Przejdź do treści

Szlakiem modernizmu. Warszawa. Domy w Alei na Skarpie

Pomimo epidemii trwa remont elewacji kamienicy przy Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69), wznoszącej się na skarpie. Na razie od strony podwórka. Urocze gniazdko uwiła sobie w tym domu aktorka Janina Romanówna.

Kamienica wznosi się w pierzei zwartej, luksusowej zabudowy zrealizowanej w ostatnich latach przed wybuchem drugiej wojny światowej na rozparcelowanym terenie Dynasów.

Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Fasada kamienicy w roku 1938 projektu Lucjana Korngolda. Zryzalitowana część środkowa podkreślona została jaśniejszym kolorem tynku. Fot. Archiwum Państwowe w Warszawie, Referat gabarytów.
Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Fasada kamienicy w roku 1938 projektu Lucjana Korngolda. Zryzalitowana część środkowa podkreślona została jaśniejszym kolorem tynku. Fot. Archiwum Państwowe w Warszawie, Referat gabarytów
Warszawa. Projekt parcelacji i zabudowy Dynasów. W lewym, dolnym rogu u zbiegu Bartoszewicza i Al. na Skarpie widać zaokrągloną kamienicę przy obecnej Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Uwagę zwraca widoczna z prawej strony Aleja pod Skarpą. Ilustracja wg Marek Witecki, „Dynasy, historia niedokończona”, Mazowsze 1995, nr 5, s. 11.
Warszawa. Projekt parcelacji i zabudowy Dynasów. W lewym, dolnym rogu u zbiegu Bartoszewicza i Al. na Skarpie widać zaokrągloną kamienicę przy obecnej Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Uwagę zwraca widoczna z prawej strony Aleja pod Skarpą. Ilustracja wg Marek Witecki, „Dynasy, historia niedokończona”, Mazowsze 1995, nr 5, s. 11

O planach zabudowy Dynasów, ich parcelacji i wytyczaniu nowych ulic pisał Marek Witecki na łamach „Mazowsza” z 1995 r. (nr 5). Pomimo upływu lat jest to fundamentalny tekst opowiadający o genezie powstania jednej z enklaw najbardziej luksusowej zabudowy w Polsce. Za artykułem wspomnę jedynie, że 13 listopada 1929 r. sporządzono trzy akty notarialne, które przesądziły o losach Dynasów.

„W pierwszym Maria ks. Światopełk Czetwertyńska postanowiła sprzedać nieruchomości warszawskie: pałac Uruskich przy Krakowskim Przedmieściu 30 swemu synowi Sewerynowi ks. Czetwertyńskiemu (…), zaś Dynasy sprzedać mającemu powstać Towarzystwu Budowlano Parcelacyjnemu «Dynasy» S.A. (…). Dwa następne akty notarialne dotyczyły spółki, której założycielami była rodzina Czetwertyńskich. Takie rozwiązanie miało zapewne uratować i zachować w majątku rodzinnym dwie nieruchomości o nadmiernie obciążonych hipotekach” – pisał Witecki.

Jak ustalił, plan parcelacji Dynasów sporządził mierniczy przysięgły Witold Jeżowski. W 1934 r. zatwierdził go Zarząd Miejski. Kolejny, nowy plan parcelacji dolnych i górnych Dynasów władze miasta zatwierdziły w końcu 1937 r. I ten plan był modyfikowany. Ostatecznie plan szczegółowy dla Dynasów MSW zatwierdziło 27 czerwca 1939 r. Zarząd Miasta dążył m.in. do przedłużenia na dolnych Dynasach ulicy Cichej do Oboźnej tworząc „Aleję pod Skarpą” (projekt ten nie został ostatecznie zrealizowany). Konsekwentnie też realizował przebijanie Alei na Skarpie, ciągnącej się aż od ogrodów Frascati krawędzią skarpy. W roku 1939 architekt Marcin Weinfeld (m.in. projektant drapacza chmur Prudential) przedstawił szkic budowy wiaduktu Alei na Skarpie, przerzuconego ponad Tamką (dziś w tym miejscu znajduje się kładka dla pieszych) i łączącej Aleję na Górnych Dynasach.

Sprzedaż działek na parcelowanych Dynasach zaczęła się w roku 1935. Nie obyło się bez problemów i wymuszonych przez miasto zmian planu zabudowy. Ostatecznie parcelacja zakończyła się w 1937 r. Część działek została zakupiona przez różnych inwestorów, a 49 innych kupili różni przedstawiciele rodziny Czetwertyńskich. Miejsce było wyjątkowo atrakcyjne i większość działek została przez nich szybko odsprzedana z przyzwoitym zyskiem.

Inną ważną regulacją było ustalenie wysokości zwartej zabudowy na skapie do ośmiu kondygnacji. To dlatego kamienice ciągnące się wzdłuż nieparzystej strony ulicy Bartoszewicza mają po osiem pięter. Przy tym ostatnia kondygnacja budynków jest cofnięta. Jednak część domów ma o jedną kondygnację więcej i to przy tej samej wysokości co siedmiopiętrowi sąsiedzi. Zarówno w efektownej, narożnej i zaokrąglonej kamienicy przy Bartoszewicza 1a, jak i w sąsiednim budynku pod nemerem 1 architekci zaprojektowali sutereny oraz nad nimi wysoki parter lub antresolę. Liczba pięter się zgadzała. Wysokość też.

Wspomniany narożny budynek powstał wg projektu speca od luksusu – Lucjana Korngolda na zlecenie Weissa i Rosenweinów. Aż do lat 80. XX wieku znajdował się on na rogu Al. na Skarpie i Bartoszewicza. Gdy ten odcinek Alei na Skarpie przemianowano na Bartoszewicza, dom zmienił numer z Alei na Skarpie 69 na Bartoszewicza 1a. Także sąsiednia kamienica zmieniała numer z Al. na Skarpie 71 na Bartoszewicza 1. Stało się to jednak już w 1938 r., gdy odcinek Al. na Skarpie od skarpy po ulicę Kopernika przemianowany został właśnie na ulicę Juliana Bartoszewicza. Nieznajomość tych zmian budzi u publicystów niejedną pomyłkę.

Zaprojektowana przez Korngolda kamienica (Bartoszewicza 1a / dawniej Al. na Skarpie 69) wyróżnia się półokrągłą elewacją usytuowaną nad sama skarpą. Fasada (zapaćkana w latach 80. brzydkim tynkiem) pierwotnie wyprawiona była szlachetnym tynkiem mineralnym „felzytyn”. Ostatnia kondygnacja jest cofnięta, zaś środkowa część fasady została wyodrębniona szerokim obramowaniem ujmującym też umieszczone z boków loggie balkonowe. W przyziemiu, na osi budynku znalazło się główne wejście ujęte prostokątnym portalem. Prace budowlane wykonane zostały przez Przedsiębiorstwo  Budowlano-Inżynieryjne Władysław Hanna.

Czasopismo „Arkady” w formie reklamy wymieniło też podwykonawców i dostawców materiałów budowlanych. I tak: płytki ścienne glazurowane w mieszkaniach dostarczył zakład ceramiczny „M. Chmielarz i spółka” z Radomia. Terrakotę w łazienkach i kuchniach (m.in gorseciki) spółka „Cermat” z Warszawy. Instalacje wodne, kanalizacyjne oraz kuchnie gazowe zainstalowała „Technika Sanitarna” z Warszawy.  Okucia budowlane wykonała warszawska Fabryka Okuć Budowlanych Braci Lubert. Z kolei prace stolarskie obejmujące zarówno wszystkie drzwi i okna, jak też  wyposażenie kuchenne zakład stolarski S. Kupermana.

Chyba najbardziej znaną mieszkanką kamienicy była przed wrześniem 1939 r. aktorka Janina Romanówna, jedna z armii lwowianek, które dla kariery scenicznej przeniosły się do stolicy. We Lwowie debiutowała w 1921 r. na scenie Teatru Wielkiego. Do Teatru Narodowego w Warszawie ściągnął ją w 1924 r. wielki Juliusz Osterwa. Przed wrześniem 1939 r. występowała m.in. w usytuowanym w pobliżu Teatrze Polskim, do którego miała z domu mniej niż pięć minut spaceru.

Janina Romanówna. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Janina Romanówna. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

W roku 1939 jej mieszkanie odwiedził dziennikarz tygodnika „Kino”. „Umeblowanie jest zdumiewająco udatną symbiozą antyku z modernizmem. Kolorystyka ścian i drzwi tworzy połączenia równie nieoczekiwane, jak interesujące. Nad wszystkim króluje portret artystki pędzla popularnego malarza i portrecisty Stefana Norblina” – relacjonował.

Wnętrze to zaprojektowała utalentowana malarka i skandalistka Irena Pokrzywnicka, zaprzyjaźniona z Romanówną. Projektantka głosiła, że mieszkanie wypełnione wyłącznie współczesnymi meblami jest bezduszne. Propagowała zatem na długo przed wojną uzupełnianie współczesnych wnętrz antykami. Dziennikarz tygodnika „Kino” zachwycał się widokami z okna mieszkania aktorki. „Warszawa z okna jest urocza, jakby jakaś Wenecja… Mosty zdają się jakby jeden obok drugiego. Wisła wije się szaro-zieloną wstęgą w malownicze skręty” – opisywało „Kino”.

Romanówna, rozchwytywana w tamtym czasie przez teatry, na srebrnym ekranie pojawiała się jednak rzadko. Po raz ostatni przed wojną w „Księżnej Łowickiej”. Na pytania dziennikarza „Kina”, dlaczego unika kamery, odpowiadała: „Grałam i tak się zraziłam, że nie prędko kto znów zdoła mnie namówić do następnego. Chyba, żeby… namówił. Ale tym razem byłabym ostrożniejsza i nie pozwoliłabym przystąpić do zdjęć póki mnie samej nie zadowoliłyby zdjęcia próbne. Chciałbym w filmie wyglądać tak jak Warszawa z mych okien”. To się jej jednak przed wybuchem wojny nie udało. Na ekranie pojawiła się dopiero w końcu lat 60. w epizodycznych rolach ziemianek („Małżeństwo z rozsądku” i „Lalka”).

Janina Romanówna (z lewej) i Jadwiga Smosarska pozują w samochodzie. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Janina Romanówna (z lewej) i Jadwiga Smosarska pozują w samochodzie. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Janina Romanówna mniej pamiętana jest dziś jako piosenkarka. Tymczasem jej głos znała cała Polska. Jak pisał znawca przedmiotu Tomasz Lerski – przed mikrofonem Polskiego Radia zadebiutowała w 1934 r. Potem do niego wiele razy wracała. Jej mężem został Mieczysław Mierzejewski, kompozytor i drugi obok Grzegorza Fitelberga dyrygent Polskiego Radia, zaś od 1937 r. pierwszy dyrygent baletu reprezentacyjnego. W 1934 r. dedykował on ponoć Janinie Romanównie muzykę do tanga „Ja mam czas, ja poczekam” (do słów Emanuela Szlechtera). Piosenka stała się szlagierem.

Małżonków doskonale znał pianista, radiowiec i niezgorszy plotkarz Roman Jasiński. Autor opasłej książki „Zmierzch starego świata” tak wspominał Mierzejewskiego: „Ten smukły, przystojny, z wielką falującą blond czupryną młodzieniec, który obok doskonałego przygotowania fachowego, wykazywał przy pulpicie autentyczny temperament i nerw dyrygencki, już wówczas przejawiał pewne cechy charakteru, które (…) doprowadziły go do stanu szlachetniej mizantropii i odsunięcia niemal całkowitego od bardziej czynnego w naszym życiu muzycznym udziału. (…) Był typem człowieka wiecznie z siebie niezadowolonego. Cierpiał on na neurasteniczne lęki i częste ataki depresji (…) I potem, gdy się ożenił z Janiną Romanówną, jedną z najbardziej uroczych i sympatycznych artystek warszawskich teatrów, owa jego mizantropia i niechęć do udziału w tak bujnie rozwijającym się po wojnie życiu muzycznym Warszawy przybrała jeszcze ostrzejsze formy.

Mieczysław Mierzejewski. Dyrygent i mąż Janiny Romanówny. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Mieczysław Mierzejewski. Dyrygent i mąż Janiny Romanówny. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jasiński w tym przypadku nie był jednak zupełnie bezinteresowny. Sam wiele lat wcześniej „nie na żarty” kochał się w Janinie Romanównie. Jednak bez wzajemności. Jak pisał, ich znajomość zaczęła się w trakcie jednego z przyjęć urządzanych przez wspominanego już malarza Stefana Norblina, którego obraz wisiał w mieszkaniu aktorki. „Zabawa była doskonała i piliśmy sporo. Ja, ośmielony, zalecałem się do pięknej Janeczki, a gdy odprowadziłem ją potem do domu, otrzymałem miłe zaproszenie, bym ją kiedyś odwiedził. Dowiedziałem się jednocześnie, że ma narzeczonego, Jerzego Romaszkina, bardzo ponoć muzykalnego”. Wszystkich mężczyzn otaczających aktorkę Jasiński oceniał krytycznie. Także wspomnianego Romaszkina. Nią jednak nieodmiennie się zachwycał. „Każde jej słowo, okraszone owym nieporównanym, śpiewnym lwowskim akcentem, brzmiało w mych uszach jak najpiękniejsza muzyka” – pisał.

Wojna zburzyła piękny świat Janiny Romanówny. W czasie okupacji, jak wielu innych aktorów, pracowała jako kelnerka i uczestniczyła w spektaklach dawanych w podziemiu. Do Teatru Polskiego powróciła w 1946 r., by grać w nim aż do przejścia na emeryturę w 1973 r.

Można chyba przypuszczać, że aktorka znała (przynajmniej z widzenia) innego artystę zamieszkałego w kamienicy. Był nim Antoni Buszek, założyciel sztuki batiku oraz właściciel fabryki środków chemicznych, farb artystycznych i kremu do obuwia „An Bu”. Przedsiębiorstwo to mieściło się kilka minut drogi od kamienicy, przy ul. Topiel 4. Batik, którym parał się Buszek, to technika malarska polegająca kąpieli tkaniny w barwniku, który farbuje jedynie miejsca nie pokryte wcześniej woskiem. Wielokrotne kąpiele w barwnikach pozwalają na uzyskanie specjalnych efektów.

Antoni Buszek miał nie byle jakich nauczycieli. W krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych od 1901 r. uczyli go m.in. Józef Mehoffer, Stanisław Wyspiański i Jan Stanisławski. W Paryżu praktykował w latach 1911-1913 u samego dyktatora mody Paula Poireta. Gdy wrócił do Krakowa, wciąż będącego w tym czasie sercem życia artystycznego Młodej Polski, powierzono mu kierowanie pracownią batikarską Stowarzyszenia Warsztaty Krakowskie. Równolegle prowadził tam naukę metod batikarskich, wypracowując jej własne metody. Do Warszawy przybył już w niepodległej Polsce w 1922 r., zakładając własną szkołę batiku. Chyba nie przynosiła ona wystarczających dochodów i istniała krótko, a Buszka pochłonęło prowadzenie własnej fabryki. Nie zaprzestał jednak nauki batiku, prowadząc wykłady w Stowarzyszeniu Artystów Polskich „Rytm”. Jak wyglądało mieszkanie artysty w Al. na Skarpie? Czy zamieniło się w salon wystawowy jego prac? Po wojnie Buszek współpracował m.in. z Biurem Nadzoru Estetyki Produkcji i został jednym z projektantów lalek z porcelany produkowanych przez fabryki w Ćmielowie, Wałbrzychu i Jaworzynie Śląskiej.

Jak wynika z książki telefonicznej na rok 1939 inną z lokatorek kamienicy była arystokratka Fanny hrabina Baworowska z domu Chorinsky von Ledské, wdowa po zmarłym w 1931 r. hr Rudolfie Baworowskim z Baworowa h. Prus. W kamienicy mieściły się też biura konsulatu Wenezueli. Niezbyt długo. W 1939 r. w Warszawie zaczęło działać poselstwo tego kraju i ulokowało się przy ulicy Czackiego.

Z narożną kamienicą zaprojektowaną przez Korngolda sąsiadował dom przy Bartoszewicza 1 (do 1938 r. Al. Na Skarpie 71.) Wyróżnia się on kamienną elewacją o bardzo efektownym układzie płyt piaskowca, a także wspartym na słupach, mocno przeszklonym przyziemiem. W sposobie zaprojektowania elewacji i urządzenia przyziemia już na pierwszy rzut oka widać znakomitą rękę architekta. Był nim Juliusz Żórawski. Architekt wewnątrz budynku powtórzył niektóre rozwiązanie zastosowane nieco wcześniej w kamienicy w Al. Przyjaciół 3, stanowiącej jeden z podręcznikowych przykładów architektury funkcjonalizmu w Polsce. Nieco podobnie zaprojektowany jest hall wejściowy o charakterystycznej posadzce z rozsypujących się białych i czarnych kafelków gorsecików. Tutaj też, tak jak w domu cukrowników, windą można wjechać wprost do mieszkania.

Kamienica zbudowana została do 1938 r. na zlecenie Spółki Akcyjnej Przemysł Metalowy „Granat” Szulca i Gutowskiego (dla tej samej firmy Żórawski zaprojektował też kamienicę przy Puławskiej 24). Warszawska Spółka Akcyjna „Granat” zgodnie z nazwą produkowała granaty. Już w 1925 r. wydzierżawiła Kielecką Odlewnię wraz budynkami i tam w 1927 r. uruchomiła wybuchową produkcję granatów ręcznych. Produkowano też skorupy do pocisków przeciwlotniczych i wkrętki z zapalnikami. Jednak podstawowym wyrobem zakładu były zapalniki do granatów ręcznych. Sprzedawano je m.in. do państw azjatyckich.

Firma przetrwała Wielki Kryzys i pracowała aż do września 1939 r., a w 1935 miała miejsce fuzja „Granatu” z „Kielecką Odlewnią S.A.”. W czasie okupacji fabrykę przejęli Niemcy. Została ona włączona do koncernu Hugo Schneider A.G., pracując pod nazwą „Hasag”. Współwłaścicielem budynku i fabryki był mecenas Jan Gutowski, który zamieszkał w kamienicy. Nie był tu przed wojną jedynym adwokatem. Wśród lokatorów można było natrafić też na mecenasa Franciszka Łebkowskiego.

Lucjan Korngold. Projekt fasady kamienicy przy Al. na Skarpie 69. Charakterystycznym elementem estetyki funkcjonalizmu jest ujęcie okien w środkowym ryzalicie w długie, poziome pasy. U dołu z prawej strony widać przejazd bramny. Ostatnia kondygnacja jest cofnięta. Płaski rysunek nie oddaje krzywizny elewacji. Ilustracja wg Marek Witecki, „Dynasy, historia niedokończona”, Mazowsze 1995, nr 5, s. 11.
Lucjan Korngold. Projekt fasady kamienicy przy Al. na Skarpie 69. Charakterystycznym elementem estetyki funkcjonalizmu jest ujęcie okien w środkowym ryzalicie w długie, poziome pasy. U dołu z prawej strony widać przejazd bramny. Ostatnia kondygnacja jest cofnięta. Płaski rysunek nie oddaje krzywizny elewacji. Ilustracja wg Marek Witecki, „Dynasy, historia niedokończona”, Mazowsze 1995, nr 5, s. 11.
Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Fragment środkowej partii fasady kamienicy. W latach 70. uszkodzone wojną tynki szlachetne zapaćkano nowym tynkiem, zacierając jednoczesne podziały płytowe elewacji. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Fragment środkowej partii fasady kamienicy. W latach 70. uszkodzone wojną tynki szlachetne zapaćkano nowym tynkiem, zacierając jednoczesne podziały płytowe elewacji. Fot. Jerzy S. Majewski

Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Przyziemie kamienicy. Poniżej wysokiego parteru widać okna sutereny, stanowiącej faktyczny parter. Pośrodku portal głównego wejścia. Fot. Jerzy S. Majewski

Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Przyziemie kamienicy. Poniżej wysokiego parteru widać okna sutereny, stanowiącej faktyczny parter. Pośrodku portal głównego wejścia. Fot. Jerzy S. Majewski

Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Sień wejściowa. Jej wygląd odbiega od pierwotnego kształtu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1a (dawniej Al. na Skarpie 69). Projekt Lucjan Korngold. Sień wejściowa. Jej wygląd odbiega od pierwotnego kształtu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Ulica Bartoszewicza. Od lewej kamienica pod obecnym numerem 1a (dawniej Al. na Skarpie 69), za nią kamienica przy Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Pierzeja ulicy Bartoszewicza w 1938 nie była jeszcze w pełni wypełniona zabudową. Na zdjęciu widać też dobrze cofnięcie ostatnich kondygnacji budynków. Fot. Fot. Archiwum Państwowe w Warszawie, Referat gabarytów.
Warszawa. Ulica Bartoszewicza. Od lewej kamienica pod obecnym numerem 1a (dawniej Al. na Skarpie 69), za nią kamienica przy Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Pierzeja ulicy Bartoszewicza w 1938 nie była jeszcze w pełni wypełniona zabudową. Na zdjęciu widać też dobrze cofnięcie ostatnich kondygnacji budynków. Fot. Fot. Archiwum Państwowe w Warszawie, Referat gabarytów.
Warszawa. Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Projekt Juliusz Żórawski. Fragment fasady kamienicy. Architekt nadał ścianie wrażenie światłocieniowości dzięki wysuwaniu i cofaniu kamiennych płyt elewacyjnych, tworzących przemyślany, graficzny wzór. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Projekt Juliusz Żórawski. Fragment fasady kamienicy. Architekt nadał ścianie wrażenie światłocieniowości dzięki wysuwaniu i cofaniu kamiennych płyt elewacyjnych, tworzących przemyślany, graficzny wzór. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Fragment dolnych partii elewacji zaprojektowanej asymetrycznie. Z lewej strony architekt umieścił wielokondygnacyjny wykusz, z prawej zaś głębokie loggie balkonowe. Przyziemie zostało podcięte i wsparte na słupach. Uwagę zwracają bardzo szerokie, leżące okna. Z lewej fragment sąsiedniej kamienicy przy Bartoszewicza 1a z uwidocznioną ramą ujmująca środkową część fasady. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Fragment dolnych partii elewacji zaprojektowanej asymetrycznie. Z lewej strony architekt umieścił wielokondygnacyjny wykusz, z prawej zaś głębokie loggie balkonowe. Przyziemie zostało podcięte i wsparte na słupach. Uwagę zwracają bardzo szerokie, leżące okna. Z lewej fragment sąsiedniej kamienicy przy Bartoszewicza 1a z uwidocznioną ramą ujmująca środkową część fasady. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Przyziemie budynku z przeszkloną ścianą hallu wejściowego zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie. Zgodnie z jednym z punktów architektury nowoczesnej Le Corbusiera parter jest podcięty i wsparty na słupach. Z powodów komercyjnych został jednak zagospodarowanym na hall i częściowo sklep. Na słupie zawieszona jest witryna sklepu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Przyziemie budynku z przeszkloną ścianą hallu wejściowego zostało zaprojektowane bardzo nowocześnie. Zgodnie z jednym z punktów architektury nowoczesnej Le Corbusiera parter jest podcięty i wsparty na słupach. Z powodów komercyjnych został jednak zagospodarowanym na hall i częściowo sklep. Na słupie zawieszona jest witryna sklepu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Witryna sklepu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Witryna sklepu. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Podobnie jak w kamienicy w Al. Przyjaciół 3, architekt kontrastował faktury i materiały: tafle szkła, gładkie płyty piaskowca, ściany z polnych kamieni, tynki. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Podobnie jak w kamienicy w Al. Przyjaciół 3, architekt kontrastował faktury i materiały: tafle szkła, gładkie płyty piaskowca, ściany z polnych kamieni, tynki. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Otynkowana partia przyziemia budynku. Podobnie jak w sąsiednim domu, poniżej antresoli-wysokiego parteru znajduje się suterena. Kraty w oknach są późniejszym dodatkiem. Nie widać ich na zdjęciu pierzei ulicy z 1938 roku. Fot. Jerzy S. Majewski.
Warszawa. Bartoszewicza 1. Projekt Juliusz Żórawski. Otynkowana partia przyziemia budynku. Podobnie jak w sąsiednim domu, poniżej antresoli-wysokiego parteru znajduje się suterena. Kraty w oknach są późniejszym dodatkiem. Nie widać ich na zdjęciu pierzei ulicy z 1938 roku. Fot. Jerzy S. Majewski.
Warszawa. Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Posadzka z „rozsypanych” gorsecików w hallu kamienicy. Niemal identyczne rozwiązanie Żórawski zastosował w hallu kamienicy w Al. Przyjaciół 3. Fot. Jerzy S. Majewski
Warszawa. Bartoszewicza 1 (dawniej Al. na Skarpie 71). Posadzka z „rozsypanych” gorsecików w hallu kamienicy. Niemal identyczne rozwiązanie Żórawski zastosował w hallu kamienicy w Al. Przyjaciół 3. Fot. Jerzy S. Majewski

PS. W najbliższym numerze miesięcznika „Architektura Murator” piszę o modernizacji i rozbudowie dawnego gmachu Centrali Zaopatrywania Instytucji ZUS u zbiegu Skierniewickiej i Siedmiogrodzkiej. Z dawnego budynku biurowo-magazynowego „wypączkował” nowy biurowiec.

Redakcja Architektury Murator zachęca do zakupu prenumeraty czasopisma. Do wyboru kilka opcji, pod linkiem https://prenumerata.architektura.murator.pl/

  • Roczna prenumerata cyfrowa (najtańsza)

lub

  • Roczna promocyjna: tylko teraz cena 125 za wersję online + druk

Korzyści z prenumeraty:

  • 12 wydań cyfrowych w wersji online i PDF
  • 12 wydań drukowanych
  • 2 wydania specjalne dodatku „Architekt Wnętrz”
  • bezpłatna dostawa
  • możliwość czytania artykułów na komputerze, tablecie, telefonie