Nie mam pewności, czy schronisko w Dolinie Pięciu Stawów jest wygodne. Ale wiem, że jest piękne. W moim przekonaniu jest też jednym z najpiękniejszych schronisk górskich jakie kiedykolwiek powstały. Zaprojektowała je Anna z Tołwińskich Górska. Dziś budynek można chyba uznać za przykład architektury organicznej, kształtowanej w analogii do natury.
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów jest najtrudniej dostępnym i najwyżej położonym w Polsce, na wysokości 1671 m. Trzeba przyjść do niego zimą, po zmroku. Nie za późno, bo wtedy już większość osób śpi i główna sala zieje pustką, choć na podłodze lub w korytarzach można czasem natrafić na pochrapujące śpiwory tych, dla których nie starczyło miejsca w wieloosobowych salach sypialnych.
Ale nim zapadnie noc, po zmroku sala tętni życiem. Zwykli turyści, którzy zimą dotarli tu za dnia już wyszli i zostali tylko, ci którzy w schronisku zaplanowali noc. Po długiej drodze w śniegu, w środku budynku przemarznięte ciało cudownie się rozgrzewa. Herbata z sokiem malinowym wydaje się być wynalazkiem bogów. Pachnie jedzeniem. Ale najważniejsze są rozmowy! Jedni na rozłożonymi mapami jeszcze raz przeżywają wspinaczki dnia. Inni planują wyprawy na jutro. Jeszcze inni chwalą się swoimi osiągnięciami. Atmosfera jest nieco elitarna. A czynnikiem nobilitującym jest już sam fakt dotarcia o własnych siłach w to miejsce i pozostanie w nim na noc.
Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów zimą nie jest tak łatwo dostępne jak inne schroniska w dolinach tatrzańskich po polskiej stronie. Samochodem nie można tu dojechać. Dostawy do kuchni w schronisku docierają niewielkim wyciągiem.
Projekt schroniska Anna Górska stworzyła do spółki z Janem Olafem Chmielewskim, Jędrzejem Czarneckim, Gerardem Ciołkiem i Jerzym Mokrzyńskim. Górska, wychowana od dzieciństwa w Tatrach, przemierzająca je pieszo i na nartach miała wyjątkowy dar wyczucia krajobrazu. Także tego kulturowego. Schronisko jest nieomal organicznie wpisane w krajobraz. Nawiązując do trudniej do podrobienia tradycji miejscowego budownictwa jest zarazem budynkiem współczesnym. Nie krzyczy, nie wyróżnia się w przestrzeni. Zdaje się być schowane u stóp gór.
Powstało w 1948-1954. Jest piątym z kolei schroniskiem w Dolinie. Trzecie zbudowane w 1933 r. spłonęło już po wojnie w maju 1945 r. Kolejne czwarte było tymczasowe, niewielkie i działało do 1954. Obecne wznosi się w całkiem nowym miejscu nad Przednim Stawem Polskim. Ma ponad 60 miejsc noclegowych, głównie w salach wieloosobowych. Niezbyt wygodnych. Dalekich od komfortu. Tyle tylko, ze nie jest to hotel górski lecz klasyczne schronisko, które wciąż zachowało dawny, unikatowy nastrój.
Nie było to jedynie schronisko zrealizowane przez Annę Górską. Jej dziełem (i jej współpracowników) są też schroniska pod Ornakiem, w Dolinie Chochołowskiej i na Turbaczu. Żałować należy, że nie udało się jej zbudować schroniska na Hali Miętusiej.