienia. W przyziemiu kilku kamienic zaprojektowane zostały też niewielkie garaże na pojedyncze auta (Bohaterów Warszawy 21, Wilsona 7). Nie były to w tym czasie jeszcze rozwiązania częste. Przed 1939 r. garaże nie zawsze projektowano nawet w bardzo luksusowych kamienicach warszawskich.
Wśród bielsko-bialskich kamienic chyba najbardziej spektakularnymi przykładami gry z przestrzenią, przy wysokim standardzie wykończenia były kamienice projektowane przez bielską firmę Romana Jüttnera i Franciszka (Franza) Bolka, istniejącą już w czasach monarchii habsburskiej.
Budynek stanął na nieregularnej parceli. Elewacja uskokowo ucieka z lewej strony, wbijając się w półokrągły tubus, zakończony parawanową ścianą o wyrazistym, poziomym prążkowaniu. Nadaje ona budynkowi przyklejonemu do sąsiedniej kamienicy o zaokrąglonej elewacji (nr 3) pozór statku lub futurystycznej maszyny z przyszłości. Dynamiki bryle dodawał maszt flagowy, który w całości widnieje jeszcze na zdjęciach z pierwszej połowy lat 80. XX w. W odróżnieniu od elewacji wnętrze sieni i klatki schodowej zaskakuje ciasnotą, standardowymi schodami z szarego lastriko i okrętowymi balustradami z metalowych płaskowników. W przyziemiu architekci zaprojektowali głęboki podcień wsparty na rzędzie cienkich słupów i z witrynami sklepów.
Niestety ta wyjątkowa plastycznie kamienica już w XX w. wieku została popsuta w trakcie dość prostackich remontów. Najpierw etapami znikał masz flagowy. Później elewacje pokryto „plastikowym” tynkiem stosownym może dla banalnych bloków z lat 70. Wreszcie, co w największym stopniu zakłóciło wysmakowana architekturę budynku, wybito prymitywne, kwadratowe okna w miejscu wieńczącego tubus okna w postaci wąskiej i długiej szpary.
Ta sama pracownia Jüttner &Bolek wzniosła tu jeszcze kilka innych budynków wyróżniających się architekturą. Zdecydowanie niesztampowy jest dom pod numerem 2, zaprojektowany dla Berty Rosenblaum. Z nadwieszeniami, wykuszami, zaokrąglonym narożnikiem. Praktycznie wolnostojący, przyklejony tylko jedną ścianą szczytową do pierzei domów wzdłuż obecnej ulicy Grota Roweckiego (w końcu lat 30. Al. Marszałkowskie). Projektanci zastosowali tu cały arsenał rozwiązań architektonicznych powtarzających się też w sąsiednich budynkach. I choć użyto przy tym języka modernizmu lat 30., to malowniczość, jaką nadano bryle kamienicy przypomina nieco wczesnomodernistyczne kreacje architektoniczne powstające w Bielsku przed rokiem 1920. Niestety remont połączony z termoizolacją i położeniem współczesnego tynku zniekształcił nieco architekturę budynku zbytnio wypłaszczając wydatne gzymsy. Warto tu jednak dodać, że po 1990 r. budynek stał przez jakiś czas opuszczony i kompletnie zdewastowany.
Niejako symbolem zabudowy w rejonie Alei Sułkowskiego stał się w końcu lat 30. XX w. potężny kompleks pięciu wielopiętrowych kamienic, tworzących spójną całość, o jednolitej elewacji biegnącej półkolem wzdłuż łuku rzeki Białej. Autorem projektu z 1937 r., zrealizowanego wkrótce na zlecenie Alfreda Jurzykowskiego był Alfred Wiedermann. Rozpoczynał on pracę jeszcze w czasach panowania Habsburgów, a w latach międzywojennych przeprowadził się z Cieszyna do Bielska. Projektował nie tylko w Bielsku i Cieszynie, ale też po czechosłowackiej stronie dawnego księstwa Cieszyńskiego. Są to budynki na skalę ówczesnych Katowic lub Warszawy.
„Wiedermann stworzył układ pięciu budynków-członów w porządku ścisłej, odśrodkowej, osiowej symetrii. Budynek środkowy tworzy oś centralną, flankowaną z lewej i z prawej strony dwoma dalszymi w układzie antytetycznym, nieco niższymi, zakończonymi osiami »okrętowych« okien. W nowej stylistyce powraca tutaj już wcześniej uprawiana przez Wiedermanna koncepcja rozczłonkowania dużych bloków budynku na mniejsze jednostki i zestawiania ich w zwarta całość” – oceniała Ewa Chojecka. Jak ustaliła, prace budowlane prowadziła duża firma projektowo-budowlana z Bielska „Karol Korn”. Miała ona też swój oddział w Katowicach, własny kamieniołom, cegielnie i tartak.
W ożywionej „okrętowymi” balkonami kamienicy w Al. Sułkowskiego 11 (dziś Bohaterów Warszawy) w chwili wybuchu drugiej wojny światowej mieścił się sztab 21. Dywizji Piechoty Górskiej, kierowanej od jesieni 1935 przez Józefa Kustronia (od marca 1939 r. generała brygady). Kustroń, były legionista Piłsudskiego, pełnił też funkcję prezesa Polskiego Związku Zawodowego. Sytuacja w Bielsku, zamieszkałym w dużym stopniu przez ludność pochodzenia niemieckiego jeszcze przed wrześniem 1939 była dość napięta, a podlegli Kustroniowi żołnierze stali w obliczu nasilających się niemieckich akcji dywersyjnych. Bielskie bojówki liczyły około 400 osób podzielonych na 15 grup. Jeszcze przed wybuchem wojny przydzielono im bardzo precyzyjne zadania. Ich działania koordynował senator II RP Rudolf Wiesner, założyciel Niemieckiego Związku Narodowo Socjalistycznego w Polsce, przekształconego w prohitlerowską Partię Młodoniemiecką. W połowie sierpnia 1939 r. polska policja zatrzymała członków niemieckich bojówek oraz samego Wiesnera. Jednak objęty immunitetem poselskim został zwolniony i wyjechał do rządzonego przez nazistów Wolnego Miasta Gdańska. W czasie okupacji Wiesner zostanie powołany na stanowisko burmistrza połączonych miast Bielska i Białej.
Gdy 2 września 1939 r. zagrożeni okrążeniem żołnierze polscy zaczęli wycofywać się z Bielska w kierunku Krakowa, zaatakowała ich niemiecka V kolumna. Byli to bojówkarze Freikorpusu. Wstrzeliwali się w ulicę Sułkowskiego oraz reprezentacyjny Plac Batorego m.in. z usytuowanego na wzgórzu Zamku ks. Sułkowskich. Kilka godzin później w Bielsku i Białej nie było już polskich żołnierzy. Wkrótce, o świcie 3 września w ślad za zwiadowcami wkroczył Wehrmacht. Tymczasem Dywizja Kustronia przedarła się na Lubelszczyznę. 16 września stoczyła bitwę z Niemcami pod Oleszczycami. Tego dnia około godziny 14 Kustroń poległ, uczestnicząc w ataku w lesie pomiędzy Koziełówką a Ułazowem.
Już w III RP na ścianie kamienicy przy Bohaterów Warszawy 11 pojawiła się metalowa tablica upamiętniająca Dywizję Piechoty Górskiej oraz jej dowódcę Józefa Kustronia. Niestety najpierw została wymazana sprayem przez bezmyślnych bałwanów, zaś w początku 2013 r. skradziono ją. Ponoć widziano trzech mężczyzn w średnim wieku, dobrze przygotowanych do kradzieży. Kombatanci wyznaczyli nagrodę 400 zł za jej odnalezienie. Chyba nie udało się jej jednak odzyskać, gdyż dziś widnieje tu zupełnie nowa tablica z wizerunkiem generała Kustronia.
Ciąg dalszy zdjęć w kolejnym poście.
→ Szlakiem modernizmu. Bielsko-Biała. Rejon ulicy Bohaterów Warszawy (cz. II)
∴
Na otwarciu pocztówka ze zbiorów autora wydana nakładem wyd. Jerzego Walla z Gliwic. Po lewej pośrodku widać teren nowej zabudowy w rejonie dawnych ogrodów zamkowych.